Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jarosław Królewski, prezes i właściciel Wisły Kraków: Walczę, aby ten klub przetrwał na tyle, ile potrafię

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Wojciech Matusik
- Gdyby być finansowo ścisłym, asekuracyjnym, można by rzec, że Wisłę na nic nie stać, oprócz szerokich oszczędności, zapomnienie o awansie na najbliższe kilka lat, ograniczenie do minimum wydatków akademii, likwidacja drugiej drużyny i pozostałych sekcji, a także narzekanie non stop na poprzedników i wszystko dookoła - mówi o sytuacji Wisły Kraków jej prezes i większościowy właściciel Jarosław Królewski.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

- Niedługo dobrniemy do połowy sezonu w I lidze, a Wisły trudno szukać w czołówce tabeli. Jesteście nawet poza strefą barażową. Biorąc pod uwagę fakt, że zbudowaliście najdroższą w utrzymaniu drużynę w tych rozgrywkach, trudno nie mówić o rozczarowaniu. Zdanie dużego grona kibiców w sprawie obecnego sztabu, trenera Radosława Sobolewskiego znamy, bo wyrażają je głośno na stadionie czy w mediach społecznościowych. A pan wciąż ma pełne zaufanie do tego szkoleniowca?
- Po pierwsze, co do budżetu nie jestem przekonany, czy obecnie Wisła Kraków ma najdroższą drużynę w lidze. Często budżet całościowy klubu jest mylony z tym przeznaczonym na drużynę. Warto pamiętać, że Wisła Kraków to nie tylko pierwsza drużyna i warto o tym mówić - mamy również inne koszty, które związane są z obsługa akademii czy innych drużyn. Obecny budżet drużyny w kontekście podręcznika PZPN i wskaźników zdrowotności budżetu drużyny względem całego budżetu wynosi około 40-45 procent w zależności od metody kalkulacji. Modelowy wskaźnik „zdrowego” budżetu na drużynę to około 60 procent. Pod tym względem ciężka praca w gabinetach w poprzedniej rundzie przyniosła wiele efektów. Udało się zredukować liczbę etatów w pierwszej drużynie i zlikwidować w dużej mierze kominy płacowe. To był trudny okres wymagający dużej pracy. Koszt szerokiej kadry pierwszej drużyny bez sztabu szkoleniowego to dziś około 950 000 złotych netto. W kadrze mamy 33 graczy, koszt przypadający na gracza Wisły Kraków na chwilę obecną to około 28 tysięcy złotych netto.

Po drugie, co do szkoleniowca. Szczerze powiedziawszy poprzez przyglądanie się Wiśle Kraków w ostatnich latach mam kilka przemyśleń: cztery lata jako mniejszościowy akcjonariusz i niemal od roku jako główny akcjonariusz i prezes. Jednym z nich jest to, że w piłce doradców co do zmian jest wielu, natomiast co do kreowania konstruktywnej przyszłości już trochę mniej. W sezonie, w którym spadliśmy z ekstraklasy, mieliśmy zbudowany klub w cudzysłowie modelowo. Oddana władza trenerska szkoleniowcowi ze świetnym CV, pion sportowy skonstruowany na nowo, nastąpiło oddanie wielu decyzji tzw. „ludziom w środowisku kompetentnym”. Skończyło się spadkiem, jednym z najbardziej kosztownych okienek transferowych, którego skutki finansowe odczuwamy do dziś, a także słabą postawą na boisku, która nie zagwarantowała pozostania w lidze. Czy zrobiliśmy szczerą analizę tego, dlaczego tak się stało? Czy poszliśmy za mądrością tłumu? Czy przeanalizowaliśmy jakość kadry? Innych aspektów naszej działalności? Tak, aby nie popełniać błędów w przyszłości? Myślę, że nie tak dokładnie, jak powinniśmy. Zrobiliśmy to, czego oczekiwała od nas społeczność.

Dziś Wisła Kraków nie staje jedynie przed dylematem, czy jej trenerem ma pozostać Radosław Sobolewski, ale jakim klubem chce być w przyszłości. Czy dalej miotana emocjami od ściany do ściany, czy chce być organizacją myślącą, która analizuje swoje błędy dogłębnie i chce je naprawiać, a decyzje o zmianach podejmuje wówczas, gdy te, które mają nastąpić, naprawdę wnoszą ją na wyższy level?

A teraz do meritum. Nie jesteśmy zadowoleni z wyników, które osiągamy. Nie jest z nich zadowolony sztab, piłkarze, prezes, rada nadzorcza, kibice i partnerzy. Stać nas na więcej. Odpowiedzmy sobie jednak na dwa kluczowe pytania: który mecz wygraliśmy w tym sezonie, którego nie powinniśmy wygrać i które z nich zremisowaliśmy, w których postawą na boisku zasługiwaliśmy na wygraną? Na pierwsze pytanie odpowiedź brzmi: 0. Na każdą wygraną zasłużyliśmy. Przynajmniej w dwóch zremisowanych meczach zasługiwaliśmy na zwycięstwo. Czy ktoś obiektywnie oceniając drużynę ma inny pogląd na mecz ze Stalą Rzeszów, z Chrobrym Głogów czy z Wisłą Płock, tudzież z Zagłębiem Sosnowiec? Przecież to diametralnie zmieniałoby kształt tabeli. Raz domagamy się gry pragmatycznej i wyników, drugi raz pięknej gry i tak od lat nie możemy się zdecydować, czego naprawdę chcemy. Nie róbmy z logiki panny lekkich obyczajów. Straciliśmy w wyżej wymienionych czterech meczach - oczywiście przez naszą nieskuteczność - 8 punktów. Wystarczyłoby zdobyć z tych straconych punktów połowę, mielibyśmy miejsce na podium ze stratą punktów do lidera. Czy w wyżej wymienionych meczach nie dominowaliśmy? W każdym z nich byliśmy lepszą drużyną. Czy przełożyło się to na punkty: nie. Tu jest nasz najgłębszy grzech - nie potrafimy być czasami pragmatyczni w tym, co robimy. Ale czy można winić za to wyłącznie sztab trenerski, który według wszelkich badań w piłce nożnej ma maksymalnie 5-10 procent wpływ na ostateczny wynik poszczególnego spotkania? Czy trenerzy robią błędy? Jasne, że robią, ale w tak niedeterministycznej lidze czy w materiale, który mają to jest więcej niż pewne, że będą je popełniać. Odpowiem panu również wprost. Czy stać Wisłę Kraków na zmianę trenera mimo oczywistych wyzwań finansowych: tak - stać. Trener Sobolewski jest nim dlatego, że powierzona mu została misja ze względu na kompetencje, które ma. To wszystko.

- Można mówić o bramkach, punktach spodziewanych, posiadaniu piłki i innych wyliczeniach, ale najważniejszy jest jeden fakt - dzisiaj Wisła punktuje na poziomie 1,5 punkta na mecz. Jeśli taka średnia się utrzyma, może to nie dać nawet miejsca w barażach, co byłoby już prawdziwą klęską. Na czym opiera pan zatem przekonanie, że Radosław Sobolewski jest w stanie doprowadzić do sytuacji, w której ten zespół będzie grał co tydzień na miarę swoich możliwości, a nie jedynie od czasu do czasu?
- Polska kocha trenerów, którzy pięknie mówią. Mają przygotowane skrypty przez agentów, tudzież agencje PR. Pełen personal branding. Sobolewski jest Sobolewskim. Szczerym, twardym, ale i konsekwentnym człowiekiem, W obecnej formie, czy będzie się kajał na konferencji czy będzie na niej twardy i mówił o swojej wizji to i tak odbiór będzie taki, jaki jest. Powie, że w coś wierzy, to będzie, że ma wysokie ego, powie, że za coś przeprasza, dostanie feedback, że nie ma charyzmy. Jedno co rok w Wiśle jest pewne. Non stop zmieniamy trenerów, bez żadnej głębszej refleksji - bez możliwości przepracowania pełnego sezonu z jednym składem. Nie satysfakcjonuje nas nasza pozycja w lidze, ale nie jest tak, że jedyne problemy, które widzimy to osoba trenera - za wyniki odpowiada cały klub. Jeśli nie widziałbym wartości w tym to, co robi trener, to czy ryzykowałbym cały ten czas poświęcony w klubie, pieniądze i ten cały hejt, który na mnie spada na jego misję? Raczej jest to wątpliwe. Włożyliśmy w zeszłą rundę wiele energii, byliśmy blisko sukcesu. Nie udało się, mimo że byliśmy zdecydowanie w perspektywie całej rundy najlepszą drużyną w rundzie. Czasami zadecydowały błędy indywidualne, czasami brak skuteczności, czasami błędy trenerskie. Taki jest sport. Mimo dobrej gry, nie awansowaliśmy. Dlaczego? Bo w tej lidze nie trzeba wygrywać z przeciwnikami! Ich trzeba ogrywać! Wie pan, jaki potem jest z tym problem, trochę parafrazując słowa trenera Znicza Pruszków? Do ekstraklasy wchodzą drużyny, które odgrywają i przepychają mecze, a nie grają w piłkę. Drużyny, które chcą w nią grać, mają pod górkę. Nie opłaca się taka postawa. My chcemy grać w piłkę, liczymy, że to przyniesie długofalowo pozytywny skutek. Jestem w stanie wyobrazić sobie, że poradzilibyśmy sobie w ekstraklasie z obecnym składem lepiej niż w I lidze i to nie jest tylko moje nawiedzone zdanie. Zeszły sezon nauczył nas, że I liga to maraton, a nie sprint. Poczekałbym z ocenami już dziś i z przypuszczeniami tego, kto ją wygra, a kto przegra.

- A pana zdaniem dlaczego piłkarze w jednym meczu potrafią strzelać mnóstwo bramek, by w innym mieć problem ze zdobyciem choćby jednej. Jak można marzyć o awansie do ekstraklasy, skoro Wisła nie była w stanie w tym sezonie wygrać trzech meczów z rzędu? Macie w jakikolwiek sposób zdiagnozowany ten problem?
- Mamy swoje obserwacje, nad którymi pracujemy. Na pewno brakuje nam skuteczności i wykończenia akcji, które stwarzamy, aby szybciej zamykać mecze. Musimy zadbać o nasz mental. Tej drużynie nie można zarzucić braku zaangażowania. Szczerze wierzę, że nasza drużyna zacznie punktować.

- Dlaczego pana zdaniem w innych klubach, które dysponują znacznie mniejszym budżetem, mniejszymi możliwościami finansowymi, potencjałem udaje się zbudować drużyny, które są w stanie grać lepiej, punktować lepiej? Pokazał to choćby poprzedni sezon, gdy awansowały trzy drużyny, których łączne przychody były niższe od jednej Wisły Kraków. Może to pora na szerszą dyskusję o waszej polityce sportowej, która na ten moment okazuje się po prostu nieskuteczna?
- Ile z tychże przychodów te drużyny przeznaczały na pierwszą drużynę, a ile na inne formy działalności klubu i ile innych inicjatyw te kluby prowadzą na co dzień? Zarządzanie łodzią a okrętem to dwa różne problemy zarządcze. Zupełnie inaczej gra się dla Wisły Kraków, a inaczej dla mniejszych klubów. Przykład młodzieży i ich rodziców, którzy nas opuszczają, jest jednym z najlepszych materiałów dla studiów. Waga popełnionego błędu w Wiśle Kraków w I lidze jest dla budowania pewności siebie większa niż średniej wielkości klubu w ekstraklasie. W jednym przypadku rozpisywać się będą wszyscy, w innym nikt nie zauważy. Inna sprawa, myśli pan, że do Wisły lgną trenerzy widząc to, jaką mamy stabilność w tym temacie od wielu lat? Jakie postawy kreujemy, jak refleksyjni jesteśmy. Tak, polityka sportowa nie jest skuteczna - bo jak ma być po pół roku działania w nowej formule, jeśli chcemy ją kolejny raz w trakcie rundy, nawet nie sezonu, zmieniać. Jak tak można budować cokolwiek? Gdziekolwiek czy nawet z kimkolwiek?

- W ostatnim meczu z Zagłębiem Sosnowiec w fatalnym stanie było boisko. Może pan wyjaśnić jak to się stało, że przed dwoma domowymi meczami wysypano tyle piasku na płytę, że utrudniało to normalną grę, zamiast poczekać z tym do środy po meczu z Polonią, gdy do następnego spotkania na Reymonta będzie osiemnaście dni?
- Po ocenie stanu murawy zmuszeni byliśmy do wykonania odpowiednich zabiegów mających zabezpieczyć murawę przed dwoma najbliższymi meczami domowymi. W związku z zapowiadanymi intensywnymi opadami ilość piasku nie została zredukowana. Przed meczem pucharowym zostały zastosowane dodatkowe zabiegi szczotkowania murawy, co spowoduje pozbycie się nadmiernej ilości piasku. Na przerwę reprezentacyjną zostały zaplanowane również inne zabiegi.

- Strona sportowa to jedno, ale równie ważna, a może nawet ważniejsza jest sprawa organizacyjna. Zapytam wprost - jak wygląda na dzisiaj płynność finansowa Wisły Kraków? Jaką kwotą trzeba będzie dofinansować klub, bo nie tak dawno mówił pan, że brak awansu do ekstraklasy w poprzednim sezonie będzie powodował konieczność dołożenia nawet dwunastu milionów złotych, żeby zachować płynność. I czy pan dołoży te pieniądze z własnych środków czy szuka ich gdzie indziej?
- Pamiętam styczeń 2019 roku, gdzie każdy pukał mi w głowę ze znających się na tematach ekonomicznych i finansowych, że co ja robię, nie ma najmniejszego sensu tego ratować. Dokładnie takie same głosy słyszałem w listopadzie 2022 roku, gdy przejmowałem klub i zostałem prezesem. Pierwsze teorie twierdziły, że nie przejdziemy marcowej licencji w 2023 roku, potem, że nie wznowimy sezonu, następnie, że nie dotrwamy do licencji. Ja mam taki charakter, że staram się publicznie nie narzekać na przeszłość, tłumaczyć swoich błędów błędami poprzedników, skupiam się na przyszłości. Zajęcie się Wisłą Kraków będącą w 2022 roku w I lidze, czyli w miejscu, w którym była, z globalną sytuacją makroekonomiczną czy z nastrojami wówczas panującymi, nie jest najrozsądniejszą decyzją w moim życiu - ale czuję za ten klub odpowiedzialność - i myślę, że mogę powiedzieć, że zostawiam tu wszystko, co mam, aby on funkcjonował.

Pierwszym celem było wspólnie z teamem utrzymanie na drugi sezon niemal wszystkich sponsorów pod względem kwotowym. Dzięki ich wsparciu i ciężkiej pracy biur udało się to zrealizować. Udało się przetrwać mecze przy ograniczonej pojemności, podwyżki czynszu, brak wpłat wciąż na poziomie 5 mln złotych z transferów, od partnerów czy od sponsorów, którzy zniknęli ze sprzętu meczowego i inne trudności, jak np. opłacanie byłych trenerów sprzed 2018 roku. Wybrałem walkę o ekstraklasę i robię wszystko, by się to udało, choć wizją na to wielu osób dookoła mnie było to, aby poinformować kibiców, że przez najbliższe dwa lub trzy sezony awansu nie będzie, że należy pogodzić się z grą w I lidze, mocno zrestrukturyzować zespół, iść w narrację, że jest super ciężko, robić kolejne zbiórki ratunki, korzystać z pieniędzy Socios na bieżące utrzymanie klubu. Żadnej z tych rzeczy nie zrobiłem, mimo że I liga to dla nas finansowa katastrofa. Dziś, gdyby Wisła Kraków grała w ekstraklasie, to byłaby, jeśli chodzi o budżet na progu rentowności, wyłączając spłatę poprzednich zobowiązań, a I liga tylko pogłębia nasze zobowiązania. Nikt nie chce jej w Krakowie. Coś takiego, jak formalnie rozumiana pozytywna płynność finansowa nie istnieje w Wiśle od wielu lat. Na co dzień wraz z zespołem pozostajemy w kontakcie lub przynajmniej staramy się go utrzymywać na tyle, na ile możemy z ponad 400 kontrahentami, z którymi mamy coś na sumieniu, choć i tutaj nie ustrzegliśmy się błędów. Gdyby być finansowo ścisłym, asekuracyjnym, można by rzecz, że Wisłę na nic nie stać, oprócz szerokich oszczędności, zapomnienie o awansie na najbliższe kilka lat, ograniczenie do minimum wydatków akademii, likwidacja drugiej drużyny i pozostałych sekcji, a także narzekanie non stop na poprzedników i wszystko dookoła.

Ja wybrałem inną drogę. Pozytywistyczną i właściwą drogę dla Wisły, bo redukcja ambicji oznacza też wielokrotnie redukcję wpływów. Nie narzekam. Nie chodzę do mediów żalić się na przeszłość, na poprzedników - to mój chyba pierwszy wywiad na ten temat, który może delikatnie uzmysłowić ludziom, jak trudnym tematem do ogarnięcia jest dla Wisły gra w I lidze. W ciszy pracuję i rozwiązuję problemy, z którymi nie miałem decyzyjnie nic wspólnego, jak choćby opłacenie pensji sprzed 2018 roku trenerom czy inne aspekty działalności pani Sarapaty. Krew człowieka zalewa, że nie może tego przeznaczyć na poprawę cateringu, rozwoju sklepu oraz akademii czy na realizację nowych projektów. Ale taka jest rzeczywistość. W tym roku ani razu nie poprosiliśmy Socios o wsparcie finansowe mające na celu poprawę płynności, bo za punkt honoru wziąłem sobie to, że pieniądze od kibiców powinny iść na wspólnie określone cele także te mające na celu zabezpieczenie przyszłości Wisły.

Nie zorganizowaliśmy ani jednej zbiórki, mimo że ograniczenie stadionu w poprzednim sezonie czy obecna sytuacja na rynku mega nas dotknęła. Kibice piszą o tym, że może warto, aby ktoś inny się tym zajął, a ja z miłości do sadomasochizmu wciąż w tym tkwię lub że jestem taki, a nie inny, bo nie przyjąłem w ostatnim momencie oferty inwestorów. Dokładnie tak samo zrobiłbym dziś i każdy na moim miejscu mając informacje, które mam, a które w przypadku dużego klubu, jak Wisła Kraków mają znaczenie. Czasami zastanawiam się po co ja to robię? Po co mam czytać na swój temat w internecie wypociny jakiegoś Pana Januszexa? Jaki jest sens wstawać rano i czerpać satysfakcję i sens z tego? Po prostu dla ludzi to zabawa, a dla mnie to odpowiedzialność - a paliwem są uśmiechy na stadionie, które widzę nie tylko wśród dzieci i młodzieży, ale także dorosłych! Ową odpowiedzialność mam na sobie od kilku lat, walczę, aby ten klub przetrwał na tyle, ile potrafię i na tyle, ile mam zdolności finansowej, wciąż czekając na alternatywy, których wśród nawet najbardziej zagorzałych wiślaków nie ma: a bo to trzeba zaryzykować, a bo to wystawić się na hejt, a bo to albo tamto. W ostatnim sezonie otworzyłem się totalnie na społeczność, próbując referować niemal każdy element działalności klubu. Muszę to ograniczyć, bo to działa wręcz odwrotnie i jest pokarmem dla nieprzekonanych.

- Czy chęć dofinansowania klubu wyrazili inni mniejszościowi udziałowcy z Jakubem Błaszczykowskim na czele?
- W środę mamy zebranie rady nadzorczej i podejmiemy wspólne decyzje. Obecni akcjonariusze życzą Wiśle bardzo dobrze i wielokrotnie w przeszłości pomagali, bez nich Wisły by dziś po prostu nie było.

- Czy, żeby poprawić sytuację finansową klubu Wisła będzie zimą zmuszona sprzedawać zawodników? I czy na ten moment są oferty dla Jakuba Krzyżanowskiego i Angela Rodado. W przypadku tego ostatniego piszą o tym hiszpańskie media.
- Nie mamy aktualnie żadnych oficjalnych ofert w klubie za wyżej wymienionych zawodników. Naszym celem jest utrzymanie kadry na obecnym poziomie.

- Jakie są obecnie zaległości w wypłatach wobec piłkarzy i sztabu pierwszej drużyny i czy to prawda, że sięgają one w niektórych przypadkach nawet kilku miesięcy?
- Słyszałem już o teorii 7 miesięcy, 5 miesięcy, 4 miesięcy, ostatnio 2 - żadna z nich nie jest prawdziwa. Generalnie staramy się, aby nasz model realizacji bieżących zobowiązań w Wiśle dotyczący aktualnego cashflow dla kluczowych partnerów biznesowych zamykał się w około 45 dniach, to samo dotyczy drużyny i sztabu. Nie zawsze udaje się nam to osiągnąć, w szczególności, gdy mamy do organizacji kilka meczów z rzędu u siebie. Każdy kosztuje nas niemal 150 000 złotych netto za sam wynajem stadionu, co przy frekwencji poniżej 16 700 oznacza, że zawsze musimy dokładać do organizacji meczów. Nie mamy dziś zaległości wobec miasta z tytułu płatności za wynajem pod ich organizację. Aktualna średnia zaległość do drużyny/sztabu przeterminowanych płatności to około 1.34 miesiąca w ujęciu kwotowym. Drużyna i sztab w tym kontekście zachowuje się wzorowo, czuje odpowiedzialność za klub i zdaje sobie sprawę z wyzwań, które mamy przed sobą i tych spowodowanych przeszłością.

- Jak wygląda sprawa zaległości wobec innych osób związanych z pionem sportowym w Wiśle Kraków. Mam tutaj na myśli zawodników drugiej drużyny, tych juniorów, którzy mają już profesjonalne kontrakty, ale też kadry szkoleniowej innych zespołów niż pierwszy?
- W tym momencie nie mamy żadnych zaległości wobec sztabów, zawodników drugiej drużyny, także juniorów, którzy mają już profesjonalne kontrakty.

- Choć ostatnio boleśnie potknął się z Beskidem Andrychów, to drugi zespół pewnie lideruje w IV lidze. Wisłę Kraków będzie stać na utrzymanie rezerwy w razie awansu do III ligi, gdzie koszty choćby wyjazdów mocno wzrosną?
- Wiemy, jakie są koszty, ponieważ III liga to makroregion, który dobrze znamy z rozgrywek CLJ, gdzie nasze drużyny regularnie jeżdżą po województwach wchodzących w skład III ligi. Oczywiście transport wyniesie nieco więcej oraz dojdzie kilka meczów z noclegiem, dodatkowy koszt szacujemy w skali sezonu na poziomie około 60 000 zł - jeżeli chodzi o te rozgrywki. Większym kosztem mogą być tak naprawdę zawodnicy, ponieważ w obecnej kadrze drugiej drużyny jest dużo juniorów, a myśląc o rywalizacji na poziomie III ligi przeciwko mocniejszym drużynom z pewnością rezerwy będą wymagały wzmocnień. Choć też należy pamiętać, że ci którzy obecnie występują w drugiej drużynie za rok będą mieli już pierwszy sezon na poziomie seniorskim, więc też na nich liczymy pod kątem rywalizacji w wyższej lidze.

- Ile obecnie kosztuje drużyna rezerw?
- Około 1,5 mln rocznie brutto.

- Czy nadal uważa pan, że ściąganie do drugiej drużyny piłkarzy z zagranicy, Hiszpanów, którym trzeba płacić kilka tysięcy złotych miesięcznie plus opłacać mieszkanie to był dobry pomysł? Już dzisiaj widać gołym okiem, że nie są to zawodnicy, którzy aż tak mocno wybijaliby się w zespole Mariusza Jopa i z całą odpowiedzialnością można powiedzieć, że w ich miejsce mogliby grać Polacy, którzy nie byliby gorsi, a na pewno tańsi w utrzymaniu.
- To jest pytanie do dyrektora sportowego. Jestem zwolennikiem oceny zawodników po dłuższym okresie niż jedna runda. Ponadto w wielu meczach pokazywali spore umiejętności.

- To prawda, że ostatni domowy mecz w rundzie jesiennej rezerwa rozegra gdzie indziej niż w Myślenicach i że będzie to stadion Prądniczanki Kraków?
- Jest to prawda, jesteśmy w trakcie dopinania warunków umowy. Jest to spowodowane obecnym stanem murawy na stadionie w Myślenicach.

- Czy pracownicy klubu otrzymują swoje wynagrodzenie na czas?
- Na chwilę udzielania tego wywiadu pracownicy niezwiązani ze sportem - o których mówiliśmy wyżej - mają pensje opłacone w całości. Czy w historii Wisły zdarzało się, że nie mieli ich regulowanych terminowo? Oczywiście zdarzały się takie przypadki, ale sporadyczne.

- Czy to prawda, że macie zaległości wobec niektórych partnerów, mówiąc wprost, że jest problem z regulowaniem takich zobowiązań?
- Tak. Oczywiście nie jest to tajemnicą, że w zależności od wielu czynników zmagamy się od lat z regulowaniem zobowiązań bieżących w zależności od wpływów, jak również tych sięgających paru lat wstecz. Staramy się być w bieżącym kontakcie z tymi kontrahentami.

- Czy jest taka realna szansa, żeby do Wisły wszedł w najbliższym czasie poważny inwestor czy wciąż są to rozmowy na zasadzie sondowania, z których niewiele później wynika?
- Po ostatnich doświadczeniach z informowaniem na temat prowadzonych rozmów klub nie będzie popełniał błędu z zeszłej rundy i poinformuje opinie publiczną oraz partnerów dopiero w momencie zawarcia ważnych umów przedwstępnych.

- Czy może pan z czystym sumieniem powiedzieć, że Wisła na sto procent otrzyma licencję na przyszły sezon?
- Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że jak co roku złożymy wszelkie potrzebne dokumenty oraz naszym zdaniem spełniamy wszelkie wymagane ku temu warunki. Decyzje te natomiast podejmuje Komisja Licencyjna PZPN. Będziemy również gotowi na wypełnienie zobowiązań finansowych względem warunków licencji.

- Prowadzicie rozmowy w sprawie bazy treningowej. Bez względu na to, gdzie ona miałaby powstać, trzeba mieć pieniądze na jej budowę. Rozumiem, że będziecie się starać o dofinansowanie, ale kto zapewni wielomilionowy wkład własny? Na jakim etapie są rozmowy z Myślenicami, Zabierzowem, a może jest jeszcze inny pomysł lokalizacji takiej bazy?
- Obecnie mamy kilka ofert w tym zakresie: Myślenice, Zabierzów - bardzo pozytywne zaskoczenie z mojej strony - oraz ostatnio otrzymaliśmy ciekawą ofertę od Dobczyc. Oczywiście nie zamykamy się na inne możliwości. Budowa bazy ma mieć charakter progresywny, więc uwzględniamy w niej Socios, jak i pozyskanie odpowiednich kredytów i grantów na inwestycje. Pracujemy teraz nad naszym stanowiskiem w tej sprawie, które przedstawimy wkrótce. Jak zawsze we wszystkich ofertach diabeł tkwi w szczegółach.

- Po remoncie stadionu mówiło się, że być może usiądziecie z miastem, żeby rozmawiać na temat zmiany zasad, na jakich funkcjonuje Wisła na tym obiekcie, lepszego go wykorzystywania. Dzieje się coś w tej sprawie?
- Tak, rozmowy trwają w tym zakresie - o ich wyniku - mam nadzieję - poinformujemy w najbliższym czasie.

- Kibice czasami skarżą się, że w klubowym sklepie brakuje asortymentu. Z czego to wynika?
- Cały asortyment uzupełniany jest na bieżąco, dodatkowo cały czas poszerzamy gamę naszych produktów. W ostatnim czasie Wisła wysłała np. ankietę do swoich kibiców, z której wynikało, że zależy im bardzo na poszerzeniu kolekcji damskiej oraz retro i w odpowiedzi weszły do Official Fanshop dwa nowe produkty, czyli damskie koszulki retro w dwóch wzorach. Jesteśmy z naszymi kibicami w stałym kontakcie i staramy na bieżąco odpowiadać na ich prośby. W tym momencie szykujemy się na black week oraz okres świąteczno-noworoczny i już teraz serdecznie zapraszamy po nowa kolekcję czapek zimowych.

- Jesteście w ogóle zadowoleni ze współpracy z Macronem, bo przecież nie jest żadną tajemnicą, że np. duża część sprzętu na nowy sezon została dostarczona przez tego dostawcę już po dobrych kilku kolejkach?
- Nie będę ukrywał, że trwa audyt umowy zawartej z naszych sponsorem technicznym i warunków, na jakich została podpisana - chcielibyśmy renegocjować kilka zapisów. Ze względu na poufność informacji nie mogę dziś więcej na ten temat powiedzieć. Nie mogę powiedzieć, że ta umowa była wybitnym sukcesem negocjacyjnym z naszej strony kilka lat temu.

- Trudno nie poruszyć sprawy kibiców i ich wyjazdów. Co jako Wisła macie zamiar zrobić, ale tak realnie, żeby oni na te wyjazdy mogli zacząć jeździć?
- Od strony formalnej zrobiliśmy wszystko co możliwe, aby uzyskać odpowiedź na nasze prośby. Jesteśmy również w stałym kontakcie z klubami, próbując przekonać ich do przyjęcia naszych kibiców. Mamy nadzieję, że tę sytuację zmieni przyjęcie kibiców Polonii na meczu Pucharu Polski już we wtorek.

- Biorąc pod uwagę czarny scenariusz dla Wisły i brak awansu w kolejnym sezonie do ekstraklasy, czy wtedy byt klubu zostanie zagrożony?
- Będzie na pewno trzeba wówczas zastosować bardziej radykalne kroki restrukturyzacyjne, ale przynajmniej dopóki starczy mi sił - niezależnie od mojego statusu prezes/nieprezes czy właściciel/niewłaściciel - będę starał się dbać o to, by ten byt nie był zagrożony.

Tutaj znajdziesz więcej informacji o Wiśle Kraków

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Jarosław Królewski, prezes i właściciel Wisły Kraków: Walczę, aby ten klub przetrwał na tyle, ile potrafię - Gazeta Krakowska

Wróć na tarnow.naszemiasto.pl Nasze Miasto