Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dlaczego Ewelina Pietrowiak odeszła z tarnowskiego teatru? [WYWIAD]

Andrzej Skórka
Formalnie 23 listopada Ewelina Pietrowiak odejdzie z pracy w teatrze
Formalnie 23 listopada Ewelina Pietrowiak odejdzie z pracy w teatrze Andrzej Skórka
Z Eweliną Pietrowiak, odchodzącą dyrektor artystyczną tarnowskiego teatru, o kulisach rozbratu rozmawia Andrzej Skórka

Po złożeniu rezygnacji z pracy rozmawiała pani z dyrektorem naczelnym teatru, albo z ludźmi odpowiedzialnymi za kulturę w magistracie?
Nie. Nie pytałam nikogo o zdanie, kompletnie mnie ono nie interesuje. Ja już za sobą drzwi zamknęłam.

Z lektury pani oświadczenia tylko domyślać się można, że z dyrektorem Balawejderem byliście skonfliktowani.
W oświadczeniu ujęłam to może nieco ogólnikowo, ale potwierdzam. Tak, był między nami konflikt, czy może raczej - milcząca, niezrozumiała dla mnie niechęć. Wszystko, co w oświadczeniu napisałam w formie bezosobowej, dotyczy dyrektora Balawejdera. Oboje w jednym teatrze pracować nie możemy.

Napisała pani o "okolicznościach permanentnego utrudniania mi pracy". Jakieś przykłady?
Byłam stopniowo i konsekwentnie odsuwana od pracy teatralnej, bez mojej zgody i wiedzy. O odcięciu od finansów, od planowania poza repertuarowych wydarzeń na scenie - która wszak jest moją domeną - również. Ale były też przypadki całkowitego przejęcia kompetencji dyrektora artystycznego. Ze zdumieniem zobaczyłam pewnego dnia podaną przez sekretarkę dyrektora kartkę z informacją, iż zdejmuje on z repertuaru teatru dwa tytuły. Dyrektor naczelny bez żadnej konsultacji kolejny raz podejmuje decyzję stricte artystyczną. To jeden z wielu mocnych argumentów, ułatwiających mi podjęcie decyzji o odejściu.

Wglądu w finanse odmawiano pani, bo podobno wynikało to z jakichś przepisów.

Będąc dyrektorem artystycznym, byłam zarazem zastępcą dyrektora teatru, powinnam więc - jako zastępca - znać absolutnie wszystkie szczegóły finansowo-administracyjne dotyczące pracy instytucji. Ale ja ograniczyłam się do prób wglądu do informacji o finansach przeznaczonych na działalność artystyczną. Nie dostałam ich. Odwoływanie się do wyimaginowanych przepisów jest po prostu samobójcze. W całej Polsce dyrektorzy artystyczni posiadają taką wiedzę. Ale tłumaczę dyrektora Balawejdera skromnym doświadczeniem. Nie zna wielu teatralnych praw.

Dyrektor Balawejder twierdzi, że pani zarzuty są kuriozalne i nieprawdziwe. Pytany o rzeczywiste, odsyła z pytaniem do pani.
Nie dziwię się, że tak określa zarzuty, skoro jedynym powodem całej tej sytuacji i mojego odejścia jest właśnie postawa dyrektora Balawejdera. Nie, nie było żadnego innego powodu. Dyrektor, który zaprosił mnie pod hasłem "po pierwsze współpracować" od kilku miesięcy się do mnie nie odzywał, kontakt ograniczając do przekazywania informacji przez sekretarkę. Taka panowała atmosfera, a ja funkcjonowałam w jakiejś humorystycznej wersji dyrektora artystycznego.

Według pani od co najmniej miesiąca o konflikcie w teatrze wiedzieli włodarze miasta i nie zareagowali. Dyrektor Wydziału Kultury Marcin Sobczyk mówi jednak, że doszło do dwóch spotkań, by załagodzić sytuację. Sprawy zakresu kompetencji miał unormować nowy regulamin organizacyjny teatru. Podobno przed dwoma tygodniami rozmawialiście o tym jeszcze telefonicznie.
Na początku października doszło do spotkań z panią wiceprezydent Dorotą Skrzyniarz, a potem z dyrektorami Sobczykiem oraz Balawejderem. Z tego ostatniego wynikało, że istotnie jest potrzeba napisania konkretnego regulaminu organizacyjnego z precyzyjnie określonymi zakresami kompetencji. Obowiązujący obecnie dokument pochodzi jeszcze z 1998 r. i funkcje dyrektora naczelnego oraz artystycznego łączy w jednym stanowisku. Potem rozmawiałam jeszcze jeden raz telefonicznie z dyr. Sobczykiem. Uprzedzałam, że jeśli regulaminu nie będzie do końca października, to odejdę. Usłyszałam, że "się pisze", że to musi potrwać i to nie jest jego sprawa, tylko instytucji. Pani wiceprezydent konsekwentnie milczała.

Może trzeba było jeszcze trochę poczekać z decyzją?
Jak długo? Stworzenie kilkunastostronicowego regulaminu to praca na kilka godzin. Pod warunkiem, że usiedlibyśmy wspólnie przy stole, a w razie potrzeby szczegóły konsultowalibyśmy z najlepszymi teatrami w kraju. 25 października ponowiłam jeszcze pismo ze swoim stanowiskiem do wszystkich zainteresowanych. Żadnej reakcji nie było. Czekałam do 6 listopada. Dłużej nie mogłam. Jestem reżyserem i muszę wiedzieć kiedy i gdzie mam rozpoczynać próby.

W Tarnowie zabrakło więc dobrej woli?
Problem był do rozwiązania przy stole. Można się było dogadać, podać sobie rękę. Przez złą wolę to jednak nie nastąpiło. Ale cała ta sytuacja i przykre okoliczności mojego odejścia nie zmieniają faktu, że Tarnowie czułam się wspaniale. Bardzo szanuję i lubię mój aktorski zespół, przez te dwa lata włożyliśmy wspólnie wiele pracy i serca w budowanie repertuaru teatru niemal od zera. Żałuję ogromnie, że zostałam doprowadzona do sytuacji, w której musiałam odejść.


Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z regionu. Zapisz się do newslettera!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tarnow.naszemiasto.pl Nasze Miasto