Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kotka uwięziona w mieszkaniu miauczeniem wzywała pomocy

Paweł Chwał
Krzysztof Giemza z uratowaną Tobi. To duża, czarno-biała kotka, która jest jeszcze mocno wystraszona całą sytuacją
Krzysztof Giemza z uratowaną Tobi. To duża, czarno-biała kotka, która jest jeszcze mocno wystraszona całą sytuacją Paweł Chwał
Kotka Tobi przez trzy tygodnie była uwięziona w mieszkaniu swojej pani bez jedzenia i picia. Kiedy pogotowie zabrało lokatorkę do szpitala, drzwi zostały zamknięte na cztery spusty. Siłowego wejścia do środka po to, aby wydostać zwierzę, odmówili najpierw strażnicy miejscy, apotem policjanci. Tłumaczyli się przepisami.

Tobi dochodzi do siebie w szpitaliku, który prowadzi fundacja Zmieńmy Świat, ale jeszcze tydzień temu wydawało się, że padnie za drzwiami mieszkania na III piętrze w jednym z bloków.

- O tym, że kotka jest uwięziona w środku dowiedziałem się po ponad dwóch tygodniach od chwili, kiedy jej pani została zawieziona do szpitala. Uwolnienie jej nie było proste i zajęło mi kolejne dwa dni. Na przeszkodzie stały bowiem chore przepisy, które nie uwzględniają praw zwierząt - mówi Krzysztof Giemza. Prezes fundacji Zmieńmy Świat.

Znany tarnowski działacz na rzecz obrony praw zwierząt próbował zainteresować problemem strażników miejskich, ale usłyszał od nich, że nie mają kompetencji, które pozwalałby im wejść do czyjegoś mieszkania, bez zgody właściciela. Takie uprawnienia mają policjanci, ale w tym wypadku odpowiedź z ich strony również była odmowna.

- Możemy wyważyć drzwi, ale wyłącznie w sytuacji, kiedy zagrożone jest zdrowie i życie ludzkie. O zwierzętach przepisy nic nie mówią - twierdzi asp. sztab. Paweł Klimek, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Tarnowie.

Uratował ją otwarty klozet

W mieszkaniu poza kotką, znajdował się również pies. Ten ostatni został zabrany przez pracowników Tarnowskiego Azylu dla Zwierząt. Wezwała ich administracja budynku, gdy po lokatorkę przyjechał ambulans pogotowia.

- Kotka, z pewnością przestraszyła się całą tą sytuacją oraz obcymi ludźmi i dlatego się ukryła. Wystarczyło tylko jej poszukać, rozejrzeć się czy zajrzeć pod łóżko, a nie zostawiać jej na pastwę losu w zamkniętym na cztery spusty mieszkaniu - mówi z żalem Krzysztof Giemza.

Zwierzę przetrwało trzy tygodnie w zamknięciu przede wszystkim dzięki temu, że w łazience była uchylona pokrywa od klozetu i tym samym miało stały dostęp do wody. Bez niej padłoby po kilku dniach. Zastępczym pokarmem dla kotki okazały się z kolei pozostawione w kuchni przez właścicielkę suche chrupki. Nie bez znaczenia - jak stwierdził badający ją lekarz weterynarii - było również to, że zwierzę było zadbane, w dobrej kondycji fizycznej.

Miauczeniem wysyłała SOS

Po tym, jak wkroczenia siłą do mieszkania odmówili kolejno strażnicy miejscy i policjanci, ostatnią deską ratunku okazała się administracja budynku. - Gdyby i oni rozłożyli ręce, nie pozostałoby chyba już nic innego, jak wziąć łom w ręce i wyłamać zamki w drzwiach, ze wszystkimi konsekwencjami, które by się z tym wiązały - mówi Krzysztof Giemza. Pracownicy spółdzielni skontaktowali się ze szpitalem, w którym przebywa lokatorka. Ta zgodziła się przekazać klucze do mieszkania zaufanej osobie, która otwarła drzwi, aby uwolnić kotkę. Zwierzę od kilku dni głośnym miauczeniem dopominało się, aby je wypuścić.

- O ile wcześniej nie mieliśmy pewności co do tego, czy kotka rzeczywiście jest w mieszkaniu, to miauczenie rozwiało wszelkie wątpliwości - przyznaje Teresa Skruch z administracji budynków Tarnowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, która mieści się na os. Niepodległości.

Odnalezienie zwierzęcia nie było jednak wcale łatwe, gdyż Tobi schowała się przed nieznajomymi. Ostatecznie udało się ją wydostać z ukrycia i przetransportować do szpitalika dla kotów. - Gdyby nie powiodło się nam zdobycie tych kluczy, to wydostanie kotki z mieszkania, w świetle przepisów prawa byłoby niemożliwe. Mieszkanie jest własnościowe, nie jest zadłużone, a tym samym nie mieliśmy żadnych podstaw do tego, aby wejść do środka, mimo że wiedzieliśmy o tym, że jest tam uwięzione zwierzę - wyjaśnia Skruch.

Kotka na razie przebywa w szpitaliku. - Zgłosili się już chętni na przygarnięcie zwierzęcia, ale na razie jej nie oddaję do adopcji, póki nie upewnię się, że jej właścicielka szybko nie wróci ze szpitala i nie ma nic przeciw temu - mówi Krzysztof Giemza.

KONIECZNIE SPRAWDŹ:

FLESZ: Black Friday: okazja czy ściema?

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Kotka uwięziona w mieszkaniu miauczeniem wzywała pomocy - Gazeta Krakowska

Wróć na tarnow.naszemiasto.pl Nasze Miasto