Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zagadka brutalnego napadu w Jodłówce Wałki rozwiązana. Bandyci przyszli nocą z sąsiedniej wsi. Pobili 62-latka na śmierć

Robert Gąsiorek
Robert Gąsiorek
Pan Mieczysław mieszał samotnie w odludnym miejscu. Bandyci to wykorzystali i brutalnie napadli na 62-latka
Pan Mieczysław mieszał samotnie w odludnym miejscu. Bandyci to wykorzystali i brutalnie napadli na 62-latka tarnowska.tv/x-news
Samotnie mieszkający 62-latek z Jodłówki-Wałki nie uchodził za bogacza. A jednak to jego dom stał się celem napadu dla trójki młodych mężczyzn z sąsiedniej wioski. Gdy ciężko pobitego przywiązywali do stołu, musieli wiedzieć, że tego nie przeżyje. Okoliczni mieszkańcy są wstrząśnięci.

Piotr Kuta nigdy nie zapomni tego widoku - zwłok brata Mieczysława, skrępowanego i przywiązanego kablem elektrycznym do stołu ślusarskiego w rodzinnym domu. Nie dawał oznak życia. - Nie podchodziłem nawet bliżej, byłem przerażony tym co zobaczyłem - kręci głową brat zamordowanego mieszkańca miejscowości Jodłówki Wałki. To on pierwszy zjawił się na miejscu zbrodni.

Połamane żebra, pęknięta czaszka

U brata pojawił się w poniedziałek 4 maja około południa. Wcześniej zadzwonił do niego znajomy, aby sprawdził czy coś złego nie dzieje się jego Mieczysławowi.

- Zaniepokoiło go to, że nie widział, żeby kury zostały wypuszczone z kurnika, pootwierane były drzwi do garażu i stodoły - mówi Piotr Kuta.

Dom brata stoi w odludnym miejscu blisko lasu. Najbliższe domostwa znajdują się kilkaset metrów dalej. Na miejscu pan Piotr miał problem żeby dostać się na posesję, ponieważ bramka wejściowa była zamknięta na klucz. W końcu jednak udało mu się przedostać za ogrodzenie przez przesuwną bramę, która była uchylona.

- Gdy wszedłem na posesję już widziałem, że wszystkie drzwi w domu były otwarte na przestrzał. Zbliżając się do kotłowni widziałem, że ktoś tam leży - załamuje głos.

Wezwał policję. Na miejscu stwierdzono zgon 62-latka. Na jego ciele widać było ślady pobicia. Późniejsza sekcja wykazała połamane żebra, pęknięcie czaszki, wstrząśnienie mózgu oraz liczne krwiaki podpajęczynówkowe. - Nie wiedzieliśmy, kto mógł mu zrobić taką krzywdę. Był bardzo lubianą i bezkonfliktową osobą - podkreśla brat ofiary.

To nie byli obcy

Policjanci i prokuratura od początku brali pod uwagę motyw rabunkowy zbrodni. W domu denata widoczne były ślady plądrowania. Przesłuchiwano mieszkańców, przeglądano zapisy okolicznych kamer monitoringu. - Sukcesywna analiza uzyskiwanych informacji pozwoliła kilka dni później ustalić sprawców brutalnego napadu i zabójstwa - podkreśla asp. sztab. Paweł Klimek, rzecznik prasowy KMP Tarnów.

Podejrzanych policja nie trzeba było szukać daleko. Okazali się nimi trzej mężczyźni mieszkający w pobliskiej Woli Rzędzińskiej. Dwaj z nich to bracia: 20-letni Bartłomiej J. i o cztery lata starszy Łukasz. Trzecim zatrzymanym jest 25-letni Mateusz B. - partner siostry braci J. W Woli Rzędzińskiej mieszkał od kilku miesięcy. Przeprowadził się tu z Częstochowy. Wcześniej blisko pięć lat spędził w więzieniu za rozbój. Problemy z prawem w przeszłości miał już także Łukasz J., który był karany za przestępstwa przeciwko mieniu.

Zakradli się od lasu

Śledczy ustalili prawdopodobny przebieg wydarzeń. Sprawcy znali wcześniej swoją ofiarę. Kilka dni przed zabójstwem Łukasz J. kupował u Mieczysława alkohol. To właśnie po tej wizycie cała trójka wpadła na pomysł obrabowania samotnego mężczyzny.

Plan zrealizowali w nocy z 2 na 3 maja. Pod dom zakradli się od strony pobliskiego lasu około północy. Najpierw zapukali do drzwi domu, ale 62-latek im nie otworzył. Bandyci narobili hałasu, zdejmując poroże jelenia przywieszone do ściany budynku. Przebudzony ze snu mężczyzna uchylił drzwi, żeby zobaczyć co się stało, a wtedy sprawcy rzucili się na niego. Okładali go pięściami, kopali. Gdy 62-latek był nieprzytomny, związali go i zostawili w kotłowni.

Mateusz B. i Łukasz J. plądrowali dom, a w tym czasie Bartłomiej J. stał na czatach. - Zabierali wszystko co im wpadło w ręce. Ani przez chwilę nie zastanowili się nad losem pobitego mężczyzny, a gdyby udzielono mu wcześniej pomocy, być może by przeżył - mówi Marcin Stępień, Prokurator Rejonowy w Tarnowie.

Zdawali sobie sprawę, że mogą zabić

Łupem przestępców padły m.in. monety okolicznościowe, narzędzia, sprzęt elektryczny, repliki broni, kosmetyki i alkohol.
Wszystkie przedmioty ukryli w lesie. Następnego dnia poprosili 22-letniego znajomego, aby pomógł im przewieźć worki z zawartością. Usłyszał on zarzut nieumyślnego paserstwa, za co grozi kara do 2 lat więzienia.

Dużo surowsze wyroki grożą trzem mężczyznom, którzy brali udział w napadzie. Wszyscy usłyszeli zarzut zabójstwa w związku z rozbojem. Śledczy nie mają bowiem wątpliwości, że sprawcy zadając liczne obrażenia zdawali sobie sprawę, że mogą one skutkować śmiercią mężczyzny.

- Podejrzani przyznali się do udziału w napadzie jednak każdy z nich umniejsza w nim swój udział - podkreśla prokurator Stępień.

Wszyscy trzej decyzją sądu trafili do aresztu na 3 miesiące. Grozi im dożywotnie więzienie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Zagadka brutalnego napadu w Jodłówce Wałki rozwiązana. Bandyci przyszli nocą z sąsiedniej wsi. Pobili 62-latka na śmierć - Gazeta Krakowska

Wróć na tarnow.naszemiasto.pl Nasze Miasto