MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Z Hutnika Kraków do Bruk-Betu Nieciecza. Co dalej? Jakub Marcinkowski nie boi się marzyć

Krzysztof Kawa
Krzysztof Kawa
Jakub Marcinkowski: Sumiennie pracowałem i dla siebie, i dla całej drużyny Hutnika
Jakub Marcinkowski: Sumiennie pracowałem i dla siebie, i dla całej drużyny Hutnika Joanna Urbaniec / Polska Press
Ma 20 lat, dobre warunki fizyczne, silny organizm i całą karierę przed sobą. W sobotę 25 maja rozegrał ostatni mecz w barwach Hutnika Kraków, do którego trafił z Progresu w 2018 roku. Kontrakt Jakuba Marcinkowskiego wygasa 30 czerwca, dlatego już zimą mógł podpisać umowę z innym klubem. Padło na Bruk-Bet Termalicę Nieciecza i teraz celem lewego obrońcy będzie wywalczenie sobie miejsca w składzie drużyny występującej na poziomie pierwszej ligi. Choć, dodajmy od razu, wcale nie zamierza na tym poprzestać.

Jak w ogóle doszło do tego, że Jakub Marcinkowski zdecydował się na przenosiny? Dla kogoś, kto uważnie obserwuje rozwój tego piłkarza i oglądał mecze Hutnika, w których wiódł prym na lewej obronie, jego odważna decyzja nie była wielkim zaskoczeniem.

- Po prostu Termalica wykazała duże zainteresowanie moją osobą i przedstawiła fajne warunki, przekonała mnie, że chce we mnie inwestować. Zdecydowałem się więc na podpisanie umowy już zimą – tłumaczy piłkarz.

Od tamtej pory w Niecieczy sporo się jednak pozmieniało, przede wszystkim pojawił się nowy trener, a drużyna z walczącej o awans zamieniła się w broniącą przed spadkiem. Czy Marcin Brosz po objęciu wiosną posady kontaktował się ze swoim nowym zawodnikiem?

- Jeszcze nie. Po prostu jadę tam i mam nadzieję, że udowodnię swoimi umiejętnościami, iż zasługuję na grę w pierwszej lidze – mówi z przekonaniem 20-letni piłkarz. - Byłem spokojny o los drużyny, gdy obserwowałem z oddali, jak sobie radzi. Wiadomo, był inny cel, miała być walka o wyższą ligę, ale piłka jest nieprzewidywalna, więc trzeba było trochę pograć o utrzymanie. Myślę jednak, że w następnym sezonie celem dla Termaliki znów będzie ekstraklasa. I mam nadzieję, że tym razem skończy się to dobrze.

Marcinkowski może się określać mianem wychowanka Hutnika, ale na początku, z uwagi na fakt, że jest kibicem Wisły i wcale tego nie ukrywał, było mu w nowohuckim klubie ciężko.

- To prawda, łatwo nie było, początkowo trochę mnie wyzywano – przyznaje. - Wynikało to z tego, że doszło do nieporozumienia, przekręcono trochę opowieść o tym, kim naprawdę byłem. Ja tylko chodziłem na mecze Wisły, a krążyły o mnie inne informacje. Później zostało to zdementowane i dostałem szansę. Swoją wartość udowadniałem na boisku, sumiennie pracowałem i dla siebie, i dla całej drużyny, by osiągnąć jak najwyższe cele sportowe.

Marcinkowski to piłkarz z hutniczego pokolenia, które odniosło sukces, awansując przed czterema laty do Centralnej Ligi Juniorów U-19. Radość szybko prysła, gdy okazało się, że drużyna kompletnie sobie w elicie nie radzi i przegrywa mecz za meczem, często bardzo wysoko. Już zimą 2021 roku było jasne, że nie jest w stanie się utrzymać, ale z uporem walczyła o punkty do końca, odnosząc wiosną trzy zwycięstwa ze znacznie wyżej notowanymi ekipami: mistrzem kraju Górnikiem Zabrze, Lechem Poznań i Arką Gdynia.

Trudna walka z najlepszymi juniorami w Polsce zahartowała najambitniejszych graczy i po latach wydała plon. Bo to właśnie z tamtej ekipy do drużyny seniorów przebiło się dwóch bardzo wartościowych zawodników: napastnik Krystian Lelek i właśnie „Marcin”, jak zwykli zwracać się do niego koledzy.

Rzeczywiście, przegrywaliśmy wtedy bardzo wysoko, ale z drugiej strony solidnie pracowaliśmy, czego teraz widać efekty – podkreśla defensor. - Zaufano nam w Hutniku i zrobiliśmy bardzo duży progres. Może nie wszyscy w tamtym zespole zdawali sobie sprawę, że mogą mieć otwartą drogę do grania na wyższym poziomie i dlatego ich kariery nie potoczyły się tak, jak moja i Krystiana. Ja zawsze po to poświęcałem się piłce, żeby się rozwijać i grać jak najwyżej. Po części decydował talent, ale przede wszystkim to efekt ciężkiej pracy.

Marcinkowski przyznaje, że z Krystianem Lelkiem nie mieli w szatni pierwszej drużyny taryfy ulgowej, ale od początku czuli wsparcie ze strony starszych zawodników.

- Okazywał nam je przede wszystkim Krzysiek Świątek, a wcześniej także Adrian Jurkowski czy Piotr Stawarczyk. Wiadomo, jak się straciło piłkę na treningu, to dostawało się od nich ochrzan, ale też dużo nam pomagali. To były osoby, które nas wprowadzały w świat ligowego futbolu, wierzyły w nas, motywowały do ciężkiej pracy i za to im bardzo dziękujemy. Krzysiek Świątek to niesamowity człowiek, zarówno prywatnie, jak i jako zawodnik. Po prostu świetny gość. Z całą pewnością po ostatnim występie w barwach Hutnika należało mu się od nas w szatni godne pożegnanie, to przecież legenda tego klubu. Czy widzę go w roli trenera? Myślę, że poradzi sobie w nowej roli, już jako piłkarz udzielał nam wielu wskazówek taktycznych, po treningach przychodził i tłumaczył, co możemy poprawić.

Marcinkowski uważa, że ostatni sezon, mimo iż nie zwieńczony awansem do pierwszej ligi, wcale nie był słaby w wykonaniu Hutnika.

- W porównaniu z trzema poprzednimi sezonami zanotowaliśmy wyraźny progres - tłumaczy. - Przed rokiem walczyliśmy o utrzymanie do ostatniej kolejki, a w tym sezonie mieliśmy to zagwarantowane dużo wcześniej i próbowaliśmy powalczyć o więcej. Myślę, że o braku awansu przesądziły nasze błędy, na przykład w dwóch meczach, które zagraliśmy katastrofalnie i przegraliśmy 0:3. Tam uciekło sześć punktów, skarcili nas też w Chojnicach i to były kolejne stracone dwa punkty. Taka jest piłka i niestety jesteśmy na ósmym miejscu w tabeli, a nie na barażowym, czy nawet wyższym. Ale mam nadzieję, że chłopaki w następnym sezonie zrobią awans i spotkamy się na boisku w pierwszej lidze, a kto wie, może z niektórymi nawet wyżej.

Wyżej? Marcinkowski nie boi się mówić o tym głośno:

- Moim marzeniem jest trafić do ekstraklasy. Całe życie chodziłem na mecze Wisły, już wtedy, gdy występowała w ekstraklasie, i zawsze chciałem tam zagrać. Mam nadzieję, że kiedyś mi się uda, zobaczymy, czy to się spełni. Jako kibic Realu Madryt uważnie obserwowałem Marcelo, bo gram na tej samej pozycji. Potrafił robić na boisku niesamowite rzeczy, podziwiałem go. Sam też mam swoje małe marzenia i chcę je spełniać.

      

Sportowy24.pl w Małopolsce

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Studio Euro odc.4 - PO AUSTRII

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiał oryginalny: Z Hutnika Kraków do Bruk-Betu Nieciecza. Co dalej? Jakub Marcinkowski nie boi się marzyć - Gazeta Krakowska

Wróć na tarnow.naszemiasto.pl Nasze Miasto