Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kamienica Dolna. Rodzinna tragedia w małej wiosce. 53-latek podejrzany o pobicie brata na śmierć

Robert Gąsiorek
Robert Gąsiorek
W tym domu doszło do bratobójczej walki. Skończyła się ona śmiercią 58-letniego mężczyzny.
W tym domu doszło do bratobójczej walki. Skończyła się ona śmiercią 58-letniego mężczyzny. Robert Gąsiorek
Gdy ratownicy medyczni walczyli o życie Jana, jego brat siedział spokojnie na krześle. Jakby nic się nie stało. Jednak zdaniem śledczych to on zadawał ciosy, których efektem była ostatecznie śmierć 58-latka. Co było przyczyną bratobójstwa? Wyjaśnia to prokuratorskie śledztwo.

FLESZ - Zima 30-lecia w Polsce, zasypie nas śnieg

Pod koniec grudnia ciało Jana P. spoczęło na cmentarzu parafialnym w Przeczycy. Sąsiedzi, którzy na co dzień widywali mężczyznę i dobrze go znali, przez ostatnie tygodnie modlili się, aby wrócił do zdrowia. Lekarze robili co mogli, aby go uratować. Obrażenia były jednak tak duże, że mężczyzna skonał na szpitalnym łóżku.

- Od razu mówili, że jest z nim kiepsko. Każdy miał jednak nadzieję, że z tego wyjdzie - wzdycha jeden z sąsiadów zmarłego. - Nie wiem co wstąpiło w Staszka, że zrobił coś takiego. To się w głowie nie mieści! - dodaje.

Pomocni, bezproblemowi

Jan od dziecka mieszkał w niewielkim, drewnianym domku w centrum Kamienicy Dolnej, nieopodal drogi krajowej nr 73. Gdy kilka lat temu zmarła jego matka, w domu pozostał ze swoim młodszym o pięć lat bratem, Stanisławem. Mężczyźni dawniej prowadzili gospodarstwo. Mieli konia zaprzęgowego, którym wykonywali różne usługi dla okolicznych rolników. - Byli bardzo pomocni, nie sprawiali żadnych problemów - przekonuje kolejny z mieszkańców Kamienicy Dolnej.

Ale nasi rozmówcy przyznają, że z czasem mężczyźni coraz częściej sięgali po alkohol. Podpici sprzeczali się między sobą. Kłótnie przeradzały się często w bijatyki. Szczególnie agresywny miał być Stanisław. Ludzie słyszeli, że nie raz okładał starszego brata. Awantury przerywali dopiero sąsiedzi, którzy rozdzielali bijących się.

Odcisk buta na plecach

W sobotę 7 grudnia wieczorem jeden z sąsiadów braci P. przechodził obok ich domu. Słyszał krzyki dobiegające z tamtego kierunku. Domyślił się, że Jan i Stanisław znowu się kłócą. W pewnym momencie wrzaski ucichły.

Mieszkaniec wioski zobaczył, że drzwi domu są otwarte oścież. Postanowił wejść do środka. W jednym z pomieszczeń zobaczył Jana. Leżał nieprzytomny na podłodze w kałuży krwi. Stanisław siedział obok na krześle. Nic nie mówił, wyglądał na bardzo spokojnego.

- Ponieważ świadek zdarzenia nie posiadał przy sobie telefonu komórkowego, pobiegł do nieopodal położonego domu, gdzie poinformował swoją rodzinę o zdarzeniu - relacjonuje Mirosław Michno, zastępca Prokuratora Rejonowego w Dębicy.
Kilka minut później na miejscu pojawiła się załoga pogotowia ratunkowego. Po chwili przyjechali również policjanci z komisariatu w Brzostku. Zaczęli rozpytywać Stanisława o to co się stało. Na gumofilcach, które miał ubrane mężczyzna i na odzieży widoczna była krew. - Nie potrafił jednak wyjaśnić, co się stało - podkreśla prokurator Michno.

Gdy ratownicy medyczni zabierali nieprzytomnego na nosze, na jego plecach zobaczyli ślad odbitej podeszwy. Wyglądał jak ślad z butów, które miał na sobie Stanisław. 58-latek został zatrzymany.

Walczyli o życie

Jan P. został przewieziony do szpitala w Dębicy. Miał liczne obrażenia ciała. Stwierdzono u niego m.in. złamanie sześciu żeber, wiele krwiaków, w tym mózgowy krwiak podskórny, rozległe stłuczenia mózgu oraz złamany nos. Stan pacjenta z każdą chwilą się pogarszał. Po kilku godzinach spędzonych na oddziale intensywnej terapii dębickiego szpitala został przetransportowany do specjalistycznej lecznicy w Rzeszowie. Tam lekarze przez dwa tygodnie walczyli o jego życie. W sobotę 21 grudnia mężczyzna zmarł.

Gdy jeszcze trwały starania o utrzymanie Jana przy życiu, jego brat został przesłuchany przez prokuratora. - Złożył krótkie wyjaśnienia, ale nie przyznał się do winy - twierdzi zastępca Prokuratora Rejonowego w Dębicy. Śledczy są jednak pewni, że 58-latek okładał swojego brata rękami i kopniakami.

Dwa dni po zdarzeniu przedstawili mu zarzut spowodowania u brata ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Grozi za to do 15 lat pozbawienia wolności. Śledczy skierowali też wniosek o zastosowanie tymczasowego aresztu dla podejrzanego. Sąd Rejonowy w Dębicy przychylił się do wniosku i umieścił Stanisława P. na trzy miesiące w areszcie.

Zmienione zarzuty

Po informacji o zgonie 53-latka prokuratura zmieniła kwalifikację czynu. Stanisław P. odpowie za spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, którego następstwem była śmierć. Bratobójcy grozi nawet kara dożywotniego więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Kamienica Dolna. Rodzinna tragedia w małej wiosce. 53-latek podejrzany o pobicie brata na śmierć - Gazeta Krakowska

Wróć na tarnow.naszemiasto.pl Nasze Miasto