Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pasjonat historii odkrył miejsce, z którego armata-gigant bombardowała Tarnów

Paweł Chwał
Ireneusz Banek do poszukiwań korzysta z wykrywacza. - Nikt o stanowisku ogniowym w Łętowicach nie wiedział. Żaden historyk, mieszkańcy, a nawet leśnicy - mówi
Ireneusz Banek do poszukiwań korzysta z wykrywacza. - Nikt o stanowisku ogniowym w Łętowicach nie wiedział. Żaden historyk, mieszkańcy, a nawet leśnicy - mówi Paweł Chwał
Tropienie śladów historii jest wielką pasją Ireneusza Banka. Były wojskowy saper poświęca temu każdą wolną chwilę. Jego najnowsze odkrycie to miejsce, z którego w 1915 roku armia austro-węgierskia ostrzeliwała zajęty przez Rosjan Tarnów potężnymi pociskami o średnicy 42 centymetrów. Ich eksplozje siały przerażenie wśród mieszkańców i powodowały ogromne zniszczenia w budynkach.

Franciszek Szewczyk w publikacji „Tarnów podczas inwazji rosyjskiej od 10 listopada 1914 do 5 maja 1915 roku” wylicza , że na miasto spadło 48 pocisków kalibru 420 i 305 mm, niszcząc wiele budynków i urządzeń oraz zabijając ok. 150 ludzi. Według krakowskiego dziennika „Nowa Reforma” bomb było o wiele więcej. Tylko 14 stycznia 1915 roku miało ich spaść aż 41.

Na zdjęciach, które umieścił w swoim albumie „Tarnów, Wielka Wojna 1914-1918” Marek Tomaszewski widać m. in. poważnie uszkodzone przez pociski: bank zastawniczy na placu Kazimierza, kamienicę przy ul. Mościckiego, fabrykę cykorii przy dworcu kolejowym, dom przy ulicy Widok, klasztor sercanek w Zbylitowskiej Górze czy budynki szkoły przy ul. Mickiewicza i na Nowym Świecie. Ogień był korygowany telefonicznie przez obserwatora w balonie obserwacyjnym i radiowo przez załogę samolotu Albatros.

Dotąd sądzono, że potężne pociski wystrzeliwane były w kierunku Tarnowa z Biadolin Radłowskich.

Diabeł tkwi w szczegółach

Najnowsze odkrycie pochodzącego z Rudki 43-letniego pasjonata historii rzuca nowe światło na temat lokalizacji stanowiska ogniowego oraz rodzaju działa, z którego wykonywano ostrzał Tarnowa. Badania w terenie z wykorzystaniem m.in. wykrywacza metalu, a także analiza map i możliwości bojowych działa wskazują - zdaniem Ireneusza Banka - jednoznacznie na to, że stanowisko, z którego odbywał się ostrzał Tarnowa znajdowało się kilka kilometrów bliżej jego granic, ukryte w lesie w Łętowicach.

- Biadoliny, w linii prostej są oddalone od Tarnowa o co najmniej piętnaście kilometrów. Tymczasem zasięg haubicy, z której strzelano to maksimum 14,6 kilometra. Gdyby trzymać się tej lokalizacji, pociski zwyczajnie nie miały szans dolecieć do miasta, a wiemy że było inaczej - zauważa Ireneusz Banek.

W przypadku Łętowic zastanawia przede wszystkim nienaturalne ukształtowanie terenu. Poza tym archiwalne zdjęcia, do których Ireneusz Banek dotarł dzięki tarnowskiemu kolekcjonerowi Markowi Tomaszewskiemu. Widać na nich m. in. bocznicę kolejową odchodzącą od linii Tarnów-Kraków, która biegła ponad kilometr w głąb lasu po specjalnym nasypie.

To nie mogła być „Gruba Berta”

- Tory nie zachowały się. Rozebrano je prawdopodobnie zaraz po wojnie. Ale nasyp i miejsce, w którym stała haubica, mimo tego, że porastają je drzewa, wciąż są dobrze widoczne na mapach lotniczych, wykonanych metodą laserowego skanowania terenu - wyjaśnia odkrywca. Znalazł w tym miejscu kolejowe gwoździe, śruby i złączki, którymi przytwierdzone były tory. Według jego ustaleń działo, z którego dokonywano ostrzału Tarnowa to nie była legendarna „Gruba Berta” z niemieckich zakładów Kruppa, ale austro-węgierska ciężka haubica nadbrzeżna, również kalibru 42 cm, wyprodukowana w czeskich zakładach Skody. Montaż zajmował ponad dwustu żołnierzom około 40 godzin. Samą obsługą zajmowało się 27 osób. Wyprodukowano w sumie cztery takie haubice. Tarnów był pierwszym miastem, do ostrzału którego Austriacy użyli podczas I wojny światowej egzemplarza polowego haubicy.

Historia jego konikiem

Ireneusz Banek jest byłym saperem. Historią, zwłaszcza okresem I wojny światowej, zaczął się mocno interesować po zakończeniu służby wojskowej (był m.in. na misji IFOR w Bośni i Hercegowinie).

- Pomagam zdobywać informacje historykom do książek i publikacji. Sam też piszę artykuły. Znaleziska oddaję do lokalnych izb pamięci, w tym do muzeum Wincentego Witosa - wyjaśnia. Na badania ma zgodę konserwatora zabytków.

W efekcie jego ustaleń będzie konieczna korekta dotychczasowych informacji o I-wojennych ostrzałach Tarnowa. - Nikt do tej pory nie wiedział, gdzie konkretnie znajdowało się stanowisko ogniowe, a dla ludzi z tamtej epoki każde działo dużego kalibru to była Gruba Berta. Najwyższa pora, żeby mówić, jak było naprawdę - przekonuje.

FLESZ: Bomba ekologiczna na dnie Bałtyku. Możliwe skażenie bronią chemiczną

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Pasjonat historii odkrył miejsce, z którego armata-gigant bombardowała Tarnów - Gazeta Krakowska

Wróć na tarnow.naszemiasto.pl Nasze Miasto