Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tarnów. Wychował się w domu dziecka, stracił obie nogi w poważnym wypadku. Szczepan się nie poddał i pokonuje kolejne przeciwności

Robert Gąsiorek
Robert Gąsiorek
Szczepan Ligara lubi aktywnie spędzać czas. Nie przeszkadza mu w tym niepełnosprwność
Szczepan Ligara lubi aktywnie spędzać czas. Nie przeszkadza mu w tym niepełnosprwność archiwum prywatne
Życie napisało dla Szczepana Ligary niezwykły scenariusz. Chociaż dotknęło go wiele ciężkich przeżyć, to nie załamywał się. Mimo niepełnosprawności stara się dziś żyć pełnią życia. Jest aktywny, uprawia sport. W dodatku otoczony jest wspaniałymi ludźmi, którzy wspierają go ze wszystkich sił.

FLESZ - Wyższe świadczenie 500 plus? PiS chce zmian

Dla 55-letniego dziś tarnowianina, dzieciństwo i okres dojrzewania były szczególnie trudne. Niemal w całości spędził je w domu dziecka. A kiedy przekroczył próg pełnoletności, zaraz na początku zły los znów dał o sobie znać. Stracił obie nogi, ale nie załamał się, bo miał dla kogo żyć.

- Moje życie nie było sielanką, ale jestem z niego zadowolony. I pozostało mi jeszcze wiele rzeczy, które chciałbym zrobić dla siebie i swoich bliskich - mówi Szczepan Ligara.

Pożar całego dobytku i przeprowadzka do domu dziecka w Tarnowie

Szczepan Ligara pochodzi z wielodzietnej rodziny z Gromnika. Miał ośmioro rodzeństwa. Gdy skończył trzy lata, jego rodzina przeżyła dramat. W pożarze straciła cały dobytek. Los sprawił, że Szczepan trafił wtedy do domu dziecka.

- Wychowywałem się tam praktycznie do usamodzielnienia się - wspomina.

W placówce opiekuńczej nie zerwał kontaktu z bliskimi. Odwiedzał swoich rodziców i część rodzeństwa, którzy mieszkali pod jednym dachem. Spędzał w domu niemal każde ferie i wakacje.

- Zawsze mogłem liczyć na pomoc rodzeństwa, a w szczególności starszego brata Andrzeja - podkreśla.

Z czasem, w Tarnowie, zaczął trenować piłkę nożną w zespole Błękitnych. Gdy skończył podstawówkę, kontynuował naukę w technikum budowlanym.

Dramatyczny wypadek na torowisku zmienił życie Szczepana

Był wtedy aktywnym i radosnym nastolatkiem. Na dwa miesiące przed osiemnastymi urodzinami wydarzyło się coś, kolejny raz przewróciło jego życie do góry nogami. Wpadł pod pociąg, maszyna ucięła mu obie nogi.

- Gdy byłem mały i trafiłem do domu dziecka, to tak naprawdę nie byłem świadomy tego co się dzieje, ale po wypadku, w jednej chwili cały świat mi się zawalił. Cały czas zadawałem sobie pytania dlaczego ja, dlaczego akurat mnie to spotkało? - mówi Szczepan.

Musiał na nowo nauczyć się żyć, ale już z niepełnosprawnością. W chwili wypadku był w przedostatniej klasie technikum. Dzięki jego wychowawczyni, Urszuli Rusin, oraz kolegom i koleżankom z klasy udało mu się przystąpić do egzaminu maturalnego.

W swojej żonie zakochał się od pierwszego wejrzenia

Po ukończeniu szkoły przez chwilę pracował w Tuchowie. Dowiedział się jednak, że w Konstancinie istnieje Centrum Kształcenia Inwalidów. Postanowił tam wyjechać. W placówce spędził dwa lata, poznał tam swoją obecną żonę. Pani Małgorzata była pracownikiem socjalnym. Od razu wpadli sobie w oko.

- To było jak strzała amora. Żona jest to dziś dla mnie jak anioł - uśmiecha się Szczepan.

Początkowo mieszkali w Siedlcach, gdzie na świat przyszło pierwsze z trójki dzieci. W 1990 roku przeprowadzili się do Tarnowa. Pomogła w tym książeczka mieszkaniowa, którą Szczepan dostał od społeczności III LO gdy przebywał jeszcze w domu dziecka.

- Akurat jedna ze spółdzielni mieszkaniowej miała mieszkanie dla osoby niepełnosprawnej i skontaktowali się ze mną. Praktycznie w jedną dobę przeprowadziliśmy się do Tarnowa - podkreśla 55-latek.

Przyjaciele zbierają pieniądze na handbike dla Szczepana

Żona stała się dla Szczepana motorem napędowym. Dzięki niej, przestał myśleć o swoich problemach, a skupił się na rodzinie. Zaczął też aktywnie spędzać wolny czas. Często można małżonków spotkać w Lasku Lipie lub na Velo Dunajec. Jeżdżą wspólnie - on na wózku, ona na rolkach. Tarnowianin uwielbia także nurkować, a w ubiegłym roku krewny jego żony zabrał go na rejs po mazurskich jeziorach.

Spotkał tam Cezarego Bogdańskiego, który sam kilka lat wcześniej uległ wypadkowi i długo wracał do sprawności. Pan Cezary wpadł na pomysł, aby pomóc Szczepanowi w uprawianiu sportu.

W ramach akcji "600 km pomocy" przyjaciele tarnowianina zbierają pieniądze na specjalny rower napędzany siłą rąk. Koszt takiego sprzętu to 20 tysięcy złotych. Datki na ten cel można przekazywać na konto fundacji Rotary Club Elbląg Centrum o nr. 58203000451110000004170740 z dopiskiem: "dla Szczepana".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na tarnow.naszemiasto.pl Nasze Miasto