W tej sytuacji marnym pocieszeniem jest opinia trenera Mariana Wardzały, że jego podopieczni przegrali po meczu, który mógł się podobać. Trudno się nie zgodzić z takim stwierdzeniem, choć w żużlu nie przyznaje się punktów za styl i "wrażenia artystyczne".
- Przegraliśmy, ale tym razem z honorem. W rewanżu na własnym powalczymy o bonus. W Bydgoszczy pojechała tylko pierwsza linia, którą wspomagał jedynie Martin Vaculik - mówił Marian Wardzała.
Trudno jednak nie zauważyć, że także liderom: Ułamkowi, Pedersenowi, Kasprzakowi i Vaculikowi, przytrafiły się biegi, w których przywozili " śliwki". Samokrytycznie stwierdził ten fakt kapitan " Jaskółek" Sebastian Ułamek.
- Na bydgoskim torze zawsze czułem się dobrze. Teraz też było nieźle, choć zawaliłem bieg, w którym startowałem jako rezerwa taktyczna - mówił "Seba".
W tarnowskiej drużynie zawiodła druga linia. W dwóch startach żadnego punktu nie zdobyli ani Marcin Rempała, ani Patrick Hougaard.
Szymon Kiełbasa przejawiał co prawda wielką ochotę do walki, jednak zanotował w drugim starcie upadek na drugiej pozycji - i na tym zakończył swój występ w zawodach.
W zespole Polonii najlepszy w tym sezonie mecz pojechał Antonio Lindbaeck. Rozpoczął spotkanie od porażki z Ułamkiem. W siódmym biegu zwyciężył po kapitalnej walce, a Denis Gizatulin wyprzedził jadącego jako rezerwa taktyczna Vaculika i Kasprzaka. W tym momencie gospodarze prowadzili już 26:16.
- Wszystko w meczu zagrało jak należy. Nie widzę jednak konkretnej przyczyny. Tor, motocykle i moje dobre samopoczucie sprawiły, że wreszcie pojechałem na miarę swoich możliwości - stwierdził ciemnoskóry żużlowiec Polonii.
Kolejną przyczyną porażki tarnowian były nieudane rezerwy taktyczne.
Trener Wardzała stosował je w odpowiednim momencie. Dla jego drużyny, niestety, bez efektu.
Wystarczy napisać, że trzy takie manewry zakończyły się porażką "Jaskółek" 5:13.
Cień szansy choćby na remis pojawił się jeszcze przed wyścigami nominowanymi. Najpierw w trzynastej gonitwie para Kasprzak - Pedersen, zamiast jechać parą, wyniosła się na szeroką, umożliwiając atak przy "kredzie" Linbaeckowi. Potem natomiast znów Kasprzaka tym razem od Vaculika przedzielił Walasek.
- Po serii porażek dwa punkty są najważniejsze. Nareszcie coś drgnęło, choć przyznam szczerze, liczyłem na wyższe zwycięstwo - powiedział trener Polonii Jacek Woźniak.
Po najbliższej niedzieli wszyscy, którym dobro tarnowskiego żużla leży na sercu, będą mogli odetchnąć z ulgą. Po meczu w Gorzowie Wielkopolskim skończy się bowiem przydługawy i monotonny już serial czterech spotkań wyjazdowych pod rząd. Niemal na sto procent "Jaskółki" z obcych torów nie przywiozą nawet jednego "oczka". Z tego też względu nie tylko kibice mają dość tułania się za swoimi puplami po całej Polsce.
- Chcielibyśmy pojeździć wreszcie na własnym torze, bo dawno w Mościcach nie startowaliśmy - to opinia kapitana Sebastiana Ułamka.
Nim jednak do "Jaskółczego Gniazda" ponownie zawita charakterystyczna woń spalonego metanolu, biało-niebieskich czeka jeszcze poważny egzamin na owalu Caelum Stali.
Ekipa zarządzana przez Czesława Czernickiego zajmuje obecnie drugie miejsce w ligowej tabeli i miażdży ostatnio swoich rywali niczym dobrej jakości walec.
Gorzowianie swoją siłę opierają na dwóch solidnych podstawach w postaci prawie nieomylnych: Tomasza Golloba i Nicki Pedersena. Do tego dochodzi świetny krajowy junior, wypożyczony już w trakcie trwania rozgrwek z Leszna, Przemysław Pawlicki. Nie można również zapomnieć o rozkręcającym się Tomaszu Gapińskim.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?