- Zadzwoniłam do niego pod koniec października 2011 roku. Umówiliśmy się na spotkanie. Jak on pięknie mówił. Apelował, żebym się modliła do Boga o ratunek dla syna. Powiedziałam, że już nie potrafię - opowiada kobieta.
Jej syn był na siedmiu różnych leczeniach. Żadne nie przyniosło skutku. Stanisław L. znał jednak receptę. Powiedział, że jest terapia, która pomoże, ale trzeba zapłacić z góry. Pani Janina płaciła. Najpierw 2 tysiące złotych, później dołożyła 400 zł i jeszcze 500 zł - za przejazd do Krakowa. - Jak tylko dostawał pieniądze, to kontakt się urywał. Nie odbierał, bo ciągle był w kościele. Z opowieści wynikało, że jest bardzo rozmodlony - dodaje pani Janina.
Ślepa wiara w terapeutę odżyła, gdy Stanisław L. poinformował, że znalazł skuteczniejsze leczenie na Pomorzu. Koszt - 1500 złotych. - Oszukiwałam wszystkich, żeby zdobyć tę kwotę. Syna mieli zabrać w Wigilię. Kupiłam mu żywność, ubrania. Spakowałam go i z nadzieją czekałam na odjazd - mówi zrozpaczona matka. Nikt jednak nie przyjechał. Pomimo to Stanisław L. zręcznie wybrnął i znów omamił kobietę. Następną terapią, która miała odbyć się w czerwcu. Oczywiście było to związane z kolejnymi kosztami. Pani Janina płaciła, ale nie tylko. - Powiedział, że bezinteresownie jeździ po całej Polsce. Musiałam mu to wynagrodzić i wręczyłam zegarek, jaki dostałam w prezencie od drugiego syna - żałuje.
Kolejne leczenie nie doszło do skutku. Kobieta przez przypadek zdobyła numer na Pomorze. Okazało się, że terapia jest bezpłatna.
Dziś bezskutecznie próbuje odzyskać ponad 5 tysięcy złotych. Sprawa jest na policji. Zapewne wkrótce na komisariat trafi też Kazimiera Leszkiewicz. Ona też szukała ratunku dla syna u Stanisława L. Przestała po ostrzeżeniu od pani Janiny. Wcześniej dała mu jednak 1200 złotych. - Nawet szedł ze mną do bankomatu, w międzyczasie mówiąc do telefonu, żeby pomóc mojemu synowi. Nie wiem, czy dzwonił, czy tylko udawał - mówi pani Kazimiera.
Zadzwoniliśmy do Stanisława L. Nie uciekał od odpowiedzialności. Przyznał, że pani Janina może czuć się oszukana. Mężczyzna kiedyś pokonał nałóg i przez ponad 20 lat pomagał innym wyjść z alkoholizmu. Mówi, że z choroby wyzwolił wielu. Od księży po prokuratorów i lekarzy.
- Uczyłem uczciwości, a na stare lata sam byłem nieuczciwy. Pogubiłem się. Z jednego długu wpada się w spiralę. Jak ma się nóż na gardle, to człowiek robi różne rzeczy - nie kryje Stanisław L. Terapeuta podkreśla, że zawodowe sukcesy nie są okolicznością łagodzącą. Do końca roku zamierza oddać pieniądze.
- Nie chce kogoś oszukać, żeby te pieniądze oddać. Chcę to zrobić uczciwie. Mam też plan, jak zadośćuczynić pani Czerneckiej - kończy Stanisław L. Czas pokaże, ile te zapewnienia były warte. - To tylko gierki. Już nie wierzymy w jego słowa - ripostują poszkodowani.
Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z regionu. Zapisz się do newslettera!
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?