Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Radwański: nikt w Polsce nie może oceniać mnie jako trenera

Redakcja
Polska
Z Robertem Radwańskim, ojcem Agnieszki i Urszuli, dwóch najlepszych polskich tenisistek, rozmawia Hubert Zdankiewicz

Na przełomie lipca i sierpnia pół tenisowej Polski zjednoczyło hasło: Radwański musi odejść. Co Pan na to?
A cóż ja mogę powiedzieć na tak postawione pytanie?

Musi odejść czy nie?
Nie musi na takie tematy dyskutować. A już tym bardziej z ludźmi, którzy mówią i piszą takie rzeczy. Rozumiem, że chce mnie pan wywołać do tablicy, ale niepotrzebnie, bo ja nie chcę i nie muszę się bronić. Jestem otwarty na merytoryczne rozmowy - o technice, taktyce itd. Tak postawiony temat wyklucza jednak jakąkolwiek dyskusję. Mogę powiedzieć tylko jedno - zajmijcie się własnymi dziećmi.

Wielu ludzi jest jednak zdania, że należy postawić Radwańskiemu pomnik za dotychczasowe osiągnięcia, ale niczego więcej Agnieszki już nie nauczy. Potrzebny jest jej teraz trener z wielkim nazwiskiem.Ciekawe, na jakiej podstawie tak twierdzą i kto dał im prawo wypowiadać się z pozycji autorytetów? Czy ludzie, którzy tak mówią, grali w tenisa? A jeśli tak, to jakie mieli osiągnięcia? Po tym, co za chwilę powiem, wspomniane przez pana "pół Polski" stwierdzi pewnie, że Radwańskiemu już całkiem sodówka do głowy uderzyła, ale trudno… wkurzyłem się. Odbiję więc piłeczkę i zapytam: kto w Polsce jest w stanie oceniać mnie jako trenera i mówić, że się nie nadaję? Z całym szacunkiem, ale nikt. Krytykę to ja mogę przyjąć od trenerów WTA, którzy nie tylko dobrze znają temat, ale jeszcze na co dzień mnie obserwują. Ludzi takich jak np. Ricardo Sanchez [trener Jeleny Janković - red.], którego gościłem niedawno w Krakowie.

A Wojciech Fibak? Jemu braku wiedzy nie można zarzucić.
Szanuję go za to, czego dokonał, ale trzeba pamiętać, że od dawna jest już poza branżą. W ostatnich latach udzielał się tylko epizodycznie, pomagając Dawydience i Ljubičiciowi. Poza tym Fibak faktycznie zna tenis od podszewki, ale męski, nie kobiecy.

Aż tak bardzo się różnią?
Jak odpowiem na to pytanie, to oprócz "ekspertów" dokopią mi jeszcze feministki (śmiech). Poważnie jednak mówiąc, chyba każdy się zgodzi, że kobiety i mężczyźni różnią się od siebie nie tylko fizycznie. My jesteśmy przecież z Marsa, a one z Wenus.

Praca trenera WTA ociera się ponoć o szamaństwo.
Pan to powiedział (śmiech). Coś w tym jednak jest. Wielu znanych trenerów ATP nie radziło sobie z kobietami. Można nawet powiedzieć, że tak jest w większości przypadków. Ci ludzie, świetni przecież fachowcy, są wręcz załamani. Wracają na stare śmieci i zarzekają się, że "z babami nigdy więcej". To się tylko wydaje proste, jak się stoi z boku.

Jaka jest podstawowa różnica?
Nieprzewidywalność. Kolokwialnie mówiąc: faceci to prości ludzie. Jak się wyśpimy, najemy i nic nas nie boli, to można zakładać, że na korcie wszystko będzie OK. Za to u dziewczyn wynik meczu zależy często od kwestii, o których nie śniło się ekspertom. Jednym z przemilczanych wstydliwie tematów jest np. sprawa ewidentnie fizjologiczna, że każda kobieta ma co miesiąc swoje tzw. trudne dni. Potem tylko wszyscy się dziwią, że w czwartek grała świetnie, a w piątek nagle nie trafia w kort. Inna jest również rola trenera WTA. Nie wystarczy być dobrym fachowcem, trzeba być również dobrym psychologiem. Proszę zwrócić uwagę, że 90 proc. tenisistek podróżuje po świecie z rodzicami. To też nie wzięło się z tego, że czyjaś mama czy tata chce sobie pozwiedzać. Jeżdżą, bo są potrzebni.

A nie miał Pan czasem ochoty sam odejść - choćby po porażce Agnieszki w ćwierćfinale Wimbledonu? Strasznie Pan wtedy po niej "pojechał".
Każdy miewa w życiu takie chwile, że chce rzucić wszystko w diabły i zostać np. ogrodnikiem. Jeśli się jednak powie "a", to trzeba być odpowiedzialnym i powiedzieć również "b" i "c". Gdybym odszedł pod wpływem impulsu, to byłaby dezercja.

Może warto jednak pomyśleć o tym, by dopuścić do tego rodzinnego biznesu jeszcze kogoś, pozostając jego głową i głównym decydentem?
Myślę i nie wykluczam, że kiedyś to zrobię. Zrozumcie wreszcie, że ja wcale nie jestem takim fanatykiem, jak mnie niektórzy przedstawiają. Wcale nie uważam, że wszystko najlepiej zrobię sam. Muszę brać też pod uwagę, że Agnieszka lub Ula będzie chciała coś zmienić, obie są coraz starsze i coraz bardziej niezależne. Dopuszczam do siebie myśl o zmianach, ale jeszcze nie teraz. Nie na tym etapie.

A dopuszcza Pan myśl o tym, że Agnieszka lub Ula przyjdzie kiedyś i powie: tato, zwalniam cię?
Mam bujną wyobraźnię, przeczytałem też "Ojca Goriot" Balzaka. Wydaje mi się jednak, że Agnieszka i Ula są inaczej skonstruowane niż córki bohatera tej książki [które oddały ojca do przytułku - red]. Nie tak je wychowałem. A gdyby nawet, to i tak będę wszystko dalej kontrolował, bo nie da się tak po prostu zerwać więzi, jaka nas łączy. Zmieni się tylko to, że przestanę jeździć z nimi na turnieje. Myślę, że takie rozstanie byłoby możliwe tylko w przypadku, gdyby coś zaczęło się psuć pod względem sportowym. I tu wracamy do początku tej rozmowy. Tylko moje córki mogą powiedzieć: "Radwański musi odejść".

Lubi Pan mieć kontrolę. A Widział Pan komedię: "Poznaj mojego tatę"?
Nie widziałem, ale słyszałem o niej, a czemu pan pyta?

Bo sam Pan zauważył, że Agnieszka i Ula są coraz starsze. To tylko kwestia czasu, gdy w ich życiu pojawi się jakiś inny "ośrodek decyzyjny".
Jeśli zobaczę, że jest łysy i ma na ramieniu więzienne tatuaże, to będę jeszcze gorszy niż grany w tym filmie przez Roberta De Niro tatuś - były agent (śmiech). Ale jeśli będzie normalnym człowiekiem, to nie ma sprawy.

A jeśli któraś wytnie numer jak Kim Clijsters i stwierdzi w wieku 24 lat, że kończy karierę, bo chce urodzić dziecko?
No cóż, podobno cegłą w głowę można oberwać nawet w drewnianym kościele. Wspominałem już, że mam bujną wyobraźnię, ale akurat coś takiego raczej nie wchodzi w grę. Możemy już zmienić temat?

Zbliżają się święta [rozmawialiśmy tuż przed Wigilią - red.], Co chciałby Pan dostać pod choinkę?
Książkę IPN-u o działalności wywiadu PRL w latach 80. na terenie Francji.

Oryginalny prezent…
Wybrany nieprzypadkowo. Ci, co mają zrozumieć, zrozumieją.

A może lepsze byłoby "Poskromienie złośnicy"? Pijemy teraz do Uli. Co zrobić, żeby przestała przegrywać mecze we własnej głowie?
Ula wciąż się zmienia w tej kwestii na lepsze. Ubiegły sezon był dla niej bardzo udany. Wskoczyła do pierwszej setki rankingu WTA i pokonała kilka naprawdę dobrych zawodniczek, że przypomnę tylko Swietłanę Kuzniecową. Zabrakło wisienki na torcie w postaci wygranego turnieju, ale mam nadzieję, że to się zmieni w przyszłym roku. Myślę, że w jej przypadku realny jest awans do drugiej dziesiątki rankingu WTA.

A w przypadku Agnieszki? Dzięki udanej jesieni po raz drugi z rzędu zakończyła rok w pierwszej dziesiątce. Pora chyba pomyśleć o piątce?
Skłamałbym mówiąc, że o tym nie myślę. Żeby tak się stało, Agnieszka musi jednak pójść o krok dalej. Wygrywać duże turnieje i przebijać się w Wielkich Szlemach dalej niż do ćwierćfinału.

Stać ją na to? Przygotowania do sezonu skomplikowały Wam kontuzja ręki i operacja. To może odbić się czkawką zwłaszcza na początku.
Nie ma co dramatyzować. Operacja się udała, pacjent przeżył. Ból ustępuje, a Agnieszka powoli wraca do formy. Na pierwszy turniej w sezonie - w Sydney - może jeszcze nie być w stu procentach gotowa, ale podczas Australian Open wszystko powinno już być w porządku.

Mogłaby też chyba wzmocnić się fizycznie?
Zgadzam się, ale nie zamierzam robić z niej kulturystki. Taki nagły przyrost masy mięśniowej i siły mógłby wyrządzić więcej złego niż dobrego, straciłaby szybkość, zwrotność, czucie piłki. Takie rzeczy trzeba robić z głową - od dawna to powtarzam, ale rozmaici eksperci i tak wiedzą swoje. Zwłaszcza ci telewizyjni. Czasami zastanawiam się, skąd w ludziach tyle jadu.

Nie przesadza Pan trochę?
Bynajmniej. Sposób, w jaki komentowane są mecze moich córek, jest chwilami skandaliczny i obraźliwy. Mam swoich dwóch "faworytów": to Karol Stopa i Katarzyna Nowak. Jest jeszcze paru innych, ale ta dwójka bije wszystkie rekordy. Jest coś takiego, jak odpowiedzialność za słowo. Nie mówię, że komentator w telewizji koniecznie ma trzymać naszą stronę, ale powinien być co najmniej neutralny, a tak nie jest. Nie wiem, czym sobie zasłużyliśmy na taką "serdeczność".
Wracając do Agnieszki. Nie brak głosów, że będzie jej trudno awansować w rankingu, bo w czołówce robi się tłok. Na korty wróciły Justine Henin i Kim Clijsters. Do formy wraca powoli Maria Szarapowa.
To prawda, jest jeszcze sporo młodych dziewczyn, które będą atakować od dołu. Zdajemy sobie z tego sprawę, ale to nie zmienia naszych planów. Z drugiej strony trzeba też pamiętać, że kilka starszych zawodniczek odpadnie. Amélie Mauresmo właśnie zakończyła karierę, Nadia Pietrowa gra w kratkę. Siostry Williams też nie są wieczne, obie zbliżają się do trzydziestki, podobnie Jelena Dementiewa. To dla tenisistki zaawansowany wiek, w którym zaczyna się mieć w życiu inne priorytety.

Kim Clijsters macierzyństwo jakoś nie zaszkodziło. Wróciła po dwóch latach i niemal na dzień dobry wygrała US Open.
To tylko świadczy o tym, jak fajnie można grać tenisa bez presji i jak dużo tej presji jest w tenisie. Clijsters będzie miała teraz gorzej, bo po Nowym Jorku oczekiwania wobec niej wzrosły. Zobaczymy, jak teraz sobie poradzi.

Kiedyś powiedział Pan , że córki nie będą nigdy numerem jeden na świecie, bo są zbyt uczciwe. Chodziło o doping?
Powiedziałem, co powiedziałem. Sami się domyślcie.

Czy doping jest Pana zdaniem problemem tenisa?
Nie aż takim jak w innych dyscyplinach sportu, ale moim zdaniem jest. Podkreślam jednak, że nikogo za rękę nie złapałem, więc nie mogę wskazywać palcem. Chociaż wróć - weźmy taką Belgijkę Yaninę Wickmayer, której właśnie cofnięto karę rocznej dyskwalifikacji za unikanie kontroli.

Dla mnie to skandal.
Wickmayer tłumaczyła, że po prostu zapomniała poinformować o miejscu swojego pobytu, a poza tym miała problem z zalogowaniem się do konta na serwerze WADA.
Niech pan mnie nie rozśmiesza. Zapomnieć to można raz, ale nie trzy razy. Po pierwszym powinna chodzić jak na szpilkach. Poza tym na każdym turnieju są osoby, które o tym przypominają i tłumaczą, jak wypełnić wszystkie formularze. Wszędzie wiszą też kartki z informacją. Agnieszka i Ula jakoś nie mają z tym problemów, choć nie jest to łatwe. Piszą całe elaboraty, o tym gdzie będą i o której godzinie.

Niektórzy mówią, że najlepszym dowodem na doping w tenisie jest Rafael Nadal. Odkąd zaczęły się niezapowiedziane kontrole, nagle schudł, zaczął przegrywać.
Czy ja wiem? Pamiętajcie o tym, że on ma od kilku lat problemy z kolanami, wynikające po części właśnie z jego imponującej muskulatury. Odchudzenie go wydaje się w tych okolicznościach sensownym pomysłem, po prostu przedłuży mu karierę. To, że przestał wygrywać, jest za to skutkiem ubocznym jego metamorfozy. Zapewne czasowym - ja bym jeszcze Rafy nie skreślał.
Zakończmy świątecznie. Proszę sobie wyobrazić Boże Narodzenie w rodzinie Radwańskich... za 10 lat.
Chciałbym, żeby za 10 lat moje dziewczyny miały za sobą udaną, pełną sukcesów karierę. Żeby były zdrowe i szczęśliwe. Wtedy będę mógł sobie usiąść przy choince, puścić na cały regulator... System of a Down albo Slayera (śmiech). Tak, to by były bardzo fajne święta.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto