Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Siedemnastoletni Filip zapobiegł tragedii na Rivierze Radłowskiej. Uratował mężczyznę, który tonął po wypadnięciu z materaca

Robert Gąsiorek
Robert Gąsiorek
Filip Korman błyskawicznie ruszył na pomoc tonącemu i uratował mu życie
Filip Korman błyskawicznie ruszył na pomoc tonącemu i uratował mu życie Capuccino.eu/archiwum
Riviera Radłowska to popularne miejsce letniego wypoczynku, ale zarazem bardzo niebezpieczny zbiornik utworzony na pożwirowym wyrobisku. Życie straciło w nim już 30 osób. Mało brakowało, a do grona ofiar dołączyłaby kolejna. Na szczęście w porę pojawili się ratownicy wodni z 17-letnim Filipem Kormanem na czele. Tonący mężczyzna zawdzięcza mu życie.

Mieszkańcy regionu tarnowskiego w upały wybierają się najchętniej do Radłowa. 10-hektarowy zbiornik wodny z piaszczystą plażą nadaje się jednak tylko do plażowania. Pływanie jest surowo zabronione i ekstremalnie niebezpieczne.

- Jest to wyrobisko pożwirowe, które w najgłębszym miejscu ma 26 metrów. Jakieś dwa, trzy metry od brzegu jest nagły spadek, dlatego pływanie jest tam surowo zabronione, bo może się skończyć tragicznie - mówi 17-letni Filip Korman, młodszy ratownik tarnowskiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.

Błyskawiczna akcja ratownicza

Młody mieszkaniec Wierzchosławic od kilku lat szkoli się jako ratownik wodny. W ramach społecznych patroli strzeże wraz z innymi ratownikami bezpieczeństwa nad zalewem w Radłowie. Podczas wakacji praktycznie w każdy weekend jest gotowy pełnić dyżur na niebezpiecznym wyrobisku po żwirwym. Tak też było w upalna niedzielę 16 lipca.

Na Rivierę Radłowską zjechały setki plażowiczów. Filip razem ze swoją koleżanką z WOPR patrolowali akwen na motorówce. Około godziny 11 płynęli w kierunku osób, które na materacach wypłynęły daleko od brzegu.

- Gdy nas zobaczyli, zaczęli zawracać do brzegu. Zwykle tak jest, że na nasz widok ludzie wracają do brzegu, ale jak tylko odpłyniemy, to znowu wypływają na niebezpieczne wody - mówi Filip.

Ratownicy zwrócili uwagę na jednego z mężczyzn, który znalazł się na materacu około 30 metrów od brzegu. Zauważyli, jak materac się wywraca, a osoba, która na nim się znajdowała, wpada do wody i na chwilę pod nią znika.

- Później znowu pojawił się na powierzchni i zaczął tak chaotycznie pluskać w wodzie. Widzieliśmy, że się topi. Uruchomiliśmy silnik na full i popłynęliśmy do niego - opowiada 17-letni ratownik.

Filip zdjął koszulkę, założył bojkę i wskoczył do wody na ratunek.

- Gdy do niego podpłynąłem, założyłem mu bojkę i zacząłem holować do brzegu. Musiałem go uspokajać, bo nie wiedział, co się dzieje, był spanikowany, krztusił się wodą - podkreśla Filip.

Na brzegu mężczyzną zaopiekowały się osoby, z którymi przyjechał wypocząć. Może mówić o dużym szczęściu, że akurat ratownicy byli w pobliżu.

- Gdybyśmy byli na drugim brzegu, mówilibyśmy dziś pewnie o tragedii w Radłowie - przyznaje młody ratownik.

W Radłowie ludzie kłócą się z ratownikami

Filip nie ukrywa, że cieszy się z uratowania ludzkiego życia, ale podkreśla, że zrobił to co powinien.

- Byłem tam i po prostu musiałem tak zaregować - mówi.

Ratownicy WOPR w Radłowie nie otrzymują za dyżury żadnych pieniędzy. Nawet paliwo do motorówki, muszą często załatwiać we własnym zakresie. Patrole społeczne, jakie pełnią na Rivierze są jednak nie do przecenienia, chociaż często są wręcz wyzywani przez wypoczywających nad zalewem.

- Gdy zwracamy uwagę na zakaz kąpieli, to często ludzie zaczynają się z nami wykłócać, że wiedzą lepiej i my się nie znamy - rozkłada ręce Filip Korman.

Plażowicze mają na swoim koncie sporo "grzechów", na które zwracają uwagę ratownicy. Jednym z nich jest niewłaściwe korzystanie z rowerków wodnych. Osoby, które nimi pływają, często ściągają kapoki i skaczą do wody.
Jednak najgroźniejsze sytuacje zdarzają się u osób po alkoholu.

- Niestety sporo ludzie pije alkohol i później idzie pływać. My upominamy, staramy się pilnować bezpieczeństwa, ale jak tylko znikniemy to wszyscy znów robią to samo - zaznacza 17-letni ratownik.

Tylko strażnik graniczny reagował na tonące dzieci w Jurkowie

Nie tylko w Radłowie jest niebezpiecznie. Blisko tragedii było też ostatnio na kąpielisku w Jurkowie w powiecie brzeskim. We wtorek 18 lipca topiły się tam dwie dziewczynki w wieku 10 i 14 lat. Na szczęście w pobliżu był Kamil Ciapała, który na co dzień służy w Karpackim Oddziale Straży Granicznej. Funkcjonariusz, który akurat wypoczywał nad wodą, wyciągnął dziewczynki z wody, a u starszej z nich musiał przeprowadzić reanimację. Na szczęście akcja ratunkowa udała się, i dziewczynki przytomne trafiły do szpitala.

Postawa pana Kamila zasługuje na uznanie, tym bardziej że samotnie ruszył topiącym się dzieciom na pomoc.

- Nikt ani nie wzywał pomocy, ani nawet nie próbował stworzyć tzw. łańcucha życia - zaznacza Kamil Ciapała

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tarnow.naszemiasto.pl Nasze Miasto