Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tarnów: misyjny marsz w intencji prześladowanych chrześcijan

Wojciech Chmura
Ksiądz Mateusz Dziedzic w otoczeniu swoich podopiecznych na misji w Baboua. Nie tylko głosi Słowo Boże do maluchów, ale też chętnie się z nimi bawi, grają wspólnie w piłkę nożną
Ksiądz Mateusz Dziedzic w otoczeniu swoich podopiecznych na misji w Baboua. Nie tylko głosi Słowo Boże do maluchów, ale też chętnie się z nimi bawi, grają wspólnie w piłkę nożną archiwum
Afrykańscy rebelianci wciąż przetrzymują ks. Mateusza Dziedzica z diecezji tarnowskiej. W niedzielę ulicami Tarnowa przejdzie marsz w intencji prześladowanych chrześcijan.

Od poniedziałku rebelianci z opozycyjnego wobec rządu ugrupowania Frontu Demokratycznego na rzecz Ludności Środkowoafrykańskiej przetrzymują księdza diecezji tarnowskiej Mateusza Dziedzica, pochodzącego z Wyskitnej w gminie Grybów. Porwali go z misji Baboua na północy kraju i traktują jako zakładnika. Chcą go wymienić na swojego przywódcę, generała Abdullaja Miskina, siedzącego od sierpnia ubiegłego roku w więzieniu w Kamerunie, wskutek porachunków politycznych obu krajów.

Zobacz też: Misjonarz z Małopolski porwany w Republice Środkowoafrykańskiej [WIDEO]

We wtorek wieczorem, jego koledze z oddalonej o 100 km placówki misyjnej w Bouar, księdzu Mirosławowi Gucwie, pochodzącemu z Pisarzowej pod Limanową udało się po raz pierwszy nawiązać kontakt z porwanym misjonarzem. Mówił z użyczonego przez rebeliantów telefonu.

- Powiedział mi, że jest cały i zdrów, nie ma obaw o swoje życie, ale porywacze są zdeterminowani trzymać go dopóki ich dowódca nie wyjdzie na wolność. Poprosił o ubranie i leki - relacjonuje nam ks. Gucwa.

We wtorek w nocy lekarstwa i odzież dla niego zostały przez porywaczy odebrane. Nie ustalono jednak, czy dojdzie do następnych kontaktów telefonicznych. Ks. Mirosław pracujący w Afryce 22 lata, dowiedział się o porwaniu od ks. Leszka Zielińskiego, drugiego misjonarza pracującego na misji w Babuoa. Hiobową wieścią postawił go na nogi w poniedziałek o godz. 5-tej rano. "Krakowskiej" ks. Leszek także ujawnił szczegóły dramatycznych wydarzeń.

- 30 minut po północy z niedzieli na poniedziałek mnie i księdza Mateusza obudził łomot wyważanych drzwi. Do naszych pokojów wpadło ośmiu mężczyzn w mundurach uzbrojonych w kałasznikowy. Co robicie, pytaliśmy, a oni na to, że chcą nas porwać jako zakładników dla uwolnienia swojego przywódcy - mówił ks. Leszek. - Chcieli nas zabrać obu. Wycelowali w nas broń i zagrozili, że nas zabiją, ale po tłumaczeniach, że jesteśmy daleko od polityki i ktoś musi zostać na misji, zgodzili się zabrać tylko jednego. "Ty zostań, ja pójdę, lepiej znam język", stwierdził ks. Mateusz i go wyprowadzili. Z tego co usłyszałem, mieli się udać do niedalekiego Zukombo, blisko granicy z Kamerunem, gdzie przetrzymywani są od trzech tygodni pierwsi porwani zakładnicy, dziesięciu miejscowych i ośmiu Kameruńczyków - powiedział nam w środę pochodzący z parafii Borowa pod Mielcem ks. Leszek Zieliński.

Potwierdził, że przyjęli lekarstwa i filtrowaną wodę pitna dla ks. Mateusza, jedynego białego, jakiego mają w swych rękach.
- Myślę, że uwolnienie generała, to sprawa porozumienia między rządami Republiki Środkowej Afryki i Kamerunu, choć tam panuje zupełnie inne prawo. Sytuacja, trwająca od ubiegłego roku, może jeszcze się ciągnąć, bo dla Afrykańczyków czas płynie wolniej niż dla nas - uważa ks. Leszek.

Tam trwa wojna domowa
Do Republiki Środkowej Afryki ksiądz Mateusz Dziedzic wyjechał w 2009 roku z misją głoszenia miłości Boga. Choć wiedział, że w krajach afrykańskich bywa bardzo niebezpiecznie, rozumiał, że ewangelizacja jest ważniejsza od lęku. Trzy ostatnie lata spędził na misji Baboua, w miejscowości liczącej 9 tys. ludzi, położonej przy międzynarodowej trasie prowadzącej z Kamerunu do stolicy kraju Bangui. Trafił tam na czas wojny domowej, która z początkiem bieżącego roku zdawała się przycichać. W najgorszym okresie nie działały lotniska, nie było dostępu do telewizji, radia. Bywało, że aby złapać sieć komórkową, musiał wspinać się na wzgórze opodal domu. Chaos w kraju powstał wiosną ubiegłego roku, kiedy najemnicy z Czadu i Sudanu dokonali napaści na kraj. Rozgorzały walki. Morderstwa, gwałty, spalone domy stały się codziennością. Misjonarze nie zaprzestali ewangelizacji, choć dla wielu zwalczających się grup, katolicy, to śmiertelni wrogowie. - Ks. Mateusz umie sobie zjednać ludzi, jest znany i lubiany - podkreśla ks. Leszek.

Rodzina drży o jego los
Dziennikarze "Krakowskiej" z ks. Mateuszem Dziedzicem rozmawiali zimą.
- Mówię zawsze dzieciakom: chłopaki, trochę wam opowiem o Bogu, a potem pójdziemy zagrać w piłkę - opowiadał nam ks. Mateusz. Ostatnio rodzinne strony odwiedził latem.

- Chyba najbardziej z całej dziesiątki rodzeństwa ukochał góry. Był u nas do dziewiątego września. Jadąc do Zakopanego, powiedział, że zrobi sobie jednodniowe rekolekcje w Tatrach - opowiada Łukasz Dziedzic, jeden z sześciu braci ks. Mateusza. Dziś z mamą Helenę i pozostałą gromadką najbliższej rodziny, drżą o jego los. Nasłuchują wieści z Afryki i modlą się żarliwie o oswobodzenie Mateusza. Wiadomość o jego uwięzieniu przywiózł do Wyskitnej ks. Krzysztof Czermak, dyrektor Wydziału Misyjnego Kurii Diecezjalnej w Tarnowie. Słowa otuchy przez telefon przekazał Łukaszowi i mamie biskup Andrzej Jeż. We wtorek w niedalekiej Szalowej emerytowany rezydent 80-letni ksiądz Michał Dziedzic, stryj Mateusza, odprawił w domu mszę świętą w obecności rodziny.

- To wspaniały kapłan, poznałem go jeszcze jako kleryka, miał świetny kontakt z ludźmi, odbywał spotkania w szkole, modlimy się w jego intencji - mówi proboszcz parafii w Polnej, do której należy Wyskitna, ks. Władysław Szczerba.
Sołtyska Wyskitnej Anna Poznańska, ledwo powstrzymuje łzy. - Cała wieś jest przygnębiona, a szczególnie przysiółek Bugaj, z którego się wywodzi. To nasz ukochany ksiądz. Modlimy się, bo cóż możemy więcej zrobić - wydusza z siebie kobieta.

Dołącz do marszu
Niezależnie od starań o uwolnienie księdza podjętych przez władze kościelne, działa rządowa grupa z Ministerstwa Spraw Zagranicznych i Ministerstwa Obrony Narodowej.

Z kolei już w najbliższą niedzielę ulicami Tarnowa przejdzie misyjny marsz w intencji pokoju i prześladowanych chrześcijan. Kapłani i wierni będą szczególnie modlić się o uwolnienie ks. Mateusza Dziedzica. W tym dniu Kościół pamięta o misjach i wspiera dzieło ewangelizacji. Na całym świecie Ewangelię głosi ok. 250 osób pochodzących z diecezji tarnowskiej. To kapłani, zakonnicy, siostry zakonne i świeccy. Kolejne osoby już wkrótce dołączą do tego grona.

W Niedzielę Misyjną i przez cały Tydzień Misyjny, kapłani i wierni będą modlić się za ludzi, którzy nie słyszeli o Chrystusie oraz za misjonarzy, którzy głoszą Ewangelię na całym świecie.

- Pamiętając, że Kościół jest z natury misyjny, uświadamiamy sobie prawdę, że wiara umacnia się wówczas, kiedy jest przekazywana. Jeśli wiara ma nadawać sens naszemu życiu, czynić nas szczęśliwymi, to trzeba abyśmy byli misjonarzami, tam gdzie Boża Opatrzność nas stawia - mówi ks. Krzysztof Czermak.

Na misjach pracuje ok. 200 zakonników i sióstr zakonnych pochodzących z naszej diecezji. Kapłanów diecezjalnych - fideidonistów jest aktualnie 36. Ponadto na misjach pracują dwie misjonarki świeckie i jeden wolontariusz.


Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z regionu. Zapisz się do newslettera!

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tarnow.naszemiasto.pl Nasze Miasto