Mowa o urodzonym w podtarnowskiej Wisowej Stanisławie "Zbyszko" Cyganiewiczu. Otoczony legendą za granicą, w Polsce kompletnie zapomniany ma szansę zostać patrone szkoły podstawowej w rodzinnej wsi.
Sławie Zbyszka Cyganiewicza za oceanem nie dorównał dotąd żaden polski przedstawiciel sztuk walki. 1093 kolejne zwycięskie pojedynki, jakie stoczył na ringu mocarz z Wisowej, to rekord, który trudno będzie pobić komukolwiek.
Wisowa to niewielkie, licząca trochę ponad 400 mieszkańców, sołectwo w gminie Jodłowa. Pełno tutaj lasów. Podobnie było ponad sto lat temu, kiedy na świat przyszedł legendarny atleta. - Jego ojciec był leśniczym, pochodził z gór. W Wisowej pracował najprawdopodobniej tylko przez jakiś czas, ale tak się szczęśliwie złożyło, że akurat wtedy, gdy urodził się Stanisław - mówi pochodzący z Jodłowej ksiądz Julian Kapłon, pasjonat miejscowej historii.
To właśnie las był areną jego dziecięcych zabaw. W jego ożywczym powietrzu - jak pisze Stanisław Zakrzewski - mały Cyganiewicz rósł jak młody dąb - zdrowy i mocny.
- Po leśniczówce nie ma już praktycznie śladu. Na jej miejscu postawiony jest w tym momencie inny dom, ale po wsi do dzisiaj krążą opowieści o niesamowitych wyczynach tego chłopaka - przyznaje Jan Wójcik, sołtys Wisowej. Jego droga do wielkiej sławy rozpoczęła się od Stanisławowa, gdzie Cyganiewiczowie przeprowadzili się z Wisowej.
Pewnego dnia do miasta przyjechał cyrk, w którym występował siłacz Adolf Specht z Austrii. Zadziwiał publiczność zginaniem żelaznych sztab, zrywaniem podków. Słysząc o Cyganiewiczu wyzwał go do walki, oferując 10 koron, jeżeli młodzian zdoła mu się przeciwstawić przez 10 minut. Ten nie miał z tym najmniejszych problemów.
Dlatego gdy kolejnego dnia Specht ogłosił, że kto go pokona, ten otrzyma w nagrodę tysiąc koron, Cyganiewicz bez oporów podjął wyzwanie. Walka trwała zaledwie minuty. Publiczność była świadkiem, jak gimnazjalista bez problemów uporał się z Austriakiem. Młody zapaśnik nie tylko nie dostał za swój wyczyn obiecanej nagrody, ale porządkowi wyrzucili go z cyrku, bo śmiał zaatakować "mistrza świata" - jak reklamowano Spechta.
W 1901 roku obiecującym zawodnikiem (Cyganiewicz miał wtedy 20 lat) zaopiekował się Władysław Pytlasiński, nazywany ojcem polskich zapasów. Pod jego skrzydłami młody atleta zbierał doświadczenie na międzynarodowej arenie, walcząc m.in. w Wiedniu, Sewastopolu i Paryżu.
To właśnie w tym ostatnim mieście sięgnął po raz pierwszy po medal mistrzostw świata, zajmując trzecie miejsce. Już wówczas nosił przydomek "Zbyszko", który miał nawiązywać do odwagi opisanego w "Krzyżakach" rycerza z Bogdańca.
Sławę przyniosła mu walka stoczona w słynnym berlińskim cyrku Busch'a z Belgiem Omarem de Eouillon - prawdziwym postrachem wszystkich siłaczy świata. Cyganiewicz wygrał ją po 46 minutach, rzucając rywala o arenę tak mocno, że Belg stracił na kilkanaście minut przytomność.
W 1905 roku stoczył w Petersburgu fascynującą walkę ze słynnym "Kozakiem" - Iwanem Poddubnym, uważanym wówczas za najsilniejszego człowieka globu. Dwugodzinny pojedynek zakończył się remisem. W następnym roku, podczas mistrzostw świata w Paryżu, pokonał Poddubnego, zdobywając po raz pierwszy w swojej karierze tytuł mistrza świata w stylu klasycznym. Później powtórzył ten wyczyn jeszcze dwukrotnie, sięgając po mistrzostwo w 1922 i 1925 roku, ale już w stylu wolnoamerykańskim.
Do annałów światowych zapasów przeszła walka z 1910 roku, którą Cyganiewicz, nazywany już wówczas "Mocarnym synem Polski" stoczył z Hindusem Gammą. 15 tysięcy widzów przez trzy godziny było świadkiem niesamowicie zażartego pojedynku, który nie dał rozstrzygnięcia. Obaj rywale doszli do skrajnego wyczerpania, ale żaden nie chciał uznać wyższości drugiego. Sędzia przerwał pojedynek, bo zaczął zapadać zmrok.
Do rewanżu - mimo propozycji Zbyszka - nigdy nie doszło.
Po zakończeniu kariery zapaśniczej w wieku... 60 lat, Cyganiewicz kupił farmę na wschodnim wybrzeżu USA i poświęcił się trenowaniu oraz promowaniu młodych zdolnych zapaśników. Wylansował m.in. Władysława Taluna.
Cyganiewicz studiował w Wiedniu filozofię, biegle władał dziewięcioma językami, na każdym kroku podkreślał, że jest Polakiem, mimo że lata jego świetności przypadły na czas, gdy Polska była wymazana z map świata. Do grona jego dobrych znajomych należał m.in. Ignacy Paderewski. Atleta zmarł w 1967 roku.
Kilkanaście lat temu w rodzinnej Jodłowej pojawiły się plany utworzenia stowarzyszenia jego imienia promującego młodych, utalentowanych ludzi. Do dzisiaj nie udało się ich ziścić.
- Szkoła w Wisowej jako jedyna w gminie nie ma patrona. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby nosiła imię Zbyszko Cyganiewicza - mówi Robert Mucha, wójt Jodłowej i zapowiada działania w tym kierunku.
Zbyszko Cyganiewicz widnieje też na tablicy z nazwiskami słynnych mieszkańców, która od 1 stycznia wisi na jodłowskim Rynku.
Brutalne zbrodnie, zuchwałe kradzieże, tragiczne wypadki. Zobacz, jak wygląda
prawda o kryminalnej Małopolsce www.kryminalnamalopolska.pl
60 tysięcy złotych do wygrania.Sprawdź jak. Wejdź na www.szumowski.eu
Zmarł Jan Ptaszyn Wróblewski
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?