Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tarnów. Jan Sitko po zamachu usłyszał podwójny wyrok śmierci. Mimo to dożył 94 lat. Jego losy to gotowy scenariusz filmu

Redakcja
Jan Sitko drugi z prawej. Pierwszy z lewej zamordowany Bronisław Cielocha, leży na cmentarzu w Woli Rzędzińskiej. Trzeci z prawej Mieczysław Cielocha, uczestnik zamachu na Sobolewa. Leży na cmentarzu w Krzyżu.
Jan Sitko drugi z prawej. Pierwszy z lewej zamordowany Bronisław Cielocha, leży na cmentarzu w Woli Rzędzińskiej. Trzeci z prawej Mieczysław Cielocha, uczestnik zamachu na Sobolewa. Leży na cmentarzu w Krzyżu. Archiwum IPN Kraków
Jan Sitko, pseud. „Wrona”, ostatni żyjący członek oddziału AK a później WiN Mieczysława Cielochy, przeżył 94 lata. Spoczął na cmentarzu w Woli Rzędzińskiej, skąd pochodził. Większość swojego życia związał jednak z Tarnowem. Do historii przeszedł jako żołnierz AK i WiN oraz jeden z naocznych świadków, a być może także uczestnik zamachu na Lwa Sobolewa, kata żołnierzy walczących z władzą komunistyczną po 1945 roku.

FLESZ - Krótsza kwarantanna, eksperci chwalą decyzję

Jest 10 września 1946 roku. Z siedziby Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, który w Tarnowie mieścił się na rogu ulic Krakowskiej i Malczewskiego wyjeżdża samochód. Niektórzy mówią, że był to poniemiecki opel, inni, że zwykły gazik.

Pasażerami wozu są Lew Sobolew oraz jego małżonka. Jadą w stronę rynku, mijają ulicę Targową i zatrzymują się przy Burku. Tam żona Sobolewa wychodzi na zakupy. Sobolew był tego dnia bez ochrony, co o tyle dziwne, że już wcześniej był obiektem nieudanych zamachów ze strony podziemia antykomunistycznego. Zdarzało mu się uciekać do siedziby NKWD, która mieściła się w okolicach ulicy Bandrowskiego.

Egzekucja sowieckiego kata obok tarnowskiego Burku

Rozkaz władz podziemia jest jasny: „Rozstrzelać”. Do wykonania zadania wyznaczono grupę pochodzącą z Woli Rzędzińskiej i Jodłówki Wałki. Wytypowano trójkę, która zaczaiła się w ścisłym centrum miasta.

Świadkiem zamachu na Sobolewa był Julian Motyka, teść znanego tarnowskiego historyka i regionalisty Adama Ryby. W 1946 roku Motyka pracował w zakładzie wulkanizacyjnym przy ulicy Wałowej. Tak wyglądał jego opis wydarzeń z tego dnia.

- Tato miał wtedy przerwę śniadaniową. Poszedł na Burek, kupił sobie dwie kajzerki i pół litra borówek. Usiadł na pierwszym stopniu Wielkich Schodów i zaczął spokojnie jeść. Wtem zauważył, że do samochodu zaparkowanego przy ul. Bema, gdzieś na wysokości tablicy poświęconej generałowi, podchodzi dwóch mężczyzn. Wyciągają pistolety i oddają strzały do człowieka, który stał obok auta i chyba palił papierosa. Okazało się później, że wykonują wyrok na Sobolewie – opisuje Ryba.

Kolejne wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Po egzekucji zamachowcy zaczęli uciekać. I tu ciekawa sytuacja. Ludzie zgromadzeni na największym wówczas w Tarnowie placu targowym zaczęli się rozstępować. Z powodu paniki, ale nie tylko. Bo jak wiadomo z materiałów i raportów, które sporządzili przybyli na miejsce zdarzenia funkcjonariusz NKWD, ludność zachowywała się „antyrewolucyjnie”.

Otóż, na widok uciekających wszyscy się rozstępowali, robili niemal szpaler, by po chwili tworzyć ściśnięty gęsto tłum, uniemożliwiający pogoń za uciekinierami. Ci opłotkami i lasami przedarli się do Skrzyszowa i Szynwałdu.

Lew Sobolew zasłynął w Tarnowie okrutnymi torturami

Jaka w tym wydarzeniu byłą rola Jana Sitki?
- W samym zamachu na pewno nie brał udziału. Był w oddziale Mietka „Sprtynego” Cielochy najmłodszy. Liczył sobie ledwie dwadzieścia lat. Ale o zamachu wiedział, bo widział fotografię wyjątkowo okrutnego sowietnika, którego „popisem” podczas przesłuchań było oblewanie benzyną stóp aresztowanego, a następnie rzucanie zapałek pod nogi - opowiada Ryba.

W arsenale tortur stosowanych przez Sobolewa było również rażenie prądem intymnych części ciała czy bicie metalowym prętem po piętach. Ponoć ci, którzy wyrwali się z jego rąk i wracali do więzienia, całowali ze szczęścia mury celi.

Podwójna kara śmierci dla Jana Sitki

6 stycznia Jan Sitko poszedł rano do kościoła parafialnego w Woli Rzędzińskiej. Święcił kadzidło i mirrę. Może też nawet i złoto. Siedząc, później w kuchni, usłyszał nagle kołatanie do drzwi. Przyjechała milicja. Dom był okrążony. W kuchni leżała ciężko chora matka Sitki. Jan jednak zdecydował się wpuścić funkcjonariuszy. Ci pobiegli na strych, w perzynę obrócili siano, które tam zalegało. Szukali broni a jeszcze bardziej uczestników zamachu na Sobolewa, czyli wspomnianego Mieczysława Cielochę oraz dowodzącego akcją Jana Jandzisia ps. „Sosna” oraz Stanisława Zauchę, ps. „Olsza”.

Co prawda rewizja nic nie dała, ale nasz bohater został aresztowany. Trafia do tarnowskiego „zamka”. Na owe czasy ciężkiego więzienia. Ale nie najcięższego w kraju, o czym Sitko przekonał się wkrótce na własnej skórze.

Kronika gehenny

Proces, w którym oskarżonym był Jan Sitko odbył się w ekspresowym tempie. Już dziewięć dni po aresztowaniu słyszy wyrok. Orzeczono go w tak zwanej „Czarnej sali” tarnowskiego sądu. „Oskarżony Sitko? Kara śmierci!”. I to podwójna.

Cudem unika rozstrzelania na dziedzińcu tarnowskiego więzienia. Przychodzi bowiem ułaskawienie od Bolesława Bieruta. Bo wszak, według dowodów sądowych, to nie on strzelał do sowieckiego oprawcy. Stryczek zamieniono mu najpierw na „dożywotkę”, z czasem na piętnaście lat więzienia. Miejsce kary? W okrytych najbardziej złą sławach więzieniach.

Po Tarnowie, krakowskie Montelupich, później przewózka wagonami towarowymi do Wronek. Stamtąd zapamiętał ponad godzinne siedzenie na śniegu przed bramą więzienną, wąską celę oraz bicie. A nawet tortury. Później przychodzi czas na Potulice. To z kolei miejscowość w dzisiejszym województwie kujawsko-pomorskim. Niewiele wcześniej przed przywiezieniem Jana Sitki mieścił się tam niemiecki obóz przesiedleńczy i pracy, zbudowany w 1941 roku. Więźnia skierowano do robót w kamieniołomach.

Życie po „życiu”

Wybawieniem dla Jana „Wrony” Sitki stała się, paradoksalnie, śmierć Józefa Stalina, który zmarł 5 marca 1953 roku. Wkrótce w Polsce następuje odwilż. Sitko wychodzi na wolność 9 października 1954 roku. Ale jest nadal pozbawiony praw publicznych.

Wraca do Tarnowa, buduje dom przy dzisiejszej ulicy Esperantystów na Terlikówce, gdzie mieszka do śmierci. Przez wiele lat pracuje fizycznie w tarnowskiej PKP. Ale reżim komunistyczny nie dał o sobie zapomnieć. Jego syn nie mógł się dostać na studia. Za „grzechy” ojca dostał wilczy bilet. Nie mógł nigdzie studiować.

Kilka lat temu odwiedziliśmy Jana Sitkę. Cały parter domu był udekorowany odznaczeniami i pamiątkami z lat wojennych. Z dumą prezentował nam swój mundur z oficerskimi dystynkcjami kapitana, które otrzymał już w wolnej Polsce. Dodatkowym szczęściem dla niego był fakt, że 18 maja 1992 roku został zrehabilitowany przez tarnowski Sąd Wojewódzki.

Przez wiele lat dbał o to, aby pamięć o terrorze komunistycznym czy sowieckim nie zaginęła w pamięci. Chętnie był zapraszany na rozmaite prelekcje. Kierowanych szczególnie do młodzieży.

- Mieliśmy lekki problem z panem Janem. Jak się rozpędził we wspomnieniach, trudno było go zatrzymać. Ale słuchało się go z wypiekami na twarzy. Tylko czasem drapałem się po głowie, szczególnie w momentach, kiedy dzieciom z podstawówki opowiadał o tym, jak pili wódkę w partyzantce. Pedagogiczne to nie było. Ale gawędziarzem był niezrównanym – uśmiecha się Grzegorz Kozioł, wójt Gminy Tarnów.

Pobierz bezpłatną aplikację Nasze Miasto i bądź na bieżąco!

Jak korzystać z aplikacji, by otrzymywać informacje z miasta i powiatu? To proste!
Po wejściu w aplikację w prawym górnym rogu w menu wybierz swoje miasto.

Aplikacja jest bezpłatna i nie wymaga logowania. Oprócz standardowych kategorii, z powodu panującej epidemii, wprowadziliśmy zakładkę "koronawirus", w której znajdziesz wszystkie aktualne informacje związane z epidemią.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na tarnow.naszemiasto.pl Nasze Miasto