Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jan Kudelski sprawiał, że nawet w PRL Tarnów mógł być trochę słodszy. Dzięki jego „Tatrzańskiej”. Nie ma go już wśród nas [WSPOMNIENIE]

Redakcja
Jan Kudelski, jak na cenionego mecenasa kultury przystało, gościł w "Tatrzańskiej" znamienite osobistości. Na zdj. od lewej: Lech Gwit, Danuta Szaflarska, Jan Kudelski, Jacek Bławut, Ewa Krasnodębska
Jan Kudelski, jak na cenionego mecenasa kultury przystało, gościł w "Tatrzańskiej" znamienite osobistości. Na zdj. od lewej: Lech Gwit, Danuta Szaflarska, Jan Kudelski, Jacek Bławut, Ewa Krasnodębska Archiwum
W minioną niedzielę (8.11.2020), w Tarnowie, zmarł Jan Kudelski. Urodził się w 1937 roku w Krynicy, a naukę w szkole Sióstr Urszulanek w Tarnowie rozpoczął podczas okupacji. Maturę w I LO w Tarnowie zdał w 1955 roku. Po studiach na Politechnice Śląskiej w Gliwicach został inżynierem-elektrykiem. Ale Tarnów zapamiętał go jako cukiernika.

FLESZ - Rząd wprowadza kolejne obostrzenia

Nie była mu jednak pisana kariera inżyniera od montowania transformatorów. Wraca do Tarnowa i pod bokiem ojca uczy się prowadzenia interesu cukierniczego, który ma wspólny mianownik „Kawiarnia Tatrzańska”.

Jan Kudelski pewnie nie uznawał innych restauracji. Jadał zawsze w "Tatrzańskiej"

Jan Kudelski miał swój codzienny rytuał. Rano, tuż po otwarciu kawiarni, schodził z mieszkania na śniadanie. Ubrany niezmiennie w nienagannie skrojony garnitur, oczywiście „pod krawatem”. Siadał zawsze w tym samym miejscu, więc łatwo było go znaleźć. Wystarczyło wejść do lokalu, minąć salę dla palących i miejsce, gdzie obsługa przygotowuje desery, gofry i lody. Następnie skręcić w prawo. Pana Jana najczęściej można było zastać przy pierwszym stoliku. To był jego stolik. Przypominał trochę kontuar, przy którym urzędował Ignacy Rzecki, bohater „Lalki” Bolesława Prusa. Choć tamten był tylko subiektem.

Z tego miejsca Jan Kudelski doglądał swego włodarstwa. Przed południem zasiadał przy herbacie lub kawie, przeglądając codzienną prasę. A że był człowiekiem starej daty, w jak najlepszym tego słowa znaczeniu, stałych klientów traktował niemal jak przyjaciół domu. Wstawał, od progu witał się, chwilę porozmawiał, czasem odprowadził do stolika albo zapraszał na pogawędkę. Przychodził też o stałej porze na obiad. Jadł tylko u siebie. Pewnie innych restauracji nie uznawał. Wieczorami na swoje włości zaglądał rzadko. No, chyba, że kimś był umówiony.

Zapraszał wówczas do swojego stolika, proponował kawę i zawsze kazał wybierać sobie ciastko. Ale nawet zamawiając zwykłego sernika i kawę można było się poczuć, niczym w czasach CK Monarchii. Elegancka zastawa, perfekcyjna obsługa. Krytyk filmowy rodem z Tarnowa, Łukasz Maciejewski, porównał niedawno atmosferę „Tatrzańskiej” do sznytu, który pokazany był w filmie „Zaklęte rewiry”. Taki klimat w swoim lokalu dla gości potrafił stworzyć Jan Kudelski.

Lokalowe perypetie rodzinnej kawiarni Kudelskich

„Tatrzańska” od dziesięcioleci nigdy nie była „jedną z wielu” kawiarni czy ciastkarni w Tarnowie. W czasach PRL-u na rurki z kremem i galaretki chodziło się wówczas do Walloniego w podcieniach przy Wałowej, na bitą śmietanę i krem sułtański – Do Cocktail Baru na rogu ulic Staszica i Batorego. A na ciastka i lody? Tylko do „Kudla”. Ale nie w dzisiejszej „Tatrzańskiej”, którą „za komuny” od rodziny przejęła Państwowa Spółdzielnia Spożywców.

Co na to Kudelski? W 1970 roku buduje okazały dom przy ul. Batorego. Na parterze otwiera lodziarnię i cukiernię. Łasuchy, by wejść do środka musiały pokonać kilkanaście schodów. Ale się opłacało. Lody były gałkowe, przepyszne. Trzeba było jednak swoje odstać i to czasem długo. Szczególnie po procesji Bożego Ciała, bo taką tradycją zrobiło się na początku lat 80., że po nabożeństwie szło się do niego - właśnie na lody.

Słodkości z Tarnowa dla ks. Jana Peszkowskiego

Przez całe dziesięciolecia, kilka razy w miesiącu, z tarnowskiej cukierni Kudelskich, a osobliwie od pana Jana, wysyłano do księdza Zdzisława Peszkowskiego, kapelana Rodzin Katyńskich, wielkiego Polaka, paczkę wypełnioną wypiekami. Prałat hojnie obdzielał nimi przede wszystkim sąsiadujące z nim zakonnice, które mieszkały przy ul. Dziekania w Warszawie. Dla siebie natomiast zatrzymywał makowiec, który był jego ulubionym ciastem.

- Ale smakowały mu też rogaliki, makaroniki i bezy. Był trochę łasuchem - dodawał z uśmiechem Jan Kudelski, kuzyn księdza Peszkowskiego. Jak opowiadał, ksiądz był swatem, dzięki któremu poznali się jego rodzice.

- Kiedy mój tato wrócił z niewoli rosyjskiej, zatrzymał się w Sanoku u rodziców Zdzisława Peszkowskiego, czyli u swojej siostry i szwagra. Tam poznał moją mamę, a zadaniem Zdziska było noszenie listów między moimi rodzicami. Z pewnością więc przyczynił się do tego, że jestem na świecie - dodawał dowcipnie Jan Kudelski w jednej z rozmów z naszą gazetą.

Tarnowskie metro. Stacja „Kudelski”

Ks. Peszkowskiemu, żołnierzowi armii Andersa, który przez wiele lat pracował jako wykładowca i wychowawca kleryków w Stanach Zjednoczonych, podczas wizyt w Polsce zawsze towarzyszyła grupa amerykańskich przyjaciół i za każdym razem na trasie ich pobytu w kraju obowiązkowo znajdował się Tarnów. I oczywiście wizyta w progach cukierni pana Jana i jego ojca, Józefa.

- Nasza cukiernia, kiedy lokal przy Krakowskiej 1 zabrało nam państwo, znajdowała się wówczas nieopodal dzisiejszego „Świtu”. Amerykanów wiele rzeczy dziwiło w siermiężnym PRL-u. Dużo pytali, wszystko ich interesowało. Niedaleko cukierni były podziemne szalety, które zresztą stoją do dziś. I kilka razy byłem świadkiem, gdy na pytanie: „Cóż to za przybytek?”, prałat z wielką powagą odpowiadał: „Jak to, co? No przecież to jest wejście do metra!” Łatwo sobie wyobrazić ich miny, gdy postanowili sprawdzić, jak owo metro w rzeczywistości się prezentowało - wspominał.

Jan Kudelski gościł w swojej "Tatrzańskiej" nazwiska z pierwszych stron gazet

Wchodzących do dzisiejszej kawiarni Kudelskich wita galeria zdjęć poświęcona prałatowi. Na jednym z nich Zdzisław Peszkowski klęczy przed papieżem Pawłem VI, na kolejnym wymienia braterski uścisk z Dalajlamą, na innym wznosi toast podczas spotkania rodzinnego. Całość ekspozycji wieńczy szlachecki herb Jastrzębiec, którym przez stulecia pieczętowali się Peszkowscy.

Na głównej sali mnóstwo kolejnych fotografii. Trochę z dziejów rodziny Kudelskich, trochę pamiątek z wizyt znamienitych gości. Ta wyjątkowa galeria to pomysł i ulubione dziecko Jana. Na barze leży oprawiona w drewno i skórę księga pamiątkowa. Wpisywali się do niej ci, którzy biesiadowali w „Tatrzańskiej”. Nazwiska mówią same za siebie. Oto kilka z nich: Jolanta Kwaśniewska, Andrzej Wajda, Krzysztof Penderecki, Wojciech Pszoniak, Vadim Brodski, Jerzy Skolimowski, Jerzy Głowacki, trener Kazimierz Górski, premier Tadeusz Mazowiecki, dominikanin o. J. Góra czy ks. prof. M. Heller.

Można byłoby jeszcze długo ciągnąć. Bo Jan Kudelski był przy okazji wielkim mecenasem kultury. W sali VIP, na półpiętrze, nad kawiarnią, od lat rozstrzygano, kto zostanie laureatem Tarnowskiej Nagrody Filmowej, to przy stolikach w jego kawiarni recenzowano i umawiano się na kolejne festiwale muzyki poważnej Bravo Maestro. Ale gospodarz stał zawsze z boku, nie czekał na oklaski, toasty, tylko patrzył, czy wszyscy są dobrze obsłużeni i czy czują się dobrze. Kiedy spełniono wiwaty i goście się rozchodzili, lubił usiąść przy stoliku z aktorem Janem Nowickim, swoim przyjacielem. Nowicki z nieodłącznym papierosem w ustach i przy drinku, czasem pogrymasił. Po przeglądnięciu karty potrafił podnieść ciśnienie kucharzom, zamawiając najprostsze w życiu dania, ot choćby krupnik i „mielonego” z ziemniakami i kapustą. A tego w menu nie było. Ale za chwilę na stole pojawiało się zamówione danie.

Jak Kudelski lubił też przesiadywać i rozmawiać o historii Tarnowa ze zmarłym w tym roku Antonim Sypkiem i Stanisławem Siekierskim. Efekt tych rozmów? Monografia poświęcona „Tatrzańskiej”, którą popełnił pierwszy z nich.

Ostatnie dni

Jan Kudelski ostatnio jakiś czas leżał w szpitalu. Od lat zmagał się z problemami kardiologicznymi. Jego znajomi, z którymi rozmawiamy, opowiadają, że w lecznicy najbardziej doskwierało mu... fatalne jedzenie, które mu przynoszono z „restauracji” szpitalnej. Miał też od jakiegoś czasu problemy z chodzeniem. Planowano nawet zamontowanie dla niego specjalnej windy, którą z mieszkania mógłby zjechać do „Tatrzańskiej”. Nie udało się jednak tego zrealizować. Tak, jak nie udało się też za jego życia wydać drugiego tomu monografii o kawiarni, choć maszynopis, który pozostawił po sobie Antoni Sypek, był już po korektach przeprowadzonych przez Stanisława Siekierskiego.

Jan Kudelski przeżył 83 lata, zmarł w domu. Teraz podtrzymanie renomy legendarnej kawiarni, którą stworzył nestor rodu, leży na barkach czwórki jego dzieci. Córki oraz trzech synów.

Uroczystości pogrzebowe Jana Kudelskiego odbędą się w sobotę (14 listopada). W południe odprawiona zostanie Msza św. pogrzebowa w Sanktuarium Matki Bożej Szkaplerznej przy Burku. Jan Kudelski zostanie pochowany na Starym Cmentarzu.

Pobierz bezpłatną aplikację Nasze Miasto i bądź na bieżąco!

Jak korzystać z aplikacji, by otrzymywać informacje z miasta i powiatu? To proste!
Po wejściu w aplikację w prawym górnym rogu w menu wybierz swoje miasto.

Aplikacja jest bezpłatna i nie wymaga logowania. Oprócz standardowych kategorii, z powodu panującej epidemii, wprowadziliśmy zakładkę "koronawirus", w której znajdziesz wszystkie aktualne informacje związane z epidemią.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na tarnow.naszemiasto.pl Nasze Miasto