Skromny chłopak z Tuchowa robi furorę na siatkarskim parkiecie
Mateusz jeszcze siedem lat temu, kiedy kończył gimnazjum, grał w siatkówkę jedynie rekreacyjnie. Przyszłość wiązał bardziej z koszykówką.
- Zdarzało się, że jeździł na treningi nawet na rowerze z Tuchowa do Tarnowa. Wiele razy namawiałem go, żeby zmienił dyscyplinę i spróbował sił w siatkówce, dołączając do naszej drużyny, ale bezskutecznie. Zmieniło się to dopiero po tym, jak Mateusz przez przypadek spotkał w Tarnowie Marka Skrobota, który wtedy prowadził zespół siatkarek Grupy Azoty PWSZ – opowiada Tomasz Drogoś, trener klubu siatkarskiego Sokół Tuchów.
Obaj panowie namówili najpierw Mateusza, a następnie przekonali również jego mamę do tego, by zgodziła się posłać syna do szkoły mistrzostwa sportowego w Rzeszowie. Nastolatek jednocześnie trenował z AKS Resovia, z którym wywalczył najpierw wicemistrzostwo Polski kadetów, a rok później brązowy medal mistrzostw Polski juniorów. Mając 16 lat sięgnął również z reprezentacją Polski po złoty medal Mistrzostw Świata kadetów. Po maturze przeniósł się do występującego w siatkarskiej elicie klubu AZS Olsztyn.
- Pamiętam, że pojechaliśmy liczną ekipą z Tuchowa do hali w Rzeszowie, aby dopingować Mateusza na jeden z jego pierwszych meczów po tym, jak trafił do klubu z Olsztyna. Byliśmy trochę zawiedzeni, bo wtedy nie zagrał. Znam go jednak dobrze i byłem spokojny o to, że przebije się do podstawowego składu i jeszcze o nim nieraz usłyszymy – wspomina Ryszard Wrona, nauczyciel wychowania fizycznego, który uczył go w gimnazjum.
Mateusz Poręba to tytan pracy
Uczniom przedstawia wciąż Mateusza jako wzór sportowca. Pamięta, że jako pierwszy stawiał się na treningach i jako ostatni je kończył. Bardzo ambitny i wytrwały w tym, co robi, a jednocześnie – mimo wciąż młodego wieku i odniesionych sukcesów – poukładany i skromny. Życie go nie oszczędzało. Gdy miał 20 lat na raka zmarła mu ukochana mama, która była jego wielkim kibicem i „menadżerem”. Żegnając się nią, włożył jej do trumny statuetkę MVP – dla najlepszego zawodnika, którą otrzymał w meczu PlusLigi.
Jego hołdem dla mamy był numer (72) na koszulce, z którym wystąpił na niedawnych MŚ. To nawiązanie do roku jej urodzin. Zagrał w meczu przeciwko Meksykowi zdobywając sześć punktów: po dwa atakiem, zagrywką i blokiem, dokładając tym samym swoją cegiełkę do srebrnego krążka, który wywalczyli Polacy.
- Nie było łatwo. Serce waliło jak nigdy. To były pierwsze koty za płoty, ale udało mi się przełamać i mam nadzieję, że będę dostawał więcej takich szans, żeby ogrywać się na dużych imprezach. Jestem młodym zawodnikiem i tak naprawdę jeszcze dużo pracy przede mną, żeby rozgrywać całe spotkania - stwierdził 23-letni środkowy.
Ryszard Wrona jest przekonany, że występ na mistrzostwach to dopiero początek wielkiej przygody jego wychowanka z reprezentacją Polski.
- Mateusz już wcześniej był w orbicie zainteresowania trenera Grbicia. Po tym, jak znalazł się w kadrze na spotkania Ligi Narodów byłem przeszczęśliwy. Wiedziałem, że jak trener zobaczy, jak ten chłopak ciężko pracuje i jak duże ma serce do gry, to zechce go mieć już na stałe w swojej drużynie – mówi nauczyciel.
Po mistrzostwach Mateuszowi został nie tylko srebrny krążek, ale również potężny bagaż doświadczenia, które zdobył w czasie turnieju finałowego, a przede wszystkim w trakcie zgrupowania i przygotowań trenując z zawodnikami światowego formatu. Był najmłodszym graczem w polskiej kadrze.
Gorące powitanie w rodzinnym Tuchowie
Tuchowianin mimo intensywnych przygotowań do nowego sezonu w PlusLidze znalazł czas, aby odwiedzić rodzinny Tuchów. Mieszkańcy zgotowali mu gorące powitanie. Hala TOSiR-u, gdzie odbyło się spotkanie, pękała w szwach.
- Zostawił dzieciom i młodzieży bardzo cenny przekaz: zawsze trzeba mieć marzenia, trzeba wierzyć, że się spełnią. Ale żeby tak się stało, trzeba ciężko pracować i nigdy nie wątpić w siebie - mówi Magdalena Marszałek, burmistrz Tuchowa.
Bądź na bieżąco i obserwuj
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?