Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Menedżer żużlowców Unii Tarnów Tomasz Proszowski: Na rewanż do Rybnika jedziemy w najmocniejszym składzie

Piotr Pietras
Menedżer Unii Tarnów Tomasz Proszowski
Menedżer Unii Tarnów Tomasz Proszowski Sebastian Maciejko
Po porażce "Jaskółek" 40:50 na własnym torze z zespołem PGG ROW-u Rybnik szanse tarnowian na awans do finału Nice 1. Ligi Żużlowej zmalały niemal do zera, ale drużyna się nie poddaje. Menedżer Unii Tarnów Tomasz Proszowski wyjaśnia przyczyny niepowodzenia w meczu na własnym torze.

- Jaki cel stawialiście sobie przed rozpoczęciem części finałowej?
Po zrealizowaniu celu minimum jaki założyliśmy sobie przed rozpoczęciem sezonu, czyli awansu do czołowej czwórki, teraz wraz z zawodnikami postawiliśmy sobie jeszcze ambitniejszy cel, pokonanie w dwumeczu drużynę z Rybnika ,a następnie wygranie w Nice 1. Lidze Żużlowej. Zdajemy sobie jednak sprawę, że po 10-punktowej porażce na naszym torze, przed rewanżem w zdecydowanie lepszej sytuacji jest teraz zespół z Rybnika.

- Czy prawdą jest, że Unia chciała zakończyć część zasadniczą na czwartym miejscu, by w półfinale play-off spotkać się z zespołem ROW-u Rybnik, z którym w pierwszej części rozgrywek miała korzystny bilans w dwumeczu?
- Nie wiem, kto wymyśla takie teorie, ale nie jest to prawdą. W półfinale mogliśmy jechać albo z ROW-em albo z Ostrovią, z którą w części zasadniczej nie zdobyliśmy ani jednego punktu. Fakt ten nie miał jednak żadnego znaczenia. Trafiliśmy na zespół z Rybnika, zawodnicy byli z tego faktu zadowoleni co nie znaczy, że uznaliśmy drużynę ROW-u jako najsłabsza ekipę. W Szwecji w play-offach drużyna, która wygra fazę zasadniczą wybiera sobie przeciwnika i nierzadko nie jest to drużyna z czwartego miejsca, a czasem nawet z drugiego. Gdybyśmy w pierwszym meczu półfinałowym jechali z Ostrovią i ponieśli 10-punktową porażkę, to na pewno wiele głosów po fakcie mówiło by, że trzeba było trafić na Rybnik.

- Czy jest Pan bardzo rozczarowany porażką w pierwszym meczu półfinałowym fazy play-off z PGG ROW-em Rybnik?
- Przyznam się szczerze, że nie spodziewałem się takiego rozstrzygnięcia, przed meczem liczyłem bowiem na kilkupunktowe lub nawet wyższe zwycięstwo naszej drużyny. Zawsze byłem bowiem zdania, że lepiej jest pierwszy mecz rozgrywać na własnym torze, a na wyjeździe bronić wywalczonej zaliczki punktowej.

- Co było głównym powodem porażki w pierwszym meczu półfinałowym w Tarnowie?
- Nie chce teraz szukać żadnych wymówek, bo po prostu byliśmy w tym meczu słabsi od rywali. Mieliśmy mniej atutów niż zespół z Rybnika, który w tym meczu był lepiej dysponowany i zasłużenie wygrał mecz.

- Jak Pana zespół był przygotowany do sobotniego meczu w Tarnowie?
- Mentalnie do meczu byliśmy przygotowani bardzo dobrze. Przed zawodami widać było u zawodników dużą mobilizację i chęć odniesienia zwycięstwa. Zdecydowanie gorzej było jednak z przygotowaniami do meczu, gdyż praktycznie pojechaliśmy bez treningu. W tygodniu poprzedzającym zawody z ROW-em część zawodników startowała w różnych częściach Europy. Zawodnicy krajowi także nie mieli jak potrenować, gdyż na początku tygodnia w Tarnowie były duże opady deszczu, co nie pozwoliło na żadne treningi oraz optymalne przygotowanie toru, natomiast w czwartek na naszym torze rozgrywany był finał Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostw Polski i obiekt był zajęty. Trening mieliśmy tylko w piątek. Mimo wszystko tor przygotowany był tak jak na każde inne zawody. Niestety kierownictwo zespołu z Rybnika w sobotę od rana cały czas kwestionowało przygotowanie nawierzchni toru, do czego przychyliło się jury zawodów nakazując dodatkowe prace przy torze. Ta kosmetyka nie pozostała bez wpływu na warunki torowe, gdyż nawierzchnia była trochę inna niż zakładaliśmy. Nie jest to jednak dla nas żadne usprawiedliwienie, gdyż tor dla obu drużyn był taki sam.

- Którzy z zawodników Unii najbardziej zawiedli w meczu z zespołem rybnickim?
- Nie chce medialnie oceniać postawy poszczególnych zawodników. Część zespołu pojechała słabiej i dlatego przegraliśmy zawody z zespołem ROW-u. Patrząc w program zawodów można ocenić, kto pojechał gorzej niż można było się spodziewać, a kto nie zawiódł.

- Jak można wytłumaczyć dużo słabszą postawę kapitana drużyny Petera Ljunga?
- Peter Ljung bardzo dobrze rozpoczął zawody, niestety upadek w 9. biegu sprawił, że w kolejnych wyścigach czuł się już mniej komfortowo, bo na pewno odczuwał skutki tego upadku i jechał coraz słabiej. W 11. biegu przyjechał wprawdzie z Wiktorem Kułakowem na podwójnym prowadzeniu, ale końcówkę zawodów miał już zdecydowanie słabszą.

- Mecz źle rozpoczął także Artur Mroczka.
- To prawda Artur zepsuł pierwsze dwa starty i później mimo ambitnych ataków trudno było mu się już przebić na punktowaną pozycję. W końcówce jednak „odpalił” i wygrał bardzo ważny 12. wyścig.

- Czy po wspomnianym 11. biegu wygranym podwójnie, gdy prowadzenie rybniczan zmalało do czterech punktów, wierzył Pan jeszcze w zwycięstwo w meczu?
- Oczywiście, że wierzyłem w zwycięstwo, gdyż do zakończenia zawodów pozostały wtedy jeszcze cztery wyścigi. Poza tym kolejny bieg wygrał Artur Mroczka, dlatego cały czas mieliśmy nadzieję na szczęśliwy dla nas koniec. Niestety rybniczanie nie mieli w tym dniu ani chwili słabości, a poza tym obok bardzo szybkiego Kacpra Woryny dysponowali mocną drugą linią, czego najlepszym przykładem był Rosjanin Siergiej Łogaczow. W naszej drużynie, jak już wspominałem, słabszą końcówkę zawodów miał Peter Ljung, z kolei Wiktor Kułakow po ostrym starciu z Woryną w 4. biegu został nieco wybity z rytmu, był „przygaszony”, co mogło mieć trochę wpływ na jego dalsze starty, ale żaden zawodnik nie jest przecież robotem, by wygrywać wszystkie biegi w kolejnych meczach.

- W mediach pojawiły się głosy, że słabsza postawa zawodników Unii mogła wynikać z zaległości finansowych jakie klub ma wobec nich.
- Osobiście zajmuje się w klubie tylko sprawami sportowymi, dlatego nie mogę się na ten temat wypowiadać. Jestem jednak pewny, że każdy zawodnik chce zdobywać jak najwięcej punktów, pieniądze i tak muszą trafić na konta zawodników, bo wtedy klub nie otrzymałby licencji na starty w kolejnym sezonie. Faktem jest jednak, że nasi zawodnicy do sobotniego spotkania z rybniczanami przystąpili niesamowicie zmobilizowani i widać u nich było sportową złość, aby osiągnąć jak najlepszy wynik, bo wygranie dwumeczu to dodatkowo dwa mecze dla każdego zawodnika, co wiąże się z kolejnymi gratyfikacjami finansowymi. Dlatego po meczu zakończonym 10-punktową porażką wszyscy byli mocno załamani.

- W jakich nastrojach przystąpicie zatem do niedzielnego meczu rewanżowego w Rybniku?
- Wiadomo, że w tej chwili faworytem półfinałowego dwumeczu jest zespół ROW-u, który dodatkowo będzie miał atut własnego toru. Jedziemy jednak do Rybnika w najmocniejszym składzie i będziemy chcieli osiągnąć jak najlepszy wynik. Nie mamy w tej chwili już nic do stracenia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Menedżer żużlowców Unii Tarnów Tomasz Proszowski: Na rewanż do Rybnika jedziemy w najmocniejszym składzie - Dziennik Polski

Wróć na tarnow.naszemiasto.pl Nasze Miasto