Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tarnów. Na czyim terenie stoi kościół przy ul. Gumniskiej? Spór spadkobierczyni żydowskiej rodziny z parafią ciągnie się od dekady

Robert Gąsiorek
Robert Gąsiorek
Spór o działkę, na której stoi kościół w Gumniskach trwa już ponad 10 lat
Spór o działkę, na której stoi kościół w Gumniskach trwa już ponad 10 lat archiwum
Mieszkająca w Australii Ann Drillich twierdzi, że kościół przy ul. Gumniskiej w Tarnowie został wybudowany na ziemi, która należała do jej rodziców. Domaga się 2,5 mln zł odszkodowania za bezumowne korzystanie z działki. Spór ciągnie się już ponad 10 lat, toczy się aż siedem postępowań sądowych, a w sprawie orzekał nawet Sąd Najwyższy. Ale końća nie widać.

FLESZ - Polskie autobusy najlepsze w UE

Sprawa roszczeń potomkini tarnowskich Żydów odbiła się już echem nawet w mediach zagranicznych. Ann Drillich w ostrych słowach komentuje swoją walkę z tarnowską parafią o ziemię, którą - jej zdaniem - władze kościelne przejęły nielegalnie.

"Katolicka diecezja tarnowska „skutecznie wykradła” ziemię ocalałemu z Holokaustu i zbudowała na niej kościół" - pisał w 2019 roku brytyjski The Guardian.

Sprawę bardzo przeżywają parafianie z Gumnisk, a należy do niej ponad 3 tysiące osób.

- Jest nam bardzo przykro, słysząc to wszystko co się mówi o naszej parafii. Ale to nie kuria tarnowska, czy proboszcz był inwestorem budowy kościoła, to zwykli ludzie, parafianie wydali mnóstwo pieniędzy żeby ten kościół powstał. I jeśli nie byliby pewni, że wszystko zostało zrobione zgodnie z prawem, to żaden parafian nie dołożył by do tego ani złotówki - mówi jeden z aktywnych parafian z Gumnisk, który chce zachować anonimowość.

Żydowska rodzina pozostawiła w Tarnowie atrakcyjne nieruchomości

Aby przybliżyć genezę sprawy, należy przenieść się kilkadziesiąt lat wstecz. Teren, na którym wybudowany jest dziś kościół w Gumniskach należał do żydowskiej rodziny Goldmanów. Prawie wszyscy zostali wymordowani w czasie II wojny światowej. Przeżyła jedynie Blanka, ukrywana w Tarnowie przez rodzinę Huberta Poetschke. Po wojnie Blanka wyjechała z Polski. Zamieszkała w Australii, gdzie wyszła za mąż za Henryka Drillicha.

Cały czas utrzymywała jednak kontakt z rodziną Poetchke. Według dotychczasowych ustaleń sądu, w 1961 roku upoważniła syna Huberta, Jerzego, aby zarządzał jej nieruchomościami w Tarnowie. Po śmierci kobiety w 1973 roku, współpracę z Jerzym Poetchke kontynuował jej mąż, Henryk Drillich.

W 1986 roku tarnowska kuria zwróciła się do Henryka Drillicha o sprzedaż jednej z działek pod budowę kościoła. Strona kościelna zaproponowała, że wykupi ziemię za 2,4 mln zł. Aby jednak zgodnie z prawem dokonać transakcji Jerzy Poetchke musiał przejąć ziemię na siebie przez tzw. zasiedzenie. Drillich odpowiedział na korespondencję z tarnowskiej kurii w liście do Jerzego Poetchke. Zgodził się na propozycję kurii, ale zaznaczył tarnowskiemu zarządcy, aby sprzedał działkę, jeśli kuria zapłaci 4 mln zł. 25 procent tej kwoty Poetchke miał zachować dla siebie, a pozostałą wpłacić do banku na książeczkę oszczędnościową Ann Drillich, córki Henryka i Blanki.

30 października 1986 roku Jerzy Poetchke złożył do tarnowskiego sądu wniosek "o stwierdzenie prawa własności nieruchomości przez uwłaszczenie". Sprawa dotyczyła działki, na której obecnie stoi kościół przy ul. Gumniskiej. Uzasadniał, że użytkuje dany grunt od 1960 roku, zeznał również przed sądem, że prawowita właścicielka Blanka Drillich wyjechała z miasta kilkadziesiąt lat wcześniej i nie wie gdzie przebywa.

3 grudnia 1986 roku decyzją Sądu Rejonowego w Tarnowie Jerzy Poetchke stał się właścicielem działki o powierzchni ponad 85 arów, należącej do rodziny Drillichów. Później, bez informowania prawowitych właścicieli, rozpoczął proces sprzedaży terenu parafii pw. Matki Boskiej Szkaplerznej w Tarnowie. Ówczesny proboszcz parafii ks. Aleksander Dychtoń przekazał gotówkę do rąk Jerzego Poetchke. Ten miał zapewnić kapłana, że przekaże je Henrykowi Drillichowi. Jednak, według obecnych ustaleń sądu, tego nie zrobił.

Sprzedał działkę tarnowskiej parafii i zerwał kontakt z mocodawcą

Po dokonaniu transakcji, Jerzy Poetchke zerwał kontakt z Henrykiem Drillichem. Dopiero po trzech latach wznowił korespondencję. Do 2005 roku Poetchke w imieniu Drillicha sprzedał szereg nieruchomości do niego należących, po czym panowie w zgodzie zakończyli współpracę. Według sądu, Poetchke nigdy jednak nie przyznał się do sprzedaży działki dla parafii.

W 2010 roku nieruchomościami w Tarnowie zaczęła interesować się Ann Drillich. Jej uwagę przykuł m.in. teren, na którym stoi obecnie kościół. Jej zdaniem Jerzy Poetchke bezprawnie dysponował gruntem należącym do jej rodziny. Doprowadziła do wznowienia w sądzie postępowania, które w 1986 roku zakończyło się nabyciem gruntów przez Jerzego Poetchke. W 2013 roku Sąd Okręgowy w Tarnowie wydał w tej sprawie prawomocne orzeczenie, oddalając wniosek Jerzego Poetchke o nabycie nieruchomości przez zasiedzenie.

Ann Drillich stwierdziła więc, że umowa sprzedaży gruntów parafii jest niezgodna z prawem i postanowiła walczyć o odszkodowanie za bezumowne korzystanie z działki. Tarnowska parafia postanowiła natomiast złożyć kasację do Sądu Najwyższego na orzeczenie sądu z 2013 roku. Została ona jednak oddalona.

Parafia musi zwrócić działkę spadkobierczyni?

W 2019 roku do sprawy włączyła się także Prokuratura Krajowa. Po przeanalizowaniu sprawy Robert Hernand, zastępca Prokuratora Generalnego, złożył skargę nadzwyczajną na orzeczenie Sądu Okręgowego w Tarnowie z 2013 roku. Zdaniem prokuratury, Ann Drillich nie miała uprawnień pozwalających jej wnioskować do sądu o wznowienie postępowania.

Pod koniec listopada 2020 roku na posiedzeniu Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Praw Publicznych Sądu Najwyższego skarga Prokuratora Generalnego został odrzucona. Sąd Najwyższy uzasadnił, że postanowienie o nabyciu działek przez Jerzego Poetchke z 1986 roku było bezprawne.

- "Postanowienie to zostało wydane w warunkach wręcz oczywistego wprowadzenia tego Sądu w błąd przez wnioskodawcę zarówno co do samoistności posiadania przez niego działek objętych wnioskiem o uwłaszczenie nieruchomości, jak i co do braku wiedzy odnośnie miejsca pobytu B. D." - czytamy w uzasadnieniu orzeczenia SN.

Niedługo po ogłoszeniu tego orzeczenia media obiegła informacja, że parafia musi zwrócić działkę prawowitej właścicielce, którą jest Ann Drillich. Jak jednak czytamy w uzasadnieniu SN, uchylenie postanowienia o stwierdzeniu nabycia nieruchomości nie jest równoznaczne z przywróceniem własności nieruchomości Ann Drillich.

- "Samo postanowienie o stwierdzeniu nabycia nieruchomości ma jedynie charakter deklaratoryjny, nie przenosi ono własności, a jedynie stanowi potwierdzenie tego, iż spełnione zostały przesłanki do jej nabycia w określonym trybie. Zważywszy na rozpiętość czasową oraz okoliczności sprawy nie można wykluczyć, iż własność nieruchomości przysługuje aktualnemu jej posiadaczowi wskutek zasiedzenia".

Nie walczymy o pieniądze i działkę, tylko o prawdę

Obecnie przed sądami toczy się siedem postępowań, których stronami jest parafia pw. Matki Boskiej Szkaplerznej w Tarnowie i Ann Drillich. M.in. w Sądzie Apelacyjnym w Krakowie trwa postępowanie o wydanie ziemi Ann Drillich i zapłatę wynagrodzenia za bezumowne wykorzystywanie gruntów.

Parafia wydała niedawno oświadczenie w sprawie toczącego się sporu. Podkreśla w nim, że grunt pod budowę kościoła nabyła w "dobrej wierze", na podstawie aktów notarialnych.

- "Parafia pozyskuje nowe informacje w sprawie i zgodnie z uprawnieniem przysługującym każdej stronie postępowania cywilnego, przekazuje je do wiadomości sądu (...) należy jednak z całą pewnością stwierdzić, iż Parafia nie walczy o pieniądze i działkę, tylko o prawdę, która pozwoli ochronić miejsce posługi duchowej dla społeczności parafialnej, liczącej ponad 3 tysiące osób" - czytamy w oświadczeniu parafii.

Zdaniem niektórych parafian Ann Drillich miała wiedzieć o budowie kościoła przy ul. Gumniskiej na długo przed 2010 rokiem.

- Nawet jest na fotografii, gdy kościół był jeszcze w budowie. Z tego co mówili starsi mieszkańcy, to pieniądze ze sprzedaży działki trafiły ponoć do Henryka Drilicha, ale wiadomo jakie były wtedy czasy i nie dopilnowano wszystkich formalności, nie ma na to pełnej dokumentacji. Problemem jest również to, że nie ma już świadków, którzy mogliby to potwierdzić - twierdzi jeden z parafian.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na tarnow.naszemiasto.pl Nasze Miasto