To miał być jeden z elementów powrotu „do normalności”. Miał, bo w Lublinie zapowiadanego przez premiera Mateusza Morawieckiego otwarcia żłobków i przedszkoli nie będzie. Przynajmniej na razie.
- Otwarcie placówek w tym tygodniu jest nierealne – informuje Monika Głazik z biura prasowego ratusza.
Powód takiej decyzji?
- Otworzymy przedszkola i żłobki dopiero, gdy będą bezpieczne dla dzieci, rodziców i pracowników
– informuje Krzysztof Żuk, prezydent Lublina.
Lublin dysponuje w przedszkolach – miejskich, działających w szkołach oraz prywatnych – ok. 10,5 tys. miejsc. – Rodzice ok. 2 tysięcy dzieci chcieliby, aby mogły one wrócić do przedszkoli. Tak wynika z konsultacji, które z nimi przeprowadziliśmy – wyjaśnia Mariusz Banach, z-ca prezydenta Lublina. I dodaje: - Nie będzie jednej daty i godziny, od której wszystkie przedszkola zostaną otworzone. Będą uruchamiane sukcesywnie, pierwsze ruszą od najbliższego poniedziałku. Ale mamy placówki np. w blokach, gdzie trudno będzie nam spełnić wymogi sanitarne. A problemów technicznych z otwarciem placówek jest mnóstwo.
Jakie to problemy? – Np. wydaje się, że na podłodze w przedszkolu nie może być wykładziny, bo nie jest to powierzchnia zmywalna. Dalej, grupy w naszych przedszkolach liczą zwykle po 25 osób, a będziemy mogli otoczyć opieką tylko 12. I jak je wskazać? – wylicza Banach.
W poniedziałek prezydent Żuk polecił dyrektorom przedszkoli i żłobków, aby przygotowali placówki zgodnie z wytycznymi Głównego Inspektoratu Sanitarnego. Do najbliższego piątku mają odpowiedzieć, czy uda im się to zrobić.
- Nie jestem w stanie spełnić kryteriów bezpieczeństwa
– przyznaje anonimowo dyrektorka jednego z lubelskich przedszkoli.
Pomysł otwarcia przedszkoli wywołuje też opór pracowników.
- Nigdy w życiu nie spodziewałam się, że osoby sprawujące władzę w mojej Ojczyźnie potraktują nas – nauczycieli przedszkola, jak „mięso armatnie”
. Specjaliści, lekarze twierdzą, że dzieci najczęściej są bezobjawowe i przestrzegają przed kontaktami ze swoimi dziadkami, bo mogą ich zarazić - a, nas?. Czy rządzący spisali nas na straty? We wszystkich wytycznych dużo miejsca poświęca się zabezpieczeniu dzieci, rodziców - pytam, a my? – napisała do nas nauczycielka przedszkola.
Obawy mają również rodzice. – Zastanawialiśmy się z mężem czy posłać córkę do przedszkola. Dylemat został rozstrzygnięty przez przypadek, gdy stojąc w kolejce w sklepie usłyszałam, co na temat zagwarantowania bezpieczeństwa w przedszkolu ma do powiedzenia dyrektorka jednego z nich. Nasze dziecko zostaje w domu – mówi pani Anna, mama czterolatki.
Zgodnie z wytycznymi Głównego Inspektora Sanitarnego dzieci mogą przebywać tylko w jednej sali, wszystkie przedmioty niedające się zdezynfekować mają zostać usunięte, w szatni może być jeden rodzic na 15 metrów kwadratowych, dzieci i rodzice mają przychodzić do przedszkola w maseczkach, a personel opiekujący się dziećmi musi być w rękawicach i maseczkach. Wymogów jest więcej.
- Dużą część tych zaleceń można uznać za nierealne do spełnienia: jak personel pracujący w kuchni ma nie mieć kontaktu z personelem zajmującym się dziećmi? Jak wyegzekwować od dzieci, by zachowały dystans i by ich grupy nie mieszały się, np. w szatniach? – komentuje Żuk.
Przedszkola są zamknięte od 12 marca.
- Majówka w czasie pandemii. Gdzie spędzali ją lublinianie?
- Polonez, grochówka, defilady. Tak kiedyś wyglądał 3 maja
- Święto Flagi odmieniło najważniejsze budynki w Lublinie
- Trwa remont dawnego szpitala żydowskiego. Zobacz zdjęcia
- Wiosna w lubelskim skansenie. Zobacz, jak jest pięknie
- Ten powiat jest „zieloną wyspą”. Tam nie ma koronawirusa
Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?