FLESZ - 6 eko-mitów, w które wierzymy
Ich znakiem rozpoznawczym są stare, niemodne swetry i przykrótkie spodnie. Absurdalnym poczuciem humoru potrafi bawić do łez. Gdy Maciek i Sławek przyjeżdżają do Tarnowa, ich serce zaczyna bić jakby mocniej. Chociaż mieszkali tu niezbyt długo, to czują się w naszym mieście jak u siebie. - Mamy same przyjemne wspomnienia związane z Tarnowem - mówią jednomyślnie.
Dzieciństwo na Westerplatte
Maciej Szczęch przyszedł na świat w Szpitalu im. E. Szczeklika w 1980 roku. Rok później urodził się jego brat Sławek. Nikt wtedy nie przypuszczał, że bracia będą tworzyć jedną z najbardziej oryginalnych grup kabaretowych w Polsce. Maciek i Sławek początki swojego życia spędzili w jednym z bloków przy ul. Lwowskiej. - Pamiętam, że mówiliśmy na ten budynek podkowa. Mieszkaliśmy razem z rodzicami i dziadkami - mówi Maciek.
Z czasów, gdy mieszkali w mieście pod Górą św. Marcina nie pamiętają zbyt wiele, bo razem z rodzicami wyprowadzili się do Żor na Śląsku. - Miałem wtedy chyba dwa lata - wspomina starszy z braci.
Ale to nie był koniec ich związków z miastem. Do Tarnowa wracali podczas prawie każdych wakacji. W mieście odwiedzali swoich dziadków, a także kuzynów. - Mieszkali na osiedlu Westerplatte. Graliśmy tam w piłkę, przesiadywaliśmy na schodkach koło boiska lub po prostu szwendaliśmy się po okolicy - wspomina Sławek.
Młodzi Szczęchowie letnie dni lubili spędzać również nad wodą. Często odwiedzali basen na Marcince. Jeździli także nad wodę do Dwudniaków. - Eksplorowaliśmy miasto i region jak tylko się dało - uśmiecha się Maciek.
Kabareciarza pamiętają zakupy robione z babcią na Burku, a także coniedzielne wyjścia do kościoła. - Szliśmy ul. Żydowską i Rynkiem do katedry. Po mszy spacerowaliśmy Wałową i zawsze się tam zatrzymywaliśmy na przepyszne lody - wspominają bracia.
Szczęchowie doskonale pamiętają także wizyty u swojej rodziny w Tuchowie. Jak dziś mają przed oczami pobyt u wujka, który miał zakład stolarski. - To właśnie przez wspomnienia z dzieciństwa do dziś uwielbiam zapach drewna - śmieje się Sławek.
Kabaretowy sukces
Życie układali sobie jednak na Śląsku. Rozpoczęli studia w Cieszynie, w filii Uniwersytetu Śląskiego. Maciej kształcił się na pedagogice, Sławek wybrał animację społeczno-kulturalną. To wtedy poznali Mariusz Kałamagę, Bartosza Gajdę, Pawła Pindura i Bartosza Górę. W listopadzie 2002 roku utworzyli wspólnie kabaret Łowcy.B. - Mieszkaliśmy razem na stancjach, bujaliśmy się wieczorami po mieście i robiliśmy śmieszne rzeczy. A, że wcześniej mieliśmy już kabaret w Żorach i dlatego postanowiliśmy stworzyć coś nowego - podkreślają bracia.
Nazwa kabaretu związana jest właśnie z wieczornymi wyjściami grupy, które nazywali "łowami". Kropka B, to już pomysł Mariusz Kałamagi, który w swoim rodzinnym Bytomiu zwrócił uwagę na napis na jednym z murów miejscowych fanów piłkarskich, którzy napisali skróconą wersję nazwy drużyny "Polonia.B" zamiast "Polonia B."
Kabareciarze już kolejnego roku wystąpili w Krakowie w przeglądzie kabaretowym Paka. Zdobyli szereg nagród, w tym Nagrodę publiczności. - My tak na prawdę robiliśmy coś bez zastanowienia, rzeczy które nas śmieszą. Szliśmy na żywioł! - podkreśla Sławek Szczęch.
Ich skecze: Autobus, Gili-Gili, Szczypiorek czy Siedem cudów świata można było oglądać na największych festiwalach, które emitowano w ogólnodostępnych stacjach telewizyjnych. Przez ostatnie lata kabaret zmieniał się. Z pierwotnego składu oprócz braci z Tarnowa pozostał jedynie Bartosz Góra. Ich skecze wyglądają obecnie bardziej dojrzale. - Dawniej nasza twórczość była beztroska, teraz mamy większą świadomość tego co robimy - zaznacza Sławek.
- Gdyby nas wcześniej nie było i teraz chcielibyśmy pokazać to co było gdy zaczynaliśmy, to przypuszczam, że nie zadziałałoby na publiczność. Do telewizji też w ogóle by się to nie nadawało. Wtedy wstrzeliliśmy się z naszym humorem w odpowiednim momencie - dodaje Bartosz Góra.
Dzięki kuzynowi z Tarnowa grają na gitarze
Oprócz kabaretu członkowie grupy tworzą także zespół muzyczny "Ja mmm chyba ściebie". Maciek i Sławek grają w nim na gitarach. Być może nigdy nie nauczyliby się grać na tym instrumencie, gdyby nie wakacje w Tarnowie.
- Kiedyś jeden z naszych kuzynów z osiedla Westerplatte kupił sobie gitarę. A wiadomo wtedy jak ktoś chodził z gitarą to podobał się dziewczynom. W końcu po któryś wakacjach wyprosiliśmy u mamy, żeby nam też taką kupiła - śmieją się.
Do dziś z zaciekawieniem śledzą wiadomości z Tarnowa. Interesują się m.in. wynikami żużlowej drużyny "Jaskółek". Z kabaretem w Tarnowie występowali pięciokrotnie. - Zawsze serce bije wtedy mocniej. Czujemy się po części przecież tarnowianami - zapewniają.
Gdy jednak w połowie grudnia po raz ostatni mieli okazję wystąpić przed tarnowską publicznością, w swoich skeczach nie oszczędzili sytuacji związanej z zamknięciem mostu w Ostrowie. Wiele razy z ironią odnosili się do tego zdarzenia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?