Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nie było sensu jeździć "gęsiego" na trudnym torze

Piotr Pietras
Dzisiaj (godz. 18.45, transmisja w TVP Sport) zespół Azotów Tauronu Tarnów w pierwszym meczu finałowym drużynowych mistrzostw Polski zmierzy się na wyjeździe ze Stalą Gorzów.

W minioną niedzielę pierwsze podejście do meczu finałowego Enea Ekstraligi w Gorzowie Wielkopolskim zakończyło się niepowodzeniem. - Wystarczyło, że nad stadionem Stali przeszła jedna chmura, z której przez kwadrans mocno popadał deszcz i zawody zostały storpedowane - poinformował rzecznik prasowy tarnowskiego klubu Kamil Morydz.

Zawodnicy "Jaskółek" zgodnie mówili, że po opadach deszczu tor nie nadawał się do jazdy. - Nawierzchnia toru była bardzo dobrze przygotowana do jazdy, niestety po krótkich, ale bardzo intensywnych opadach deszczu była już w bardzo złym stanie - stwierdził Janusz Kołodziej.

Podobnego zdania był inny zawodnik Azotów Tauronu Martin Vaculik. - Decyzja o przełożeniu zawodów była bardzo rozsądna. Nie było sensu rozgrywać meczu na siłę, gdyż przede wszystkim chodzi o zdrowie zawodników. Po opadach deszczu tor był niebezpieczny, były na nim miejsca twarde i bardziej przyczepne. Na pierwszy rzut oka tor wyglądał na dobry, ale po dokładniejszym rekonesansie okazało się, że nie jest w najlepszym stanie. Gdy szedłem po torze, w niektórych miejscach buty zapadały mi się do połowy. Gdybyśmy mieli jeździć w niedzielę, to na torze byłoby bardzo niebezpiecznie, natomiast kibice nie oglądaliby żadnej walki na dystansie - przekonywał słowacki żużlowiec zespołu tarnowskiego.

- Finał drużynowych mistrzostw Polski to zbyt poważna impreza, by rozgrywać ją na siłę, jeżdżąc "gęsiego" na niebezpiecznym torze, dlatego dobrze się stało, że mecz przełożono na wtorek - podkreślił były żużlowiec Unii Tarnów Mirosław Cierniak, który w tym sezonie pomaga przy przygotowaniu motocykli juniorowi "Jaskółek" Jakubowi Jamrogowi.
Po tym jak zawody zostały przełożone, większość tarnowskich zawodników rozjechała się do swoich domów. - Mimo że z Gorzowa do Tarnowa jest 640 kilometrów, to zdecydowaliśmy się wrócić do domu, by we wtorek wcześnie rano znów udać się w drogę do Gorzowa. Teraz dużą część trasy można przejechać autostradą, podróż nie jest więc aż tak męcząca jak kiedyś - kończy Cierniak.

Finałowy dwumecz Enea Ekstraligi, w którym rywalizować będą z sobą dwie najlepsze drużyny części zasadniczej tegorocznych rozgrywek, zapowiada się niezwykle ciekawie i emocjonująco. Zdecydowanie lepiej dla widowiska będzie więc, gdy zawodnicy obu drużyn będą mogli walczyć na dobrze przygotowanym torze.


Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z regionu. Zapisz się do newslettera!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Nie było sensu jeździć "gęsiego" na trudnym torze - Tarnów Nasze Miasto

Wróć na tarnow.naszemiasto.pl Nasze Miasto