Dramatyczna akcja gaśnicza w Łętowicach
Pożar wybuchł w nocy z 8 na 9 listopada, kiedy cała rodzina już spała.
- Na szczęście mąż przebudził się w nocy. Zaniepokoiły go dziwne odgłosy dochodzące ze strychu. Gdyby nie to, pewnie zaczadzilibyśmy się we śnie i spłonęli żywcem w środku – mówi ze łzami w oczach Wiesława Przybyła.
Gdy tylko pan Rafał zobaczył, że się pali, zaalarmował żonę i trójkę dzieci, które były w środku: 20-letniego Dominika, 13-letniego Jacka i najmłodszą z rodzeństwa – 11-letnią Martynkę.
- Nie było czasu na ratowanie czegokolwiek. Ubraliśmy tylko na szybko coś na siebie, wzięliśmy komórki, żeby wezwać pomoc i wybiegliśmy z domu, bo duszący dym już wdzierał się do pokojów. Byliśmy przerażeni. Nie wiedzieliśmy skąd ten pożar i gdzie znajduje się jego zarzewie – opowiada kobieta.
Na pomoc przyjechało kilka zastępów straży pożarnej z jednostek OSP w gminie a także z PSP w Tarnowie. Pożar zlokalizowano na strychu, ale szybko zaczął obejmować dach, a także pomieszczenia mieszkalne na parterze. Wstępne ustalenia wskazują na to, że w budynku doszło do zapalenia się sadzy w kominie, od którego zapaliło się składowane na strychu siano, które rodzina wykorzystywała jako karmę dla królików i kóz.
- Dwa lata temu wyremontowaliśmy cały dom. Poszły na to całe nasze oszczędności. Teraz wszystko znowu jest do remontu. Czego nie zniszczył ogień, zalała woda z wężów strażackich. Wszędzie czuć swąd spalenizny. Uszkodzony jest dach, a razem z nim również panele fotowoltaiczne, które zamontowaliśmy, aby oszczędzić na rachunkach za prąd. Nie spłaciliśmy jeszcze kredytu, który został zaciągnięty na ich zakup – wyliczają załamani Przybyłowie.
Dom był wprawdzie ubezpieczony, ale na niską kwotę i wiadomo już, że odszkodowanie pokryje jedynie część potrzeb poszkodowanej rodziny.
Pogorzelcy spod Tarnowa znaleźli schronienie w lokalu zastępczym, ale chcą wrócić do siebie
Pani Wiesława z mężem z trójką dzieci początkowo chciała zatrzymać się u rodziny, ale po namowie wójta gminy Wierzchosławice, zamieszkali w lokalu zastępczym przy szkole w sąsiednich Mikołajowicach.
- Mieszkanie było już raz wykorzystywane, jako tymczasowe miejsce pobytu dla innej rodziny, która również w pożarze straciła dach nad głową. Poszkodowani z Łętowic będą mogli pozostać w nim do czasu, aż uda się im odbudować ich własny dom. Wiem, że bardzo chcieliby wrócić na swoje jak najszybciej – mówi Andrzej Mróz, wójt Wierzchosławic.
Może to jednak zająć wiele tygodni, a być może nawet i miesięcy. Idzie bowiem zima, a podczas niej nie wszystkie prace można będzie wykonać.
- Zbliżają się święta Bożego Narodzenia, najbardziej rodzinne i domowe ze świąt. Tym ludziom nie będzie dane cieszyć się własnym kątem w te wyjątkowe dni. Stracili wszystko. Nie możemy zostawić ich samych – mówi Tomasz Bardoń, mieszkaniec z Łętowic.
We wsi i w całej gminie ludzie mocno przejęli się losem poszkodowanej rodziny. Zaoferowali im doraźną pomoc, obdarowali żywnością i ubraniami.
Z inicjatywy GOPS w Wierzchosławicach na portalu Pomagam.pl założona została publiczna zbiórka pieniędzy na rzecz Przybyłów (Pomagamy po pożarze w Łętowicach). Inicjatorzy chcą zebrać kwotę co najmniej 30 tysięcy złotych.
Pieniądze posłużą na odbudowę zniszczonego domu i zakup niezbędnego wyposażenia.
Bądź na bieżąco i obserwuj
FLESZ - Polska gospodarka rośnie. Co z inflacją?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?