Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ciepiela ujawnia, jakie ma plany

Andrzej Skórka
Kto stanie u boku Romana Ciepieli w roli wiceprezydenta? Na giełdzie nazwisk: Narożański, Latała, prezes MPEC Rodak.
Kto stanie u boku Romana Ciepieli w roli wiceprezydenta? Na giełdzie nazwisk: Narożański, Latała, prezes MPEC Rodak. fot. Michał Gąciarz
W kampanii przedwyborczej obiecał bardzo wiele, m.in. stworzenie w Tarnowie dwóch tysięcy miejsc pracy i to w przeciągu zaledwie dwóch lat. Trzymamy kciuki, ale zadajemy też pytanie, jak zamierza zrealizować swój plan, biorąc pod uwagę, że większość mandatów w radzie miasta ma Prawo i Sprawiedliwość.

Tarnów. Ślubowanie Romana Ciepieli [ZDJĘCIA]

Roman Ciepiela (PO) przekonuje, że nie będzie "handlował" stołkami, aby uzyskać przychylność konkurencyjnego ugrupowania. Wydaje się jednak, że przy raptem sześciu głosach w radzie Platforma jest skazana na ustępstwa. PiS ma ich 13 i rządzi niepodzielnie, co pokazała już pierwsza sesja. Przed wyborem przewodniczącego rady, Platforma poprosiła o przełożenie terminu głosowania, by można jeszcze o tym podyskutować. Głosowanie się odbyło. Wygrał Kazimierz Koprowski z PiS. - Szanuję stworzoną w radzie większość, nie oznacza to jednak, że musi dojść do unii personalnej między nami - mówi Roman Ciepiela.

W tak skomplikowanej sytuacji nowy prezydent Tarnowa powinien otoczyć się osobami o twardych charakterach, które w samorządzie mogą mieć silną pozycję. Na giełdzie nazwisk pojawiają się: Henryk Słomka-Narożański, wiceprezydent Krystyna Latała, czy prezes MPEC Krzysztof Rodak.

O tym jak wyobraża sobie krąg najbliższych współpracowników, o nocnej rozmowie z Kazimierzem Koprowskim, wynikach sondażu "Gazety Krakowskiej" i o wąsie, którego w razie wygranej miał zgolić, rozmawiamy z Romanem Ciepielą.

Zacznijmy od wyglądu. Co dalej z pańskim wąsem?
Noszę je już od bardzo dawna, więc jest to jakaś moja cecha charakterystyczna. Do takich rzeczy się przywiązujemy. Nie chciałbym na tym koncentrować uwagi publicznej (śmiech).

Pytany przez nas niedawno, powiedział pan, że wyborcza wygrana mogłaby być dobrą okazją do zgolenia wąsów. Powoływał się pan na przykład Bronisława Komorowskiego. Wybory pan wygrał, więc...
Ja nie wiem z jakich powodów zgolił wąsy pan prezydent Komorowski. Poza tym jest lub było tylu fajnych facetów z wąsami. Od Freddiego Mercurego po prorektora UJ, który ma bardzo podobne wąsy do moich, więc może byłoby ich trochę szkoda...

Ale słowo się rzekło.
Na razie wąsy zgolił mój kierowca (śmiech). Nad swoim się zastanawiam. Porozmawiam z żoną co na ten temat sądzi. Myślę, że rodzina pomoże mi podjąć właściwą decyzję.

Kiedy w niedzielę opublikowaliśmy wyniki sondażu "Gazety Krakowskiej", który dawał panu wygraną, poczuł się pan zwycięzcą.
Sondaż "Gazety Krakowskiej", który okazał się bardzo, ale to bardzo precyzyjny, pokrywał się z moimi przypuszczeniami. Potwierdzał, że w trakcie kampanii dobrze wykonałem swoją pracę. Ale był również sygnałem, że trzeba poczekać na dokładne zsumowanie wszystkich głosów, ponieważ sondaże zawsze mają jakiś margines błędu.

Przemknęło: "a jeśli mnie przeszacowano", to przegrałem?
Nie miałem momentu zwątpienia. Równie dobrze mogłem zostać przecież niedoszacowany. Skrupulatnie liczyliśmy więc w sztabie napływające z komisji wyniki, by móc ogłosić werdykt po danych z ostatniej z nich.

Czyli było nerwowo?
Jestem osobą, która nie bardzo kieruje się emocjami. Moje wyborcze hasło "rozsądny człowiek" nie wzięło się znikąd. Rozsądny człowiek jest także wyważony. Każdy wynik przyjąłbym ze spokojem.

Nawet taki, że wygrywa się dosłownie o włos?
Dlaczego zaraz o włos? 680 głosów przewagi to moim zdaniem całkiem spora przewaga. Dzięki nim poczułem dużą satysfakcję.

I można było podczas wieczoru wyborczego otworzyć szampana?
Zrobił to ktoś z mojego otoczenia. Mnie w takich momentach pierwsze co przychodzi do głowy, to nie świętowanie i euforia, tylko zapowiedź pracy. Jeśli chce się w życiu publicznym osiągnąć sukces, to tylko w taki sposób. Dlatego już pierwszego dnia po wyborach byłem w pełnej gotowości do rozmów i spotkań.

Politycznych?
Najpierw z dziennikarzami, dzięki którym mogłem podziękować wyborcom za to, że obdarzyli mnie zaufaniem i powierzyli sprawy Tarnowa w moje ręce.

A z Kazimierzem Koprowskim, rywalem do prezydenckiego fotela zamienił pan choć parę słów?
Zadzwoniłem jeszcze w nocy, po ogłoszeniu wyników. Podziękowaliśmy sobie za kampanię i umówiliśmy się już na spotkanie robocze. Chcemy wymienić się poglądami na czekające nas w najbliższym czasie sprawy. Chciałbym na przykład poznać reakcję na kroki, które zamierzam podjąć bardzo szybko. A będą to między innymi projekty uchwał związanych z zapowiadanymi decyzjami dotyczącymi otoczenia biznesu.

Brzmi enigmatycznie, a dokładniej chodzi o...
Konkretnie - połączenie Tarnowskiego Klastra Przemysłowego i Tarnowskiej Agencji Rozwoju Regionalnego, by stworzyć Tarnowskie Centrum Rozwoju. Jeśli to się nam powiedzie, powstanie nowa instytucja wspierająca młody biznes i nowe technologie, a także firmy, które chcą u nas lokować swoje inwestycje. Wiem, że procedury mogą trochę potrwać, dlatego nie zamierzam zwlekać ani chwili.

Porozmawiajmy o personaliach. Przed wyborami zbywał pan pytania o swoich zastępców w mieście.
Nie zbywałem, tylko uważałem, że rzeczą niewłaściwą było wówczas rozmawianie o grupie potencjalnych współpracowników.

Ale wybory już za nami, więc jaki jest w końcu skład pańskiego "gabinetu cieni"?
Dziś powiem to samo, co wtedy. O najbliższym gronie współpracowników poinformuję po tym, jak obejmę urząd, złożę ślubowanie. Zakładam, że będzie to proces kilkudniowy, może dwutygodniowy. Nie ma pośpiechu, ani potrzeby wyprzedzania niektórych faktów.

Ale pytania o pewne nazwiska same się nasuwają. Na przykład o Henryka Słomkę-Narożańskiego, który kilkanaście miesięcy pełnił obowiązki prezydenta miasta. Zostanie jednym z pana zastępców?Henryk Słomka-Narożański jest człowiekiem bardzo doświadczonym w zarządzaniu. "Zdał egzamin" w ostatnich miesiącach, bo działał w bardzo nietypowym otoczeniu prawnym. Jest osobą predysponowaną do pracy na tym poziomie zarządzania miastem.

Czyli jest w "gabinecie cieni"?
To co powiedziałem przed chwilą jest potwierdzeniem jego kwalifikacji. Natomiast swoje decyzje kadrowe mam zamiar ogłosić w ciągu dwóch tygodni. Za sprawy miasta odpowiedzialny jest prezydent, nie dzieli się nią z zastępcami. Jeżeli zadeklarowałem zmiany w mieście i jego rozwój, to będę chciał zaproponować taki zestaw osobowy współpracowników, którzy te pozytywne zmiany zagwarantują.

Choć jest pan tajemniczy, jakaś krótka giełda nazwisk funkcjonuje. Mówi się o prezesie MPEC Krzysztofie Rodaku, szefowej Centrum Sztuki Mościce Agnieszce Kawie, czy wiceprezydent Krystynie Latale.
Wymienił pan cenione w naszym mieście nazwiska. To ludzie, którzy potwierdzili swój profesjonalizm wielokrotnie. Ale na dziś nie będę rozmawiał na tematy personalne.

No to inaczej - PO ma w radzie tylko sześć mandatów. Wyobraża pan sobie rządzenie Tarnowem z tak małym zapleczem?
Zamierzam rozmawiać ze wszystkimi klubami w radzie, bo dla konkretnych spraw będę musiał budować większość. Chcę wypracować dobry klimat w radzie i zapewniam, że wszystkich radnych będę traktował bardzo poważnie. Nie wyobrażam sobie braku dobrych relacji z radą.

Taki klimat albo relacje najskuteczniej buduje się, oferując innym ugrupowaniom stanowiska. Liczy się pan z tym?
Nie sądzę, żeby to był warunek współpracy. Rozważanie spraw miejskich musi być oddzielone od spraw personalnych. Jeżeli miałyby być połączone, to byłoby po prostu źle. Szanuję większość utworzoną w radzie, będę się liczył z głosem radnych. Nie oznacza to natomiast żadnej unii personalnej. Nie uważam, żeby taka była droga do sukcesu w zarządzaniu miastem.

Podoba się panu projekt budżetu miasta na przyszły rok, który dostanie pan w spadku?
Będę jeszcze na jego temat rozmawiał szczegółowo z Henrykiem Słomką-Narożańskim i skarbnikiem. Nie wydaje mi się, by na tę chwilę należało wprowadzać jakieś radykalne zmiany w projekcie budżetu. Ostateczną jego wersję uchwali rada. Ja popracuję natomiast już troszkę w innej formie nad budżetem następnego roku. Od lat preferuję budżet zadaniowy, w którym wymienione są wszystkie inwestycje i zadania.

Wizytówką pańskiej pierwszej prezydentury była wyremontowana płyta Rynku. Ostatnio sporo mówiło się o tym, że ten "pomnik Ciepieli" jest mocno popękany.
Przypomnę więc, że Rynek po wielkiej przebudowie w 1998 r. miał służyć jako miejsce spacerów, a nie do jazdy ciężkimi samochodami. Zniszczenia, które dziś tam widzimy, są efektem takiej eksploatacji. Ale znajdziemy szybko sposób, żeby poprawić jakość płyty. Zamierzam też uczynić Rynek miejscem nie tylko spotkań restauracyjnych, ale także wielu wydarzeń kulturalnych.

Oceniając miasto gospodarskim już okiem, jakieś jeszcze inwestycje chodzą panu po głowie?
Rewitalizacja Rynku to nie wszystko. W podobny sposób wypadałoby potraktować pl. Kazimierza Wielkiego, ul. Katedralną. Chciałbym także kontynuować budowę bulwarów wzdłuż Wątoku. Tak, aby doprowadzić je aż do okolic ul. Lwowskiej.

Nie będzie pan tęsknił za fotelem wicemarszałka?
Nie czuję nostalgii, patrzę tylko naprzód. Natomiast doświadczenie, które zdobyłem w zarządzaniu sprawami regionalnymi wykorzystam teraz dla Tarnowa. Kolejna kadencja PO i PSL w sejmiku daje nadzieję i optymizm co do przyszłej współpracy.

Jaki był pański "plan B" w razie porażki w Tarnowie?
Nie rozważałem innych scenariuszy. Jeśli chce się być autentycznym, nie wolno myśleć koniunkturalnie.

Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z regionu. Zapisz się do newslettera!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tarnow.naszemiasto.pl Nasze Miasto