Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wojnicz: gmina zlikwidowała kojec dla bezdomnych psów

Łukasz Jaje
Zdjęcie szczeniaków w wojnickim kojcu zostało zrobione przez Animalsów w poniedziałek. Dwa dni później psów już tam nie było
Zdjęcie szczeniaków w wojnickim kojcu zostało zrobione przez Animalsów w poniedziałek. Dwa dni później psów już tam nie było Archiwum animals
Pod naciskiem obrońców zwierząt gmina zlikwidowała kojec dla bezdomnych psów. Znajdował się w miejscowym parku, a zwierzęta miały tam fatalne warunki. Spały w szafkach kuchennych

Obrońca praw zwierzaków podkreśla, że pierwsze interwencje w tym miejscu przeprowadzono już w sierpniu. - To, co tam zobaczyliśmy, napełniło nas zgrozą. Brud, unoszący się wokół smród i dwa psy ciągle walczące ze sobą. W naczyniach było coś, co przypominało wodę, a także ziemniaki wymieszane z chlebem - dodaje. Animals wrócili do Wojnicza we wrześniu, w związku z prośbą mieszkanki Lublina, która na stacji paliw w Łukanowicach zauważyła wygłodzonego owczarka niemieckiego.

- W kojcu niewiele się zmieniło. Dlatego uważamy, że to nie była jednorazowa sytuacja, lecz notoryczne zaniedbanie. Popieramy tworzenie takich miejsc, gdyż zdajemy sobie sprawę, że utrzymanie psów w schroniskach jest sporym wydatkiem dla wielu gmin. Jednak na takie warunki nie możemy pozwolić - podkreślają Animalsi.

Wymiana pism pomiędzy OTOZ a Urzędem Miasta niewiele zmieniła. Czarę goryczy przelały wydarzenia z ostatnich dni. Animalsi dostali sygnał o sześciu szczeniakach przebywających w kojcu. - Pan zajmujący się obiektem odesłał nas do gminnego urzędnika, ten próbował odbić piłeczkę. W środę szczeniaki zniknęły, ale nikt nie był w stanie powiedzieć, co się z nimi stało - mówi Paweł Kamiński.

W piątek pojechaliśmy do Wojnicza. Klatkę, zgodną z opisem inspektora Animals, odnaleźliśmy bez trudu, chociaż jedną z jej ścian przykrywały gałęzie. Za metalową siatką znajdowały się m.in. dwie szafki przerobione na budy z wnętrzami wypełnionymi słomą, miska, czyli opakowanie po margarynie i szuflady, w których były kości. Na posadzce nie brakowało psich odchodów. Kojec nie miał już lokatorów.

Zadzwoniliśmy do burmistrza Wojnicza. - Kojec został zlikwidowany i wywieziony z parku - Jacek Kurek zapewnił nas na początku i na końcu rozmowy.

Stojąc kilka metrów od kojca nadal go widzieliśmy. Nie zniknął nawet po uszczypnięciu. Wypada mieć nadzieję, że prawdą są słowa o losie sześciu szczeniaków. - Psiaki są bezpieczne i znalazły nowy dom. Zabrał je jeden z naszych pracowników - mówi Jacek Kurek. Burmistrz Wojnicza podkreśla, że zwierzakom nie działa się krzywda. Gmina powiadamia o możliwości adopcji znalezionych psów za pośrednictwem własnej strony internetowej oraz gazety "Merkuriusz Wojnicki". - To była tylko tymczasowa przechowalnia.

Po maksymalnie kilkutygodniowym pobycie, psy zazwyczaj trafiały stąd do nowych właścicieli. Miały zapewnioną codzienną opiekę oraz zabiegi weterynaryjne. Odesłanie do schroniska traktowaliśmy jako ostateczność. Kojec zamknęliśmy dla świętego spokoju. Jeżeli inspektor Animals chciał zrobić coś dobrego, to na pewno tego nie uczynił - zaznacza.

W niedzielne południe znów pojechaliśmy do Woj-nicza. Kojec dalej stał w parku, ale tym razem można go uznać za zlikwidowany, bo z jego wnętrza wszystko już uprzątnięto.

Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z regionu. Zapisz się do newslettera!

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tarnow.naszemiasto.pl Nasze Miasto