Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tarnovia zderzyła się ze ścianą. „Nie było szans, by uratować sekcję kobiet” – twierdzą działacze z Tarnowa. Co dalej z klubem? [ROZMOWA]

Krzysztof Kawa
Krzysztof Kawa
Piłkarska drużyna kobiet Tarnovii wywalczyła awans do ekstraligi w 2021 roku. To był początek końca sekcji w klubie...
Piłkarska drużyna kobiet Tarnovii wywalczyła awans do ekstraligi w 2021 roku. To był początek końca sekcji w klubie... Artur Gawle
Latem Tarnovia zlikwidowała funkcjonującą od 2013 roku sekcję piłki nożnej kobiet. Po wielkim sukcesie, jakim był awans, a następnie występy w ekstralidze w sezonie 2021/2022, nastąpił gwałtowny upadek. Na działaczy spadła duża krytyka, pojawiły się zarzuty o nieumiejętne zarządzanie klubem. Zwróciliśmy się do przedstawicieli tarnowskiego stowarzyszenia, którzy do tej pory publicznie nie zabierali głosu w tej sprawie, aby ustosunkowali się do najbardziej drażliwych kwestii, w tym także dotyczących męskiej drużyny seniorów i akademii.

Tarnovia zderzyła się ze ścianą. „Nie było szans, by uratować sekcję kobiet” – twierdzą działacze z Tarnowa

Dowiedzieliśmy się, że wielkie pieniądze, stopniowo wydawane przez Tarnovię po transferze Bartosza Kapustki z Cracovii do Leicester, w tym roku się skończyły i klub nie ma środków, by utrzymać płynność finansową. Zasadne staje się więc pytanie: jaka przyszłość czeka klub z Bandrowskiego?

Na nasze pytania w trakcie rozmowy, która odbyła się w siedzibie Tarnovii, odpowiadali prezes zarządu Magdalena Pasek, Sebastian Dychtoń i Tadeusz Bałchanowski z rady nadzorczej oraz przedstawiciel komisji rewizyjnej Marcin Szumlański. Wypowiedzi zostały autoryzowane.

Zacznijmy od likwidacji nie tylko pierwszej drużyny, która spadła w minionym sezonie z ekstraligi, ale całej sekcji piłkarskiej kobiet. Jak w ogóle mogło do tego dojść?
Magdalena Pasek: Przyczyną likwidacji sekcji był brak pieniędzy. Klub nie był przygotowany na tak duże wydatki, potrzeba było około 400-450 tysięcy złotych na jedną rundę rozgrywek.
Marcin Szumlański: To było minimum przy maksymalnych oszczędnościach, same podstawowe potrzeby drużyny. Podkreślmy, że to kwota na rundę, czyli 900 tysięcy rocznie. To było absolutnie poza budżetem, niemożliwe do udźwignięcia przez Tarnovię.

Skąd taka kwota?
Pasek: Składały się na nią skromne wynagrodzenia kontraktowe rzędu od 500 do 2000 złotych w zależności od tego, jaką pozycję w drużynie i na boisku zajmowała zawodniczka. Naprawdę nieliczne miały po 1500 złotych, dla większości to było 500-600 złotych miesięcznie na rękę. Plus wynagrodzenie trenera. Ale najwięcej pochłaniały wyjazdy na mecze, jeden przejazd do Gdańska czy Szczecina to 12-14 tysięcy.
Szumlański: Dodatkowo dochodził kłopot z boiskiem.
Pasek: Na naszym stadionie nie było możliwości rozgrywania meczów. Robiliśmy wszystko, co w naszej mocy, by go dostosować do wymogów licencyjnych, ale nie udało się w tak krótkim czasie. I musieliśmy wynajmować boisko w Woli Rzędzińskiej. Stadion, który został nam zaproponowany przez miasto, ten na ulicy Piłsudskiego, nie spełniał wymogów.
Pasek: Delegat PZPN, który wizytował stadion, stwierdził, że się nie nadaje. Przede wszystkim ze względów bezpieczeństwa, gdyż krzyżowały się drogi kibiców i drużyn. Ponadto to obiekt lekkoatletyczny i okazało się, że bieżnia jest za blisko murawy.
Dychtoń: Do tego doszła kwestia zadaszenia trybuny.
Szumlański: Za blisko było również usytuowane miejsce dla kulomiotów, musiałoby być oddalone o 5 metrów.

Ale przecież zanim sezon 2021/2022 w ekstralidze ruszył, mieliście świadomość, ile to kosztuje i nie byliście zaskoczeni…
Szumlański: Chyba jednak byliśmy.
Pasek: Sytuacja była ciężka, bo w kwietniu 2021 roku zmarł prezes Waldemar Urban i ja go od 10 maja zastąpiłam. Wtedy, pod koniec maja, drużyna kończyła występy w I lidze i wszystko się rozgrywało na szybko. Zostałam poproszona przez przewodniczącego rady nadzorczej Zbigniewa Kupca o zajęcie się klubem, ale dla mnie to była zupełna nowość. W ciągu pięciu dni musiałam przygotować wszystkie dokumenty i zgłosić drużynę do licencji. Liczyliśmy, że uda się rozgrywać mecze ekstraligi na naszym obiekcie. Plan był taki, że jeśli nie od początku, to w drugiej, trzeciej kolejce we wrześniu wejdziemy na nasz stadion.
Dychtoń: Dodajmy, że wówczas na stadionie trwały prace modernizacyjne.
Pasek: Remontowaliśmy szatnie, łazienki, trybunę. I nie zdążyliśmy.
Szumlański: Pamiętam zgromadzenia członków klubu jeszcze sprzed awansu, gdy dyskutowano, czy nas na to stać. Cały czas była mowa o tym, że uda się pozyskać sponsorów. Wydawało nam się, że ponieważ będzie to jedyny tak wysoki szczebel rozgrywkowy w Tarnowie, to przyciągnie on ludzi na trybuny oraz firmy w charakterze sponsorów. I zderzyliśmy się ze ścianą. Ludzie nie przyszli, a firmy tym bardziej. Te oferty marketingowe, które się pojawiły, były na kilka tysięcy złotych. Dalekie od tego, co było niezbędne, by utrzymać drużynę.

W grudniu ubiegłego roku ogłosiliście, że wycofujecie drużynę z ekstraligi. I chcieliście sprzedać miejsce.
Pasek: Nie ogłaszaliśmy, że chcemy sprzedać miejsce.
Szumlański: Po prostu w reakcji na naszą decyzję o wycofaniu objawiły się kluby, które były zainteresowane przejęciem miejsca.
Tadeusz Bałchanowski: Naszym celem nie było sprzedawanie miejsca, chodziło tylko o to, by nie dopuścić do zapaści finansowej w klubie. Ekwiwalent reklamowy okazał się za mały. Gdy przedstawiciel potencjalnego sponsora zobaczył, ilu kibiców pojawia się na stadionie, wiedział, że nie będzie miał z reklamowania się zbyt dużych korzyści. Dlatego większość rozmów zakończyła się fiaskiem.
Dychtoń: Wstęp na mecze był bezpłatny, a koszty organizacji, w tym ochrony, trzeba było pokryć.

Ogłoszenie tej decyzji było jednak szokiem dla drużyny, która została nią zaskoczona i zareagowała bardzo gwałtownie. Jak w ogóle mogło do tego dojść, że pani prezes po tym, jak w budynku klubowym pojawiły się zawodniczki Tarnovii, zamknęła się w gabinecie i wezwała policję, argumentując, że czuje się zagrożona?
Pasek: Zawodniczki od samego początku wiedziały, że sytuacja finansowa drużyny jest trudna i ciężko będzie rozegrać cały sezon. Nie ukrywaliśmy tego przed nimi. Gdy prowadziliśmy rozmowy kontraktowe, one żądały dużo wyższych stawek, ale ja wszystkim tłumaczyłam, żeby miały świadomość, iż klub w pewnym momencie straci płynność finansową. I doprowadzimy do tego, że niestety, ale będziemy musieli wszystko zamknąć. Dlatego wynagrodzenia kontraktowe nie były duże. Następnie ogłosiliśmy wycofanie drużyny z rozgrywek ekstraligi. Wtargnięcie zawodniczek na teren klubu nastąpiło w obecności kibiców. Tak naprawdę to nawet nie wiem, z jakimi przyszły żądaniami. Przecież wcześniej cały czas miałam z nimi kontakt telefoniczny, sms-owy i e-mailowy. Może była to próba nagłośnienia tej sytuacji? Być może desperacko próbowały uratować swoją pozycję i skłonić klub, by za wszelką cenę dograć sezon.

Powiedziała pani: zawodniczki wtargnęły na teren klubu. Ale to przecież ich klub, miały prawo tu przyjść i rozmawiać.
Pasek: Ale w momencie, gdy przychodzi trzydzieści osób, z żądaniami nie wiadomo jakimi, a ja jestem jedna, to mam prawo poczuć się zagrożona. Bo to nie były tylko zawodniczki.

A kto to był? Czy te osoby groziły pani?
Pasek: Nie było gróźb.

Dlaczego więc poczuła się pani zagrożona?
Dychtoń: A był pan kiedyś na spotkaniu z kibicami? Bo ja byłem, gdy była tu policja, a my siedzieliśmy z trenerami zamknięci. Cały klub był otoczony, gdy wychodziliśmy.
Bałchanowski: Innym razem przyszło tu pięćdziesięciu kibiców.
Dychtoń: Też była wtedy policja, spisywała ich. To była sytuacja niekomfortowa. Ja nie jestem osobą strachliwą, ale gdyby poszło jedno słowo za dużo, albo jakieś szarpnięcie, to mogło dojść do jatki.

Ale rozumiem, że to zachowanie było skutkiem pewnych decyzji i zachowań. Do tej, nazwijmy to mini agresji doszło w momencie przesilenia. Może gdyby dialog z zawodniczkami był normalny, udałoby się wcześniej spacyfikować negatywne nastroje. Bo przecież intencje zawodniczek nie były złe, one chciały utrzymać drużynę, by móc nadal grać tutaj w piłkę.
Pasek: Z jednej strony je rozumiem, bo one cały czas żyły w przekonaniu, że klub ma ogromne zasoby finansowe, a my robimy im na złość. One nie widziały niczego innego poza swoją drużyną, nie widziały innych opłat, kosztów, które klub ponosił. Uważały, że skoro klub dostał dotację z Urzędu Miasta, to jest w stanie je utrzymać przez cały rok.

Może rozmowa, w której pani podałaby konkretne kwoty, mogłaby pomóc w zrozumieniu sytuacji.
Pasek: Ale ja cały czas to tłumaczyłam.

Przejdźmy w takim razie do konkretnych kwot. Z Urzędu Miasta klub dostał w ubiegłym roku dotację w wysokości 288 tysięcy złotych.
Pasek: Na drużyny seniorskie w 2022 roku dostaliśmy 159 tysięcy 125 złotych i te pieniądze podzieliliśmy na trzy drużyny: na kobiece w ekstralidze i trzeciej lidze oraz na zespół męski, który występował w czwartej lidze, a teraz jest w piątej. W tej dotacji mieści się też częściowe wynagrodzenie gospodarza klubu. Ekstraligowy zespół dostał największą kwotę – 57 tysięcy. To nie są wielkie pieniądze, gdy jeden wyjazd kosztuje 12-14 tysięcy. Do tego dochodzi wynagrodzenie trenera, kontrakty, opieka medyczna.

Ostatecznie drużyna zimą nie została jednak wycofana. Skąd więc wzięliście pieniądze na dokończenie rozgrywek?
Szumlański: W grudniu podjęliśmy ryzyko, ponieważ zgłosiły się różne kluby, które były zainteresowane przejęciem drużyny. I doszliśmy do wniosku, że być może mamy coś, czego nie docenialiśmy, że z tego źródła będzie można otrzymać środki na dalsze funkcjonowanie klubu. Natomiast okazało się, że początkowe obietnice i oferty, które wydawały się być bardzo atrakcyjne, niczego konkretnego nie przyniosły. Na końcu został jeden klub, który był zdecydowany, mieliśmy więc w perspektywie otrzymanie pewnej, wprawdzie niewielkiej, ale jednak takiej kwoty, która pozwalała nam cokolwiek odzyskać. Chcieliśmy też uniknąć kar za wycofanie z rozgrywek, dlatego dograliśmy do końca. Ostatecznie jednak PZPN zablokował tę transakcję po zakończeniu sezonu. To więc nie było tak, że nagle zdobyliśmy środki na kontynuowanie gry w ekstralidze. Patrząc na to dzisiaj i widząc, jak to się skończyło, wiemy, że trzeba było tego nie robić. Wtedy wydawało się to rozsądne, podjęliśmy ryzyko, by później pozyskać jakieś środki.

Bałchanowski: Zaznaczmy, że myśleliśmy też o zawodniczkach, żeby w połowie sezonu nie zostały bez możliwości występowania. Nawet gdyby nastąpiła zmiana szyldu, to one nadal mogłyby grać i mieć szansę na rozwój.
Szumlański: W pierwszej kolejności negocjowaliśmy z klubami, które były zainteresowane nie tylko miejscem w lidze, ale też zapewniały nas, że będą rozmawiać z zawodniczkami, oferując im miejsce w składzie.
Dychtoń: I to były kluby topowe, nie drugo, trzecioligowe, ale z najwyższej półki.

Skończyło się jednak na porozumieniu z warszawskim klubem Diamenty. Na jaką kwotę?
Dychtoń: Warszawianie byli najbardziej zdeterminowani, ale ostatecznie nie doszło do przekazania, bo zgody nie wyraził PZPN.
Pasek: Miało nastąpić przekazanie całej sekcji, bo tylko taka możliwość, zgodnie z przepisami PZPN, wchodziła w grę.

Przekazanie, ale w zamian za gratyfikację finansową.
Dychtoń: Owszem, zarazem ten klub miał przejąć zobowiązania sekcji, w tym wobec dziewczyn. Zawodniczki miałyby gdzie grać i od razu miałyby też zapłacone pieniądze, jeśli były zaległości.

Czyli były zaległości?
Pasek: Tak, lecz w tej chwili nie ma. Tarnovia w całości je spłaciła. Ostatnie przelewy poszły we wrześniu.
Szumlański: Wcześniej też były momenty, gdy mieliśmy problemy z płynnością, ale teraz naruszyliśmy żelazne rezerwy.
Pasek: To były ostatnie pieniądze, jakie mieliśmy na koncie. Klub nie ma w tej chwili żadnych zaległości wobec zawodniczek, trenerów, wszystkie rachunki są zapłacone. Jednak strata netto stowarzyszenia na koniec lipca wyniosła 69 tysięcy złotych i nie wiemy, co będzie dalej.

Wezwanie z 2 sierpnia do zgłaszania się wierzycieli Tarnovii, które wystawił mający przejąć sekcję kobiet klub KKP Diamenty Warszawa, było standardową procedurą?
Pasek: Tak. Zarówno my ogłaszamy, jak i klub, który chce pozyskać daną sekcję, żeby zgłaszali się wierzyciele.

Skoro ostatecznie nie doszło do przekazania sekcji, to co dalej z zawodniczkami?
Pasek: Większość znalazła sobie inne kluby. Od 1 lipca są zawodniczkami wolnymi, mają prawo podpisywać umowy kontraktowe z innymi drużynami. A my im ani nie możemy, ani nie chcemy tego blokować.

Dostajecie ekwiwalent za wyszkolenie zawodniczek?
Pasek: Tak. Na przykład za 26-letnią zawodniczkę, która przeszła do klubu z Krakowa, dostaliśmy 600 złotych. To już jest liczone jako ryczałt, a nie ekwiwalent. W przypadku innej zawodniczki to może być 1800 złotych. Tak czy inaczej to nie są wielkie kwoty.

Jedna z piłkarek, która przeniosła się do Śląska, powiedziała w mediach, że pomiędzy klubem z Wrocławia a Tarnovią jest organizacyjna przepaść.
Pasek: Jest przepaść, ale przecież one grały tu przez tyle lat i widziały, że w Tarnovii jest biednie.

Jeśli nie udało się sprzedać sekcji, to może należało ją utrzymać?
Pasek: Musieliśmy podjąć decyzję, czy będziemy utrzymywać sekcję żeńską czy męską, bo nie stać nas na utrzymywanie dwóch. Tym bardziej, że chcemy iść w kierunku szkolenia dzieci i młodzieży od najmłodszych do juniora starszego.

Chyba jesteście pierwszym klubem w Polsce, który zlikwidował sekcję piłki nożnej kobiet. Wszędzie pojawiają się nowe drużyny, jest coraz więcej dziewczyn, które chcą grać w piłkę, tymczasem Tarnovia straciła sekcję, która istniała od dziewięciu lat...
Pasek: Tak jak powiedziałam, musieliśmy dokonać wyboru.

Mówiła też pani o stawianiu na szkolenie dzieci i młodzieży, tymczasem szkółka Tarnovii ma zaledwie brązową gwiazdkę i nie wygląda na to, by się rozwijała.
Dychtoń: Dzieci szkolą się u nas od rocznika 2016 aż do juniora starszego. By uzyskać brązową gwiazdkę, trzeba spełnić wymóg określonej liczby trenerów na określoną liczbę dzieci. Muszą grać i trenować na odpowiednich boiskach, PZPN to kontroluje. Mamy w planach starać się o srebrną gwiazdkę, aczkolwiek wiąże się to z zatrudnieniem nowych trenerów. Certyfikacja dotyczy tylko chłopców do wieku trampkarza, czyli na ten moment do rocznika 2010. A kolejni do juniora starszego nie mogą być dofinansowani. Jest trener od bramkarzy, Robert Truchan, bardzo ceniony w Tarnowie. Chcemy zatrudnić osobę, która będzie prowadzić treningi motoryczne, bo to już teraz w akademiach piłkarskich jest standardem. Na przyszły sezon chcemy utworzyć sztab złożony z czterech trenerów, tam byłby Grzegorz Jasiak, który kiedyś współtworzył Akademię Młodych Orłów z Wojtkiem Klichem, mamy trenera Wojciecha Gucwę i jeszcze jednego, który by wsparł ten pion, Marka Lisa. W zespole trampkarzy starszych, którymi zajmuje się Janusz Kuboń, mamy 21 wyselekcjonowanych zawodników. To bardzo dużo, bo chłopcy odchodzą, to jest naturalne, podobnie jest w innych klubach. Od nas dwóch poszło do Stali Rzeszów, jeden do Sandecji Nowy Sącz, jeden do Unii Tarnów. Są wyłapywani przez skautów i idą do lepszych akademii. Klub ma z tego ekwiwalent. Nie jakiś duży, ale staramy się podpisywać umowy w taki sposób, by mieć z tego dodatkowo coś w przyszłości.

Procent od transferów?
Dychtoń: Tak, czasem 5, czasem 10 procent. Jeden z naszych chłopaków ostatnio pojechał na testy do Zagłębia Sosnowiec i został tam wypożyczony. Mój syn też grał w Tarnovii, a obecnie jest w Akademii Wisły Kraków. Został tu zauważony i wyłapany. O to właśnie chodzi, tak to działa. Najlepsi odchodzą, bo nie jesteśmy w stanie wygrać konkurencji z silnymi klubami, ale i miejscowi chłopcy, i Tarnovia mogą odnosić korzyść ze szkolenia. Nie wygramy ze Stalą Rzeszów, która ma 70 trenerów, mają internat, potężnego sponsora i przede wszystkim, ponieważ mają szkołę sportową, otrzymują subwencję 1160 złotych na każde dziecko. Z tymi, którzy zostają w Tarnowie do wieku juniora, współpracuje Wojtek Gucwa, który jest grającym trenerem seniorów. W jednym z ostatnich meczów V ligi zagrało dziesięciu naszych juniorów starszych. Oczywiście niezależnie od tego grają w swoich rozgrywkach ligowych.

Drużyna juniorów starszych po świetnym ubiegłym sezonie uzyskała awans do Małopolskiej Ligi Juniorów, po czym została z niej wycofana i znów gra w I lidze okręgowej. Wysiłek chłopaków został zmarnowany, bo przecież zostali pozbawieni nagrody, którą uzyskali. Rozumiem, że znów zdecydował brak pieniędzy?
Pasek: Nie, po prostu mieliśmy za mało zawodników, zostało ich dziewięciu. Część przeszła do innych klubów, a juniorzy młodsi nie byli na tyle mocni, by wesprzeć starszych w lidze małopolskiej.
Dychtoń: Chcieliśmy, by juniorzy starsi występowali już w rozgrywkach seniorów. Jeśli takich chłopak rozegra 45 minut, fizycznie nie jest w stanie zagrać drugiego meczu z juniorami. Nie mówiąc o ograniczeniach przez przepisy. W przyszłym sezonie dorosną ci wspomniani przeze mnie, których jest 21, pewnie uda się nam ściągnąć jeszcze 3-4 z klubów w okolicy i już będzie z kogo wybierać.
Pasek: W sprawie rezygnacji z gry w lidze małopolskiej spotkaliśmy się z czterema trenerami, więc to nie była decyzja podjęta wyłącznie przeze mnie, czy przez radę nadzorczą. Sami trenerzy sugerowali, żeby w tym roku odpuścić, bo lepiej, by drużyna grała w lidze okręgowej, niż by miała przegrywać bardzo wysoko. To byłby dla tych chłopaków ogromny cios.

A co z drużyną seniorów? 13 lipca na Facebooku pojawiła się informacja, że będzie nią zarządzać nowy podmiot organizacyjno-finansowy. O co konkretnie chodzi?
Pasek: Porozumieliśmy się z Grupą 100, która wspiera drużynę.

Proszę wyjaśnić, czym jest Grupa 100.
Dychtoń: Nazwa wzięła się stąd, że kiedyś sto osób miało dawać na klub po sto złotych. To grono sympatyków klubu, które go wspiera.

Czy to jest zarejestrowane stowarzyszenie?
Pasek: Jeszcze nie, ale będzie. Przedstawiliśmy im otwarcie naszą sytuację i wszystkie zaległości związane z ekstraligą kobiet. I doszliśmy do porozumienia, żeby nie likwidować drużyny seniorów. Mieliśmy dwa wyjścia: albo podjąć próbę i ratować to wszystko, co zostało, albo zamknąć i rozpocząć od nowa, z dwoma-trzema trenerami, jedną-dwiema drużynami, tak jak to było kilkanaście lat temu, gdy nastąpiła tu rewolucja. Wspólnie zdecydowaliśmy, że Grupa 100 będzie wspierać finansowo drużynę seniorów, póki klub nie stanie na nogi.

Na czym konkretnie ma polegać to wsparcie? Klub ma udostępniać obiekty, a Grupa 100 ma płacić piłkarzom za grę?
Pasek: Klub daje boisko na treningi i mecze, udostępnia szatnie, finansuje pranie strojów, przygotowanie do meczu, przy czym opieka medyczna to wolontariat, a oni wspierają zawodników, by mogli rozgrywać mecze ligowe.
Szumlański: Przedstawiciele klubu poinformowali piłkarzy, że priorytetem dla nas jest szkolenie dzieci i przyjęli to ze zrozumieniem.
Pasek: Nie było żadnych protestów z ich strony.

Gdy rok temu mówiło się o likwidacji drużyny seniorów, kibice mocno protestowali, ponoć na ścianach domu towarowego Świt, którego właścicielem jest przewodniczący rady nadzorczej Tarnovii Zbigniew Kupiec, pojawiły się wypisane sprayem obraźliwe hasła.
Szumlański: Teraz to zostało lepiej rozegrane, rozmawialiśmy z sympatykami, którym zależy na drużynie.
Pasek: Oni teraz, wpłacając i przekazując pieniądze, sami widzą, jakie to są koszty.

A jakie to są koszty?
Pasek: W poprzednim, IV-ligowym sezonie, to było 90 tysięcy złotych na rok. Tyle kosztował transport, opieka medyczna, ochrona, sędziowie, żółte kartki i wynagrodzenie trenera. Żaden zawodnik nie otrzymywał pieniędzy, nawet zwrotu kosztów za dojazd. Teraz, w V lidze, wyjazdy są jeszcze dalsze.

Miasto nic nie dołoży?
Pasek: Nowy konkurs ofert będzie w styczniu i wtedy nie będziemy wnioskować na drużyny seniorskie, chyba że spróbujemy w porozumieniu z Grupą 100, która nas wspiera. Natomiast na grupy młodzieżowe dostaliśmy teraz dotację w wysokości 61 800 złotych. Trenuje u nas około 300 osób.

Jakie Tarnovia ma inne źródła dochodów? Rodzice płacą składki za treningi dzieci w akademii?
Pasek: Tak, 90 złotych miesięcznie do rocznika 2010. Od trampkarza do juniora starszego grupy są nieoskładkowane.

To chyba ewenement w Polsce, że starsze dzieci nie płacą za treningi.
Dychtoń: Zgadza się. Na dodatek są kluby, w których składki za młodsze dzieci są dużo wyższe.

Dlaczego Tarnovia, klub ze 113-letnią tradycją, nie ma na tyle dużej siły przebicia, by stać się czołowym ośrodkiem szkolenia w regionie i przyciągać znacznie większą liczbę dzieci z miasta i okolic?
Dychtoń: W regionie jest Termalica, z którą trudno rywalizować jeśli chodzi o obiekty, a także finansowo. Jest też Unia Tarnów, gdzie funkcjonuje całkiem inny system, ponieważ tam chłopcy, kończąc podstawówkę, idą do szkoły sportowej. Są rodzice, którzy nie chcą tego robić, ale część dzieci Unia przejmuje, także od nas. I jest Tarnovia, do której też przychodzi pewna grupa. Nie ma jednego dominującego ośrodka, jak na przykład Śląsk we Wrocławiu, który przyciąga wszystkich najlepszych z okolicy.

Ile obecnie, po likwidacji sekcji kobiet, kosztuje utrzymanie Tarnovii?
Pasek: Potrzebujemy średnio około 40 tysięcy złotych miesięcznie, rocznie wychodzi około pół miliona. To kwota na utrzymanie drużyn, organizację meczów, utrzymanie obiektów, opłaty prądu, podatków, ZUS-u, MPEC itd. Rachunki za prąd są w granicach 1500 złotych, podgrzewanie wody w sezonie letnim to ponad 2 tysiące, w sezonie zimowym to już ogromna kwota, w ubiegłym roku to było ponad 6 tysięcy. Ogrzewamy budynek administracyjny, który jest nieocieplony oraz halę i budynek dawnej siłowni.

Do kogo należą ziemia i zbudowane na niej obiekty przy ulicy Bandrowskiego?
Pasek: Kawałek terenu przy siłowni, tam gdzie jest parking, to ziemia przekazana Tarnovii przez miasto w użytkowanie wieczyste, a pozostała część należy do stowarzyszenia Miejski Klub Sportowy Tarnovia.

Skąd się w takim razie biorą plotki, że to Zbigniew Kupiec jest właścicielem terenów, na których są obiekty Tarnovii?
Pasek: Nie mam pojęcia. Plotki były i będą, nie mamy na to wpływu.

A jakie jest zaangażowanie finansowe w Tarnovię pana Kupca?
Pasek: Wielokrotnie udzielał pożyczek klubowi, przekazywał także darowizny w trudnych momentach. W tej chwili, jak było ciężko, dwukrotnie pożyczał pieniądze, w sumie 40 tysięcy złotych. I nie żądał zwrotu, więc potraktowaliśmy to na razie jako darowiznę.

Zbigniew Kupiec jest w Tarnovii od tylu lat, że są tacy, którzy zaczęli go nawet nazywać właścicielem klubu...
Szumlański: Pewnie dlatego, że jest przewodniczącym rady nadzorczej.
Dychtoń: Wyjaśnijmy przy okazji, że członkowie rady nadzorczej Tarnovii nie pobierają żadnych wynagrodzeń w klubie.

A pani prezes?
Pasek: Także nie. Na etatach w Tarnovii są tylko trzy osoby: pani z administracji i gospodarz obiektów oraz trener, który pracuje tu od wielu lat. Wszyscy pozostali pracują społecznie.
Dychtoń: Ja na przykład poświęcam swój czas, już od dziesięciu lat, bo trenują tu moje dzieci. Wielu z nas funkcjonuje w ten sposób. Staram się pomagać na różne sposoby, na przykład daję chłopakom na wyjazd odżywki czy pieniądze. I nie wystawiam żadnej faktury do klubu.
Szumlański: Można też zapytać osoby z Grupy 100 dlaczego to robią. Czynimy to z pasji. Ja nie poświęcam tyle czasu klubowi, co pani prezes, ale poczytuję to sobie za zaszczyt, że mogę pomagać.

Klub dostał za transfer swojego wychowanka Bartosza Kapustki z Cracovii do Leicester bardzo duże pieniądze. To było 10 procent od prawie 5 milionów euro. Co się z nimi stało?
Pasek: Część z nich, ponad 700 tysięcy złotych, poszło jako wkład własny na modernizację hali sportowej, dodatkowo 463 tysięcy zostało pozyskane na ten cel z Regionalnego Programu Operacyjnego. Pozostałe pieniądze z transferu zostały odłożone i dokładane co roku, gdy klub miał stratę na działalności. Ale te środki właśnie się skończyły.

Wpływały do klubu kolejne pieniądze, które się należały Tarnovii z tzw. mechanizmu solidarnościowego FIFA po wypożyczeniach Kapustki z Leicester, a także za transakcje z udziałem innego wychowanka, Mateusza Klicha?
Szumlański: Szczerze mówiąc, zaskoczył mnie pan tym. Nie wiem, jak to wyglądało.
Pasek: Dostaliśmy tylko pieniądze za transfer do Leicester, żadnych innych wpłat nie było. Najpierw z Cracovii w 2016 roku 250 tysięcy euro, a w 2018 roku kolejne 210 tysięcy euro. Do tego dwie wpłaty z Anglii: 18 596 euro i 18 600 euro. 10 procent od kwoty wyjściowej zapłaciliśmy kancelarii prawnej z Krakowa, która zajmowała się sprawą odzyskania tych pieniędzy od Cracovii.
Bałchanowski: Ta kwota bardzo długo pozwalała dofinansowywać działalność klubu. Teraz, gdy te pieniądze się skończyły, będzie nam trudniej, ale na pewno nie będziemy załamywać rąk, tylko będziemy się starać pozyskiwać środki z innych źródeł. Tak zresztą było cały czas.
Dychtoń: Warto dodać, że robiliśmy też na bieżąco remonty szatni i bocznego boiska, które jest teraz na naprawdę dobrym poziomie. Zostało przy nim zamontowane oświetlenie, dzięki czemu chłopaki mogą trenować przez całą zimę. Został też wykonany system podlewania ze studni głębinowej dla obu naszych boisk, dzięki czemu nie trzeba płacić za wodę z polewaczki. To dla nas duża oszczędność. Oczywiście w zimie i tak musimy wynajmować boiska na ulicy Wojska Polskiego i w Woli Rzędzińskiej, ale tego wynajmu jest przez to mniej. Została też wyremontowana stara siłownia, w której powstała sala przystosowana do treningu motorycznego i siłowego. Tam jest teraz sztuczna trawa i ogrzewanie.

Klub musi ponosić koszty utrzymania obiektów jako jedyny podmiot?
Pasek: Tak jest. Klub jest miejski tylko z nazwy.
Szumlański: Dlatego remonty musimy robić z własnych środków, miasto nie może nam dać nawet, gdyby chciało. Nie może inwestować nie w swój teren.
Pasek: Byłam u prezydenta Romana Ciepieli po awansie dziewczyn do ekstraligi, miasto wsparło nas kwotą 50 tysięcy brutto w zamian za reklamy na meczach. To nam pomogło pokryć koszty wynajęcia stadionu w Woli Rzędzińskiej.
Dychtoń: Dodatkowo miasto chciało nas wesprzeć, udostępniając stadion przy Piłsudskiego na ekstraligę, dając upust w wysokości 50 procent od ceny rynkowej. Tyle że, jak już wiemy, PZPN tego obiektu nie dopuścił. Nie możemy więc powiedzieć, że jest jakaś zła wola prezydenta, po prostu musi wpisać się w realne możliwości.

Poprzedni prezes Waldemar Urban planował wybudowanie z pieniędzy za Kapustkę sztucznego boiska, ale to się nie udało. Ile więc kosztuje Tarnovię wynajem?
Pasek: Płacimy 120 złotych za godzinę. W tej chwili mamy tylko rezerwację trzy razy w tygodniu po półtorej godziny dla grup z akademii grających w lidze. Staramy się, by każda z grup: trampkarze oraz juniorzy młodsi i starsi raz w tygodniu miała trening na sztucznej murawie.

Remont stadionu przy Bandrowskiego jest skończony?
Pasek: Tak, została wyremontowana trybuna, są zamontowane krzesełka.
Dychtoń: W planach mamy zainstalowanie oświetlenia przy parkingu i wynajmowanie go, bo jest coraz więcej chętnych, którzy za to płacą.
Pasek: Ten klub nigdy nie był rentowny, nie wychodził na zero. Zawsze była strata, w okresie, gdy były wszystkie drużyny, w tym kobiece, brakowało rocznie około 200 tysięcy złotych. I ta strata była pokrywana z pieniędzy za Kapustkę. Drużyna kobieca przez trzy lata grała w pierwszej lidze, druga drużyna w trzeciej lidze, potem była ekstraliga. To były dalekie wyjazdy i koszty nie do udźwignięcia.
Dychtoń: Nie mogliśmy dopuścić do zadłużenia klubu. Zawsze planowaliśmy wydatki w ten sposób, żeby mieć na to pokrycie.

Pieniądze to jedno, ale ważna jest też atmosfera, klimat panujący w klubie. Twierdzicie, że gdy zaczęliście otwarcie rozmawiać z męską drużyną i Grupą 100, zaczęli inaczej patrzeć na argumenty zarządu i rady nadzorczej. Może tego zabrakło w kontaktach z dziewczynami? One podkreślały, że kontaktował się z nimi tylko trener Jacek Bobro.
Szumlański: Był taki moment, że trener powiedział, iż chce sam prowadzić komunikację z drużyną, żeby się nikt do tego nie wtrącał. Pani prezes to uszanowała. Może z tego wzięły się te zarzuty.
Bałchanowski: A co do Grupy 100, to ewolucja nastąpiła z obydwu stron. Sympatycy klubu też inaczej rozmawiali i doszło do porozumienia.

Może problem tkwił w tym, że wcześniej nie było równie dobrego kontaktu z szefem rady nadzorczej?
Pasek: Pan Kupiec bierze udział we wszystkich rozmowach, tak samo uczestniczył w porozumieniu z Grupą 100.
Dychtoń: Gdy pojawiło się zadłużenie, to mieliśmy spotkanie ze wszystkimi trenerami i pan Kupiec też w nim uczestniczył.

Na czym polega porozumienie Tarnovii z Grupą 100? Czy jest już sformalizowane?
Pasek: Nie, to na razie tylko umowa spisana z osobą prywatną, ale będzie podpisana z ich stowarzyszeniem jeszcze w tym roku. Grupa 100 ma założone subkonto i daje nam dyspozycję na piśmie, że mamy pokryć rachunek, na przykład wynagrodzenie trenera albo sędziów, zrobić opłatę za żółte kartki itd.
Szumlański: Oczywiście to musi być wydatek związany z działalnością drużyny.

Grupa 100 to głównie lokalni przedsiębiorcy. Staraliście się o wsparcie dużych firm takich jak Grupa Azoty?
Szumlański: Rozmawialiśmy o współpracy, gdy drużyna kobiet weszła do ekstraligi. Grupa Azoty złożyła nam ofertę, ale nie była ona wystarczająca.
Pasek: Po ogłoszeniu zimą wycofania drużyny z rozgrywek, zwróciliśmy się do Grupy Azoty, aby drugą rundę sfinansowali w 100 procentach, ale odpowiedzieli, że nie są w stanie tego zrobić.

Rozmawiamy o piłce nożnej. Jakie jeszcze sekcje Tarnovia prowadzi?
Pasek: Mamy tylko zajęcia tenisa stołowego, które od lat prowadzi pani Bronia Stroisz. Do tej pory były składki 20 złotych miesięcznie, teraz wzrosły one do 50 złotych. Przy czym rodzice trenujących dzieci bardzo się angażują i to oni w dużej mierze pokrywają koszty dojazdu i hoteli, więc ta sekcja nie jest dużym obciążeniem dla klubu. Dzieci jest 15-18 w różnych kategoriach wiekowych.

Sekcja wspinaczkowa już nie istnieje, więc co się stało ze ścianą wspinaczkową?
Pasek: Na razie nie funkcjonuje. Sekcji nie prowadzimy, natomiast ściany nie możemy wynajmować z uwagi na fakt, że remont hali został częściowo sfinansowany ze środków europejskich. Będziemy to mogli robić po upływie pięciu lat.

Mateusz Klich i Bartek Kapustka stali się symbolami szkolenia w Tarnovii, ale od ich odejścia minęło już odpowiednio blisko 20 oraz 10 lat. Od tamtej pory nie udało się wyszkolić w Tarnowie ani jednego piłkarza porównywalnej klasy. W czym tkwi problem?
Dychtoń: Mateusz Klich odszedł do Cracovii, gdy jego ojciec pracował w Koronie. Po tym Wojtek Klich poszedł do Cracovii i zdobył z jednym z roczników tytuł mistrza, a pracując w klubie miał kontrolę nad rozwojem Mateusza. Z Kapustką było podobnie, ojciec Kazimierz cały czas był przy synu. Rodzice byli bardzo zaangażowani. Wtedy były inne czasy. Gdy Mateusz był w Tarnovii, to grali zimą jeden turniej. Teraz dzieci grają turnieje co weekend.

Czyli teoretycznie efekty szkolenia powinny być lepsze.
Dychtoń: Tak, przy czym teraz najzdolniejsi są wyłapywani już na poziomie trampkarza. Jeden z Tarnovii jest już w Zagłębiu Lubin, dwóch w Stali Rzeszów. Może problem tkwi też w tym, że się tym nie chwalimy.

To może wymieni pan nazwiska kilku zdolnych chłopaków, którzy mogą w przyszłości być chlubą Tarnovii.
Dychtoń: Jarek Marcinkowski poszedł do Zagłębia Sosnowiec, Maciej Janicki i Arkadiusz Nowak są w Stali Rzeszów, Kacper Dychtoń w Wiśle Kraków, Hubert Jasiak z Górnika Zabrze, rocznik 2007, jest w kadrze Polski. Bartosz Witkowski z rocznika 2011 też może trafić do Stali Rzeszów. W tym samym roczniku jest kilku innych ciekawych chłopaków: Kuba Fido, Igor Jasiak, Maciek Jaszczak, Igor Kukułka, Maciek Mikrut... Mamy dwanaście grup, pracuje w nich dziewięciu trenerów. Mamy ambicje zatrudniania kolejnych, by jeden trener miał pod opieką mniejszą liczbę zawodników, bo wtedy szkolenie powinno się poprawić. Ale bez dodatkowych pieniędzy tego nie zrobimy.

Rozmawiał Krzysztof Kawa

Rachunek zysków i strat MKS Tarnovia

W uzupełnieniu rozmowy prezentujemy bilans oraz rachunek zysków i strat Tarnovii za rok 2021 ze sprawozdania finansowego przyjętego przez zgromadzenie członków klubu. Ponadto poniżej podajemy wybrane dane za pierwsze siedem miesięcy tego roku (stan na 31.07 2022) w wariancie kalkulacyjnym rachunku udostępnionym nam przez prezes zarządu Magdalenę Pasek.

  • Przychody z działalności statutowej 437 915,13 zł (w tym dotacje 249 325 zł)
  • Koszty działalności statutowej 543 158,77 zł
  • Strata z działalności statutowej - 105 243,64 zł
  • Przychody z działalności gospodarczej 120 990,31 zł
  • Koszty działalności gospodarczej 84 624,32 zł
  • Zysk z działalności gospodarczej 36 365,99 zł
  • Strata z działalności operacyjnej – 68 877,65
  • Strata brutto i netto – 69 985,04 zł
Tarnovia zderzyła się ze ścianą. „Nie było szans, by uratować sekcję kobiet” – twierdzą działacze z Tarnowa. Co dalej z klubem? [ROZMOWA]
Tarnovia zderzyła się ze ścianą. „Nie było szans, by uratować sekcję kobiet” – twierdzą działacze z Tarnowa. Co dalej z klubem? [ROZMOWA]
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Konferencja prasowa po meczu Korona Kielce - Radomiak Radom 4:0

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tarnow.naszemiasto.pl Nasze Miasto