Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Awaria Facebooka, Messengera, WhatsAppa i Instagrama. Milion Małopolan, w tym wielu influencerów odciętych od serwisów. Ile straciły firmy?

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
Liczni krakowscy i małopolscy przedsiębiorcy, którzy w pełni zaufali amerykańskiemu imperium Marka Zuckerberga, twórcy Facebooka, i całą swą komunikację z klientami oparli na jego serwisach, przeżyli w poniedziałek chwile grozy. Gdyby ta awaria potrwała kilka dni, straty mogłyby być ogromne.
Liczni krakowscy i małopolscy przedsiębiorcy, którzy w pełni zaufali amerykańskiemu imperium Marka Zuckerberga, twórcy Facebooka, i całą swą komunikację z klientami oparli na jego serwisach, przeżyli w poniedziałek chwile grozy. Gdyby ta awaria potrwała kilka dni, straty mogłyby być ogromne.
Sześciogodzinna, najpoważniejsza w dziejach, awaria Facebooka, Messengera, WhatsAppa i Instagrama dotknęła na całym świecie 2,8 mld użytkowników. Wśród odciętych od serwisów znalazło się około miliona Małopolan, w tym wiele tysięcy firm. Liczni krakowscy i małopolscy przedsiębiorcy, którzy w pełni zaufali amerykańskiemu gigantowi (wszystkie unieruchomione media należą do imperium Marka Zuckerberga, twórcy FB) i całą swą komunikację z klientami oparli na tych serwisach, przeżyli chwile grozy. Jednocześnie wszyscy przekonali się, że trzeba budować własne kanały informacyjne, niezależne od globalnych potentatów. Zdają sobie z tego sprawę m.in. najpopularniejsi krakowscy influencerzy, z członkami Ekipy Friza na czele, kreujący swe kariery (i biznesy) w mediach społecznościowych.

Grzegorz Miłkowski, szef znanej krakowskiej agencji ContentHouse, zwraca uwagę, że wielu przedsiębiorców w Krakowie i Małopolsce oprało całą swą komunikację na mediach Marka Zuckerberga – często nie zdając sobie sprawy z tego, że Facebook, Messenger, WhatsApp i Instagram mają tego samego właściciela, co – jak się teraz okazało – podwyższa ryzyko totalnej i globalnej awarii. Pandemia przyspieszyła cyfryzację wielu firm i znowu wielu przedsiębiorców wybrało, jak im się zdawało, najprostsze i oczywiste wyjście: stworzyło strony na FB i oparło komunikację właśnie na nich. Ponadto od dwóch lat rozwijane są biznesowe funkcjonalności WhatssAppa – i polscy przedsiębiorcy, szczególnie działający lokalnie, coraz chętniej wykorzystują je do komunikacji z klientami.

- Teraz wszyscy przekonali się boleśnie, że takie uzależnienie od jednego, zewnętrznego medium społecznościowego, nawet tak gigantycznego i – jak się zdawało – niezawodnego jak amerykański potentat, jest dużym błędem. My przed takim uzależnieniem ostrzegamy od ponad 10 lat, przekonując przedsiębiorców do budowania na odrębnych serwerach własnych (wykupionych w niezależnej firmie hostingowej, gdzie mamy pełną własność gromadzonych tam danych), niezależnych serwisów i kanałów komunikacji oraz traktowania FB, Instagrama, YouTube itp. jako satelitów pomagających generować ruch, sprzedaż oraz kształtujących wizerunek i świadomość marki

– komentuje Grzegorz Miłkowski.

Kto stracił na awarii? Restauracja bazująca na samym Facebooku to zły pomysł

Kto mógł mieć z powodu opisanego uzależnienia od giganta problemy podczas sześciogodzinnej awarii? Przede wszystkim gastronomia. – Wiele krakowskich i małopolskich restauracji prowadzi swoje serwisy internetowe właściwie tylko na Facebooku lub głównie tam: zamieszcza aktualne menu, numery kontaktowe, mejle, za pomocą których można dokonać rezerwacji. To wszystko nagle znikło w godzinach kluczowych dla tego biznesu. Zatem ci, którzy oparli swą komunikację z klientami wyłącznie na FB, mogli ucierpieć – ocenia ekspert ds. komunikacji i marketingu.

Potwierdzają to właściciele i menedżerowie małopolskich barów i restauracji, którzy w ostatnim czasie postawili na Facebooka. – Mieliśmy wieczorem pewne zawahanie napływu klientów, ale całe szczęście kontakt na nas można znaleźć w internecie w różnych innych serwisach i koło 19.00 ludzie zaczęli dzwonić – słyszymy w restauracji działającej w zatorskiej Dolinie Karpia.

- Ludzi rezerwujących przez FB i mejle nie było, za to dużo przyszło do nas wprost z ulicy. Niektórzy byli tym wyraźnie podekscytowani, bo pierwszy raz w życiu zrobili coś „w pełni analogowo”. I potem zwyczajnie jedli i gadali, w ogóle nie zerkając w „martwe” smartfony. No, może czasem, żeby sprawdzić, czy już ten Fejs ożył

– uśmiecha się menedżerka restauracji w centrum Oświęcimia. Do FB nie ma pretensji, bo strat w zasadzie nie odnotowała. Dzięki „analogowym” klientom.

- Ale gdyby to miało potrwać dłużej, np. kilka dni, to pewnie mielibyśmy problem – przyznaje menedżerka. I dodaje, że zamierza zainwestować w stworzenie własnej, niezależnej od gigantów, strony internetowej, bo uzależnienie okazało się zaskakująco niebezpieczne. Takie inwestycje poczyniły zawczasu znane krakowskie lokale – i w czasie awarii dobrze na tym wyszły.

W mających od dawna swe strony na Facebooku „Starce”, „Corleone” i „Białej Róży” słyszymy, że „popularne media społecznościowe to tylko dodatek do innych kanałów komunikacji z klientami”. – Ważniejsze są dla nas oceny klientów na TripAdvisorze, a przede wszystkim osobiste polecenia samych klientów oraz okolicznych hoteli – mówi nam menedżerka „Białej Róży”. Jej koledzy i koleżanki z innych popularnych restauracji dodają, że mają również duży odsetek stałych klientów.

- Fundamentem w sieci jest natomiast porządnie zrobiona własna strona internetowa, z aktualnym menu i dobrze widocznymi kontaktami umożliwiającymi rezerwację miejsca. Dzięki temu wszystkiemu w ogóle nie odczuliśmy skutków awarii FB, gości było tylu, co zawsze, czyli wielu

– wyjaśnia menedżerka „Starki”.

Grzegorz Miłkowski komentuje, że część nie tak popularnych, a najbardziej osłabionych przez pandemię firm gastronomicznych, oferujących dowóz posiłków, rezygnowało w ostatnich miesiącach – dla oszczędności – ze współpracy z dedykowanymi serwisami (typu Pyszne.pl, UberEats czy Glovo), co jeszcze zwiększyło ich uzależnienie od FB i innych serwisów Zuckerberga. Awaria na pewno dała im do myślenia. Natomiast mniejsze znaczenie miał „FB-zgon” dla innych typów działalności gospodarczej.

Sklepy internetowe używają FB, ale na nim nie bazują

- Dynamicznie rozwijający się handel internetowy wprawdzie intensywnie wykorzystuje media społecznościowe, ale raczej jako antenę nadawczą do kupujących, a nie główne medium. Większą rolę w e-handlu odgrywają porównywarki cenowe, zwłaszcza Cenowo i Skąpiec, w przypadku niezależnych sklepów (działających pod własnymi domenami) oraz platformy marketplace, takie jak Allegro i Amazon (jako dodatkowe źródło klientów w przypadku sklepów lub – w przypadku małych biznesów – jako główna powierzchnia handlowa). Wszystko to w poniedziałek wieczorem działało, choć ruch tam mógł być mniejszy, bo część tego ruchu pochodzi z reklam klikanych przez użytkowników Facebooka i innych serwisów. A te reklamy nie były, oczywiście, wyświetlane – opisuje Grzegorz Miłkowski.

- Największe problemy miały jednak tradycyjne media, w tym wszystkie serwisy informacyjne, a to dlatego, że ogromna rzesza ich użytkowników nie wchodzi do tych serwisów bezpośrednio, tylko jest odsyłana do konkretnych informacji przez użytkowników Facebooka i innych mediów społecznościowych. Wielogodzinne wyłączenie tego kanału musiało doprowadzić do zmniejszenia grupy odbiorców także owych tradycyjnych mediów, a więc i liczby wyświetlonych reklam – mówi ekspert. – Można półżartem powiedzieć, że media są uzależnione od mediów, które są poza ich kontrolą, jak właśnie Facebook. W efekcie te klasyczne media poczuły teraz na sobie, jak wygląda w praktyce odcięcie kogoś od mediów – dodaje z uśmiechem Miłkowski.

Z powodu awarii nie odbyło się też zapewne ileś tysięcy wydarzeń, warsztatów czy szkoleń, w jakieś części komercyjnych. Niekoniecznie musi to jednak oznaczać straty dla przedsiębiorców, o ile te wydarzenia uda się przełożyć na inny termin. – Trzeba pamiętać, że ta awaria dotknęła wszystkich użytkowników FB po równo. Tak, jakby wszystkim nam jednocześnie odcięto prąd. Gdyby trwała kilka dni, skutki gospodarcze mogłoby być odczuwalne, ale przypuszczam, że te sześć godzin da się jakoś odrobić. Mówię tu o użytkownikach, bo straty samego FB i pozostałych unieruchomionych mediów mogą być ogromne z uwagi na spadek zaufanie i przejście użytkowników do innych serwisów – komentuje szef ContentHouse.

W wyniku awarii amerykański gigant, którego notowania i tak już wcześniej spadały m.in. z powodu niepokojących doniesień o używaniu FB do szerzenia mowy nienawiści i pogłębiania podziałów społecznych, akcje gwałtownie straciły wartość, W krytycznym momencie zjechały z 343 poniżej 323 dolarów. Oznacza to, że w parę godzin z kieszeni inwestorów ubyło… 50 mld dolarów (w tym 6 mld u samego Zuckerberga). Co istotne, FB pociągnął w dół kursy akcji innych firm.

Ekipa Friza i inni, czyli lwy i rekiny mediów społecznościowych. Dali radę bez FB?

Grzegorz Miłkowski zwraca uwagę na to, że we współczesnym biznesie internetowym istotną rolę odgrywają influencerzy, którzy – z natury rzeczy – oparli swą karierę na mediach społecznościowych. Nie byłoby gigantycznego sukcesu serii lodów Koral bez wsparcia Ekipy Friza (z „domem” – czyli willą za 10 mln zł, w Krakowie), czyli grupy wpływowych użytkowników socialmediów skupiających miliony użytkowników (blisko 2 mln obserwujących i 300 mln odsłon filmów).

– Ale Ekipa i wielu innych influencerów operuje głównie na YouTubie, który w ów czarny dla FB poniedziałek działał bez zakłóceń. Oczywiście, są też na Insta i FB, ale traktują te media raczej jako dodatkowe źródło ruchu. Oczywiście w skali kraju ileś tysięcy planowanych reklam oraz zdjęć i filmów zawierających lokowanie (promowanych) produktów się nie odsłoniło, co przekłada się na pieniądze, ale dotyczyło to w równym stopniu wszystkich użytkowników serwisów Marka Zuckerberga, a zarazem nie trwało na tyle długo, by mówić o jakichś dramatycznych stratach – mówi szef ContentHouse. I wyjaśnia, że do takich strat mogłoby dojść np. gdyby w czasie awarii dana firma zaplanowała jakąś wielką kampanię reklamową na FB z udziałem globalnej sławy czy topowego influencer i sukces tego działania był powiązany z konkretnym momentem w czasie (np. do awarii dochodzi w momencie ważnego wydarzenia sportowego, podczas którego były zaplanowane w social media przez daną markę określone działania real time marketingowe).

W marketingu opartym na influencerach reklamodawcy lub przedstawiciele marek nawiązują współpracę z popularnymi użytkownikami mediów społecznościowych i za ich pośrednictwem reklamują swoje usługi. W klasycznej reklamie znana postać występuję w materiale przygotowanym przez reklamodawcę, w influencer marketingu reklama produktu zawarta jest w materiałach tworzonych przez samego influencera i często nie odbiega od regularnie tworzonych przez niego treści, co okazało się niezwykle skuteczne – z uwagi na ogromny wpływ wywierany na odbiorców. Notabene Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów zaczął się przyglądać treściom produkowanym przez influencerów, widząc w nich kryptoreklamę (czyli nie oznakowaną reklamę) i planuje zainicjowanie zmian prawnych, aby konsument doskonale zdawał sobie sprawę z tego, co jest treścią sponsorowaną. Tomasz Chróstny, prezes UOKiK, wszczął postępowanie dotyczące naruszeń prawa i dąży do opracowanie zasad dla influencerów zarabiających na treściach online. Tym bardziej, że media społecznościowe pozwalają zdobyć szerokie grono odbiorców osobom „znikąd”, nie należącym do profesjonalnego środowiska rozrywkowego, przemysłu muzycznego lub świata mody. Jest jednak podstawowy warunek: medium, w którym influencer buduje swe zasięgi, działa…

Do czołówki zarabiających w Małopolsce grube pieniądze w mediach społecznościowych należą – obok Friza (Karola Wiśniewskiego) m.in. członkini jego Ekipy Weronika Sowa (wersow, 2,7 mln obserwujących na Instagramie; jej główne medium to jednak YT), Anna Starmach (ania_starmach, 600 tys.), Weronika Sączawa (komunikatywnie, ponad 400 tys.), Paulina Soboń (paulinasobon, 400 tys.), Karolina Bojar (bojarmeow, 200 tys.), Ryfka (szafasztywniary, ponad 70 tys.)

Przyczyny awarii - Facebook wyjaśnia

Biuro prasowe Facebooka wyjaśnia, że wedle inżynierów serwisu „źródłem niespodziewanej awarii był problem z konfiguracją sieci, który zakłócił komunikację pomiędzy centrami danych”; serwery nie mogły się ze sobą właściwie komunikować, awaria się pogłębiała i w rezultacie doprowadziła do przerw w działaniu platform. Podstawowa przyczyna tej awarii wpłynęła również na wiele systemów wewnętrznych FB, co utrudniło zdiagnozowanie i rozwiązanie problemu. Gigant zapewnia, że „dane użytkowników w żaden sposób nie zostały narażone w wyniku tej awarii”

FLESZ - 38 lat i koniec?

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na malopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto