Weterynarzem chciała być od dziecka. - Zawsze kochałam zwierzęta, bez różnicy - małe i duże - opowiada. Jak przyznaje, rodzice początkowo sceptycznie podchodzili do wybranych przez nią studiów. Do czasu, kiedy pewnej nocy, w ramach praktyk, córka po kilkugodzinnym odbieraniu porodu cielaka wróciła do domu cała umorusana, śmierdząca i wykończona, a mimo to ogromnie podekscytowana tym, czego była świadkiem. - Wtedy naprawdę zrozumieli, że to jest to, co chcę robić w życiu i trudno będzie znaleźć im lepszy powód, aby mnie zniechęcić do wykonywania tego zawodu - opowiada.
Pochodzi z Dębicy, ale swój pierwszy gabinet po studiach otwarła w oddalonej o ponad 20 km Jodłowej. To gmina typowo rolnicza, gdzie mieszkańcy wciąż hodują mnóstwo zwierząt gospodarskich. - Mieliśmy chwilowe kłopoty z weterynarzem, dlatego przyjęliśmy ją z otwartymi rekami - mówi Robert Mucha, wójt Jodłowej.
Agnieszka Kobos jest do dyspozycji mieszkańców, a właściwie ich zwierząt, 24 godziny na dobę. - Zdarza się, że telefon dzwoni o północy, trzeciej, czwartej nad ranem, bo krowa zaczęła się cielić i pojawiły się kłopoty lub trzeba ratować świnie, konia lub owce. Takie są uroki pracy wiejskiego weterynarza. Jednak ja nie narzekam - mówi.
Jeździ na interwencje nie tylko na terenie gminy Jodłowa, ale także sąsiednich Brzysk, Szerzyn czy Ryglic, a nawet za Jasło i do Ropczyc. - Mimo młodego wieku ma ogromną wiedzę i spryt, a jej największym atutem jest autentyczna chęć pomocy zwierzęciu - przyznaje Zofia Stojak z Lubczy, gdzie weterynarz blondynka jest dobrze znana.
Zdobyte umiejętności mogła wykorzystać podczas najbardziej nietypowej operacji w swojej karierze, którą przeprowadziła kilka dni temu pod Ostrowem Wielkopolskim. Wspólnie ze swoim współpracownikiem - Michałem Załuskim usunęła guz gruczołu mlekowego u 15-letniej lwicy tigana. Zwierzę, po wieloletnich występach w cyrku, teraz jest na zasłużonej emeryturze.
- W porównaniu z tym co robię na co dzień, był to zabieg w rozmiarze XXL. Wycięty guz miał bowiem aż 1,5 kilograma - opowiada Agnieszka Kobos.
Operacja mogła zostać wykonana jedynie po uśpieniu lwicy strzałem zza krat klatki. - Tigon to mimo wszystko dzikie zwierzę. Jedyną osobą, która może się do niego zbliżać, jest trener - wyjaśnia. - Bać się nie bałam, ale adrenalina towarzyszyła mi przez całe dwie godziny operacji - przyznaje.
Zaproszenie do Wielkopolski nie bez powodu skierowane zostało właśnie do weterynarzy z Jodłowej. Agnieszka Kobos jest w trakcie wykonywania specjalizacji z chirurgii. Z kolei Michał Załuski jest jednym z niewielu wkraju lekarzy specjalizujących się w leczeniu zwierząt egzotycznych. Przez kilka lat opiekował się m.in. zoo w Chorzowie.
Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?