FLESZ - Covid nie odpuszcza. Będą kontrole
Chłopiec z Lisiej Góry kilka dni temu obchodził swoje dziewiąte urodziny. Jego urodzinowe marzenia odbiegają jednak od tych, które posiada większość rówieśników. Właściwie to ma jedno życzenie - aby wreszcie ataki padaczki odeszły w niepamięć.
Choroba bardzo utrudnia życie chłopcu. Musi być pod stałą opieką rodziców i starszego rodzeństwa, którzy z całych sił starają się, aby Piotruś miał normalne życie. - Cały czas czuwamy. Piotruś nie może spać w osobnym pokoju, mamy wspólną sypialnię i gdy tylko usłyszymy coś niepokojącego, jesteśmy w gotowości, aby podać mu w razie potrzeby doraźne leki - mówi Barbara Jaworska, mama chłopca.
Miał z tego wyrosnąć...
Padaczka zaatakowało Piotrusia nagle. Gdy miał 2,5 roku pani Barbara zauważyła u synka drganie w kąciku ust. Równocześnie drgało mu też oko. Miał problem z językiem podczas jedzenia i mimowolnie wypluwał jedzenie.
- To były minimalne i trwające krótko objawy. Wielu rodziców przez bardzo długi czas może ich nie zauważać, ale ja zawsze dociekliwie przyglądam się swoim dzieciom i to mnie bardzo zaniepokoiło - podkreśla mama 9-latka.
Kobieta udała się z synkiem do lekarza. Ten skierował malucha do tarnowskiego szpitala. Badania potwierdziły padaczkę. Mamę chłopca poinformowano jednak, że jest to tzw. padaczka rolandyczna, z której dziecko powinno wyrosnąć.
Tak się jednak nie stało. Było wręcz przeciwnie, ataki były coraz silniejsze i dochodziło do nich coraz częściej. - Cały czas się zmieniały, przybierały na mocy. Naprawdę to jest przykre widząc dziecko w takim stanie - wzdycha mama Piotrusia.
Pomoc na zachodzie
Rodzice szukali pomocy u lekarzy dosłownie w całej Polsce. Jeździli z wizyty na wizytę. Chłopiec przechodził ogromną ilość różnorakich badań. - Pojawiły sie nawet problemy z kolejnymi wkłuciami, bo ma tyle zrostów na rękach - zaznaczają.
Lekarze jednak nie byli w stanie pomóc chłopcu. Przepisywali silne leki, które jednak nie do końca były skuteczne. Piotruś przez wiele lat męczył się z atakami padaczki.
Jakiś czas temu Państwo Jaworscy trafili do doktora Marka Bachańskiego z Warszawy - specjalisty z zakresu neurologii dziecięcej. Polecił, aby możliwie szybko udali się z Piotrusiem do Schon Klinik Vogtareuth w Niemczech. Rodzina z Lisiej Góry wyruszyła więc za zachodnią granicę szukać ratunku dla swojego dziecka.
Pierwsze badania w klinice opłacili z własnej kieszeni. Medycy z Niemiec wprawdzie ocenili, że padaczka, na którą cierpi Piotruś nie ustąpi samoistnie i nie pomoże też leczenie farmakologiczne, ale zaproponowali przeprowadzenie operacji, która daje nadzieję na pożegnanie się na zawsze z padaczką.
Rozbudzone nadzieje
Taka operacja to jednak ogromny koszt. Dodatkowo, przed zabiegiem, chłopiec musi przejść również szczegółowe badania, które pozwolą dokładniej określić, fragment mózgu odpowiadający za padaczkę.
- Lekarze muszą doprecyzować, w którym dokładnie punkcie mózgu potrzebna jest ingerencja. Na szczęście nieprawidłowość znajduje się w powierzchniowej jego części i lekarze zapewniają, że operacja nie będzie bardzo ryzykowna dla Piotrusia - mówi Barbara Jaworska.
Rodzina chłopca zorganizowała zbiórkę pieniędzy na zabieg w Niemczech. Na portalu siepomaga.pl zbierana jest kwota sięgająca blisko 200 tysięcy złotych. - Rozbudzono w nas nadzieję, że życie Piotrusia może się odmienić. Nie możemy tego zaprzepaścić - podkreśla mama chłopca.
[
](https://www.siepomaga.pl/piotrek-jaworski "Siepomaga - pomoc dzieciom")
- Najlepsze miejsca na grzybobranie w okolicy Tarnowa [TOP 10]
- Tak wyglądał Tarnów, kiedy był stolicą województwa DUŻO ZDJĘĆ
- Nowe zdjęcia w Google Street View? Sprawdź, może jesteś na którymś!
- Znani tarnowianie i VIP-y z regionu jako... kobiety
- Najlepsi lekarze ginekolodzy w Tarnowie. Kogo polecają pacjentki?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?