Tarnów musi być wolny od smogu

Materiał partnera zewnętrznego
Smog wydaje się nieodłącznym elementem tarnowskiej jesieni i zimy. Tak jak i kłęby czarnego lub sinego gęstego dymu unoszącego się z kominów wielu jeszcze domów i kamienic oraz charakterystyczny, gryzący zapach snujący się między budynkami.

O tym, że jakość powietrza w Tarnowie jest tematem bardzo ważnym, nikogo nie trzeba przekonywać. Smog szczególnie mocno daje się we znaki, gdy spadają temperatury. Czy jakość powietrza w mieście jest rzeczywiście taka zła? Dlaczego wielu mieszkańców wciąż pali w piecach byle czym - świeżym drewnem, najgorszej jakości węglem, śmieciami, plastikiem? Nie stać ich na lepszej jakości paliwo, a może zawsze tak robili? Rozwiązaniem jest wymiana wszystkich kopciuchów, a może podłączenie mieszkań do miejskiej sieci ciepłowniczej lub gazowej? Jaka jest świadomość zagrożeń, które niosą mikroskopijne drobinki? Czy o smogu wiemy już wszystko? - na te, i wiele innych pytań starali się znaleźć odpowiedź uczestnicy debaty „Czy Tarnów może być miastem bez smogu?”. Odbyła się ona 1 października w tarnowskim hotelu „Cristal Park”.

Nasze zaproszenie przyjęli: Roman Ciepiela, prezydent miasta Tarnowa; Marek Kaczanowski, dyrektor Wydziału Ochrony Środowiska Urzędu Miasta Tarnowa; Krzysztof Rodak, prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej w Tarnowie; Lesław Paciorek, prezes LEIER; dr inż. Marek Chyc z Zakładu Ochrony Środowiska Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Tarnowie; Małgorzata Michalik ze Stowarzyszenia Powietrze Tuchów; Maciej Sajdak ze Stowarzyszenia Powietrze Tuchów, a także Tomasz Pietrusiak, zastępca dyrektora Departamentu Środowiska w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Małopolskiego i dr Irena Rajtar, lekarz specjalista chorób płuc.

- Czy Tarnów może być miastem bez smogu?

Roman Ciepiela, prezydent miasta Tarnowa:

- Tarnów nie tylko może, ale musi być miastem bez smogu. Innego wyjścia nie ma.

- Dlaczego wciąż więc nie jest od niego wolny?

- „Pracowaliśmy” na to, oczywiście nie tylko mieszkańcy Tarnowa, ale całe polskie społeczeństwo, przez ostatnie kilkadziesiąt lat. Przemysł rozwijał się praktycznie bez żadnego poszanowania środowiska naturalnego, nikt nie przejmował się ochroną powietrza. do pieców trafiał coraz gorszej jakości węgiel i… śmieci. Gdy powiało mocniej z zachodu, a wiatr przynosił zanieczyszczenia znad Krakowa i Śląska, tarnowianie jechali wtedy samochodem na myjnię i zmywali zanieczyszczenia. I tak też trochę było z naszą świadomością. Udawaliśmy, że nic się nie dzieje, nie ma żadnego problemu. Dlatego także Tarnów nie jest wolny od smogu, tak jak od smogu nie jest wolna większość miast i miejscowości w południowej Polsce.

- Tanów może sam zadbać o powietrze nad miastem?

- Nie. Znajdujemy się na wschód od Krakowa, na wschód od Śląska, a więc w pasie intensywnego rozwoju gospodarczego. To niesie określone konsekwencje. I nawet jeżeli Tarnów nie będzie generował zanieczyszczeń, to jesteśmy zagrożeni poprzez działalność naszych sąsiadów. Sami nie osiągniemy efektu „zielonej wyspy”, nie osiągnie tego żaden ośrodek miejski, żaden region. W walce o czyste powietrze musimy podejmować wspólne działania. I dlatego jesteśmy w sieci miast, które walczą ze smogiem - razem z Krakowem, Nowy Sączem... Chcemy powrócić do takiego stanu środowiska, które nie jest obciążone zanieczyszczeniami.

- Przez wiele lat jakością powietrza nikt się jednak nie zajmował...

Krzysztof Rodak, prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej w Tarnowie:

- To prawda. Temat ten był wręcz ignorowany. Sytuacja ta jednak stopniowo się poprawiała, począwszy od lat 90. ubiegłego wieku. Wtedy to w Tarnowie na dużą skalę rozpoczęto realizację programu likwidacji niskiej emisji. Prowadzono rozbudowę sieci ciepłowniczej i wówczas spotykaliśmy się z opiniami mieszkańców, że obawiają się monopolu ze strony MPEC. Niektórzy twierdzili, że lepiej jest budować indywidualne źródła energii.

- Jaki był tego efekt?

- MPEC zlikwidował wszystkie lokalne kotłownie węglowe i sporo domowych pieców. Z Tarnowa zniknęło blisko 90 MW źródeł niskiej emisji. Dodam, że taka moc wystarczyłaby do ogrzania Bochni lub Brzeska, a więc całkiem sporych miast. Niestety, w tym samym czasiepowstało około 40 MW nowych źródeł niskiej emisji, najczęściej w domach jednorodzinnych.

- Gdzie w Tarnowie jest najwięcej „kopciuchów”?

Roman Ciepiela:

- Trudno wskazać jedną dzielnicę… Największe „zagęszczenie” pieców opalanych węglem znajduje się jeszcze na Starówce, na osiedlach domów jednorodzinnych i na obrzeżach miasta.
- Dlaczego akurat tam?

Krzysztof Rodak:

- Na starym mieście jest najwięcej wiekowych, często zdekapitalizowanych kamienic. Co ciekawe, nie można powiedzieć, że jedna opalana jest węglem, a ta obok już nie. Dlaczego? Często w jednym budynku jest bowiem wiele źródeł ogrzewania poszczególnych lokali - odnajdziemy tam piece węglowe, ogrzewanie elektryczne, gazowe. Ponadto w budynkach tych nie ma instalacji wspólnych centralnego ogrzewania. Sytuacja jest więc bardzo skomplikowana.

- Czy problem dotyczy tylko mieszkań prywatnych?

- Niestety, nie. W centrum są jeszcze przedsiębiorcy, którzy firmy ogrzewają węglem.

- A na osiedlach domków jednorodzinnych?

- W latach 80. i 90. minionego wieku właściciele domów masowo likwidowali kotły węglowe, zastępując je ogrzewaniem gazowym. Wtedy mówiono nawet, że „trzeba załatwić gaz”. Były kolejki, komitety gazyfikacyjne. Niestety, to się skończyło, ludzie odwrócili się od gazu.

- Dlaczego?

- Zadecydował rachunek ekonomiczny. Nie stać ich było na pokrycie kosztów paliwa ekologicznego. Gdy więc gaz ostro podrożał, ludzie zaczęli z powrotem uruchamiać i instalować kotły węglowe.

- Niska emisja świadczy także o sytuacji ekonomicznej?

- Można tak powiedzieć. Ludzi tych nie można więc obarczać winą za to, że w piecach palą tym, co najtańsze.A że najtańsze i najłatwiej dostępne są najgorsze gatunki węgla, to one lądują w piecach.

- Wszystkiemu winny jest drogi gaz?

- Tak. Zależność jest prosta: tani gaz - mniej smogu, drogi gaz - więcej zanieczyszczeń.

- Na tzw. blokowiskach niska emisja nie występuje?

- Występuje, ale tylko wtedy, gdy wiatr przyniesie niebezpieczne pyły z innych rejonów miasta. Rozwój miejskiej sieci ciepłowniczej i zasilanie tych budynków ciepłem systemowym ograniczyły praktycznie do zera niską emisję na osiedlach.
- A budynki miejskie?

Roman Ciepiela:

- Żaden obiekt użyteczności publicznej nie jest już opalany węglem.

- Miasto dało przykład?

Marek Kaczanowski, dyrektor Wydziału Ochrony Środowiska Urzędu Miasta Tarnowa:

- Nie mogło być inaczej. W ciągu ostatnich lat przeprowadziliśmy też termomodernizację 50 dużych budynków miejskich, w tym urzędu.

- I są oszczędności?

- Spore. Przed ociepleniem budynku jesienią i zimą kaloryfery cały czas były gorące, a w pokojach było chłodno.Teraz kaloryfery są letnie, a w środku jest ciepło.

- Miasto dofinansowuje wymianę pieców?

- Tak, ale wspieramy tylko wymianę kopciuchów na piece na paliwa ekologiczne, czyli na gaz, olej, energię elektryczną. Naszym głównym celem jest likwidacja pieców węglowych i podłączenie do sieci MPEC, a tam, gdzie jest to niemożliwe, do sieci gazowniczej lub zamontowanie innego, ekologicznego źródła ciepła. Jeszcze nie tak dawno temu trzeba było ludzi do tego namawiać, teraz sami się zgłaszają. Staramy się więc o pieniądze z każdego możliwego źródła - Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska, a także Regionalnego Programu Operacyjnego. Spodziewamy się, że krakowska uchwała antysmogowa przewidująca całkowity zakaz używania kotłów na paliwa stałe, w tym węgiel, za kilka lat obejmie całą Małopolskę. Z tego właśnie powodu nie preferujemy wymiany pieców na węglowe, nawet najnowszej generacji. Wspomnę tylko, że taki piec jest zresztą droższy niż gazowy lub podłączenie do MPEC, a koszt ogrzewania nim nie jest tańszy niż ogrzewanie gazem czy ciepłem miejskim. Nie wspomnę o wygodzie i czystości obsługi…

- Dlaczego akurat stawiacie na ciepło systemowe i gaz?

- W Tarnowie jest tak dobrze rozwinięta sieć ciepłownicza i gazowa, że praktycznie każdy mieszkaniec może się do niej podłączyć. Po drugie- nie ma lepszego sposobu na ograniczenie niskiej emisji. Dodam tylko, że w tej chwili około pięciu procent miasta jest poza zasięgiem sieci MPEC i gazowej.

- Czy prezydent pomaga w walce ze smogiem?
Krzysztof Rodak:

- Działamy razem. Jesteśmy miejską spółką, a gospodarka niskoemisyjna jest wpisana w plany strategiczne miasta Tarnowa.

Roman Ciepiela:

- Tarnów jest właścicielem MPEC. Spółka jest naszym narzędziem w walce m.in. z niską emisją. I wspomnę tylko,że z zanieczyszczeniem powietrza walczymy nie od rokuczy dwóch lat, ale od ponad 20. A zaczęliśmy od modernizacji… MPEC-u. To dzięki temu w Tarnowie nie ma już wielkich kotłowni węglowych.

- Została jedna…

- …ale ona nie przysparza nam tła do niskiej emisji.20 lat temu MPEC spalał ponad 100 tysięcy ton węgla i ogrzewał około miliona metrów kwadratowych powierzchni. Teraz, gdy powierzchnia ogrzewana wzrosła do ponad dwóch milionów metrów kwadratowych, MPEC spala tylko 38 tys. ton węgla. O 60 proc. zmniejszyła się ilość spalanego węgla.

- Czy MPEC ma już zidentyfikowane problemy?

Krzysztof Rodak:

- Oczywiście, od dawna. W Tarnowie jest jeszcze siedemset kamienic, w których są źródła niskiej emisji. I my chcemy pomóc w ich likwidacji.

- W jaki sposób?

- Doprowadzając do budynków ciepło systemowe.

- Ten rok jest historyczny…

- To prawda. Jest historyczny w walce z tarnowskim smogiem. Z ciepłem systemowym po raz pierwszy dotarliśmy na Rynek. Mamy też koncepcję rozbudowy sieci ciepłowniczej w obrębie starego miasta.

- Największe problemy?

- Dam taki przykład. Na rynek wchodzimy z ciepłem systemowym, przyłącza się określona liczba kamienic, a właściciel jednego z budynków mówi, że go to nie interesuje. I co wtedy? Zainwestowaliśmy w sieć, mamy czyste ciepło… A ta jedna kamienica, w której dalej spalany jest węgiel, truje wszystkich. Jeżeli tego nie spenalizujemy, to tego nie zmienimy.

Marek Kaczanowski:

- W naszej bazie mamy jeszcze około 2800 pieców do wymiany. W sumie do likwidacji jest ich nieco więcej, ale są w takich miejscach, do których nie da się zbyt szybko dotrzeć z ciepłem systemowym.

- Ilu mieszkańców korzysta z ciepła systemowego?
Krzysztof Rodak:

- Już ponad 80 tysięcy. Ogrzewamy też olbrzymią powierzchnię w obiektach użyteczności publicznej - urzędach, sklepach, szkołach, przedszkolach, galeriach handlowych.

Roman Ciepiela:

- Na cenę gazu wpływu nie mamy, ale na koszt ciepła dostarczanego przez MPEC już tak.

- W jaki sposób?

- Miasto, choć jest właścicielem MPEC, nie pobiera od niego dywidendy. Wszystkie zyski pozostają więc w spółce.

Krzysztof Rodak:

- I wszystkie są inwestowane w rozwój sieci.

Roman Ciepiela:

- To jest nasza misja. Dzięki temu z roku na rok Tarnów emituje coraz mniej szkodliwego pyłu w powietrze.

Krzysztof Rodak:

- I to absolutnie wyróżnia Tarnów. Inne miasta uwielbiają bowiem sięgać do kieszeni spółek komunalnych. W przypadku Tarnowa tak nie jest. Dzięki temu możemy realizować sporo nowych inwestycji.

Lesław Paciorek, prezes LEIER:

- Ciepło systemowe, gaz, pompy ciepła… to najbardziej skuteczne narzędzia w walce ze smogiem. Mogą praktycznie do zera wyeliminować źródła niskiej emisji. Nie mamy więc alternatywy. Tarnów musi się zmienić, tak jak muszą się zmienić wszystkie miasta w Polsce.

Roman Ciepiela:

- Mała korekta… Tarnówsię zmienia i to bardzo szybko. Natomiast w Tarnowiesą jeszcze właściciele niektórych nieruchomości, którzy powinni dostosować się do nowych warunków.I nie chodzi tu o to, że mamy jakiś gigantyczny problem. Takie uogólnienie może sprawić wrażenie, że w Tarnowie nic się nie dzieje. A przecież nie jest tak!

Lesław Paciorek:

- Panie prezydencie. Problem jest gigantyczny, natomiast prawdą jest, że Tarnów robi bardzo dużo, aby zmienić tę sytuację.

Roman Ciepiela:

- No właśnie.

- Zdecydował się Pan na ryzykowny eksperyment?

Lesław Paciorek:

- W Woli Rzędzińskiej, gdzie mieści się siedziba naszej firmy, w sezonie grzewczym często nie ma czym oddychać. Wyjście na zewnątrz stanowi- i mogę to śmiało powiedzieć - wręcz zagrożenie dla życia. Zacząłem się interesować, dlaczego tak się dzieje, kto za to odpowiada? Jednocześnie postanowiłem sprawdzić, czy nasza firma też nie „dorzuca” do tego swojej cegiełki. Zdecydowałem się więc zamontować specjalne urządzenie do monitorowania jakości powietrza, a wyniki prezentować na ogólnodostępnej stronie internetowej. Do tego samego postanowiłem namówić wójta.

- Zgodził się?

- …po dwóch dniach powiedział „tak”. Zrozumiałbym nawet, gdyby odmówił. Nie każda gmina chce przecież pokazać, że na jej terenie jest smog, że jest „czarną” gminą, a nie piękną, czystą, powabną „zieloną wyspą”. To może źle wpłynąć na wyniki wyborcze, na inwestycje. Wójt jednak podjął to ryzyko i chwała mu za to. W sumie zamontowaliśmy trzy czujniki.

- Nie bał się Pan wskazań czujnika?

- Bałem się… Oczywiście, prowadzimy monitoring bieżący emisji z zakładu, gdyż jesteśmy - jako firma - poddani także innym przepisom kontrolnym, ale mimo wszystko byłto spory stres. Nie wiadomo było przecież, co wykaże urządzenie. W dodatku czujnik zamontowaliśmy na początku sezonu grzewczego, a więc w bardzo złym czasie,jeśli chodzi o stan powietrza.

- Zamontowaliście urządzenie. Czujnik ruszył i…

- Dramat. Okazało się,że norma zanieczyszczenia powietrza przekroczona jest o 400 procent. Złapałem się za głowę. Pomyślałem tylko jedno - katastrofa.

- Zaczął Pan myśleć, po co ten czujnik?

- Na szczęście poziom emisji cegielni jest kontrolowany niezależnie i wiemy, że nie powoduje przekroczeń stężeń pyłów w okolicy. Postanowiłem więc poczekać do wiosny, do zakończenia sezonu grzewczego. Po kilku miesiącach okazało się, że miałem rację. Gdy zakończył się sezon grzewczy, czujnik przestał straszyć czerwienią. To zaś tylko świadczy o tym, że za jakość powietrza w Woli Rzędzińskiej odpowiada emisja z prywatnych, najczęściej małych palenisk. Dodam tylko, że jeszcze parę dni temu nasz czujnik „świecił” na zielono. Teraz już na żółto. Dlaczego? Było parę chłodniejszych dni i ludzie zaczęli palić w piecach. Natomiast nasz zakład pracuje cały czas tak samo, 24 godziny na dobę, 365 dni w roku. Emisja jest równomierna.

- Co to dało?

- Mieszkańcy teraz już wiedzą, jaki jest stan powietrza w Woli Rzędzińskiej. Jest to obiektywna informacja. Stan powietrza jest taki, a taki. Latem jest „zielono”, a jesienią i zimą „czerwono”. Czy coś z tym zrobią? Wiedzę mają… Może zaczną od siebie, potem przekonają sąsiada, jednego, drugiego.

- Ile kosztuje zamontowanie takiego czujnika?

- Około 1500 zł. Do tego dochodzi jeszcze 30, 40 zł comiesięcznego abonamentu. Nie są to więc wielkie pieniądze. Oczywiście sensory te nie są tak dokładne i precyzyjne jak stacje Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. W zupełności jednak wystarczają, by pokazać tendencję. Rozwiązanie jest proste i tanie, a wiedzę niesie olbrzymią. W każdej chwili można też sprawdzić jakość powietrza w najbliższej okolicy.

- Może warto pomyśleć o zamontowaniu takich lub podobnych czujników w Tarnowie?

- Byłbym za. Wtedy każdy mieszkaniec mógłby sprawdzić, jakie jest powietrze w pobliżu jego domu, w dzielnicy czy mieście. Gęsta sieć odpowiednio rozmieszczonych czujników nie tylko dawałaby obraz stanu powietrza w Tarnowie, ale także budziłaby ś
wiadomość.

Roman Ciepiela:

- To prawda. Powinniśmy mieć wiarygodną i pewną informację o stanie powietrza. Świadomość zagrożenia jest bowiem niesłychanie istotna. Dam przykład, od razu dodam nie z Tarnowa. Nie tak dawno ze zgrozą wysłuchałem rozmowy z pewną mieszkanką Żywca, miasta, które uchodzi za jedno z najbardziej zanieczyszczonych w Polsce. I ta osoba szczerze, do kamery powiedziała, że u nich segreguje się śmieci na takie, które można spalić i takie, których nie można spalić. Te zaś, które można spalić, na takie, które można spalić w dzień i takie, które spala się w nocy. Jeżeli więc wciąż taki jest stan świadomości ludzi, to…

- …katastrofa?

- Tak. Niestety, ludzie wciąż w swoich piecach palą fatalnej jakości węglem, drewnem o nieodpowiedniej wilgotności albo - co jestnajbardziej naganne - odpadami.

- Identyfikowanie źródeł niskiej emisji jest trudne?

Krzysztof Rodak:

- Bardzo proste. Wystarczy przejść się ulicami - smog nie tylko widać, ale także czuć.

- Jesteśmy na progu jesieni i zimy…

Roman Ciepiela:

- Może debata ta uzmysłowi wielu osobom, że paląc w piecach „byle czym”, zagrażają wszystkim, także sobie. Niestety, wciąż jest zbyt duża akceptacja dla dymów wydobywających się z kominów kamienic i domów jednorodzinnych.

- Jaki jest stan świadomości zagrożeń, które niesie smog?

- Świadomość to klucz do sukcesu. Idealna sytuacja będzie wtedy, gdy każdy, kto zobaczy czarny dym z komina, zadzwoni do właściwego urzędnika, straży miejskiej, na policję czy do instytucji odpowiedzialnej za ochronę powietrza. I zrobi to bez żadnych obaw, stresu, a także wyrzutów sumienia.

Lesław Paciorek:

- Daleko nam jeszcze do takiego stanu.

Roman Ciepiela:

- Załóżmy, że się da. Jeśli będzie inaczej, to przegramy batalię o czyste powietrze. Dlatego Tarnów już od lat edukuje, także najmłodszych mieszkańców. Przed kilkudziesięcioma minutami byliśmy w kinie „Marzenie”, gdzie odbyła się emisja filmów proekologicznych. Na sali było ponad trzysta dzieci z pierwszej i drugiej klasy szkoły podstawowej.

Lesław Paciorek:

- W ilu miejscach w Tarnowie możemy zobaczyć tablice, na których wyświetlane są komunikaty z aktualnym poziomem zanieczyszczenia powietrza?

Roman Ciepiela:

- Na razie nie ma jeszcze takich tablic. Ale już wkrótce stosowne komunikaty pojawią się m.in. na przystankach autobusowych. Będą w 52 miejscach.

Marek Kaczanowski:

- Informacje o jakości powietrza w Tarnowie można także znaleźć w Internecie.

Lesław Paciorek:

- Upierałbym się jednak przy tablicach… Inaczej oddziałują na świadomość, na psychikę człowieka. Idąc ulicą, patrzę na tablicę i widzę, że norma jest przekroczona np. o 400 procent. W nocy było czysto, rano już było źle- przygotowując śniadanie, zaczęliśmy kopcić, w południe było katastrofalnie… Od razu rodzi się myśl, aby zacząć działać. Prosta sprawa, niedroga. Takich punktów, gdzie można by zamontować tablice, mogłoby być kilka. Byłaby to doskonała akcja edukacyjna skierowana w dodatku do wszystkich. Tablice rzucałyby się w oczy. Nikt nie przeszedłby obok nich obojętnie.

Roman Ciepiela:

- Najważniejszy jest sygnał… Dla mieszkańców będzie nim także instalowanie - we wszystkich żłobkach i przedszkolach - oczyszczaczy powietrza. To rodzaj „maseczki na twarzy”, którą nakładamy na wszystkich. Chodzi nam o to, aby każdy zastanowił się, dlaczego oczyszczacze trafiły do przedszkoli. To sygnał, że o czyste powietrze, choćby tylko dla swoich dzieci, musimy walczyć.

- Dwa lata temu Tuchów znalazł się na 16. miejscu w Polsce w rankingu najbardziej zanieczyszczonych miast europejskich....

Maciej Sajdak, Stowarzyszenie Powietrze Tuchów:

- Na szczęście od tego czasu sporo się zmieniło, inna jest też świadomość mieszkańców.

- Założyliście stowarzyszenie…

- …zbudowaliśmy sieć czujników i napisaliśmy aplikację na smartfony. Od tej pory każdy mieszkaniec Tuchowa może sprawdzić, jaki jest stan powietrza w mieście. Skupiliśmy się też na budowaniu świadomości zagrożeń, jakie niesie niska emisja.

- Jak buduje się taką świadomość?

- Nie jest to łatwe zadanie. Najtrudniej jest dotrzeć do dorosłych. Wielu z nich nie wierzy w szkodliwe działanie niskiej emisji. Twierdzą, że ich dziadkowie i ojcowie palili w piecach drewnem oraz węglem i nic się im nie działo, więc i oni palą. Postanowiliśmy więc rozpocząć od najmłodszych. Dzieciom najłatwiej przekazać wiedzę za pośrednictwem obrazków, kolorowanek, konkursów, to wszystko fajnie wpływa na ich wyobraźnię. Kupiliśmy też oczyszczacze powietrza do szkół, tłumacząc jednocześnie dzieciom - ale i rodzicom - do czego służą.

- Dzieci potrafią przekazać tę wiedzę?

- Tak. Wracając do domu, pytały rodziców np., dlaczego palą śmieci w piecu. Po tym pytaniu tatuś lub mamusia, patrząc małej osóbce głęboko w oczy, musi…

- …powiedzieć prawdę?

- Musi „coś” odpowiedzieć. Prawdę, albo skłamać. To zaś wymaga zastanowienia. I ta chwila refleksji też jest niesłychanie ważna. Takie niewinne pytanie może więc przyczynić się do zmiany postaw życiowych, a tym samym poprawy jakości powietrza.

Marek Chyc, Zakład Ochrony Środowiska Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Tarnowie:

- Choć świadomość się poprawia, to jednak jest daleko niewystarczająca. Edukacja najmłodszych to oczywiście dobra droga, ale owoce tych działań najprawdopodobniej zbierzemy najwcześniej za kilkanaście, może kilkadziesiąt lat. Dlatego trzeba o tym mówić w przestrzeni prywatnej i publicznej.

- A co teraz?

- Musimy też uświadamiać dorosłych. Jeśli np. jesienią ktoś rozpali ognisko w polu, to potrafi on zasnuć całą okolicę. Piece wymienimy w pięciu, dziesięciu, stu kamienicach, a smog z tej jednej zatruje wszystkim życie. W ten sposób jeden truciciel niszczy starania i wydatki wielu ludzi. Choć zainwestowali, dbają o siebie i innych, są odpowiedzialni, ich poświęcenie nie osiągnie w pełni zamierzonego efektu.

Małgorzata Michalik, Stowarzyszenie Powietrze Tuchów:

- Na szczęście rośnie świadomość zagrożeń, jakie niesie smog, przynajmniej w Tuchowie tak jest. Nie będę mówić, że to tylko dzięki naszemu stowarzyszeniu, ale w minionym roku było u nas aż 600 wniosków o wymianę pieców.

- Ludzie chcą więc wymieniać kopciuchy na ekologiczne ogrzewanie!

- Starałem się, włożyłem swoje pieniądze, ale nie dostałem dofinansowania na wymianę pieca. Po co więc znowu mam coś robić? Niestety, dużo jest takich głosów. Ludzie dalej więc palą słabej jakości węglem, śmieciami, zatruwają powietrze. Nie ma się co oszukiwać. Pomysł na wymianę pieców nie był idealny. Ludzie, by spełnić warunki audytu, musieli najpierw zainwestować swoje, całkiem spore pieniądze w ocieplenie domów. Wielu jednak nie udźwignęło tego ciężaru, to ich zdyskwalifikowało. Mogę pokazać to na swoim przykładzie. Posiadam stary drewniany dom po dziadkach. Oszacowano, że na jego docieplenie muszę wydać jakieś 30 tys. zł. Dopiero wtedy będę mogła starać się o pieniądze na wymianę pieca za około 3 tys. zł. Gdzie tu logika?

Maciej Sajdak:

- W Tuchowie mieliśmy kilka dużych źródeł smogu. Straż Pożarna spalała np. około dwudziestu ton węgla. To dużo jak na jedną stosunkowo niewielką miejscowość. I oni, tuż po tym jak założyliśmy stowarzyszenie, gdy zaczęliśmy mówić o tym, jak wielkim problemem jest niska emisja, natychmiast podjęli kroki, by to zmienić. Chcieli wymienić ogrzewanie na gazowe, ale w centrum miasta nie mogli się podpiąć do sieci gazowej, gdyż przepustowość sieci była zbyta mała. Zainstalowali więc piec na pelet. Dali innym piękny przykład. W Tuchowie są takim fajnym wzorem. Podobnie stało się w Domu Pomocy Społecznej w Karwodrzy. Tam również wymieniona została cała instalacja. Dzięki temu DPS nie musi już spalać kilkunastu ton węgla. Takie przykłady warto pokazywać.

- Program „Czyste Powietrze”...
- ...przeznaczony jest dla domów jednorodzinnych. Niestety, wciąż więc nie ma programu wspierającego osoby mieszkające w budynkach wielorodzinnych. W małych miejscowościach - jak Tuchów - jest po kilka bloków. Bywało tak, że mieszkańcy „dociągali” gaz, ale nie mogli skorzystać z dotacji, bo budynek nie był ocieplony. A na ocieplenie nie było ich już stać.

- Co to jest smog?

Marek Chyc, Zakład Ochrony Środowiska Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Tarnowie:

- Smog powstaje wskutek zanieczyszczenia powietrza, olbrzymiej emisji spalin, przy niesprzyjających warunkach pogodowych.

- Jakie są jego największe źródła?

- To głównie domowe i osiedlowe kotłownie zasilane paliwami stałymi.

- A przemysł?

- Przemysł już nie jest takim trucicielem, jak działo się to jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Przepisy o ochronie powietrza, zmierzające do ograniczenia emisji przemysłowej, Polska wprowadziła już w latach 70. minionego wieku. Coraz ostrzejsze normy oraz postęp technologiczny doprowadziły zaś do tego, że poziom emisji z fabryk i elektrowni radykalnie się zmniejszył. Natomiast nic nie zrobiono z tzw. niską emisją, czyli tym, co wychodzi z kominów domowych pieców opalanych węglem czy drewnem. I ta niska emisja jest dzisiaj zdecydowanie najistotniejszym źródłem zanieczyszczeń.

- Jakich?

- W domowych kopciuchach, czyli kotłach starego typu, spalamy nieefektywnie ogromne ilości kiepskiego węgla, generuje to mnóstwo drobinek sadzy i zanieczyszczeń chemicznych. W powietrzu, którym wszyscy oddychamy, są więc toksyczne pyły zawieszone, tlenki azotu i siarki, rakotwórczy benzo(a)piren, metale ciężkie - rtęć, kadm, ołów… Spalając śmieci, dorzucamy silnie trujące dioksyny. To dlatego długość życia przeciętnego Polaka istotnie się skraca, przybywa też dolegliwości chorobowych.

- Samochody też trują!
Według Krajowego Ośrodka Bilansowania i Zarządzania Emisjami z niskiej emisji pochodzi ponad 52 proc. pyłów atmosferycznych i 87 proc. benzo(a)pirenów. Udział spalin samochodowych jest wielokrotnie mniejszy, ale także istotny.

- Mówimy o smogu, o PM10, PM2,5, ale przecież mamy jeszcze mniejsze drobinki… O nich na razie właściwie nikt nie wspomina…

- No właśnie… A im pył jest drobniejszy, tym jego szkodliwość jest większa. Wynika to z tego, że ma on większą możliwość penetracji organizmu poprzez pęcherzyki płucne i dalej przez krwiobieg. Ten najdrobniejszy jest w stanie pokonać nawet barierę mózgową. Udział pyłów PM1, czyli takich, które mają ogromną łatwość penetracji do organizmu, jest bardzo duży. Z moich badań wynika, że jeżeli mamy np. 40 mikrogramów na metr sześcienny PM10, to około 20 mikrogramów na metr sześcienny będzie PM1.

- Stacje Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska najczęściej podają tylko stężenie pyłów PM10 i PM2,5.

- Oczywiście są one ważne, ale należałoby się też zastanowić nad podawaniem ilości pyłu PM1. Dlaczego? Ano dlatego, że jest on nie tylko charakterystyczny dla niskiej emisji, ale także bardzo szkodliwy. W dodatku rozprzestrzenia się na znaczne odległości. Wspomnę tylko, że - według danych Komisji Europejskiej- każdego roku z powodu złej jakości powietrza umiera w Polsce około 43 tysiące osób. Natomiast w wypadkach samochodowych ginie - przepraszam za słowo „tylko” - 3300 osób. Zobaczmy więc, jak silny jest wpływ zanieczyszczenia powietrza na nasze zdrowie.

- Pacjentów ze schorzeniami dróg oddechowych przybywa - to Pani słowa sprzed blisko dwóch lat. Może tym razem ma Pani dobre wieści?

Irena Rajtar, lekarz specjalista chorób płuc:

- Niestety, sytuacja wciąż wygląda tragicznie. Pacjentów ze schorzeniami dróg oddechowych przybywa w zastraszającym tempie. Każdy, czy mu się to podoba, czy nie, narażony jest na wdychanie szkodliwych pyłów i substancji. Nie ukrywam, jeszcze długo będziemy zbierali żniwo niepilnowania jakości powietrza, niechlujstwa, braku kontroli i nadzoru nad tym, czym i jak pali się w piecach.

- Jakieś światełko w „tunelu”?

- Na szczęście rośnie świadomość zagrożeń, jakie niesie zanieczyszczone powietrze. Nie wiem, czy to przez nasze działania, upowszechnienie tego problemu, czy przez to, że pacjenci muszą chodzić do lekarza.

- Nad pyłami PM10 przeszliśmy już trochę do porządku dziennego. Dlaczego?

- Nie wnikają do organizmu, bo są stosunkowo duże i zatrzymywane są w większości przez górne drogi oddechowe. Organizm więc sobie z nimi radzi, ale nie do końca…

- Stąd katary, alergie?

- Tak. Niektórzy potrafią je mieć nawet przez cały rok. Pyły przyczyniają się także do nawracającego zapalenia krtani, tchawicy, gardła. Wciąż wiele osób zgłasza się z męczącym, powracającym, suchym kaszlem. Jego przyczyną jest ewidentnie pył zawieszony.

- Większe spustoszenie sieją mniejsze pyły, czyli PM2,5.

- Są tak małe, że przenikają do krwi. Mamy przez to przewlekłe zapalenia oskrzeli, nawracające zapalenia płuc, zaskakujące duszności nawet u pacjentów, którzy nigdy nie chorowali. Rośnie ilość astm oskrzelowych, których nie ma np. na Wybrzeżu. Przeziębienia i grypy oraz wiele innych chorób przebiegają u nas ostrzej i trwają dłużej, a skutki bywają niekiedy tragiczne.

- Ale są jeszcze mniejsze drobinki…

- I one są najbardziej szkodliwe, są najgroźniejsze. Penetrują cały organizm, wnikają wszędzie. Atakują nie tylko układ oddechowy, ale także układ ośrodkowy, nerwowy, krążenia. Wnikają do krwi, a ta rozprowadza je po całym ciele. W ten sposób nasz organizm jest „załatwiony”. Z infekcjami i spadkiem odporności układu oddechowego jesteśmy w stanie jeszcze sobie poradzić. Niestety, zaczynają się problemy psychiatryczne, depresje - nawet u dzieci. Coraz częściej naukowcy dochodzą do wniosku, że mają one związek z zanieczyszczeniem powietrza.

- Strach tego słuchać…

- Taka jest prawda. Niestety, stan tych, którzy już są chorzy, sukcesywnie się pogarsza. Przybywa też nowych chorych. Najbardziej szkoda mi tych pacjentów, którzy przychodzą do mnie i mówią,że nigdy w życiu nie palili,a są chorzy. A ja muszę im powiedzieć, że być może to ich wina, bo w piecu palili śmieciami, truł ich najlepszy sąsiad, firma, w której pracowali.

Lesław Paciorek:

- Chcielibyśmy mieszkać w puszczy, oddychać czystym powietrzem, a jednocześnie pracować w zakładach. Trzeba więc gdzieś znaleźć kompromis. Nie mam jednak wątpliwości, że musimy wyeliminować skażenia powietrza, źródła niskiej emisji. To one każdego dnia nas podtruwają, osłabiają organizm, wreszcie skracają życie. Musimy sobie uzmysłowić, że nie są to tylko choroby płuc, ale cała grupa chorób powiązanych z nadmiernym stężeniem pyłów w powietrzu. Nie ma alternatywy. Chcąc żyć albo przeżyć, musimy zlikwidować źródła niskiej emisji.

- Widzi Pani Tarnów bez chorych na płuca?

Irena Rajtar

- Aż tak daleko nie sięgam wzrokiem… Rok temu usłyszałam, że trzeba się mnie… bać. W tym roku zakończę więc nieco bardziej łagodnie i optymistycznie. Pacjentów ze schorzeniami dróg oddechowych oczywiście przybywa. Problemu jeszcze nie zlikwidowaliśmy, ale na szczęście rośnie świadomość ludzi. I to jest bardzo pocieszające.

- Czy nad Tarnowem i regionem tarnowskim będziemy kiedyś oglądać - jesienią i zimą - tylko błękitne niebo?

Marek Kaczanowski:

- Myślę, że tak. W Tarnowie świadomość zagrożeń, jakie niesie smog, jest bardzo duża, powiedziałbym wręcz, że jest wyższa niż w wielu innych miastach, nawet tych dużych. To efekt wieloletnich już działań. Spotykamy się z przedszkolakami, uczniami i seniorami. Staramy się nie tylko informować i edukować, ale także pomagać. Wspomnę tylko, że w tej chwili mamy 500 wniosków o wymianę pieca. Jeszcze nie wszystkie umowy są podpisane, ale myślę, że do końca roku wymienimy około 350 kopciuchów.

Maciej Sajdak:

- Możemy tworzyć historię złą i dobrą. My chcemy odpowiadać tylko za tę dobrą, chodzi nam przecież o to, by zwyciężyć w walce ze smogiem… Aby jednak tak się stało, trzeba przede wszystkim pomóc tym, którzy dotknięci są tzw. ubóstwem energetycznym, tym, których nie stać na termomodernizację, na wymianę pieców. Jeśli im pomożemy,to - mam nadzieję - że inni, bardziej zamożni, wezmą już sprawę w swoje ręce!

Małgorzata Michalik:

- Staramy się nie tylko uświadamiać, ale także wspierać mieszkańców w walce ze smogiem. I cieszę się, że ta praca nie idzie na marne.

Marek Chyc:

- Nim przystąpimy do karania, lepiej porozmawiać z „trucicielami”, bo częstoto nasi sąsiedzi, znajomi, a nawet krewni. To przynosi lepsze efekty niż sankcjei kary.

Tomasz Pietrusiak, zastępca dyrektora Departamentu Środowiska w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Małopolskiego:

- Jesteśmy w takim miejscu w Małopolsce, którego większość państwu zazdrości… Tarnów ma bowiem wszelkie warunki do tego, aby w stosunkowo krótkim czasie zlikwidować smog. Na szczególne uznanie zasługuje m.in. doskonale rozwinięta sieć MPEC i gazowa…

Krzysztof Rodak:

- Informacja, świadomość, edukacja - wszystko to są bardzo ważne czynniki, ale one muszą nas stymulować do działania. To działania likwidują niską emisję. Inaczej będziemy mieli świadomość i mnóstwo… kopciuchów.

- Co należy więc robić?

- Trzeba robić to, co robi Tarnów - używać dwóch narzędzi: ciepła systemowego i gazu. Tylko one skutecznie eliminują niską emisję z palenisk domowych - praktycznie do zera.

Roman Ciepiela:

- Musimy sobie uświadomić, że ten, kto truje sąsiada, tak samo odbiera mu zdrowie jak ten, kto zostawia ofiarę wypadku na drodze, nie udzielając jej pomocy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Tarnów musi być wolny od smogu - Gazeta Krakowska

Wróć na tarnow.naszemiasto.pl Nasze Miasto