Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

„Sport jest moją radością, sensem życia oraz endorfinami". Nawet Dzień Babci Barbara Prymakowska spędzi na stoku z wnukami. ROZMOWA i WIDEO

Paulina Marcinek-Kozioł
Paulina Marcinek-Kozioł
Wideo
emisja bez ograniczeń wiekowych
Barbara Prymakowska cały czas udowadnia, że wiek to tylko liczba. Mimo skończonych 80 lat tarnowianka zwana "najszybszą babcią świata" jest w świetnej formie. Biega, jeździ na nartach, łyżwach, rolkach i ciągle odnosi sukcesy w Polsce, Europie i na świecie. Dzień Babci także spędzi na sportowo z wnukami.

Jak pani reaguje na określenie „najszybsza babcia świata”. Nie obraża się Pani?

- Ależ skąd! Jak pierwszy raz usłyszałam to hasło, to bardzo mnie ono rozbawiło. Babcią zostałam w wieku czterdziestu sześciu lat, a biegać zaczęłam trochę później, bo po pięćdziesiątce. Jest to dla mnie miłe, ponieważ to określenie, które nadali mi dziennikarze, tak do mnie przylgnęło, że jest znane nie tylko w Polsce, ale także w Europie i na świecie,

Niedługo Dzień Babci jak zamierza go pani spędzić? Będzie aktywnie czy pozwoli sobie pani na odrobinę relaksu?

- Najprawdopodobniej pojedziemy na narty z wnukami, a potem zaproszę ich do domu na pyszne jedzonko. Gdy zobaczę ich na stoku, to będę najszczęśliwszą babcią na świecie. Razem z mężem gdy byli mali uczyliśmy ich jeździć na nartach. Dla nas obydwojga to duża radość, że pokochali ten sport. Kuba, Bartek i Sara to są moje duże szczęścia. Ktoś kiedyś powiedział, że warto mieć dzieci, by mieć wnuki. One są przedłużeniem naszego życia.

Większość pani rówieśników spędza wolny czas na kanapie przed telewizorem. Pani to chyba raczej nie grozi...

- Ja mam ADHD sportowe od dziecka i chcę, żeby było ono ze mną do końca moich dni. Sport jest moją radością, a w tej chwili sensem życia, moimi endorfinami, które po prostu pomagają mi w byciu zdrowym. Nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej. Nigdy nie przesadzam z nim i potrafię gdy trzeba powiedzieć dość. Ja już sobie właściwie wszystko w życiu udowodniłam. Teraz po prostu chce mieć bezpieczną zabawę i tkwić w sporcie do końca swoich dni.

Jest pani przykładem tego, że na sport nigdy nie jest za późno, nawet gdy się jest już babcią czy dziadkiem?

- Oczywiście, że nie. Trzeba tylko wiedzieć jaką dyscyplinę sobie przypisać. Musimy ją przede wszystkim lubić, nie podążać ślepo za tym, na co jest akurat ”bum". Sport ma być przede wszystkim radością i zdrowiem. Należy też zmieniać dyscypliny, nie trzeba się szufladkować do jednej, żeby sobie nie wyrządzić krzywdy.

80 lat skończone, figura nastolatki i ta waga 43,5 kilogramy... Jak pani toi robi? Chyba nic nie je?

- Jem mądrze i nie obżeram się pustymi kaloriami. Śniadanie dla mnie jest bardzo ważne. W ciągu dnia muszę zadbać też, by dostarczyć organizmowi owoce, warzywa i tłuszcze. Uwielbiam awokado, jajka, owsianki. Lubię również słodycze i sobie ich nie odmawiam, ale głównie gorzką czekoladę. No i co tu dużo mówić, życie w sporcie też robi swoje.

A tradycyjny kotlet schabowy z kapustą to raczej nie wchodzi w grę...

- Po maratonie biegowym mogę zjeść. Nawet mój organizm się wtedy ode mnie tego domaga (śmiech).

A to jedzonko dla wnuków na Dzień Babci sama pani przygotuje?

- Stasiu (mąż przyp. red) zrobi dobry krupnik i bitki cielęce, a do tego podamy ogórki kiszone. Będzie też coś na słodko. Teraz mogę powiedzieć, że jest lepszym kucharzem niż ja. Dba o to, żebyśmy jedli zdrowo i różnorodnie.

A jakie sportowe plany na te rok?

Startów w zawodach mam zaplanowanych całkiem sporo, mam nadzieję, ze zdrowie pozwoli i będę mogła je zrealizować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tarnow.naszemiasto.pl Nasze Miasto