Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Żyła na pełnych obrotach. Teraz jest przykuta do wózka i walczy o zdrowie

Robert Gąsiorek
Fot. Archiwum prywatne
Zofia Seweryn z Tarnowa podczas jazdy konnej w stadninie miała bardzo poważny wypadek. Po upadku z wierzchowca złamała kręgosłup. 32-latka nie poddaje się, ale potrzebuje pomocy.

Zosia od zawsze była pełną energii, wysportowaną kobietą. Trenowała karate i ćwiczyła na siłowni. W ostatnim czasie zaczęła studiować na Uniwersytecie Rolniczym. Uwielbia przyrodę i kocha zwierzęta, szczególnie konie. W ostatnim czasie trenowała młodego wierzchowca. To właśnie podczas spotkania z krewkim zwierzęciem wydarzył się największy dramat w jej życiu, po którym stała się kaleką. - Z całych sił będę jednak walczyła o powrót do sprawności i normalnego życia - przekonuje młoda kobieta.

Był 25 kwietnia tego roku. Zosia tę datę zapamięta do końca życia. Trenowała młodego konia na stadninie koło Szczucina . Wsiadła na zwierzę i zamierzała z nim przeskoczyć przeszkodę. Gdy młody rumak swoim przednimi kopytami frunął w powietrzu, 32-latkę wybiło z siodła. Zosia bezwładnie upadła na ziemię z wysokości blisko dwóch metrów na plecy. - Nie straciłam przytomności. Byłam cały czas świadoma. Poczułam jakby mi nogi odcięło. Krzyczałam, bo bolały mnie okolice brzucha - wspomina.

Na miejsce natychmiast wezwano karetkę pogotowia. Lekarz po zbadaniu Zosi od razu stwierdził przemieszczenie kręgu. 32-latka trafiła śmigłowcem do szpitala w Krakowie, gdzie natychmiast trafiła na stół operacyjny.

- Po operacji lekarz powiedział, że mam mocno zmiażdżony rdzeń i wszystko zależy od rehabilitacji - przyznaje kobieta.Na początku przeszła chwilę załamania. - Musiałam swoje wypłakać. Trwało to jednak dwa dni. Później wzięłam sie w garść!

W maju trafiła na oddział rehabilitacji w Szpitalu św. Łukasza w Tarnowie. Spędziła tam cztery miesiące. Codziennie ćwiczyła i uczyła się żyć na wózku inwalidzkim. - Było mi łatwiej, bo jestem wysportowana i mam silne ręce - podkreśla.

Gdy ze szpitala wróciła do swojego mieszkania musiała przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości. Zosia mieszkała do tej pory sama na trzecim piętrze. Gdy jednak o wypadku dowiedziała się jej mama rzuciła swoją pracę we Włoszech i wróciła do Tarnowa. - Nie mogłam zostawić córki w takim momencie bez wsparcia. - zaznacza Ewa Seweryn, matka Zosi.

W mieszkaniu 32-latki nie ma windy, korzysta więc z pożyczonego schodołazu do transportu niepełnosprawnych osób.

Kobieta musiała przerwać też studia. Skończyła już drugi rok leśnictwa na Uniwersytecie Rolniczym w Krakowie. - Mam na razie urlop dziekański. Zobaczę, co będzie dalej - zaznacza. Musiała również zrezygnować z pracy na siłowni, która dawała jej wiele satysfakcji.

32-latka ostatnio odwiedziła stadninę, w której wydarzył się dramatyczny wypadek. - Początkowo bałam się jechać w to miejsce. Gdy tam dotarłam złe myśli minęły - zapewnia. Bardzo tęskni za swoim koniem Takerem, którym opiekuje się od czterech lat. Jej wielkim marzeniem jest, aby z powrotem móc jeździć konno. - Gdy jednak odzyskam władzę w nogach, pierwsze co zrobię to pójdę na spacer. Nieważne dokąd, ale chce czerpać z tego przyjemność, tak bardzo mi tego brakuje - wzdycha.

WIDEO: Mówimy po krakosku - odcinek 18. "Kijak"

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na brzesko.naszemiasto.pl Nasze Miasto