Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tarnów. Przez dąb, który rośnie w drodze trudno przejechać samochodem

Paweł Chwał
Drzewo ma blisko 40 metrów wysokości i pień o obwodzie niemal 4,5 metra. Miejsca na przejazd autem jest na ulicy niewiele
Drzewo ma blisko 40 metrów wysokości i pień o obwodzie niemal 4,5 metra. Miejsca na przejazd autem jest na ulicy niewiele Paweł Chwał
Rosnący niemal na środki drogi potężny, ponad dwustuletni dąb to nie lada problem dla mieszkańców ulicy Olchowej w Krzyżu. Drzewo nie tylko utrudnia im dojazd do posesji, ale też stanowi prawdziwą zawalidrogę dla samochodów strażackich, śmieciarek czy pługopiaskarek, które zimą odśnieżają miejskie ulice. Miasto dęba nie chce jednak wyciąć, bo naliczona z tego tytułu opłata, administracyjna, którą trzeba byłoby uiścić, sięga blisko pół miliona złotych!

Ireneusz Dynowski od dziecka wychowywał się w cieniu rozłożystego, mierzącego ok. 40 metrów dębu. - Mam z nim miłe wspomnienia, ale w tej sytuacji sentymenty trzeba jednak odłożyć na bok. Ważniejsze od nich jest dobro mieszkańców, a to drzewo się z nim ewidentnie kłóci - mówi mieszkaniec ulicy Olchowej.

Dąb rośnie na początku ulicy, przy której znajduje się ponad 20 domów, zaraz za stromym i ciasnym wjazdem od strony Krzyskiej. Jego pień jest już tak szeroki, że miejsca na przejazd zostało niewiele ponad trzy metry. Z ziemi wystają ponadto korzenie, które rujnują resztki asfaltu i utrudniają przejazd.

Gdy niedawno palił się na Olchowej samochód, strażacy, którzy przyjechali ugasić pożar, nie odważyli się na to, aby spróbować przecisnąć się obok dębu wozem bojowym. Wybrali dojazd od drugiej strony ulicy, gdzie drogi praktycznie nie ma i samochody osobowe tamtędy nie jeżdżą, żeby nie urwać zawieszenia.

- Odkąd pamiętam mieszkańcy zwracali się do magistratu z wnioskiem o to. aby usunąć ten dąb, bo utrudniał im dojazd do posesji, ale za każdym razem odpowiedź była negatywna - wyjaśnia Stanisław Dynowski, ojciec Ireneusza, w latach 90-tych przewodniczący rady osiedla Krzyż.

Argumentacja była różna. Najpierw przekonywano, że na wycinkę drzewa nie godzi się... wojsko, gdyż dąb stanowi ważny punkt lokalizacyjny na tym terenie. Potem odmowę tłumaczono tym, że drzewo jest pomnikiem przyrody i nie można go ruszyć, co okazało się być nieprawdą.

Teraz kolejną przeszkodą nie do przejścia są rzekome opłaty administracyjne, które miasto musiałoby ponieść, aby móc wyciąć drzewo.

- Sprawdziliśmy i po przeliczeniu wyszło, że byłoby tego do zapłacenia niemal pół miliona złotych. To kolosalna kwota, za którą można byłoby spokojnie wyremontować całą ulicę - zauważa Marian Ogrodnik, dyrektor Zarządu Dróg i Komunikacji w Tarnowie.

Informacje te potwierdza Marek Kaczanowski, szef Wydziału Ochrony Środowiska w magistracie. - Wysokość opłaty wyliczana jest na podstawie obwodu pnia oraz gatunku lub rodzaju usuwanego drzewa. A w tym przypadku mamy do czynienia z naprawdę sporym okazem, który dodatkowo znajduje się wysoko na ministerialnej liście cennych gatunków - zauważa.

Jak dodaje, o ile dawniej pieniądze z opłat za wycinkę miejskich drzew szły do kasy magistratu i miasto mogło je ponownie spożytkować na własne cele, to teraz pozwolenia wydaje marszałek i to do niego trafia cała kwota. Stąd magistrat nie jest skory do tego, aby tak duże opłaty ponosić.

Mieszkańcy są rozgoryczeni. Twierdzą, że drzewo nie tylko jest zawalidrogą, zagraża bezpieczeństwu, ale również „śmieci”.

- Kiedy zaczyna mocniej wiać to cała jestem w strachu, że odłamie się jakiś konar lub nie daj Boże całe drzewo się złamie i runie na mój dom, przygniatając nas w środku - mówi Danuta Sasak, która mieszka najbliżej dębu. Drzewo torpeduje też plany wyczekiwanego remontu ulicy. Z powodu rozrośniętych korzeni nie sposób wykonać odwodnienie drogi, niezbędne do tego, aby można było ją wyasfaltować.

Patowa sytuacja z dębem

Dąb kiedyś rósł na prywatnej posesji, która sąsiadowała z drogą. Przejeżdżały tamtędy wówczas sporadycznie jedynie wąskie wozy zaprzężone w konie. Z chwilą przyłączenia Krzyża do Tarnowa, polna droga stała się miejską. Magistrat, aby ją poszerzyć i utwardzić, wykupił część działki wraz dębem i w ten sposób drzewo stało się własnością miasta. To oznacza, że nie można go wyciąć na podstawie zgłoszenia, jak to ma miejsce w przypadku osób fizycznych, ale trzeba uiścić wyliczoną opłatę.

Pod topór poszły już wiązy i jesion

Dąb za darmo można byłoby usunąć, gdyby doszłoby do jego złamania lub wywrócenia z przyczyn naturalnych. Ewentualnie na mocy specustawy, gdyby na Olchowej realizowana była ważna inwestycja drogowa. Tak potraktowano np. wiązy przy ul. Spokojnej, czy jesion, który kolidował z nowym przebiegiem linii kolejowej obok al. Tarnowskich.

KONIECZNIE SPRAWDŹ:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Obwodnica Metropolii Trójmiejskiej. Budowa w Żukowie (kwiecień 2024)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Tarnów. Przez dąb, który rośnie w drodze trudno przejechać samochodem - Gazeta Krakowska

Wróć na tarnow.naszemiasto.pl Nasze Miasto