Tarnów. Strażnicy na patrolu z drogimi zabawkami

Na patrol straży miejskiej jeżdżący na segwayach natknąć się można głównie na Starówce. Dwukołowe, elektryczne urządzenia zapuszczają się też na tereny rekreacyjne.

Przykuwające wzrok przechodniów pojazdy są wyjątkowo kosztownymi gadżetami. Jeden kosztuje - bagatela - 30 tys. zł, czyli niemal równowartość małego samochodu.

Poważny dylemat może się więc pojawić w sytuacji, gdy patrolowi przyjdzie ścigać przestępcę umykającego w miejsce niedostępne dla dwukołowca. Czy porzucą wtedy drogocenny sprzęt i ruszą w pogoń?

- W razie czego mamy łączność, a w odwodzie radiowozy - zapewnia starszy insp. Edward Radecki, jeden z dwóch pierwszych użytkowników pojazdów.

Komendant straży dodaje jednak, że w podobnych okolicznościach jego podwładni mają zostawić sprzęt i bez najmniejszego zawahania kontynuować interwencje.

- Segwaye posiadają tak zaawansowane zabezpieczenia, że ich uruchomienie bez specjalnego kluczyka jest po prostu niemożliwe - zapewnia. Szkopuł w tym, że tarnowscy strażnicy nie mają tego sprzętu jeszcze na własność. Wypożyczyli go od dystrybutora do darmowych testów.

Krzysztof Tomasik cmoka nad zaletami sprzętu. Choćby minimalnym kosztem eksploatacji - przejechanie 600 km to zaledwie 5 zł. Podoba się też większy zasięg patrolu na dwukołowcu, niż formacji pieszej. Komendant chwali się też pierwszymi sukcesami, czyli przyłapaniem raczących się alkoholem pod chmurką.

- Chciałbym, żeby na naszym wyposażeniu znalazły się co najmniej dwa segwaye - mówi. Problemem nie do przejścia może się tylko okazać znalezienie w budżecie miasta aż 60 tys. zł na ich zakup.

Szef strażników nie poddaje się. Wzorem są dla niego policjanci z Pucka. Segwaye kupiono dla nich m.in. dzięki dotacji Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska.