Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Operacja niesie ryzyko, ale bez niej serce Martynki sobie nie poradzi

Paweł Chwał
Historia Martynki z Łęk Górnych koło Pilzna i walki o naprawienie jej chorego serca, poruszyła tysiące osób w całej Polsce. Ludzie błyskawicznie odpowiedzieli na apel o pomoc dla dziewczynki. W niespełna dwa tygodnie udało się zebrać ponad 170 tysięcy złotych na skomplikowaną operację w Niemczech.

Dziewczynka ma dopiero osiem lat, ale za sobą już wiele dramatycznych momentów, w których jej życie było poważnie zagrożone. Początkowo była leczona w szpitalu w Krakowie-Prokocimiu ze względu na skomplikowaną wadę serca, którą stwierdzono u niej zaraz po przyjściu na świat. Wykonywane przez lekarzy zabiegi niestety nie skutkowały poprawą stanu zdrowia dziewczynki. Co gorsza, medycy bezradnie rozkładali ręce i twierdzili, że nic więcej nie są już w stanie zrobić.

- Ciągle tylko słyszałam: „musimy to przedyskutować na spokojnie, bo to specyficzny przypadek, a rozumie pani, że tyle pilnych dzieci ze wskazań życiowych, musimy się nimi zająć”. A ja miałam czekać w domu. Czekać, tylko na co? Zrozumiałam, że nie mają strategii działania i pomysłu na leczenie mojego dziecka albo najzwyczajniej w świecie boją się podjąć tego leczenia - mówi Katarzyna Hołyś-Walkowicz, mama dziewczynki.

Walkowiczowie zwrócili się o pomoc do prof. Edwarda Malca, znanego kardiochirurga, który pracuje w klinice w niemieckim Munster. Profesor przywrócił im wiarę w to, że Martynka wciąż ma szansę. Pierwszą operację w Niemczech przeszła w 2016 roku. - Do samego końca baliśmy się, że lekarze się wycofają, że nie będą operować. Po wykonanych na miejscu badaniach okazało się bowiem, że obraz naczyń płucnych znacznie różnił się od tego, co przedstawiały wyniki z kliniki krakowskiej - opowiada pani Katarzyna. Do zmian przyczyniły się m.in. zespolenia systemowo-płucne, które zostały wykonane u Martynki w wieku niemowlęcym. - Kardiochirurdzy podjęli się odtworzenia naczyń płucnych, a właściwie stworzenia nowych, bo przecież nie da się naprawić czegoś, czego praktycznie nie ma. Mimo wszystko nie pozwolono nam stracić nadziei na to, że będzie dobrze - wspomina mama.

Na bardzo dużą próbę została wystawiona przed rokiem, kiedy Martynka ponownie trafiła na stół w klinice. Operacja trwała aż 12 godzin, a po korekcie wady, serce początkowo nie podjęło pracy. Przez dobę życie dziewczynki było podtrzymywane przez sztuczne płuco-serce. Teraz czeka ją kolejna wizyta w Munster. Okazało się bowiem, że zaimplantowany jej stent nie spełnia swojej roli, dodatkowo występuje u niej nadciśnienie płucne, co na dłuższą metę zagraża życiu. - Sytuacja jest dramatyczna. Brak pieniędzy wydaje się najmniejszym problemem, jednak strach przed tym, że moglibyśmy nie dać córce tej jedynej szansy z powodu ich braku paraliżuje nas i przeraża. Bez operacji Martynka nie ma żadnych szans, jej serce sobie nie poradzi. Operacja to wysokie ryzyko, jednak musimy je podjąć - mówi mama.

Martynka to jedyne dziecko Walkowiczów. Mimo młodego wieku i poważnych problemów ze zdrowiem emanuje z niej pogoda ducha.- Zdaje sobie sprawę z tego, że sytuacja jest poważna, a mimo to nie załamuje się. Mało tego, gdy widzi, że się rozklejam, sama pociesza mnie mówiąc: „Mamusiu nie płacz, nie martw się. Razem damy radę!” - opowiada Katarzyna Hołyś-Walkowicz. Kobieta jest wdzięczna wszystkim, którzy wsparli leczenie jej dziecka. Można to wciąż zrobić przekazując 1 procent podatku: KRS 0000290273, cel szczegółowy: Martyna Walkowicz. Dziewczynka jest podopieczną fundacji Cor Infantis, gdzie można przeczytać pełną historię jej zmagania się z chorobą.

ZOBACZ KONIECZNIE

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Operacja niesie ryzyko, ale bez niej serce Martynki sobie nie poradzi - Gazeta Krakowska

Wróć na tarnow.naszemiasto.pl Nasze Miasto