Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ojciec Krystiana Rempały: Nie mogę zrozumieć, dlaczego Bóg nam go zabrał

Katarzyna Janiszewska
Paweł Wilczyński / Cyfrasport/ Forum
W piątek na cmentarzu w tarnowskich Mościcach rodzina, koledzy, przyjaciele, zawodnicy i kibice żużla żegnają Krystiana Rempałę, wybitnie uzdolnionego sportowca i wrażliwego człowieka. Odszedł na progu kariery. Miał 18 lat

Krystian Rempała
Urodził się 1 kwietnia 1998 roku. Syn Jacka Rempały, piąty zawodnik z klanu Rempałów.
Do egzaminu na licencję żużlowca podszedł w wieku 15 lat. Zdał za pierwszym razem. W poważnym ściganiu zaistniał w sezonie 2015. Został zawodnikiem Stali Rzeszów. Niedawno podpisał nowy kontrakt z Unią Tarnów.
W czerwcu 2014 r. spełniło się największe marzenie taty Krystiana: wystartowali razem w jednym biegu, w jednej drużynie. Wygrali.
Dziś Krystian zostanie pochowany na cmentarzu w tarnowskich Mościcach.

Wypadek
Do wypadku doszło podczas meczu PGE Ekstraligi pomiędzy KS ROW Rybnik a Unią Tarnów. Prokuratura Rejonowa w Rybniku z urzędu wszczęła śledztwo w sprawie wypadku. Toczy się ono w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci. Zabezpieczono kask zawodnika. Śledczy ustalą, czy był zapięty i czy nie wystąpiła w nim wada fabryczna.

Żużel
Wyścigi motocyklowe na torach zbliżonych kształtem do owalu. Zawodnicy ścigają się zazwyczaj przez cztery okrążenia, ze startu wspólnego. Tory posiadają sypką nawierzchnię, a specjalne motocykle żużlowe nie posiadają skrzyni biegów ani hamulców.

***

Krzesło w parku maszyn ustawiał tak, że siedząc na nim, widział tylko ścianę swojego boksu. To pomagało mu się skupić, skoncentrować na tym, co ma za chwilę zrobić - pojechać jak najlepiej i zdobyć jak najwięcej punktów dla swojej drużyny. Potrafił objechać Taia Woffindena i Grega Hancocka, największe gwiazdy żużla. A i tak nie był z siebie do końca zadowolony. Bo to mógł zrobić lepiej, tamto poprawić. Ambitny. Wysoko, coraz wyżej i wyżej stawiał sobie poprzeczkę.

Tę dojrzałość Krystiana dobrze widać na zdjęciach z toru. Delikatna buzia cherubinka: duże niebieskie oczy, pełne usta, czarne, lekko falujące włosy opadające na kark. I kontrastująca z tym dziecięcym wyglądem powaga.

Zapatrzony w tatę

W żyłach Krystiana płynęła żużlowa krew. To oklepany frazes. Ale w jego przypadku po prostu prawdziwy. No bo które dziecko, mając zaledwie dwa latka, jeździ samodzielnie na dwukołowym rowerku? A jaki 3,5-latek daje sobie radę z yamahą, dziecięcą co prawda, potrafi poderwać maszynę i stanąć na jednym kole?

- Krystian od dziecka był zapatrzony w tatę - mówi jego siostra Martyna. - Chciał być taki jak on. Pamiętam, jak był malutki, miał może cztery latka i woził mnie na swojej pierwszej crossóweczce. Albo jak tata pojechał na zawody do Australii i obiecał, że mu przywiezie profesjonalny strój. Ale coś się stało i walizka nie doleciała do kraju. Jaka była rozpacz, że musi jeszcze czekać.

W rodzinie Rempałów jeżdżą wszycy. Pierwszy był Jacek. Wciągnął do sportu swoich trzech braci. A kiedy po blisko 30 latach zakończył przygodę ze sportem, postanowił pilotować karierę syna.

To właśnie Krystianowi wszyscy wróżyli sukcesy. Mówiło się, że ma największy talent z całej rodziny. Że taki młody, a taki zdolny, świetnie się zapowiada, że to nadzieja sportów żużlowych.

Jacek Rempała: Ja byłem przy żużlu, on przy mnie. Widziałem radość w jego oczach. Nie mogłem mu tego zabronić.

Żużel był całym życiem Krystiana, największą pasją, pierwszą miłością.

Poświęcał mu każdą wolną chwilę.

Przybiegał ze szkoły, rzucał plecak i już siedział na motorze. Trenował. Skakał, robił różne tricki, akrobacje. Wracał na chwilę do domu, odrabiał lekcje, zjadł coś i znów na motor. Za garażem miał swój prywatny tor żużlowy. Prawie z niego nie schodził. Jeśli już, to do warsztatu, w którym razem z tatą przygotowywali silniki do zawodów innym żużlowcom. Ciągle coś tam sobie dłubali, majstrowali. Krystian świetnie się na tym znał. Miał kilkanaście lat i poprawiał mechaników: mówił im, jak podkręcić gaźnik, jak zrobić sprzęgło.

Mamo, zrób naleśniki!

Miał smykałkę nie tylko do żużla, ale do sportu w ogóle. Za co się wziął, świetnie mu szło. Narty pierwszy raz przypiął do nóg i od razu złapał balans. Potrafił jeździć na łyżwach, na snowboardzie. Brał udział w turniejach. I zajmował dobre miejsca. Latem z siostrą jeździł na rolkach, na rowerze, grał w koszykówkę, w tenisa.

- Uwielbialiśmy razem spędzać czas - mówi Martyna. -Mieszkamy w pięknej okolicy, dookoła lasy, jeziorko. Chodziliśmy na spacery, bawiliśmy się z psami. Krystian był wrażliwy, uczuciowy, nie taki jak inni chłopcy. Graliśmy razem w planszówki, oglądaliśmy filmy. Mama kupiła nam szkolną tablicę, ja byłam nauczycielką, a on uczniem. Bawił się ze mną w moje dziewczyńskie zabawy w dom. I zawsze było: Kris, Kris... Lubił, jak się tak na niego mówiło. Nawet na stroju żużlowym miał napisane Kris.

Spędzał dużo czasu z tatą w garażu. Ale to mamie się zwierzał. Z mamą był najbliżej. A ona niczego nie potrafiła mu odmówić. O dwunastej w nocy Krystiana naszła ochota na naleśniki: mamo, zrobiłabyś? - przymilał się. A ona szła do kuchni i robiła. Albo wyciągał ją na zakupy: no chodź, połazimy sobie po sklepach, pójdziemy na pizzę. Powinnaś się cieszyć, że chcę z tobą spędzać czas - przekonywał. - To był taki aniołek, kulturalny, grzeczny... I strasznie mnie kochał... - mówi mama Krystiana, ale łzy i wzruszenie ściskają jej gardło.

Inteligentny, dobry. Jej ukochany synek. Niedawno przeglądała jego IPhone’a. Zapisywał w nim sobie różne cytaty, mądre zdania. Poszukiwał wzoru do naśladowania, czegoś, co by go inspirowało.

Był uzdolniony artystycznie. Pięknie rysował. Ładnie śpiewał. Grał na gitarze.

- Lubił dobrze wyglądać, ładnie się ubrać, dbał o siebie - mówi Martyna. - Nosił długie włosy. Czasem go naszło, żeby je trochę skrócić. Jak obciął, to później żałował. I zapuszczał od nowa. Mówił: zapuszczę takie jak ma Dakota. North, australijski żużlowiec, był jego największym idolem.

Marzył o podróży do Stanów Zjednoczonych, koniecznie chciał sobie zrobić zdjęcie pod tym wielkim napisem Hollywood.

Niedawno zdał egzamin teoretyczny na prawo jazdy, i to za pierwszym podejściem, bez jednego błędu. We wtorek, po meczu w Rybniku, miał zdawać egzamin praktyczny, przy jego zdolnościach to była czysta formalność. Cieszył się, mówił do mamy: już mnie nie będziesz musiała wozić, teraz to ja będę woził ciebie.

Kulturalny, wrażliwy

Nie był typem imprezowicza. Powtarzał często, że dziwi się ludziom, którzy piją alkohol. Za papierosy też się nie brał, bo był sportowcem, musiał dbać o kondycję. W Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego w Tarnowie, do którego chodził, nauczyciele mówią o nim wyłącznie dobrze.

- Powiedzieć o 18-letnim chłopaku, że nie sprawiał żadnych problemów wychowawczych, to dziś ewenement - podkreśla Piotr Grochola, wychowawca klasy Krystiana. - Był cichy, spokojny, niepytany nie zabierał głosu. Bardzo wrażliwy. Mocno przeżywał zarówno sukcesy, jak i porażki. Może nawet niewspółmiernie mocno. Był skryty, zamknięty w sobie.

Andrzej Rzeszutko, dyrektor: -Mało się uśmiechał. Zawsze poważny. Przed wypadkiem spotkałem go na korytarzu, uśmiechniętego. Mówię: Krystian, ty się uśmiechasz, to postęp.

Gabriela Bazia, pedagog szkolny: - Bił od niego spokój, łagodność. Co jest dość niezwykłe dla ludzi w tym wieku. Młodzież eksperymentuje na różnych polach, wyczuwa się u nich niepokój, nerwowość. Krystian był takim ciepłym chłopakiem. Nie był może zbyt komunikatywny, sam nie szukał kontaktu. Zawsze z szacunkiem mówił o swoich bliskich, o kolegach, nauczycielach.

Chciał przywozić komplet

Miał ogromny żużlowy talent. Ale wiedział, że talent to nie wszystko. Że musi pracować, doskonalić się. Do startów przygotowywał się kompleksowo: siłownia, basen, pompki, brzuszki. Podglądał innych zawodników, chciał się od nich uczyć.

- Nie lubił przegrywać - mówi Martyna. - Dużo wymagał od siebie. Zdobył punkty, a mogło być lepiej, mówił. Z każdego biegu chciał przywozić komplety. Ale to dobrze. Tata zawsze powtarzał, że ciężką pracą możemy dużo osiągnąć, że nie wolno odpuszczać. To on zaszczepił w nas pracowitość, wytrwałość w dążeniu do spełnienia marzeń.

Kiedyś Krystian jechał z mamą samochodem i usłyszał w radiu, że o nim mówią. Widzisz! - cieszył się. - Doceniają, jak jeżdżę.

Jacek Rempała: - Gdy przychodził na stadion, wyłączał się. Siadał, zakładał słuchawki na uszy i mobilizował się do biegu. Był profesjonalistą. Widać było u niego kulturę jazdy. I taktykę. Wszystko miał dokładnie przemyślane, poukładane, zaplanowane. Był lepszy ode mnie, przebił mnie w 200 procentach. Nie dorównywałem mu.

- Ten sport uzależnia, jak już się raz wejdzie w ten świat, to się do niego wraca - mówi Krzysztof Cegielski, były żużlowiec. - Czy człowiek na tym sporcie zarabia, czy do niego dokłada, nie ma znaczenia. Ta adrenalina przed startem i w trakcie zawodów, chęć zwycięstwa, radość z jazdy na motocyklu - to jest najpiękniejsze. Nazwisko Rempała zobowiązuje. Ale Krystian naprawdę to kochał. W przeciwnym razie nie byłby w tym tak dobry. Nie da się jeździć na siłę. Nie tak długo i nie na tym poziomie.

Mirosław Cierniak przez lata jeździł z Jackiem Rempałą w barwach Unii Tarnów. Widział każdy krok Krystiana na torze, każdy postęp. Pamięta małego smyka na motorze większym niż on sam. Uśmiechniętego od ucha do ucha. Miał 9, może 10 lat, a już dobrze sobie radził z motocyklem żużlowym. Takim dorosłym. Ledwo dosięgał nogami do toru, gdy uczył się jazdy w ślizgu.

- Bardzo skromny, do wszystkiego mocno się przykładał - mówi Cierniak. - Nie bał się ciężkiej pracy. W tym sporcie nic nie przychodzi łatwo, więc i sukces smakuje podwójnie. Bardzo koleżeński. Organizowałem w Mościcach dzień otwarty na monitorze. Jedno słowo wystarczyło, żeby się pojawił i bawił publiczność akrobacjami. Na motorze potrafił wyczyniać cuda. Był wzorem do naśladowania dla młodych adeptów.

Pięć sekund dłużej...

W sobotę Krystian wrócił z treningu w Rzeszowie zachwycony. - Tata, ale żeś mi motor wyszykował, normalnie petarda! - mówił. - Super jedzie, łapie przyczepność na torze.

22 maja, niedziela. Na trybunach żużlowego toru ROW Rybnik tłumy kibiców. W powietrzu unosi się atmosfera oczekiwania, słychać ryk silników. Lada chwila zacznie się wyścig. Krystian wyjeżdża na tor wcześniej, żeby jeszcze raz sprawdzić maszynę. Coś mu nie pasuje, manetka z gazem nie pracuje, jak trzeba. W ostatniej chwili podnosi do góry rękę: znak, że chce wymienić motor.

- Pięć sekund dłużej i zostałby zdyskwalifikowany, nie dopuszczono by go do biegu - mówi Jacek Rempała. - Ale czy takie sprawy można przewidzieć? Jakby nie wystartował, to później pewnie byłby zły, że nie zdążył. Wyrzucalibyśmy to sobie.

Wystartowali. Zawodnicy wchodzą w pierwszy łuk. Jeden z nich, Kacper Woryna, traci panowanie nad motocyklem i uderza w Krystiana. Siła uderzenia jest tak duża, że zrywa mu kask i chłopak niechronioną niczym głową uderza w tor. Woryna wbity pod dmuchaną bandę nie może się wydostać. Ale wstaje i o własnych siłach schodzi na parking. Krystian się nie podnosi. Na trybunach zalega cisza. Zapada decyzja o przerwaniu zawodów. Kibice skandują imię Krystiana.

Nieprzytomnego karetka transportuje do szpitala. Lekarze stwierdzają obrzęk i krwiaka mózgu. Potrzebny jest zabieg neurologiczny. Operacja się udaje. Ale Krystian w stanie krytycznym cały czas przebywa na OIOM-ie. Prawie tydzień walczy o życie. - Nie mogę zrozumieć, dlaczego Bóg nam go zabrał? - mówi Jacek Rempała. - To nie do uwierzenia! Przecież tyle osób modliło się o jego zdrowie.

***

Przed rozpoczęciem sezonu Krystian udzielił wywiadu. Jednego z nielicznych. Podpisał kontrakt z Unią Tarnów i dziennikarze pytali go o plany na najbliższe starty.

- Ten rok chcę objechać spokojnie, bezpiecznie, bez kontuzji. W następnym będę przywoził punkty - mówił Krystian.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bochnia.naszemiasto.pl Nasze Miasto