Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tarnów. Agnieszka pomogła wielu ludziom. Teraz toczy walkę o życie

Paulina Marcinek-Kozioł
Paulina Marcinek-Kozioł
archiwum Magdaleny Kańskiej
Agnieszka Pacocha zawsze chętnie pomagała osobom niepełnosprawnym i brała udział w różnych akcjach społecznych. Teraz to jej potrzebne jest wsparcie innych. Tarnowianka choruje na raka. Szansą na zatrzymanie paskudnej choroby jest drogi lek. Potrzebne jest 360 tys. zł.

Znajomi mówią o niej, że nie może spokojnie usiedzieć w jednym miejscu i ma tysiąc pomysłów na minutę, a kiedy pojawia się problem to właśnie Agnieszka jako pierwsza znajdzie sposób, żeby go rozwiązać. Jest przy tym osobą niezwykle ciepłą i serdeczną. Szczególnie ceni sobie pracę z osobami niepełnosprawnymi. Do tej pory pomagała im odnaleźć się w otaczającym świecie oraz wspierała w różnych akcjach.

Niestety choroba, z którą walczy od dwóch lat sprawiła, że musiała przerwać to, co robiła z wielką pasją i oddaniem. Podopieczni i terapeuci, z którymi pracowała mocno ją wspierają. - Gdyby nie Ci ludzie utonęłabym w otchłani rozpaczy. Wysyłają SMS-y, dzwonią i dodają mi sił do walki z rakiem - podkreśla.

Wiadomość o chorobie spadła na rodzinę Pacochów jak grom z jasnego nieba. W styczniu 2017 roku pani Agnieszka skończyła 40 lat. Były nowe plany i postanowienia.

- Mówili mi, że życie dopiero wówczas się zaczyna. Wtedy nawet do głowy nie przyszło, że będę musiała o nie tak mocno walczyć - wzdycha.

Z okazji okrągłych urodzin mąż postanowił zrobić jej niespodziankę. Wykupił majowy weekend dla całej rodziny w Wenecji. Do wyjazdu jednak nigdy nie doszło.

W kwietniu pojawił się potworny ból w prawej łopatce. Nie pomagały wizyty u masażysty czy tabletki przeciwbólowe. Dzień przed wyjazdem do Włoch pani Agnieszka miała wizytę u ortopedy. To co wtedy usłyszała od lekarza zwaliło ją z nóg . - Dowiedziałam się, że w mojej łopatce jest dziura o średnicy 2,5 cm z naciekiem na mięsień. Nie mogłam przestać płakać - zawiesza głos.

Trafiła na stół operacyjny, potem czekała na wynik badania histopatologicznego.

- Żyłam nadzieją, że to nic poważnego - mówi. Niestety diagnoza rak płuca z przerzutami do kości ją załamała. - To nie miało prawa się zdarzyć. Dbałam o zdrowie, nie miałam żadnych nałogów i regularnie się badałam - mówi.

Wiadomość, że cierpi na złośliwego raka płaskonabłonkowego płuca G3 z rozsiewem w IV stadium zaawansowania, którego nie można wyleczyć, była olbrzymim ciosem.

W trudnych chwilach mogła liczyć na wsparcie bliskich, szczególnie swoich synów: Patryka i Miłosza oraz męża Pawła, który jest jej prawą ręką w załatwianiu wszystkich spraw związanych z chorobą.

- Tak naprawdę to dzięki jego determinacji i operatywności żyję - mówi ze łzami w oczach. Cykle chemii, które jej podano, nie pomogły. Zamiast poprawy pojawiały się kolejne przerzuty. W styczniu 2018 roku pojawiły się trzy ogniska przerzutowe w mózgu.

- Świadomość, że nie choruję na raka, tylko na niego umieram załamała mnie całkowicie - zawiesza głos.

Przełom nastąpił przypadkowo dopiero po roku, podczas kontrolnego USG piersi, kiedy lekarz zauważył powiększony węzeł chłonny. Okazało się, że dotychczasowa diagnoza była niewłaściwa, a pani Agnieszka choruje na raka gruczołowego z mutacją genu EGFR, którą posiada kilka procent osób na świecie. Usłyszała, że ten nowotwór można leczyć.

- Myślałam, że oszaleję ze szczęścia - wspomina. Jednak okazało się, że zarejestrowane i refundowane leki są niedostępne ze względów proceduralnych dla tarnowianki w ramach NFZ. Z mężem wydali wszystkie oszczędności i wzięli pożyczki. by zakupić kosztowny lek. Było jednak warto bo spowodował nie tylko zatrzymanie choroby, ale cofały się kolejno przerzuty.

Kiedy wydawało się, że choroba powoli ustępuje, końcem czerwca nastąpił atak padaczki. Okazało się, że w mózgu jest guz o wielkości 3 na 3 cm z obrzękiem. Konieczna była operacja. Kontrolny tomograf płuc wykazał, że rak rośnie, ponownie się zmutował, a lek już nie działa.

Gdy tarnowianka była bliska załamania od onkologa usłyszała, że istnieje lek, który pozwoli zatrzymać chorobę. Roczne leczenie kosztuje aż 360 tys. zł. To kwota dla rodziny nieosiągalna. Postanowili zorganizować więc zbiórkę na portalu siepomaga.pl. - Ja bardzo chcę żyć. Mam jeszcze wiele rzeczy do zrobienia - mówi tarnowianka.

Osoby niepełnosprawne, z którym ostatnio pracowała nie mogą już się doczekać jej powrotu. -Wszyscy tu na nią czekamy - mówi Agnieszka Hulska, kierownik Słonecznego Wzgórza, ośrodka gdzie ostatnio pracowała tarnowianka.

Kliknij tutaj, żeby pomóc pani Agnieszcze w walce z rakiem

FLESZ - Nocowanie przy chorym w szpitalu za darmo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Tarnów. Agnieszka pomogła wielu ludziom. Teraz toczy walkę o życie - Gazeta Krakowska

Wróć na tarnow.naszemiasto.pl Nasze Miasto