Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

To przez ludzi w Tarnowie coraz częściej można spotkać dzikie zwierzeta

Łukasz Jaje
Łoś zabłądził na jedną z posesji przy ul. Urwanej w Tarnowie. Ranny zwierzak nie przeżył
Łoś zabłądził na jedną z posesji przy ul. Urwanej w Tarnowie. Ranny zwierzak nie przeżył mammoth
Tarnowian zadziwiła i poruszyła historia łosia, który zbłądził do centrum miasta. Mniejsze zdumienie zwierzę wywołało u łowczych i służb miejskich. Ingerencja ludzi w przyrodę sprawia, że mieszkańcy lasów coraz częściej trafiają do miasta.

Niestety, takie wyprawy czasami kończą się tragicznie. Tak było w przypadku wspomnianego młodego łosia. Zwierzę zraniło się na ogrodzeniu jednej z posesji przy ul. Urwanej. Akcja ratownicza strażaków, straży miejskiej, policji i pracowników azylu dla zwierząt trwała ok. godziny. Ciężkie obrażenia oraz stres spowodowały, że łoś nie przeżył.

- Kilka lat temu w okolicach góry Świętego Marcina też znaleźliśmy martwego łosia. Tamten osobnik był jednak dorosły i ważył ponad 700 kilogramów. Potrzebowaliśmy koparki, żeby go podnieść. Prawdopodobnie zmarł z powodu zderzenia z pojazdem ciężarowym - mówi Jacek Pietrus, zastępca komendanta tarnowskiej straży miejskiej.

W naszym regionie łosie żyją m.in. w okolicach Wierzchosławic, Czarnej czy Chotowej. Lubią jednak długie wędrówki, więc padły w czwartek w Tarnowie osobnik mógł dotrzeć do miasta ze znacznie bardziej odległych stron. Łoś to niejedyny dziki gość, jakiego można spotkać na ulicach Tarnowa. Coraz częściej pojawiają się tutaj także: lisy, sowy, kuny, jeże oraz sarny. Kilka miesięcy temu młody rogacz zawędrował aż pod II LO.

- Budowa dróg szybkiego ruchu, rozwój zabudowy mieszkalnej, tworzenie stref rekreacji, spacery ludzi i wałęsające się psy sprawiają, że zwierzyna wychodzi z lasów, koryguje trasy swoich wędrówek - wyjaśnia Krzysztof Łazowski, tarnowski łowczy okręgowy.

Pracownicy azylu potwierdzają, że wyjazdy do interwencji związanych z dzikimi zwierzętami są już dla nich rutyną. W przypadku m.in. saren trudność jest taka, że zwierzę wejdzie furtką, ale nie potrafi nią wyjść. Trzeba złapać rogacza lub wytyczyć mu drogę za pomocą prześcieradeł lub sznurka z kolorowymi zawieszkami. - Po opatrzeniu zwierzaki najczęściej od razu wypuszczamy do ich naturalnego środowiska. Zabiegi weterynaryjne są traktowane przez dzikie zwierzęta jako śmiertelne zagrożenie, to olbrzymi stres dla nich - mówi Janusz Łabno.

Szef azylu radzi też, abyśmy nie zabierali odnalezionych gdzieś w trawie młodych ptaków. - Pomagajmy im tylko w przypadku śmiertelnego zagrożenia, bo są tylko pozornie osierocone. Nad nimi czuwają matka albo ojciec, którzy nie podlecą, dopóki widzą człowieka. Mitem wartym obalenia jest ten, że po dotknięciu przez człowieka, rodzice porzucą małego zajączka - dodaje Łabno.

Kogo wzywać, gdy spotkamy zabłąkane dzikie zwierzę? - Najlepiej zadzwonić do nas, ponieważ działamy przez całą dobę - kończy Jacek Pietrus ze SM.



Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z regionu. Zapisz się do newslettera!

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tarnow.naszemiasto.pl Nasze Miasto