Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Piotr Gruszka. Kariera w Zabrzu, Cracovia w sercu [ZDJĘCIA]

Tomasz Bochenek
Tomasz Bochenek
Piotr Gruszka ma 47 lat, gra w oldbojach Cracovii. Z „Pasami” w 1990 roku zdobył mistrzostwo Polski juniorów.
Piotr Gruszka ma 47 lat, gra w oldbojach Cracovii. Z „Pasami” w 1990 roku zdobył mistrzostwo Polski juniorów. Tomasz Bochenek
Sierpień 1995, w I rundzie Pucharu Polski szczebla centralnego Górnik II Zabrze zmierzył się z Wartą Sieradz. - Miałem „dzień konia”. Co dotknąłem piłkę, to wpadała do bramki. Strzeliłem sześć goli, a mogłem i więcej, bo praktycznie nie podawałem kolegom - uśmiecha się Piotr Gruszka.

W Górniku pojawił się rok wcześniej. Pochodzący z podwielickich Golkowic wychowanek Cracovii do ówczesnej trzeciej drużyny w Polsce przychodził z trzeciej ligi (wtedy jeszcze rzeczywiście trzeciej). Najpierw był obóz w Straszęcinie. Możliwość pokazania się tam na testach dynamiczny pomocnik zawdzięczał legendom Cracovii i Wisły - Andrzejowi Tureckiemu (był wówczas działaczem „Pasów”) i Andrzejowi Iwanowi (w zabrzańskim klubie kończył profesjonalną karierę piłkarską).

- Ale to nie jest tak, że ktoś mi załatwił ekstraklasę. To, że dostałem się do tej drużyny, było tylko i wyłącznie moją zasługą - podkreśla Gruszka. - W Górniku było wtedy 13 lub 14 reprezentantów Polski różnych kategorii wiekowych. W pierwszej kadrze: Alek Kłak, Jurek Brzęczek, Tomek Wałdoch, świętej pamięci Heniek Bałuszyński, Piotr Jegor. Zaraz do niej dostał się Tomek Hajto. Trener Edward Lorens nie bał się też jednak stawiać na młodych chłopaków. Mnie na pewno w tym przeskoku pomogły doświadczenia z Cracovii. Trenowaliśmy profesjonalnie, spora w tym zasługa trenera Andrzeja Bahra, który odcisnął na mnie duże piętno. Już u trenera Janusza Sputy w juniorach mieliśmy sport testery, więc jak przyszedłem do Górnika nie było to dla mnie nowinką. Po prostu byłem przygotowany na treningi w ekstraklasowym klubie.

Transfer z Górnika do Cracovii stał się faktem już po rozpoczęciu sezonu 1994/1995, przed piątą kolejką. - Pamiętam, że papiery podpisałem w piątek, a w sobotę trener Lorens dał mi zadebiutować w meczu ze Stalą Stalowa Wola, w którym strzeliłem bramkę na 1:0 i zaliczyłem asystę przy golu Bałuszyńskiego.

Początek był więc wymarzony, a z tego meczu Gruszka ma jeszcze anegdotę. Związaną z awarią jupiterów, która - w przypadku przedłużania się - doprowadziłaby do konieczności powtórzenia spotkania następnego dnia. - Mieciu Agafon, do dzisiaj mój serdeczny kolega, zaczął żartować, ze chyba jednak bramki nie będę miał. Ale po chwili część jupiterów się zaświeciła i sędzia pozwolił nam dokończyć mecz. Radości było dużo.

Zabrzańska historia potrwała cztery sezony. Piotr Gruszka wystąpił w 78 meczach ekstraklasy, strzelił 7 bramek. Szczyt formy złapał w 1997 roku, gdy zespół prowadził trener Henryk Apostel. - Wiem, że byłem wtedy bliski powołania do reprezentacji ligi - mówi. - Niestety, zwolnienie trenera Apostela, po scysji z prezesem Płoskoniem po wygranym 1:0 meczu z Lechem Poznań, dla mnie okazało się początkiem problemów. Duży żal mam do trenera Żurka, który mnie skreślił, „skasował”…

W lepszych czasach była przygoda międzynarodowa - w postaci trzech meczów rozegranych w Pucharze Intertoto (1995). Gruszce przepadł jednak mecz w Anglii, z Sheffield Wednesday. - Nie pojechałem, bo akurat miałem ślub. Wszystko było już zorganizowane, trudno byłoby wesele przełożyć - uśmiecha się.

Ostatni raz w Górniku zagrał w maju 1998 roku. W półfinale Pucharu Polski, we Wronkach, zabrzanie ulegli Amice po dogrywce. To był Górnik z Janem Urbanem, Michałem Probierzem, Kamilem Kosowskim, Marcinem Kuźbą… - Janka wcześniej znałem jako widz z meczów kadry. I tak się złożyło, że kiedy po karierze zagranicznej wrócił do Górnika, przez pół roku byłem z nim w drużynie. Bardzo fajny człowiek - podkreśla Gruszka.

- A czy ten półfinał był moim największym osiągnięciem w Górniku? Nie myślałem tak o tym. Na pewno cenię piąte miejsce w lidze w moim pierwszym sezonie. Później było już gorzej. Z poszczególnych meczów dobrze pamiętam na przykład taki w Bełchatowie. Jadąc tam, w ciemno wzięlibyśmy remis. A ja tam strzeliłem w 89 minucie bramkę na 1:0 i wygraliśmy. Kiedy w powrotnej drodze zatrzymaliśmy się na obiad, zajechali do nas kibice, chyba z pięć autokarów. Weszli do restauracji, śpiewali - wspomina były piłkarz.

Z Górnika trafił na rok do Groclinu Grodzisk Wlkp., z którym wywalczył awans do ekstraklasy. - Zostawiłem tam umeblowane mieszkanie i liczyłem, że po okresie wypożyczenia dalej tam będę grał. Niestety, Górnik podyktował zaporową cenę. Wtedy nie było jeszcze prawa Bosmana, trudno było odejść z klubu, więc szedłem na kolejne wypożyczenia. I wypadłem z ekstraklasowego obiegu.

Jeszcze wrócił do Cracovii, III-ligowej, ale jego przystanią aż na niemal 10 lat stał się… Górnik. Ten z Wieliczki, a więc tuż obok domu, który Gruszka ma teraz Sygneczowie. W tej miejscowości zresztą był współzałożycielem Uczniowskiego Klubu Sportowego i pracował w nim jako początkujący trener. Na boisku wówczas był jednym z liderów Górnika Wieliczka, solidnego zespołu na trzecim szczeblu rozgrywek.

- I w Górniku zacząłem pracę jako trener, z juniorami. Udało się ich wprowadzić do ligi małopolskiej, fajnie sobie radzili - opowiada. - A kiedy, niestety, sytuacja finansowa klubu się pogorszyła, kiedy Górnik został wycofany z II ligi (w 2009 r. - przyp.), to u mojego boku grali wychowankowie.

Z Wieliczki Gruszka przeniósł się do pobliskich Staniątek. Został trenerem Czarnych, początkowo jeszcze grającym. Wprowadził zespół do IV ligi.

Od lata 2017 roku pracuje w Szczyrzycu, miejscowości położonej w sąsiedztwie Beskidu Wyspowego i Pogórza Wiśnickiego. - Z domu mam 35 km, dojazd bardzo dobry, nie stoję w korkach - opowiada. - Przejąłem zespół po spadku z „okręgówki” i udało się zrobić awans, zdobyliśmy 81 punktów. Pracuje się fajnie. Nie ukrywam, że przyjeżdżając do Szczyrzyca odpoczywam, inny jest tu klimat. A warunki do pracy, jak ten poziom, całkiem niezłe: mamy masażystę, są odżywki dla chłopaków, jest dość dobre boisko.

Teraz Orkan Szczyrzyc nie tylko dobrze radzi sobie w sądecko-tarnowskiej IV lidze, ale może się też pochwalić zdobyciem w tym sezonie Pucharu Polski na szczeblu podokręgu limanowskiego.

- W pierwszym sezonie, kiedy przyszedłem, puchar odpuściliśmy, bo mecze były w okresie przygotowawczym, kiedy trzeba było budować drużynę - wyjaśnia szkoleniowiec. - Ale teraz naszemu sponsorowi zależy na tym, żebyśmy w Pucharze Polski zaistnieli. Ja też mam do tego takie podejście. To są mecze o konkretną stawkę. Kiedy byłem zawodnikiem, lubiłem w nich grać. Nawet jak trenerzy chcieli mi odpuścić, upominałem się o grę w pucharze.

Dzisiaj piłka nie jest jego jedynym zajęciem. - Jestem przedstawicielem w firmie produkującej fronty meblowe - mówi Gruszka. A w rodzinie futbolową tradycję kontynuuje… chrześnica. - Asia zaczynała u mnie w UKS-ie Sygneczów, grała w Bronowiance, była w kadrze Polski do lat 19. Z powodu kontuzji niestety już nie gra, ale zdecydowała się na pracę trenerską.

Joanna Gruszka jest córką Bogdana - starszego brata Piotra, który grubo ponad 30 lat temu wyznaczył mu szlak - jako pierwszy podjął treningi w Cracovii.

W przypadku Piotra historia zatoczyła koło, bo teraz, mając 47 lat, gra właśnie w Cracovii. W drużynie oldbojów. - To klub, który mam w sercu, kibicuję mu, chodzę na mecze - mówi. - Ale czy to będąc zawodnikiem, czy trenerem, zawsze najważniejszy był dla mnie ten klub, z którym w danym momencie byłem związany.

REGIONALNY PUCHAR POLSKI w SPORTOWY24.PL

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Piotr Gruszka. Kariera w Zabrzu, Cracovia w sercu [ZDJĘCIA] - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto