Jeszcze za swojego, przedwcześnie zakończonego , życia nazywana była aniołem. Po śmierci jej kult jeszcze się nasilił. Choć minęło od tego momentu już ponad 70 lat, to wśród mieszkańców jej rodzinnego Powiśla przeświadczenie o wyjątkowości, a wręcz świętości skromnej dziewczyny z Woli Żelichowskiej jest wciąż bardzo żywe. Na tyle, że ordynariusz tarnowski powołał właśnie specjalny zespół, który ma przygotować proces beatyfikacyjny Stefanii Łąckiej.
Na tablicy pamiątkowej, którą w 1981 roku odsłonięto w kościele w Gręboszowie widnieje napis, który zredagowały jej koleżanki. „Była człowiekiem głębokiej wiary. Niosła uśmiech i nadzieję, wielu jej zawdzięcza życie. Jej dobroć była opatrznością w tym piekielnym dnie ludzkiego cierpienia”.
Czym Stefania zasłużyła sobie na takie słowa? Przede wszystkim swoją heroiczną postawą w obozach KL Auschwitz i Birkenau. Trafiła do nich po rocznym pobycie w tarnowskim więzieniu i przesłuchaniach na gestapo pełnych okrutnych tortur. W ich trakcie wybito jej m.in. przednie zęby, wyrwano włosy z głowy, zepchnięto ją ze schodów. Mimo to niczego się od niej nie dowiedziano, nie załamała się, nie wydała nikogo ze swoich współpracowników zaangażowanych w działalność konspiracyjną.
- To, że wróciłam z oświęcimskiego piekła zawdzięczam Opatrzności Boskiej i Stefci. To był mój ziemski Anioł Stróż. Trudno wyliczyć to wszystko, co Stefcia świadczyła drugim. Pamiętała o tych, które znikąd nie miały pomocy, od ust sobie odejmowała, a im zanosiła - wspomina Eleonora Wójtowicz. Podobne świadectwo o Stefanii Łąckiej dała Aniela Turowicz, inna ze współwięźniarek. - Kiedy chorowałam na tyfus, opiekowała się mną. Starała się przetrzymać mnie w szpitalu przez zimę. Narażając się, skreśliła mnie z listy osób przeznaczonych na zastrzyk śmiertelny - wspomina.
O heroizmie Łąckiej najlepiej świadczy relacja Heleny Panek. - Nie martw się Helenko. Gdyby wyczytali twój numer, to ja wystąpię z szeregu. Ja i tak umrę, a ty jesteś zdrowa i powinnaś przeżyć - powiedziała do niej Stefania, podczas jednego z apeli.
- Gdyby historia potoczyła się inaczej i Stefania Łącka zginęła w obozie, to prawdopodobnie zostałaby dołączona do grona 108. męczenników II wojny światowej beatyfikowanych już jakiś czas temu - zauważył podczas odprawy katechetycznej bp Andrzej Jeż. - Boża opatrzność sprawiła jednak, że Łącka będzie mieć swój osobny proces, który pozwoli bardziej uwypuklić tę niezwykłą postać.
Postulatorem w procesie beatyfikacyjnym Stefanii Łąckiej został ks. Stanisław Sojka, który wcześniej brał udział m.in. w procesie beatyfikacyjnym Karoliny Kózkówny i ks. Romana Sitki.
- Każdy proces jest inny i dlatego nie jestem w stanie stwierdzić, jak długo potrwa on tym razem i kiedy Stefania Łącka zostanie ogłoszona błogosławioną - mówi ks. Sojka.
W tarnowskiej kurii powołane zostały dwie komisje: teologiczna i historyczna, które dokładnie analizować będą życie kandydatki na ołtarze z Powiśla. Pomocne w tym mają być m. in. obozowe relacje o niej, listy i dokumenty, które się po niej zachowały ale również jej rękopisy, maszynopisy i publikacje. Stefania Łącka współredagowała bowiem tygodnik katolicki diecezji tarnowskiej „Nasza sprawa”.
Przeżyła obóz, ale wskutek wyczerpania organizmu zmarła niedługo po zakończeniu wojny - w listopadzie 1946 roku.
- W naszej rodzinie jej świętość nie budzi żadnych wątpliwości. To była osoba wyjątkowa, którą wyróżniały dobroć i poświęcenie dla innych. Przyświecała jej zasada, że życie udane, to życie rozdane i ofiarowane drugiemu człowiekowi - mówi Władysław Kosiniak-Kamysz, były minister pracy i polityki społecznej, obecnie prezes PSL. Stefania Łącka była kuzynką jego dziadka.
Jan Paweł II wielokrotnie podkreślał, że diecezja tarnowska to ziemia świętych i błogosławionych. Trzy lata temu zainicjowano w niej działalność Diecezjalnej Komisji Kanonizacyjnej. - Z różnych krańców diecezji stale otrzymujemy świadectwa o osobach, których życie może być wzorem dla innych, a ich heroiczne postawy w czasie okupacji czy komunizmu były przejawami człowieczeństwa w trudnych czasach. Oczywiście, nie wszystkie te osoby trafią na ołtarze, bo to bardzo skomplikowany proces, ale warto zachować o nich pamięć - mówi ks. Robert Kantor, członek komisji i kanclerz kurii.
Jak wyjaśnia, ostateczną decyzję o beatyfikacji Stefanii Łąckiej podejmie papież. - Potrzebna jest dokładna kwerenda wszystkich zgromadzonych materiałów na jej temat. Dopiero wówczas wniosek trafi do komisji w Watykanie - wyjaśnia ks. Kantor.
WIDEO: Czy ksiądz ma prawo odmówić chrztu?
Źródło: Dzień Dobry TVN, x-news
Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?