O przyspieszenie decyzji w sprawie wniosku o upadłość firmy zwróciło się do tarnowskiego Sądu Gospodarczego kierownictwo Owinatru. - Im dłużej to będzie trwało, tym bardziej pomniejszy się wyprzedawany za bezcen majątek firmy - tłumaczy prezes zarządu Adam Skrobich.
Tarnowska firma stanęła na równi pochyłej już przed kilkoma laty, a - w ocenie zarządu firmy - gwoździa do trumny wbiły ostatecznie władze miejskie. Administracyjną decyzją zablokowały pomysł budowy centrum handlowo - usługowego przy ul. Narutowicza, z którego dochód miał zasilać konto zakładu.
W efekcie ostatnie dwa lata były już tylko podtrzymywaniem agonii zwłaszcza, że nie udało się także doprowadzić do postępowania układowego z wierzycielami.
Wniosek o upadłość trafił do sądu 30 kwietnia po tym, jak zalegającej z opłatami firmie, odcięto gaz konieczny dla utrzymania produkcji. Dotychczas nie ma jednak odpowiedzi w tej sprawie. Tymczasem dopóki upadłość nie zostanie ogłoszona trwać będzie egzekucja wierzytelności, które łącznie sięgają siedmiu mln zł.
Według prezesa Skrobicha z punktu widzenia interesów firmy to fatalna sytuacja. Komornik często sprzedaje majątek firmy po cenie wielokrotnie niższej od jego wartości. - Procedura jest taka, że najpierw ogłasza się pierwszą licytację, potem drugą, a jeśli nie ma chętnych, to sprzęt idzie z wolnej ręki - mówi prezes zarządu Owintaru. Tym sposobem właściciela zmienił np. osprzęt do generatorów octowych. - Bez niego octownia nie ruszy. Poszedł za jedenaście tysięcy, podczas gdy na odtworzenie produkcji musielibyśmy wydać pół miliona złotych - objaśnia Skrobich.
Ogłoszenie upadłości mogłoby zminimalizować dalszą degradację firmy, ponieważ automatycznie wstrzymuje to egzekucję komorniczą. - Syndyk nie mając na karku komornika miałby komfortową sytuację. Mając do dyspozycji gotowe linie technologiczne mógłby wznowić produkcję, dogadać się z wierzycielami, a ludzie mogliby z powrotem dostać pracę - dodaje Skrobich.
Teraz spośród 55 zatrudnionych tu wciąż jeszcze osób, 35 nie ma żadnego zajęcia, a pensji nikt nie widział tutaj od trzech miesięcy. Upadłość otwierałaby im drogę do starań, o trzymiesięczne pobory z Funduszu Świadczeń Gwarantowanych. Dopóki to nie nastąpi będą przychodzić do pracy tylko po to, żeby podpisać listę obecności.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?