Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tarnów: Emil Drozdowicz marzy o grze w ekstraklasie

Piotr Pietras
Zanim 28-letni Emil Drozdowicz (w pomarańczowej koszulce) trafił do klubu z Niecieczy, reprezentował m.in. barwy Lechii Zielona Góra, GKP Gorzów i Polonii Bytom
Zanim 28-letni Emil Drozdowicz (w pomarańczowej koszulce) trafił do klubu z Niecieczy, reprezentował m.in. barwy Lechii Zielona Góra, GKP Gorzów i Polonii Bytom Fot. Tomasz Madejski
Emil Drozdowicz w sierpniu rozpoczął czwarty sezon występów w zespole Termaliki Bruk-Betu i nie ukrywa, że marzy o grze w ekstraklasie. O planach na przyszłość i marzeniach rozmawiał Piotr Pietras.

Poważną przygodę z futbolem rozpoczął Pan w III-ligowej Lechii Zielona Góra. Czy już wtedy marzył Pan o występach na boiskach ekstraklasy?
Wtedy nie wiedziałem jeszcze, że mogę tak wiele osiągnąć w piłce nożnej. Na szersze wody w krajowym futbolu wypłynąłem w dużej mierze dzięki trenerowi Grzegorzowi Kowalskiemu, z którym najpierw współpracowałem grając w Lechii Zielona Góra, natomiast później, gdy przeszedł do pierwszoligowej drużyny GKP Gorzów, ściągnął mnie do tej drużyny. Od początku sezonu dostałem wtedy szansę gry na zapleczu ekstraklasy i wydaje mi się, że w pełni ją wykorzystałem. Wtedy pojawiły się u mnie marzenia o grze w ekstraklasie.

W pierwszym sezonie w I lidze strzelił Pan 14 bramek, to okazały wynik.
Sama gra w pierwszej lidze była dla mnie wielkim przeżyciem, mimo to miałem wtedy bardzo dobry sezon. Rozpoczynając grę w drużynie GKP Gorzów miałem jednak całkiem inne zadania niż teraz, gdy gram w drużynie Termaliki Bruk-Betu. Wtedy miałem tylko stać między stoperami rywali, czekać na podania od kolegów i wykańczać je celnymi strzałami na bramkę. Jednym słowem miałem strzelać gole. Dopiero z czasem, gdy zacząłem współpracować z innymi trenerami nauczyłem się, że napastnik musi także angażować się w grę defensywną zespołu.

Czy po tak udanym sezonie w rozgrywkach I ligi poczuł się Pan dużo pewniej?
Oczywiście, nabrałem wtedy dużej pewności siebie i bardzo chciałem spróbować swoich sił w ekstraklasie. Poza tym byłem wtedy w bardzo dobrej formie, osiągnąłem bowiem wysoki poziom wytrenowania. Zostałem zaproszony na testy do Wisły Kraków, które poszły mi dość dobrze. Krakowski klub miał jednak inną politykę transferową i ostatecznie musiałem szukać innego klubu. Spośród kilku innych propozycji wybrałem tą z Arki Gdynia.

Nie był to chyba dobry wybór, gdyż w rundzie jesiennej nie zagrał Pan w żadnym meczu Arki.
W Gdyni otrzymałem w miarę dobre warunki, kierownictwo klubu przedstawiło mi także duże możliwości rozwoju, byłem więc zadowolony i nic nie zapowiadało kafastrofy. Całe zło rozpoczęło się od zmiany na stanowisku dyrektora sportowego Arki. Piotra Burlikowskiego zastąpił wtedy Andrzej Czyżniewski, który po objęciu stanowiska zrobił jeszcze kilka innych transferów. W efekcie gdy zobaczył, że musi jeszcze zapłacić za mój transfer, nie uczynił tego i nie zostałem nawet zgłoszony do rozgrywek ekstraklasy. Odesłano mnie do Młodej Ekstraklasy, gdzie trenowałem przez miesiąc. Nie wytrzymałem jednak psychicznie i wróciłem do domu, natomiast w drugiej części sezonu zagrałem w drużynie GKP Gorzów.

Niespełna dwa lata później osiągnął Pan jednak cel i zagrał w ekstraklasie w zespole Polonii Bytom.
To był krótki epizod, zagrałem tam bowiem tylko trzy mecze. Wszystko wydarzyło się po tym jak zespół z Gorzowa, w trakcie sezonu, wycofał się z rozgrywek pierwszej ligi z powodów finansowych. Rozwiązano z nami wtedy kontrakty i każdy z zawodników otrzymał wolną rękę na szukanie klubu. Tak właśnie trafiłem do Bytomia.

Dwa miesiące później był Pan już jednak zawodnikiem "Słoników". Jak doszło do tego transferu?
Wydaje mi się, że spory wpływ na zainteresowanie moją osobą przez kierownictwo klubu z Niecieczy miała moja dobra postawa w rundzie jesiennej, w której strzeliłem osiem bramek. Jedną z nich zdobyłem na boisku w Niecieczy w wygranym przez GKP (2:1 - red.) meczu z zespołem Termaliki Bruk-Betu. Już w zimie otrzymałem propozycję gry w drużynie "Słoników", długo się nad nią zastanawiałem, ale wtedy jeszcze się nie zdecydowałem. Do Niecieczy trafiłem dopiero pół roku później, w lipcu.

Rozpoczął Pan już czwarty sezon gry w drużynie "Słoników". Dwa pierwsze były w Pana wykonaniu bardzo dobre, poprzedni był najsłabszy. Co było tego powodem?
Trudno mi powiedzieć jakie było powody mojej słabszej postawy w poprzednim sezonie. Nie chcę się usprawiedliwiać, ale prawda jest taka, że strzeliłem w nim tylko trzy bramki, a to jak na napastnika stanowczo za mało. Wydaje mi się, że miałem po prostu słabszy okres. Niewykluczone, że na moją postawę miała także wpływ końcówka wcześniejszego sezonu, w której dosłownie kilka sekund zabrakło nam, by awansować do ekstraklasy. To pechowe dla nas wydarzenie długo siedziało mi w głowie. Na szczęście obecny sezon rozpocząłem nie najgorzej, natomiast trzy bramki strzelone w Nowym Sączu mocno mnie podbudowały przed kolejnymi meczami.

Podczas pobytu w Niecieczy sporo zmieniło się także w Pana życiu prywatnym.
Dwa lata temu zmieniłem stan cywilny. Ożeniłem się z Klaudią, z którą znam się już od siedmiu lat. Poznaliśmy się w dość nietypowym miejscu, gdyż w czasie zabawy sylwestrowej w Czechach. Żona pochodzi z Zielonej Góry i jest moim najwierniejszym kibicem, jeszcze od czasów gdy grałem w zespole Lechii. Wczoraj mieliśmy także w domu małą uroczystość, bo nasz syn Natan skończył cztery miesiące. Od czasu, gdy gram w zespole z Niecieczy mieszkamy w bloku na jednym z osiedli w Tarnowie.

Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z regionu. Zapisz się do newslettera!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tarnow.naszemiasto.pl Nasze Miasto