Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tarnów. Sad Barbary Kubis to zielone płuca Tarnowa

Paweł Chwał
Barbara Kubis jest pielęgniarką z zawodu, ale swoje życie poświęciła prowadzeniu sadu
Barbara Kubis jest pielęgniarką z zawodu, ale swoje życie poświęciła prowadzeniu sadu Paweł Chwał
Barbara Kubis jest z wykształcenia pielęgniarką. Krótko pracowała nawet w wyuczonym zawodzie w "starym" szpitalu w Tarnowie. Za namową męża zrezygnowała jednak z pielęgnowania chorych na rzecz zajmowania się jabłoniami w rodzinnym sadzie przy ul. Klikowskiej w Tarnowie. Do niedawna jej gospodarstwo znane było przede wszystkim z owoców. Teraz furorę zaczyna robić produkowany przez nią sok, który podbił już m.in. podniebienia jurorów tegorocznego Małopolskiego Festiwalowi Smaku.

Naturalna bariera
W widłach ulic Klikowskiej i Szujskiego znajduje się największe zagłębie sadów w Tarnowie. Posadzono je w czasach PRL-u, aby w naturalny sposób chroniły miasto przed wyziewami z Zakładów Azotowych. W ich powstaniu duży udział miał teść pani Barbary - znany tarnowski geodeta, Antoni Kubis, który podobnie, jak później jego synowa, poświęcił zawód... sadownictwu.
- Udało mu się dokonać , jak na tamte czasy, rzeczy karkołomej, czyli wykupić ponad 30 działek od 20 różnych właścicieli - mówi Barbara Kubis, właścicielka największego w tym momencie w Tarnowie sadu. Na 9 hektarach rośnie ok. 20 tysięcy drzewek jabłoni. Po tym, jak cztery lata temu, tragicznie zginął jej mąż, prowadzi gospodarstwo praktycznie sama. - Mam jedną osobę stale do pomocy, doraźnie wspierają mnie córki z zięciami, ale generalnie pilnowanie tego wszystkiego spoczywa na mojej głowie - przyznaje.

Cały rok jest co robić
Praca w sadzie trwa cały rok, a nie tylko jesienią, kiedy przypada zbiór owoców. - Tradycyjnie już pierwsze przycinki pielęgnacyjne gałęzi rozpoczynam w... Sylwestra. Po to, żeby zdążyć zadbać o wszystkie drzewa do kwietnia, zanim zaczną kwitnąć - mówi.

Potem trzeba przerzedzić zawiązki u jabłoni, zostawiając tylko te największe, a na przełomie czerwca i lipca trzeba jeszcze raz podejść do każdego drzewa i usunąć nadmiar owoców zostawiając między nimi co najmniej 10 centymetrów "luzu". - Niektórzy się dziwią, dlaczego zrywamy jabłka, jak są jeszcze zielone i nie pozwalamy im doczekać do zbiorów, kiedy będą pięknie wykształcone i czerwone. No właśnie dlatego, aby te, które zostają na drzewie, były dorodne, a nie żeby było ich dużo, ale byle jakie - wyjaśnia tarnowianka.

Zbiory owoców rozpoczynają się u niej w połowie września i trwają do końca października. Zatrudnia przy nich kilka dodatkowych osób.

- Wszystkich uczulam na to, że muszą obchodzić się z jabłkami, jak z jajkami. Poobijane i pouszkadzane szybko się bowiem popsują i się nam potem nie przydadzą - zauważa.

Świeżo zebrane trafiają do specjalnych chłodni pozbawionych tlenu, gdzie mogą wegetować nawet kilka miesięcy zachowując swój ładny wygląd i zapach. Jak przekonuje Barbara Kubis, dzięki specyficznemu mikroklimatowi panującemu w Tarnowie (Polski Biegun Ciepła, w którym przez 114 dni trwa najdłuższe w kraju termiczne lato) dojrzewające tutaj jabłka mają ponadto wyjątkowy smak.

Spełnione marzenie
Skąd pomysł, aby przetwarzać jabłka na soki?
- Chodziło to za mną od dawna. Chyba z 15 lat lat namawiałam męża na to, abyśmy zainwestowali w odpowiednie urządzenia i zaczęli przetwarzać jabłka. Nie był do tego pomysłu jednak przekonany aż tak bardzo, jak ja, więc sprawa się odwlekała - przyznaje.

Spróbowała dwa lata temu w użyczonej tłoczni. Rok temu produkowała już sok we własnych, zakupionych na kredyt maszynach.
- Na 5 litrów soku wchodzi około 10 kilogramów owoców. Łączę różne odmiany jabłek - słodkie z kwaśnymi, w odpowiednich proporcjach, aby było to smaczne i chciało się sięgnąć po kolejną szklankę - mówi Barbara Kubis.
Nie ogranicza się tylko do przetwarzania samych jabłek, ale produkuje także soki jabłkowe z dodatkiem czarnej porzeczki, aronii, marchwi czy gruszki. Można je kupić w sklepach nie tylko w Tarnowie, ale też w Krakowie, Krośnie i Jaśle.
Wyprodukowany przez tarnowiankę sok zdobył dwa tygodnie temu nagrody jury i dziennikarzy podczas półfinału Małopolskiego Festiwalu Smaku. W sierpniu będzie walczył o tytuł najlepszego produktu lokalnego podczas finału imprezy w Krakowie.

Ostatnie nasadzenia?

Sad Barbary Kubis znajduje się niespełna pięć minut jazdy samochodem od ścisłego centrum Tarnowa. Część terenu, który znajdował się obok, został już sprzedany i zabudowany przez deweloperów.

- Mąż kilka lat temu skusił się na propozycję jednego z nich i kosztem sadu wydzielone zostały 33 ary pod zabudowę szeregową. Ale to na razie wszystko - mówi Barbara Kubis, która właśnie sadzi kolejne drzewka.

Na 1,5-hektarowym terenie pojawią się zamówione w Instytucie Sadownictwa i Kwiaciarstwa w Skierniewicach sadzonki słodkiej odmiany jabłoni, którą kupiła specjalnie z myślą o produkcji soków.

- Sadzonki karłowate mają to do siebie, że trzeba je co jakiś czas wymieniać na nowe, gdyż zwyczajnie przestają dawać ładne owoce. Już zapowiedziałam córkom, że to moje ostatnie nasadzenia i kolejnych, jeśli tylko zechcą podtrzymać rodzinną tradycją, dokonają już oni sami. Zrobią, co zechcą, ale po cichu liczę na to, że za tych kilkanaście lat sadu, mimo wszystko, nie sprzedadzą. W końcu też w nim dorastały i bawiły się. To również spory kawałek ich życia, nie tylko moja miłość - mówi Barbara Kubis.


Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z regionu. Zapisz się do newslettera!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tarnow.naszemiasto.pl Nasze Miasto