Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zbylitowska Góra. Po pożarze Stanisław stanął na nogi dzięki sąsiadom. Znów ma własne cztery kąty [ZDJĘCIA]

Robert Gąsiorek
Robert Gąsiorek
Pan Stanisław jest wdzięczny sąsiadom za pomoc. Może w spokoju teraz mieszkać ze swoim psem Szymkiem
Pan Stanisław jest wdzięczny sąsiadom za pomoc. Może w spokoju teraz mieszkać ze swoim psem Szymkiem
Stanisław Orkwiszewski ze Zbylitowskiej Góry w ubiegłym roku w pożarze stracił cały dobytek. Płomienie zabrały mu też kolegę, z którym mieszkał. Dola pogorzelca poruszyła całą miejscowość. To dzięki nim mężczyzna mógł się niedawno wprowadzić do nowego domu.

FLESZ - Trzy dekady z WOŚP

"Jak dobrze mieć sąsiada" śpiewały kiedyś popularne Alibabki. Słowa idealnie pasują do mieszkańców Zbylitowskiej Góry. Tych, którzy pomogli panu Staszkowi w dramatycznej sytuacji. Sprawnie się zorganizowali i wspólnie pracowali na to, by mężczyzna mógł zamieszkać w komfortowym, nowym domu.

- Tak wiele osób mi pomagało, nawet wcześniej wszystkich dobrze nie znałem, nie wiedziałem jak mają na imię - przyznaje ze wzruszeniem Stanisław Orkwiszewski, który w pożarze domu stracił wszystko co miał.

Tragiczny pożar w Zbylitowskiej Górze

Latami mieszkał w niewielkim domu przy ulicy Zbylitowskich w Zbylitowskiej Górze. Dach nad głową dzielił z przyjacielem, Włodzimierzem, który opiekował się nim. Tragedia rozegrała się w nocy z 10 na 11 kwietnia, tuż przed świętami wielkanocnymi.

Po godzinie pierwszej, ogień wydobywający się z domu, w którym mieszkali mężczyźni, zauważyli sąsiedzi. Płomienie bardzo szybko się rozprzestrzeniały, co ułatwiała im słomiana powała, pełniąca w budynku rolę stropu.

Gdy ludzie wzywali pomoc i dobiegali do miejsca pożaru, przytomność umysłu zachował Włodzimierz. To on wyprowadził Stanisława z ogarniętego płomieniami budynku.

Zaraz po uratowaniu kompana, Włodzimierz wrócił do wnętrza domu. Niestety, już z niego wyjść nie zdołał. Dopiero strażacy, po przygaszeniu płomieni, wydostali na zewnątrz jego zwłoki.

- Do dziś nie mogę pojąć dlaczego to zrobił, po co tam wrócił? - kręci głową pan Stanisław.

Z mężczyznami w domu mieszkały dwa psy. Jednemu z nich, Szymkowi, udało się uratować, drugi też stracił życie w pożarze. Być może właśnie jego chciał uratować Włodzimierz i zginął?

Zamiast przygotowań do świąt, było sprzątanie pogorzeliska

Pogorzelec był załamany. Przez dłuższy czas musiał oswajać się z ogromem tragedii, która go spotkała. - Na drugi dzień powiedzieli mi, że Włodek nie żyje. Nie mogłem w to uwierzyć - wzdycha mężczyzna.

Posesja, na której stał dom, wyglądała jak pobojowisko. W powietrzu unosił się zapach spalenizny, a z niektórych niedopalonych elementów budynku wydobywał się jeszcze dym.

- Pamiętam tę noc, gdy wybuchł pożar. Mąż mnie obudził i mówi, że idzie szybko, bo u pana Stasia się pali. Gdy rano wrócił, to powiedział, że trzeba mu odbudować dom - wspomina Małgorzata Kędryna, która razem z mężem Maciejem, najbardziej zaangażowali się w odbudowę domu sąsiada.

Szybko zorganizowali całą grupę i wzięli się do pracy. Zaraz po pożarze udało im się zdobyć ocieplony kontener budowlany. Natychmiast podpięto do niego prąd i już pierwszą noc po pożarze, pan Stanisław mógł spędzić w przyzwoitych warunkach. Sąsiedzi natomiast zabrali się do sprzątania pogorzeliska.

- Chociaż była to Wielka Sobota, to nikt nie myślał o przygotowywaniu sałatek czy wypieków na święta. Każdy chciał pomóc panu Staszkowi. Wiele osób przywdziało robocze ubrania i od razu zaczęło porządkować miejsce pożaru - podkreśla pani Małgorzata.

Ludzie okazali wielkie serca i dzięki nim pan Stanisław ma dach nad głową

Do pomocy poszkodowanemu mężczyźnie błyskawicznie włączyli się również inni mieszkańcy Zbylitowskiej Góry oraz samorząd gminy Tarnów. Zorganizowano zbiórki pieniężne na odbudowę domu. Pieniądze można było wpłacać m.in. za pośrednictwem Stowarzyszenia Zbylitowska.pl, datki zbierano także w miejscowym kościele. Sąsiedzi zaczęli prosić lokalne firmy o pomoc.

- Trafiliśmy na strasznie ciężkie czasy, bo panowała pandemia i trudno było kogoś prosić o pomoc, zdając sobie sprawę, że firmy też przeżywały swoje problemy. Ale ku naszemu zdziwieniu przedsiębiorcy okazali wielkie serce - zaznacza Małgorzata Kędryna.

Wiele firm z regionu przekazało na budowę materiały budowlane, dzięki którym w kilka miesięcy udało się wybudować nowy dom. Za pieniądze z gminy Tarnów wykończono jego wnętrza i wyposażono w niezbędny sprzęt gospodarstwa domowego.

W efekcie pan Stanisław razem ze swoim pieskiem Szymkiem, mógł wprowadzić się do nowego domu. - Mamy tu wszystko czego nam potrzeba. Wysiłku tych dobrych ludzi nigdy nie zapomnę - przyznaje Stanisław Orkwiszewski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na tarnow.naszemiasto.pl Nasze Miasto