Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rozmowa. Skuteczna walka z terrorystami zacznie się na dobre, gdy odetniemy ich od kasy

Łukasz Winczura
Na Zachodzie Świętami rządzi wielka komercja, jarmarki. Na sacrum jest coraz mniej miejsca. Widać to także w Parlamencie Europejskim - mówi Edward Czesak
Na Zachodzie Świętami rządzi wielka komercja, jarmarki. Na sacrum jest coraz mniej miejsca. Widać to także w Parlamencie Europejskim - mówi Edward Czesak Paweł Chwał
Rozmawiamy z Edwardem Czesakiem, posłem do Parlamentu Europejskiego o ostatnich tragicznych wydarzeniach w Strasburgu. Oraz o tym, czy w Europarlamencie obchodzi się jeszcze Boże Narodzenie.

Strasburg, 11 grudnia, wtorek, okolice godziny 20...

Wiem, do czego pan zmierza... Ale po kolei. Do Francji przyjechałem z żoną. Chciałem jej pokazać Strasburg, bo wcześniej nie było okazji. Mieliśmy w planach spacer i wieczorną kolację w naszej grupie parlamentarnej. Wyjątkową, bo przy okazji mieliśmy żegnać Anglików.

No tak, mamy Brexit.

Właśnie. Kolacja była zaplanowana na godz. 20, w lokalu obok parlamentu. Mamy tam taki obyczaj, że dwaj nasi koledzy - Anglik, który jest muzułmaninem i Łotysz dają co roku bardzo fajny, rockowy, energetyczny koncert.

Jak wygląda Strasburg w tych dniach?

Uroczo. W centrum, obok średniowiecznej katedry, na placu Klebera, stoi wielka choinka. Naprzeciwko niej ma pan najstarszy zachowany dom w Europie. Wszędzie kramy, jest kolorowo, tłumnie. Są przy okazji niebotyczne problemy ze znalezieniem noclegu. Hotele w centrum miasta są w całości zarezerwowane. Ceny z kosmosu.

Mieliście państwo hotel w centrum?

Raczej studio. Około godz. 16. wybraliśmy się na spacer. Przeszliśmy przez bramki kontrolne. Robiłem zdjęcia. Przed 18. wróciliśmy do hotelu. I około 19.30 wybraliśmy się na kolację. Nie podejrzewaliśmy, że przejeżdżamy tuż obok miejsca, gdzie zaledwie pół godziny później rozległy się strzały.

Kiedy dowiedział się pan o zamachu?

Pierwszy informację o strzelaninie dostał poseł Czarnecki. Córki Kosmy Złotowskiego mówiły, że słyszały strzały. Wkrótce rozdzwonił się także mój telefon. Znajomi, dziennikarze…

Pewnie dziennikarze chcieli mieć od pana relację na żywo.

A wie pan, że nie? Pytali się, czy wszystko w porządku, czy jesteśmy bezpieczni. Ani słowa o pracy. A ja martwiłem się o to... gdzie będziemy spać.

Ale mieliście nocleg.

Tyle, że na naszą kwaterę nie dało się dostać. Policja nikogo nie przepuszczała. Nie było gadania.

A nie dało się przespać w budynku parlamentu?

Owszem, jest tam jakaś kozetka, no ale żona nie mogłaby wejść. Pojechaliśmy z Kosmą Złotowskim na drugi koniec miasta i tam w jednym z hoteli przeczekaliśmy parę godzin. Do siebie wróciliśmy przed trzecią nad ranem.

Znał pan Bartosza Niedzielskiego, pracownika PE, który zginął w zamachu ?

Osobiście, nie. Z tego, co wiem, znał go prezydent Andrzej Duda.

Kolejne dni były równie nerwowe?

Panika dość szybko została opanowana. Ale nazajutrz wszystkie kramy były pozamykane, ogłoszono żałobę. Kilka budek otwarto wieczorem, we czwartek. Ja większość dnia spędziłem w parlamencie. Żona wcześniej pospacerowała po centrum.

Nie bała się?

Skoro poszła, to pewnie nie. Po południu wyszliśmy razem. Byliśmy w tych samych miejscach, gdzie dzień wcześniej. I tam, gdzie robiliśmy zdjęcia, leżały kwiaty, paliły się znicze. Ale dawało się odczuć, że wszyscy mają oczy dookoła głowy.

Trudno się dziwić. Rok temu Berlin, teraz Strasburg. Był już Londyn, Madryt, Bruksela. W jakich czasach żyjemy?!

Na pewno niełatwych. Tylko wie pan na czym najbardziej zależy terrorystom?

Na sianiu przemocy.

Też. Ale dla nich znacznie ważniejszym jest, by zasiać panikę, by ludzie żyli w permanentnym strachu.

Wie pan, jak oglądam internet, to czasem wolę zostać w domu.

Bez przesady. Oczywiście, że każdy zamach odbija się szerokim echem. Jeśli, nie daj Boże, giną jeszcze ludzie… Ale niech pan popatrzy na to z innej strony.

Niby, z jakiej?

Na przykład tego panu nikt nie powie, ile zamachów zostało udaremnionych, bo żadna służba czy antyterroryści nie będą z tym biegali do gazet. I dodam, gdyby pan chciał wiedzieć, że w Polsce jest bezpiecznie.

Rok temu został pan członkiem grupy, która ma koordynować działania krajów unijnych w kwestii polityki bezpieczeństwa i walki z terroryzmem. Czym się zajmowaliście?

Najkrócej mówiąc, mieliśmy usprawnić i skoordynować walkę z terroryzmem. Uporządkować prawo unijne w tej kwestii. Przegłosowaliśmy już końcowy raport. Zajmowaliśmy się różnymi kwestiami. Na przykład jak zahamować przepływ pieniędzy dla organizacji terrorystycznych. Oni mają coraz to nowe sposoby finansowania. To nie tylko przelewy czy walizki pełne kasy, ale na przykład handlują dziełami sztuki.

O Boże, Święta idą a my tylko o terroryzmie.

No właśnie...

Tam we Francji czy w Belgii czuć atmosferę Bożego Narodzenia w sensie sacrum czy wszystko kręci się wokół jarmarków?

Oczywiście, że jest wielka komercja. Jak jest z religijnością, trudno mi powiedzieć, bo akurat niedzielę i święta spędzam w Polsce.

Pytanie aktualne w czasach „politycznej poprawności”. Czy w Parlamencie Europejskim obchodzi się jeszcze Boże Narodzenie?

W części, w której przebywają dziennikarze, stoi choinka. Ale jakiejś atmosfery wybitnie związanej z chrześcijaństwem nie ma.

Na koniec nie mogę nie zadać tego pytania. Będzie pan kandydował w przyszłorocznych wyborach?

Proszę pana… Już tyle razy panu powtarzałem, że jestem pełnokrwistym emerytem (śmiech). Do europarlamentu się nie wybieram.

Ale ja myślę o sejmie.

A ja nie, bo na razie naprawdę mam dużo pracy. Przecież sam pan zauważył, że święta idą. W domu żonie trzeba pomóc. Czytelnicy i pan z redakcyjnymi kolegami też niech trochę odpoczną i zwolnią. Zdrowych, rodzinnych Świąt.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Rozmowa. Skuteczna walka z terrorystami zacznie się na dobre, gdy odetniemy ich od kasy - Gazeta Krakowska

Wróć na tarnow.naszemiasto.pl Nasze Miasto