Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tarnów-Mszanka. Na co dzień ratuje innych, teraz sam potrzebuje pomocy. Gospodarstwo strażaka pochłonął pożar

Lech Klimek, Paulina Marcinek
Straty po pożarze w gospodarstwie strażaka Artura Zabierowskiego i jego rodziców oszacowano na ponad 200 tysięcy złotych
Straty po pożarze w gospodarstwie strażaka Artura Zabierowskiego i jego rodziców oszacowano na ponad 200 tysięcy złotych Lech Klimek
Piątego grudnia o poranku Artur Zabierowski był w domu. Na co dzień jest zawodowym strażakiem w tarnowskiej jednostce Państwowej Straży Pożarnej i członkiem OSP w rodzinnej Mszance. - Wyszedłem z domu po śniadaniu – wspomina. - Już stojąc na progu, zauważyłem dym i języki ognia wydobywające się przez okno budynku gospodarczego. Ruszyłem biegiem w stronę stojącego niedaleko kombajnu, tam była gaśnica. Miałem nadzieję, że zduszę ogień w zarodku – dodaje.

Gaśnica z maszyny rolniczej okazała się niewystarczająca. W budynku szalał żywioł. Artur już wiedział, że sam nie da rady. Krzyknął jeszcze w stronę domu do swego taty Marka, z którym wspólnie prowadzą gospodarstwo rolne, żeby ten wyprowadzał samochody i maszyny z zagrożonego terenu. A sam pobiegł drogą w stronę centrum wsi, do remizy, po stojący tam wóz bojowy. On dawał nadzieję na uratowanie mienia Zabierowskich.

- Jeszcze zadzwoniłem na numer alarmowy - mówi Artur. - Doświadczenie zawodowe podpowiedziało mi, że to nie będzie łatwa akcja - podkreśla. Szybko do Mszanki zaczęły zjeżdżać wozy bojowe zarówno z OSP, jak i z PSP w Gorlicach.

- Tak jak przypuszczałem, nie było łatwo - podkreśla Artur. - Były dwa główne problemy: brak wody i silny wiatr. Właśnie wiatr był zagrożeniem dla sąsiadów. Widziałem, że z niepokojem spoglądają, co się dzieje. Na szczęście ich budynki nie ucierpiały. My nie mieliśmy tyle szczęścia - dopowiada ze smutkiem.

Pożar doszczętnie strawił budynek, w którym znajdowała się część paszy oraz maszyny do jej przygotowania. - Nie ocalał też warsztat i co najgorsze maszyny: tokarka, frezarka - opowiada. - Bardzo często wykorzystując te maszyny, naprawiałem nasz sprzęt. Korzystali też sąsiedzi – stwierdza. Straty po pożarze oszacowano na ponad 200 tys. zł.

Nie zostali sami

Kilka dni po tragedii Artur został zaskoczony przez strażaków z PSP w Tarnowie. Gdy dojechał na swoją zmianę, kolega powiedział, że postanowili założyć dla niego internetową zbiórkę. - To było wielkie zaskoczenie i nie ma co ukrywać wzruszenie - opowiada.

Zbiórka ruszyła błyskawicznie. Strażacy z Tarnowa założyli, że Artur będzie potrzebował co najmniej 50 tys. zł, by odbudować gospodarstwo. Ale pierwszym krokiem musiało być rozebranie i wyczyszczenie pogorzeliska. - Zapowiedzieli mi się z pomocą koledzy z OSP - mówi z uśmiechem Artur. - Ale się nie załapali na robotę. Uprzedzili ich chłopcy z Tarnowa. Po prostu przyjechali w mocnym składzie i nawet się nie obejrzeliśmy, jak wszystko było posprzątane. Jeszcze się do tego ze swoją wprawą w obsłudze koparki przyłożył jej operator z gminy – dodaje.

Dużym wsparciem dla Artura w trudnych chwilach jest jego narzeczona Małgosia, która również uczestniczy w akcjach strażackich. Od 2013 roku należy do OSP w Brzozowej (gmina Gromnik). To właśnie dzięki straży poznała się z narzeczonym.

- Ja byłam kursantką a on prowadził szkolenie – wspomina. Małgosia gdzie tylko może udostępnia link do zbiórki. - Zebrane pieniądze pomogą nam w odbudowie budynku oraz zakupie narzędzi niezbędnych do napraw i modernizacji maszyn. Dlatego też każda, nawet najmniejsza wpłata ma sens. Każda wpłacona złotówka pomoże nam zbudować coś co zostało utracone. – podkreśla Małgorzata Gniadek.

Gmina też zaoferowała pomoc. Artur ma dostać drewno na więźbę dachową z jej zasobów. Otrzyma też wsparcie z ośrodka pomocy społecznej. - Tak naprawdę to pomagają nam wszyscy wokoło. Rodzina, sąsiedzi, znajomi – wylicza.

Gospodarstwo nie poczeka

Artur Zabierowski, razem z rodzicami - Krystyną i Markiem prowadzą gospodarstwo specjalizujące się w hodowli bydła mlecznego. - Mamy sześć własnych hektarów - mówi strażak rolnik. - Sporo dzierżawimy, więc do obrobienia jest tych hektarów czterdzieści. Mleko oddajemy do mleczarni w Łużnej, a zboża, które też uprawiamy, do młyna w Rzepienniku – dodaje.

Razem z nimi mieszka też babcia Artura, Maria. To właśnie ona chyba najbardziej przeżyła pożar. - To zaczęło być dostrzegalne po kilku dniach - opowiada Artur. - Nie ma się co dziwić, to gospodarstwo jest dorobkiem kilku pokoleń naszej rodziny. Mogę jednak obiecać, że babcia będzie miała powody do zadowolenia. Odbudujemy wszystko, potem zajmiemy się remontem domu - podkreśla.

Jeśli chcesz wesprzeć Artura, wystarczy wejść na adres założonej dla niego internetowej zbiórki:
https://zrzutka.pl/6hku4v

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Tarnów-Mszanka. Na co dzień ratuje innych, teraz sam potrzebuje pomocy. Gospodarstwo strażaka pochłonął pożar - Gazeta Krakowska

Wróć na tarnow.naszemiasto.pl Nasze Miasto