Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Repatriantka z Kazachstanu aniołem stróżem uchodźców, którzy pod Tarnowem schronili się przed wojną. Spłaca dług wdzięczności ojczyźnie

Paweł Chwał
Paweł Chwał
Uchodźcy z Ukrainy traktują Alonę Rekas jak bratnią duszę. W Radlnej czują się, jak w domu
Uchodźcy z Ukrainy traktują Alonę Rekas jak bratnią duszę. W Radlnej czują się, jak w domu Paweł Chwał
Alona Renkas przed 12 laty przyjechała do Polski, jako repatriantka z Kazachstanu. Razem z mężem i teściami zamieszkali w Zawadzie pod Tarnowem. Od ponad miesiąca jest „aniołem stróżem” dla przybywających masowo do gminy Tarnów uchodźców wojennych z Ukrainy.

Wielki powrót do Polski. Nowy dom znaleźli pod Tarnowem

Decyzja o porzuceniu wszystkiego i przyjeździe do Polski była dla Alony trudna. Zostawiała za sobą całe dotychczasowe życie, znajomych, pracę i pojechała do kraju przodków.

- Baliśmy się o to, co to będzie, jak sobie poradzimy, jak się odnajdziemy w nowym miejscu. Nie znaliśmy przecież języka polskiego – wspomina repatriantka.

Na miejscu okazało się, że język nie był problemem w ułożeniu sobie na nowo życie w naszym kraju. Gmina zaoferowała jej i mężowi pracę, a za zarobione pieniądze mogli nie tylko opłacić mieszkanie, urządzić je, ale także utrzymać siebie i teściów. Gdyby nie mogli ich zabrać ze sobą, na przyjazd by się nie decydowali. - Na pewno nie zostawilibyśmy ich samych w Kazachstanie. Takie rozwiązanie nie wchodziło w grę, źle byśmy się z tym czuli – wyjaśnia Alona.

Wcześniej do Polski przyjechali jej rodzice i babcia, która w 1936 roku, jak wielu Polaków została wywieziona do Kazachstanu z okolic Żytomierza. Podobny los spotkał również dziadków jej męża – Sergieja, który też ma polskie korzenie.

- Zanim zapadła decyzja o tym, aby zaprosić tę rodzinę do naszej gminy pojechałem do Kazachstanu, aby się z nimi bezpośrednio spotkać. Byłem u nich w domu, dużo rozmawialiśmy o losach ich rodziny, o tym, dlaczego chcą wrócić do Polski i jak sobie to wyobrażają. Już wtedy zrobili na nas bardzo dobre wrażenie – mówi Grzegorz Kozioł, wójt gminy Tarnów.

Podróż zajęła im pięć dni. Przyjechali pociągiem. Cały dobytek zmieścili w kilku walizkach, podobnie, jak ci, którzy obecnie docierają do naszego kraju zza wschodniej granicy.

- My jechaliśmy do Polski z własnej woli. Ci, którzy teraz do nas przybywają z Ukrainy, zostali do tego zmuszeni przez wojnę. Uciekają, aby ratować siebie i swoje dzieci – mówi Alona.

Uchodźcy z Ukrainy mogą liczyć na repatriantów

Renkasowie niemal od początku działań wojennych na Ukrainie podjęli się roli „aniołów stróżów” dla uchodźców, docierających do gminy Tarnów. Poświęcają im cały swój czas i energię, aby odnaleźli się w nowym miejscu.

- Alonka troszczy się o nas, abyśmy się tutaj dobrze czuli, żeby nam nic nie brakowało. Jest dla nas, jak mama, to anioł nie człowiek – mówią Ukrainki, które znalazły schronienie w domu kultury w Radlnej.

Stale przebywa tam ok. 40 uchodźców – kobiet z dziećmi, choć ci, którzy tam trafiają, zazwyczaj po kilku-kilkunastu dniach wyruszają dalej, nierzadko na zachód Europy lub zatrzymują się u swoich bliskich.

Renkasowie są nie tylko gospodarzami tego miejsca, ale jednocześnie pełnią rolę psychologów, którzy pomagają uchodźcom w zmaganiach z traumą wojny. Są także tłumaczami, choć... sami nie znają języka ukraińskiego.

- Ukraina i Kazachstan należały do ZSRR. Dominował w nim język rosyjski, ale Ukraińcy i Kazachowie mieszkali koło siebie, pracowali ze sobą, stąd te bariery językowe między nami na co dzień zacierały się. Ja czasem nie wiem, w jakim języku mówię i myślę, ale najważniejsze, że oni rozumieją mnie, a ja ich – wyjaśnia Alona Renkas.

Ta umiejętność komunikacji przydaje się jej na co dzień, podczas organizowania zakwaterowania i zajęć dla uchodźców oraz kiedy trzeba rozwiązać jakiś problem. Telefon Alony dzwoni niemal cały czas, nie tylko w ciągu dnia. Nieraz rozlegał się w środku nocy, kiedy trzeba było pojechać z chorym dzieckiem na opiekę całodobową czy na SOR.

- Pomoc Alony i Sergieja w obecnej sytuacji jest nieoceniona. Dzięki nim Ukraińcy czują się u nas bezpieczni, bo wiedzą, że w każdej sytuacji mogą na nich liczyć. Doskonale sprawdzają się w tej roli – mówi Grzegorz Kozioł.

Ukrainki, które pojechały na Zachód z wdzięcznością i uznaniem opowiadają o pobycie w Polsce i pomocy, którą tutaj otrzymały.

- Dzwonią do mnie. Dziękują za to, jak ich tutaj przyjęliśmy. Mówią, że tam też mają dobre warunki, ale brakuje tej serdeczności, której u nas zaznali. Jestem dumna z tego, że jestem Polką – podkreśla Alona.

Swoją misję traktuje jako formę podziękowania za to, że w gminie Tarnów znalazła nowy dom i mogła zamieszkać w kraju przodków.

Kolejnym wyzwaniem będą nadchodzące święta. Zależy jej na tym, by uchodźcy, którzy spędzą je w Radlnej, przeżyli i zapamiętali je jak najlepiej. By przekonali się o tym, że Wielkanoc w Polsce to naprawdę wyjątkowy czas.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tarnow.naszemiasto.pl Nasze Miasto