Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Koronawirus dobija restauracje w Tarnowie. Pierwsze już się zamknęły, restauratorzy wyszli na ulicę

Paulina Marcinek-Kozioł
Paulina Marcinek-Kozioł
Zrozpaczeni restauratorzy postanowili początkiem tygodnia wyjść na ulice Tarnowa, by głośno powiedzieć o sytuacji, w której się znaleźli. Domagają się pomocy od rządu i wsparcia od wojewody
Zrozpaczeni restauratorzy postanowili początkiem tygodnia wyjść na ulice Tarnowa, by głośno powiedzieć o sytuacji, w której się znaleźli. Domagają się pomocy od rządu i wsparcia od wojewody Paulina Marcinek
Widmo plajty coraz mocniej zagląda w oczy tarnowskim restauratorom. Po drugim już w tym roku lockdownie lokali, drżą o przyszłość i los swoich biznesów. Zwijanie interesu czy zwolnienia pracowników w wielu restauracjach wydaje się być coraz bardziej prawdopodobne.

FLESZ - Cała Polska w strefie czerwonej

Lubiana przez tarnowian restauracja „Włóczykij” od marca zamknięta jest na cztery spusty, a na jej drzwiach wisi ogłoszenie o sprzedaży. Lokal dobił koronawirus.

- Gdyby nie epidemia, funkcjonowalibyśmy nadal - mówi Artur Adamski, współwłaściciel restauracji, która przy Wielkich Schodach istniała kilka lat. W czasie pierwszego lockdownu lokal nie zdecydował się na serwowanie jedzenia na dowóz. - Nigdy go nie oferowaliśmy i nie wprowadziliśmy także wtedy, bowiem dania na dowóz tracą walory smakowe - dodaje Adamski.

Jaki los czeka tarnowskie resturacje w dobie pandemii koronawirusa?

Zwijanie interesów i zwalnianie pracowników dla wielu tarnowskich restauratorów wydaje się być coraz bardziej prawdopodobnym scenariuszem. Pandemia koronawirusa i najnowsze rządowe obostrzenia sprawiły, że po raz kolejny musieli od soboty (24 października) zamknąć lokale.

- Z dnia na dzień zostaliśmy pozbawieni pracy. Byliśmy w szoku, bo do końca wierzyliśmy, że jednak do tego nie dojdzie - mówi Jacek Sulowski, właściciel restauracji Obsesja Smaku przy ul. Krakowskiej. - Nie zdążyliśmy odrobić strat po wiosennym lockdownie, a tu już kolejny cios w naszą branżę – dodaje.

.
- Ledwo dźwignęliśmy się po tym pierwszym zamknięciu i znów dostaliśmy w twarz. Sytuacja jest katastrofalna. Szykujemy się do zwolnień ludzi, a oni też sami nie wiedzą co zrobią, bo przecież też mają rodziny na utrzymaniu – mówi Anna Wolińska, właścicielka restauracji PUB Śródmieście.

Jedzenia na dowóz w przypadku tarnowskich to kiepski sposób na przetrwanie. Przy serwowaniu dań na wynos liczba klientów jest o 90 procent mniejsza niż w czasie normalnego funkcjonowania lokali.

- Nie ma możliwości, żeby z dwóch czy trzech zamówień dziennie utrzymać pracowników i zapłacić wysoki czynsz, ZUS czy prąd – wylicza Joanna Schaffer, współwłaścicielka pubu Leprikon Irish.

- Nie da się z tego wyżyć. Większość z nas prowadząc restauracje bazuje na przyjęciach i imprezach okolicznościowych - mówi Janusz Podlasiewicz, właściciel Jani Sushi i Jani Pizza w Tarnowie.

Tarnowscy restauratorzy wyszli na ulice Tarnowa

Zrozpaczeni przedsiębiorcy postanowili kilka dni temu wyjść na ulice Tarnowa, by głośno powiedzieć o sytuacji, w jakiej się znaleźli.

- Najgorsze jest to, że zostaliśmy sami z problem i nie ma dla nas żadnej pomocy – podkreśla Anna Wolińska.

Właściciele restauracji, hoteli, pubów oraz przedstawiciele branży ślubnej i artystycznej z Tarnowa protestowali w poniedziałek poniedziałek (26 października) przed tarnowską delegaturą Urzędu Wojewódzkiego.

W maseczkach na twarzach, z zachowaniem wszelkich zasad bezpieczeństwa, spacerowali po przejściach dla pieszych ulicy Mickiewicza i al. Solidarności. Przez mikrofon odczytywali postulaty pod adresem rządu, prosili też o wsparcie wojewody. Domagali się między innymi zwolnienie z podatków, ZUS i dofinansowanie do wypłat pracowników.

- W tym momencie nie mamy na to pieniędzy, bo restauracje są zamknięte. Każda ulga czy wsparcie jest dla nas ważne - podkreśla Janusz Podlasiewicz.

- Domagamy się sprawiedliwości. Markety, sklepy powierzchniowe, kościoły działają, a restauracje są zamknięte – mówi Dawid Rzepa z restauracji Soprano. - Większe obawy zarażenia są przecież przy zakupach niż w restauracjach, gdzie pracujemy w maskach, używamy płynów do dezynfekcji i zachowujemy odpowiednią odległość między stolikami - dodaje

Tarnowscy restauratorzy nie odpuszczą i będą robić co się da, by utrzymać swoje biznesy i nie zwalniać pracowników. Gotowi są również wychodzić na ulice do skutku. - Czekamy na rozwój sytuacji, ale na pewno będziemy walczyć o swoje - podkreśla Jacek Sulowski.

Tarnów:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na tarnow.naszemiasto.pl Nasze Miasto