Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tarnów. najlepszy żużlowiec wśród strażaków nazywa się Jakub Jamróg. Po meczu kevlar szybko zamienia na strażacki bojowy uniform [ZDJĘCIA]

Paulina Marcinek-Kozioł
Paulina Marcinek-Kozioł
archiwum prywatne/Artur Gawle
Nie dalej jak w Lany Poniedziałek Jakub Jamróg jechał ważny mecz na torze w Mościcach. Zmęczony i poobijany wrócił do domu w podtarnowskich Mościcach, a tam za chwilę zawyła syrena jednostki OSP w Zakrzowie. Ani przez myśl mu nie przeszły jakiekolwiek wymówki, rzucił wszystko i w te pędy pobiegł do remizy. Bo mimo, że jest zawodowym sportowcem, to strażackie geny ma przecież we krwi.

FLESZ - Będą zmiany zasad w noszeniu maseczek?

Jakub Jamróg - żużlowiec, który jest strażakiem

Był późny wieczór w poniedziałek wielkanocny. Jakub Jamróg właśnie wrócił do swojego domu w podtarnowskim Zakrzowie, po meczu na stadionie w Jaskółczym Gnieździe w Tarnowie. Ledwie zdążył usiąść na kanapie, gdy na specjalne urządzenie otrzymał wiadomość z wezwaniem do akcji. Zanim jeszcze zawyła syrena, bez chwili zastanowienia biegł do remizy.

- Nie czułem zmęczenia, dla mnie liczyło się to, że właśnie teraz ktoś potrzebuje naszej pomocy. Na każde wezwanie człowiek pędzi co sił w nogach, bo nie wie jeszcze, do czego jedzie. To jest wielka adrenalina, porównywalna do tej, która towarzyszy mi na żużlu – mówi Jakub Jamróg.

.

Tym razem okazało się, że razem z innymi druhami 29-latek pojechał, by ugasić pożar trawy w sąsiedniej miejscowości.

Akcji, w których brał udział, było już całkiem sporo, bo od 11 lat należy do OSP KSRG Zakrzów w rodzinnej miejscowości. Strażacką smykałkę przejął od dziadka i taty, którzy również byli ochotnikami. - Mieliśmy też paczkę znajomych, z którymi spotykaliśmy się i startowaliśmy jako młode chłopaki w zawodach pożarniczych, i tak się zaczęło – opowiada.

Koledzy z OSP KSRG Zakrzów trzymają kciuki za Jakuba Jamroga

Kuba gasił już pożary łąk, stodół, domów, najwięcej jednak wyjazdów dotyczyło wypadków drogowych, gdy razem z druhami ratowali m.in. ludzi uwięzionych w pojazdach. Koledzy, ochotnicy bardzo cenią sobie jego gotowość do pomocy i towarzystwo. A gdy Kuba wyjeżdża na tor żużlowy, oczywiście mu kibicują.

- My nie znamy się tylko z widzenia, ale jesteśmy zgraną paczką przyjaciół. Kuba to człowiek-orkiestra. Można liczyć na jego pomoc, on nawet w trakcie zawodów, jest w stanie odebrać od nas telefon – uśmiecha się Marek Bachara, wiceprezes OSP KSRG Zakrzów. - Lubimy się i wspieramy, nie tylko podczas akcji – dodaje.

"Jaskółka" poleciała ze swojego gniazda aż nad morze

Bycie strażakiem-ochotnikiem to dodatkowe zajęcie Jakuba Jamroga. 29-latek szerszą popularność zdobył na torach żużlowych. Obecnie reprezentuje barwy Zdunek Wybrzeże Gdańsk, ale doskonale znają go też fani żużla z Tarnowa, bo w ekipie "Jaskółek" jeździł w latach 2009–2013 i 2017-2018.

Przygodę z czarnym sportem zaczął jako kilkuletni chłopiec, kiedy tata zabrał go na pierwszy mecz żużlowy na stadion do Mościc. Na poważnie, szybką jazdą zaczął interesować się w 2004 roku, kiedy w bawarach Unii Tarnów jeździli wielcy mistrzowie "czarnego sportu" - Szwed Tony Rickardsson czy bracia Gollobowie.

- Wtedy praktycznie wszyscy w okolicy żyli żużlem. Poszedłem na mecz i była to miłość od pierwszego wejrzenia. Pomyślałam wtedy, że ja też będę zajmować się tą dyscypliną sportu i taki w głowie miałem już cel. Nic innego nie wchodziło w grę – uśmiecha się.

Pierwszą motorynkę kupił mu tata, a w wieku 16 lat zapisał się do tarnowskiej szkółki żużlowej. Wtedy już mógł dosiąść motocykl z prawdziwego zdarzenia. - Od rana do wieczora z moimi rówieśnikami spędzaliśmy czas na stadionie. Mieliśmy taką swoją subkulturę żużlową. Jeździliśmy też z żużlowcami na zawody i pomagaliśmy im w trakcie. Z sentymentem wspominam te czasy – podkreśla.

Choć dziś jest zawodnikiem Wybrzeża Gdańsk, to ma dobry kontakt z władzami macierzystego klubu z Tarnowa. Jest im bardzo wdzięczny, za to że pozwalają mu potrenować w Jaskółczym Gnieździe. - Bardzo się cieszę, bo z domu na stadion mam osiem kilometrów i nie muszę przez całą Polskę jechać do Gdańska, żeby się sprawdzić – opowiada. - Zresztą tor w Mościcach to jeden z moich ulubionych, spędziłem na nim najwięcej czasu – dodaje.

Mecze żużlowe w pandemii koornawirusa

Puste trybuny przez pandemię koronawirusa i obostrzenia sprawiają, że żużlowcom trudno się przyzwyczaić do nowej sytuacji i odróżnić zawody od kolejnego treningu.

- Najgorszy był pierwszy mecz w pandemii. Po przejechaniu linii mety, gdy już każdy z zawodników puścił gaz, a warkot motocykli umilkł, to słychać było tylko echo. Zawsze towarzyszył nam doping kibiców. Teraz go brakuje i musimy się do tego niestety przyzwyczaić, a łatwo nie jest, bo my przecież jesteśmy showmanami i robimy show dla ludzi – podkreśla

Z fanami Kuba utrzymuje kontakt cały czas, głównie za pośrednictwem internetu. - Najwięcej wiadomości dostaję, gdy mam dobry wynik. Jak zły, jest tylko jedna, od mojej żony (śmiech). A tak serio, to kibice zawsze mnie wspierali i mocno dopingowali. Staram się im odpisywać na każdą wiadomość – dodaje.

Dbanie o formę to dla żużlowca podstawa, nie tylko przed sezonem

W przygotowaniu do sezonu i utrzymaniu kondycji żużlowcowi pomaga trener personalny. Sporo zajęć ogólnorozwojowych wykonuje też samodzielnie. Podczas ćwiczeń uczy się wielu elementów sztuk walki. Pomaga mu to odpowiednio ułożyć ręce czy schować głowę podczas ewentualnego upadku. Kuba chętnie też biega po Zakrzowie. Jego kolejną pasją jest nurkowanie, ma już nawet ukończony kurs płetwonurka. W dodatku od trzech lat morsuje. Na „skoki” do wody w kilkunastostopniowym mrozie jeździ w zimie ze znajomymi nad Radłów.

Zakrzów to jego miejsce na ziemi

Choć w czasie swojej żużlowej kariery los rzucał go z Tarnowa do Łodzi, Wrocławia czy Lublina, to w podtarnowskim Zakrzowie czuje się najlepiej. - To jest moje miejsce na ziemi i nie zamierzam go zmieniać. Mam tutaj rodzinę, przyjaciół i cały świat. Bardzo dobrze mi się tu mieszka i doskonale się tutaj czuję – podkreśla żużlowiec.

Sąsiedzi, ci bliżsi i dalsi - też bardzo cenią sobie towarzystwo Kuby. Są dumni z jego osiągnięć i trzymają za niego kciuki. - Jak jest mecz żużlowy, w którym jeździ Kuba, to w Zakrzowie są pustki. Wszyscy siedzimy przed telewizorami i mocno mu kibicujemy – uśmiecha się Marek Bachara.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na tarnow.naszemiasto.pl Nasze Miasto