Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tarnów. To tylko kwestia czasu, kiedy powstaną leki szyte niemal „na miarę”, pod pacjenta [ROZMOWA]

Łukasz Winczura
Rozmawiamy z dr. Rafałem Kurczabem, chemikiem, wykładowcą Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Tarnowie o zjawisku lekomanii w Polsce i o tym, jak będzie wyglądała farmacja za kilkadziesiąt lat.

Jak pan zamierza wydać 1,2 mln zł otrzymanych w programie Lider z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju?

Wraz z zespołem, w skład którego wchodzą chemicy, biochemicy, inżynierowie oprogramowania oraz specjalista od sztucznej inteligencji chcemy stworzyć pierwszy program obliczeniowy, który mógłby z powodzeniem wykorzystywać nie tylko przemysł farmaceutyczny, ale każdy przemysł, który posługuje się celowanymi związkami aktywnymi.

Proszę wytłumaczyć laikowi, choćby mnie.

Spróbuję jak najprościej. Jednym z głównych problemów, z jakimi borykał się na przykład przemysł farmaceutyczny było wyrzucanie pieniędzy w błoto w programy, jakie organizowano w kierunku poszukiwania nowych leków na etapach badań klinicznych. I nowe związki chemiczne bardzo często odpadały na tym etapie, nie mając szansy stania się lekiem. A dzięki nam firmy dostaną sprytne narzędzie już od samego początku i związek chemiczny, który nie został jeszcze wybrany do kolejnych faz badań będzie mógł zostać dorzucony wcześniej, by już inaczej zaprojektowany był testowany w skutkach ubocznych.

Kiedyś włos mi się zjeżył na głowie, gdy na ulotce przeczytałem, że zażywanie leku „w pojedynczych przypadkach może powodować zapaść”.

Na ulotce leku, który jest już w sprzedaży, to jeszcze pół biedy. Bo te skutki uboczne są małe w stosunku do efektu pozytywnego i machamy na nie ręką. Zresztą sam pan zauważył, że chodzi o pojedyncze przypadki.

Pytanie jest, kto będzie miał pecha.

I właśnie my tego pecha chcemy uniknąć już na samym wstępie. To znaczy projektować takie związki, które w ujęciu celu, którym jest leczenie choroby dodatkowo brać pod uwagę inne sprawy, na które nie powinniśmy działać, projektując daną cząsteczkę leku. Czyli choćby wspomnianą zapaść, nadmierną potliwość, wymioty i inne skutki niepożądane. Chcemy, żeby lek był bezpieczny od początku.

Jeden z farmaceutów opowiadał mi kiedyś, że jeśli zostają jakieś substraty przy wymyślaniu jakiegoś medykamentu, to robi się z nich nowy lek i pod niego wymyślana jest choroba.

O, ciekawe stwierdzenie. Raczej powiedziałbym, że raczej szuka się nowych zastosowań dla istniejących już leków.

A nie jest tak, że i tak najlepszym lekarstwem jest stara, poczciwa aspiryna?

Coś w tym jest. Aspiryna jest lekiem od dawna używanym przeciw gorączce, przeciw zapaleniom...

„Sercowcy” też ją biorą.

Właśnie. Bo aspiryna ma działanie przeciwzakrzepowe. Ale o tym wiemy dopiero od niedawna. To właśnie wynik tego, że bierzemy stare leki i badamy je w nowych obszarach.

Jak dużo czasu zajmuje wdrożenie nowego leku?

Nawet piętnaście lat. Dzisiaj leki mogą być w różnych stadiach badań klinicznych i za parę lat będą medykamentami nowej generacji, bezpieczniejszymi, prawie bez skutków ubocznych. Przy okazji genetyka idzie bardzo do przodu.

Chodzi o badania nad DNA?

Tak. Niedawno w telewizji widziałem reklamę firmy, która sprzedawała personalny system do pobierania próbek DNA. Później ta firma robiła cały przegląd genomu ludzkiego i analizę pod kątem potencjalnych chorób.

Chodziło o nowotwory?

Tak. W Stanach, jak tylko kogoś stać, to robi sobie taki test. I dowie się, że ma taki gen, który gdy zostanie zaktywowany, to można zapaść na raka. Wystarczy przypomnieć sprawę Angeliny Jolie, która profilaktycznie odjęła sobie piersi, bo jej matka zmarła na nowotwór.

Polska to kraj lekomanów?

Wiele środowisk twierdzi, że tak. Zobaczmy choćby na segment leków przeciwbólowych tych, których nie trzeba kupować na receptę. Statystyka nie pozostawia złudzeń. Sprzedaż tychże rośnie. Wynika z tego, że Polacy przyjmują coraz więcej leków przeciwbólowych. Ale ta lekomania to też nastawienie społeczeństwa.

A nie presja reklamy?

Też. Czasem media sztucznie kreują choroby cięższe niż w rzeczywistości mogą być.

Wpędzą nas w hipochondrię?

Oby nie. Ale na przykład pojawiają się suplementy diety. Wystarczy odpalić jakąkowiek reklamę w sezonie jesienno-zimowym. Tam zawsze będzie magnez.

A te suplementy to nie takie placebo?

Generalnie jest tak, że jeśli substancja jest lekiem, to ma ściśle kontrolowane ilości substancji. Natomiast w przypadku suplementu diety, to tam już kontroli ścisłej nie ma. Myśmy robili badania w zeszłym roku na suplementach magnezu.

I jakie wnioski?

Ciekawe. Jedni producenci dawali tyle magnezu, ile pisali na opakowaniu. Ale w kilku przypadkach ta ilość była mocno zaniżona a w jeszcze innych była ciężka do określenia dlatego, że ten suplement dziwnie zachowywał się w środowisku, który miał imitować soki żołądkowe.

W jakim kierunku podąża dzisiejsza farmacja?

Dzisiejsze farmacja, chemia, biochemia idą w kierunku spersonalizowanego laboratorium.

Czyli?

Może to wyglądać tak, że na mały chip położy pan kroplę krwi. Ten chip będzie połączony z komputerem, który ma pan w domu i on od razu panu zanalizuje biomarkery mówiące o schorzeniach i prześle następnie do centralnego komputera.

Trąci to Doktorem Google.

Może to być i Google. W każdym razie dużo się dzieje w tej kwestii tego spersonalizowania medycyny.

Lem by tego nie wymyślił

Znać „są rzeczy na niebie i ziemi, o których nie śniło się nawet Lemowi” (śmiech).

WIDEO:"Chodzę już tydzień czasu, ale nie ma". W aptekach rozkładają ręce, pacjenci odchodzą z kwitkiem

Źródło: TVN24/x-news

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Tarnów. To tylko kwestia czasu, kiedy powstaną leki szyte niemal „na miarę”, pod pacjenta [ROZMOWA] - Gazeta Krakowska

Wróć na tarnow.naszemiasto.pl Nasze Miasto